Forum NEOPETS Strona Główna NEOPETS
Forum gildii Twierdza Chaosu - ale zapraszamy wszystkich! :)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Mroczna Przygoda - oryginalny tytuł, nie ma co
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 49, 50, 51, 52  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NEOPETS Strona Główna -> RPG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
RavenWings
Lord Chaosu



Dołączył: 23 Lip 2006
Posty: 558
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: z Acherus: Ebon Hold

PostWysłany: Czw 15:55, 15 Mar 2007    Temat postu:

IceFire wzięła garnek z rąk Sasani i spróbowała go nadgryźć, wygrzebując się spoad szczątków żyrandola. Naczynie jednak nie okazało się być smaczne, wskutek czego wylądowało na ścianie.
-Chyba wytrzeźwieję...-mruknęła półkocica i skrzywiła się z bólu, gdy odurzające substancje z ziół opuściły jej organizm. Otrzepała się zdziwiona, nawet nie wiedząc skąd umie trzeźwieć na życzenie.
-Cześć.-powtórzyła.- My się znamy?

----------------------------------------

Sorry ze tak krociutko^^"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sasani




Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 13:34, 16 Mar 2007    Temat postu:

Na pytanie ' czy my się znamy ' nastąpił krótki telepatyczny dialog między Sasani a Mórim.
Ona chyba psychiczna jakaś... mam się powoli wycofać?
Nie sądze. Obie jesteście psychicznie, raczej ja się wycofać powinienem
Bardzo śmieszne
-Nie- powiedziała Sasani na pytanie Icefire.- Chyba. Nie było cię przypadkiem na arenie??- Demonica spojrzała na szczątki garnka pod ścianą- Garnki nie są do jedzenia. Do jedzenia jest na przykład.... czekolada!!- Sas podała IceFire małą tabliczkę czekolady.
To mi przypomina oswajanie zwierzęcia mruknął Móri do Sasani telepatycznie.
-Zamknij się- odpowiedziała demonica głośno. Popatrzyła na zdziwioną IceFire.- Nie do ciebie.

Emoty won


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
RavenWings
Lord Chaosu



Dołączył: 23 Lip 2006
Posty: 558
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: z Acherus: Ebon Hold

PostWysłany: Sob 9:36, 17 Mar 2007    Temat postu:

IceFire wzięła czekoladę, obejrzała dokładnie jakby chcąc zapamiętać dziwny przedmiot i zjadła ją razem z opakowaniem, po czym kiwnęła głową na znak podzięki. Kopnęła szczątki garczka.
-Chyba... faktycznie... jakiś ludź do mnie celował.- mruknęła, po czym nagle dodała przypominając sobie nieudane polowanie na kruka- a wcześniej... wcześniej polowałam na Czarne Moa. I coś mnie uderzyło... jakieś zapachy a potem pchnęła mnie niewidzialna ręka...
Potarła kark, który o dziwo dawno przestał ją boleć. A może po prostu była odporna na ból. Nagle wszystko wokół stało się zielone i zamglone. Ujrzała na ziemi, za Sasani, jakąś dziewczynę, wyglądała na... martwą. IceFire wyminęła nową znajomą i podbiegła do dziwnej postaci, ale w tym momencie wszystko wokół rozpłynęło się. Znów była w korytarzu gildii, a zwłoki zniknęły. Przez chwilę w miejscu gdzie leżały jarzyły się tajemnicze symbole (http://tn3-2.deviantart.com/300W/fs7.deviantart.com/i/2005/228/c/3/___symbols____by_Saborcat.jpg). Nagle zgasły, a na podłodze wybuchnął fioletowym światłem nowy znak (http://tn3-2.deviantart.com/300W/fs7.deviantart.com/i/2005/168/6/0/Wild_Phoenix_by_cryztaldreamz.jpg) .
- Widziałaś?!- krzyknęła Lodowy Ogień do Sasani.
- Nie. Dobrze się czujesz?
Półkocica bez słowa spojrzała na feniksa. Ale jego już nie było.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Luka
Garu rulez



Dołączył: 09 Lip 2006
Posty: 1172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Słubice

PostWysłany: Pon 16:11, 19 Mar 2007    Temat postu:

Kiedy Sasani upierała się, żeby IceFire położyła się do łóżka, w powietrzu pojawił się szary portal wielkości przeciętnego człowieka. Wyskoczyły z niego cztery wilki.
- To ona! To ona! Ona! Ona! Ona! - zaczął wrzeszczeć Balto bez chwili wytchnienia.
- Spokojnie, spokojnie - przed nim stanął Derath. Przez chwilę przyglądał się tej dwójce.
- Mogę w czymś pomóc? - spytała się ironicznie Sasani.
- Nie, przyszliśmy tu na frytki - odpowiedział podobnym głosem Derath.
- Frytki? FRYTKI? - zaczął skakać Balto.
Derath potrząsnął łbem i odwrócił się do Luki.
- Co ty na to?
Libris wyczuł zaniepokojenie Balto, który jest jak zwykle żądny przygód. Był nieco zdenerwowany, że po wielu doświadczeniach, które spotkał podczas życia, nie nauczył się jeszcze, że nigdy nie wolno być pochopnym. Jego łapy zaczęły powoli płonąć. Zrobił dziwną minę i próbował się uspokoić. Po chwili ogień zniknął.
Tymczasem Luka próbowała dogadać się z IceFire i Sasani. Libris nie miał zaufania do obu, zwłaszcza IceFire, w końcu był wilkiem, a ona miała geny kota (przynajmniej bardziej jak Sasani, nie pamiętam już). Derath pilnował Balto, który zauważył zachowanie małomównego towarzysza i warknął. Chciał się przypodobać Luce, ale ta dała znaki Derathowi. Wtedy on odepchnął leczącego wilka łapą.
- Co tutaj robicie? - Sasani sama zaczęła rozmawiać z Luką.
- Jeden z członków mojego Klanu upierał się, że widział tę kocicę - odpowiedziała dowódczyni - Widać miał do niej pewną sprawę, prawda? - odwróciła się w stronę Balto z gniewnym wzrokiem.
- E... ten... tego...

XD Wiem, trochę głupie, ale jakoś nie pisałam XDDD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sasani




Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 16:32, 19 Mar 2007    Temat postu:

-Frytki, co?- mruknęła demonica- Móri!
Przed czarnym kotem pojawiła się nagle paczka frytek. Demonica pierwszy raz w życiu widziała coś takiego. Wzięła od kota i spróbowała.
-Ble co za świnstwo! Jak wy to możecie jeść! -skrzywiła się i rzuciła frytkami w wilka. Popatrzyła na Lukę.
-Co tutaj robicie?- zapytała.
- Jeden z członków mojego Klanu upierał się, że widział tę kocicę - odpowiedziała dowódczyni - Widać miał do niej pewną sprawę, prawda? - odwróciła się w stronę Balto z gniewnym wzrokiem.
- E... ten... tego...
Sasani pomachała znudzona ogonem.
-Wysłów się, wilczku. -usmiechnęła się demonica.
-No chyba że chcesz się jej oświadczyć, wystarczy powiedzieć abyśmy wyszli- wtrącił Móri. Balto opadła szczęka, IceFire się zarumieniła i sprawiała wrażenie, jakby chciała zwiać.
-Móri, zachowuj się- mruknęła Sasani. Pewnie i tak wszyscy by patrzyli przez dziurę w murze... choćby sami mieliby ją zrobić Dodała telepatycznie.
Zapadło głośne milczenie. Takie dobijające.
-Miałeś jakąś sprawę?- przypomniała IceFire.
Wszyscy odetchnęli, że ktoś wkońcu coś powiedział.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Luka
Garu rulez



Dołączył: 09 Lip 2006
Posty: 1172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Słubice

PostWysłany: Pon 16:49, 19 Mar 2007    Temat postu:

Balto nieco zdumiony tym zajściem a zarazem przerażony (w końcu nikt nie zwracał na niego uwagi) milczał jak grób. Dłubał łapą w podłodze. Wszyscy milczeli. Nawet Derath nie próbował rozładować atmosfery. Libris był nieco zdenerwowany na Balto z powodu milczenia, kiedy tak rzadko jest mu okazywana uwaga, ale ukrywał to głęboko w sobie.
- Czy tylko mnie tutaj jest tak gorąco? - rzekł po chwili Balto. Można by rzec, że próbował wykręcić się od odpowiedzi, ale tak nie było. Ze ścian, podłogi i sufitu emitowało wielkie ciepło. Wszyscy byli mokrzy od potu, oprócz Librisa. Najgorzej czuł się Balto, w końcu znany był też z pseudonimu Śnieżny Wilk. Po chwili zemdlał. Libris od razu zmienił swoje nastawienie, zapomniał o zdenerwowaniu i ciepło ustało. Zrobiło się chłodniej.
Libris nie wiedział, co ma zrobić. Coś się z nim działo. Może przebywanie z innymi członkami Klanu spowodowało, że również stał się magiczną istotą? Albo od urodzenia posiadał taką moc, ale nie radził sobie z nią, zamarła, a teraz w związku z towarzyszami zaczęła się odzywać? Nagle zabolała go głowa. Upadł na ziemię. Leżał obok Balto. Omdlony.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
RavenWings
Lord Chaosu



Dołączył: 23 Lip 2006
Posty: 558
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: z Acherus: Ebon Hold

PostWysłany: Pon 17:10, 19 Mar 2007    Temat postu:

IceFire -spojrzała na omdlone wilki. Nagle przeszedł ją dreszcz. Przymknęła oczy, a gdy je otworzyła, wszystko wokół było zielone, niczym jabłkowa landrynka. Wszystko. Wzrok kocicy przyciągnęło fioletowe światło. Biło od ciał zwierząt. Ponownie na nie spojrzała, ich ciała pokryte były znakami iskrzącymi się magnetą.
- Déjà vu?- szepnęła.
Powoli, z ciekawością i lękiem podeszła do Balto i Librisa. Taaak, widziała te znaki... i to dzisiaj. Ostrożnie wyciągnęła w ich stronę rękę. Nagle z jej palców zaczęło sączyć się zielonkawe światło. W tym momencie znaki zniknęły, a na ich miejscu wybuchnął fioletem symbol feniksa. IceFire cofnęła gwałtownie dłoń i krzyknęła. Rozejrzała się. Nie była już w korytarzu.
Stała po środku nicości. Wszędzie była tylko głęboka, straszliwa czerń. Po ścianach ciemności zaczęła sączyć się krew, układając się w napisy.
Znajdę cię... znajdę cię... prędzej czy później... szeptał głos, jakby czytając słowa.
- Nie! To niemożliwe! -krzyknęła Lodowy Ogień.- To...wszystko...iluzja! To złudzenie! It’s all Illusion! To wszystko iluzja, to wszystko iluzja... TO...WSZYSTKO...ILUZJA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!-ryknęła. Pustka zawirowała, jakby wciągał ją niewidzialny wir. IceFire znów stała w korytarzu. Chyba tylko jeden z wilków wyczuł, że na jej twarzy przez chwile pojawiły się ciemnozielone symbole.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Luka
Garu rulez



Dołączył: 09 Lip 2006
Posty: 1172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Słubice

PostWysłany: Pon 17:43, 19 Mar 2007    Temat postu:

Jakieś pół godziny, godzinę później Libris obudził się z lekko przerażonym westchnieniem. Balto już od dawna był na nogach. On i Derath pomogli wstać Librisowi.
- Nic ci nie jest? - spytała Luka.
- Nie, wszystko jest już w porządku - odpowiedział Libris.
- Dziwne zjawisko - zaczął zastanawiać się Derath - Rozumiem, że Balto zemdlał, ale nie wiem, czemu ty. To nielogiczne - zaczął się zastanawiać.
Libris cały czas trząsł się jak galareta. Z każdą chwilą opanowywał swoje ciało coraz bardziej. Po chwili stanął w bezruchu. Spojrzał na IceFire.
Luka machnęła znacząco głową. Derath powoli szedł za Luką w stronę końca korytarza. Sasani wiedziała, że wilczyca chce, aby zostawić ich samych i ruszyła za Balto, który szedł tuż za Derathem. Tuż przy wyjściu z korytarza Balto obejrzał się za siebie by jeszcze raz spojrzeć przed rozmową na Librisa. Derath nie czując za sobą woni towarzysza przystanął. Podszedł do niego cicho i pociągniął za ogon. Libris i IceFire zostali sami. I znowu zapanowała cisza, taka jak przed tym większym wydarzeniem.
- Wyczuwam w tobię wielką magię - zaczęła IceFire - Nie jesteś tak magiczny, jak reszta. Masz o wiele większą siłę.
Libris milczał. Oniemiał. Nie wiedział, co powiedzieć.
- Władasz ognistą siłą - dodała.
- A skąd ty to wiesz? - zareagował wilk.
- Ja wiem wszystko. Czuję wszystko, widzę wszystko, słyszę wszystko. Nic nie umknie mojemu węchowi ani innym zmysłom.
- Ja wyczuwam coś jeszcze - odpowiedział Libris odwrócając się tyłem do IceFire.
- Co takiego?
- Nie jesteś prawdziwą półkocicą.
IceFire wzdrygnęła się. Nie pozwoli, by ktoś ją obrażał.
Libris zauważył gotowość ataku IceFire. Kiedy wyskoczyła na niego, on bardzo szybkim ruchem odbiegł na drugi koniec korytarza.
- Nie wiem jak to powiedzieć - rzekł odwrócony - Jesteśmy spokrewnieni. To ja odczułem te znaki. Powiedzmy, że zaginęłaś.
- Jak to 'powiedzmy'? - IceFire osłupiała. Przeżyła szok.
- Nie chcę, żebyś tu zemdlała z wrażenia - Libris odwrócił się. IceFire zauważyła u niego ironiczny uśmieszek. Zrozumiała, że to dowcip.
- Nie pora na żarty! Powiedz wszystko, co wiesz - powiedziała stanowczo.
- Wiem wszystko, a ty nie. Nie wiesz tego, co w twoim życiu było najważniejsze. Kiedy będziesz gotowa, powiem ci o wszystkim - odpowiedział i wyszedł. Za to IceFire stała tam i wpatrywala się w drzwi. W puste drzwi. Ktorymi wyszedl spokrewniony z nia wilk.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
RavenWings
Lord Chaosu



Dołączył: 23 Lip 2006
Posty: 558
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: z Acherus: Ebon Hold

PostWysłany: Pon 18:05, 19 Mar 2007    Temat postu:

IceFire stała. Wciąż. Nie mogła w to uwierzyć... to niemożliwe. Nie. Jest półkocicą, urodziła się w... no właśnie, gdzie? Nieważne. A jest tu od... czy to też niewazne?
Tak.
IceFire uniosła brew.
- Odejdź.
Nie.
- Wiesz kim jestem?
Tak.
- Więc mi powiedz.
Nie.
- Nie wiesz.
Wiem. Jesteś iluzją. To wszystko jest iluzją.
- Ty też?
Nie.
- Hę?
Ja nie jestem iluzją. Ja jestem jej panem i stwórcą.
- Pokaż się.
Widziałaś mnie już parę razy.
W powietrzu przed IceFire pojawił się fioletowy znak. Znak feniksa. Wyciągnęła rękę by go dotknąć, ale ten zniknął.
Nie czas. Dotkniesz mnie wkrótce. Ale to będzie boleć.
Wszystko wokół półkocicy zawirowało. A potem cała iluzja, wszystkie niestworzone rzeczy, o których myślała, wyrwała się z jej ciała i otoczenia, formując postać. Przed Lodowym Ogniem stał demon. I nie był upiorny.
Miał zgniło zielony łeb, przypominając koński, długą szyją w tej samej barwie. Jego przednie, końskie nogi były bardzo długie i dość chude, a ramiona silnie umięśnione. Miał stosunkowo płaskie, wysunięte do przodu ciemnozielone kopyta. Od pasa był czerwony, jedynie koński ogon miał barwę kopyt. Cały przypominał konia. I przy całej swej dziwności, braku rąk i demonich skrzydłach był przystojny.
IceFire cofnęła się, gotowa do ucieczki. Zatrzymał ją gestem.
- Apocalypto, madame.- skinął szarmancko głową i obdarzył półkocicę ciepłym spojrzeniem..
- Le feu de glace, étranger*- odparła Lodowy Ogień, po czym zbladła, wytrzeszczyła oczy I zasłoniła dłonią usta. Nie wiedziała, skąd zna ten język. Ani po jakiemu to powiedziała.

*Le feu de glace, etranger- Lodowy Ogień, nieznajomy (fr.)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Luka
Garu rulez



Dołączył: 09 Lip 2006
Posty: 1172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Słubice

PostWysłany: Pon 18:31, 19 Mar 2007    Temat postu:

Gdy z korytarza wyszedł Libris, od razu wyskoczył przed niego Balto.
- I co? I co? O czym gadaliście? Co? Co?
Libris ominął go i stanął.
- Twierdzi, że wie wszystko. Ja wiem więcej - rzekł.
- Samochwała! - krzyknął Balto podniecony całym zdarzeniem. Libris nie zwrócił na to uwagi.
- Jesteś niedoświadczony - powiedział i odwrócił się do niego - TY nie wiesz nic.
Balto zdumiony powrotem do normalności Librisa zamilkł.
- Czemu IceFire tak długo nie wraca? - spytała się Sasani.
Libris odwrócił się i wrócił do wejścia na korytarz. Zrobił przerażoną minę. Reszta podeszła zobaczyć, co się dzieje.
- Nic strasznego, gada sama ze sobą - Libris nie rozróżniał głosu, miał to gdzieś. Widział IceFire rozmawiającą z Apocalypto. Szybko wybiegł między ich oboje. Drzwi na korytarz się zamknęły.
- Co się dzieje?! - spytał Balto dobijając się do drzwi.
- Nie twoja sprawa, Balto - rzekł Derath - miałem pilnować twojej nadgorliwości, dlatego nie pozwolę tobie ani nikomu innemu tam zaglądać. To prywatna sprawa.
- Nie pozwolę ci jej znowu skrzywdzić - warknął do Apocalypto Libris.
- Jak to ZNOWU? - spytała IceFire. Libris jej nie odpowiedział.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
RavenWings
Lord Chaosu



Dołączył: 23 Lip 2006
Posty: 558
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: z Acherus: Ebon Hold

PostWysłany: Pon 18:53, 19 Mar 2007    Temat postu:

Apocalypto uśmiechnął się lekko i uniósł jedną brew.
- ZNOWU?- zapytał nieco zdziwiony- Powinien...pan wiedzieć, co ja zrobiłem. Choć faktycznie, czasem ludzie czekają na TO, o ile ratunek od TEGO nazywa pan krzywdą
- Znowu?- powtórzyła IceFire.
- Hm... nie wiem o czym ten pan mówi. Cóż, na mnie już czas. Do zobaczenia, madame.
Wszystko wokół stało się fioletowe. Apocalypto przybrał postać symbolu feniksa, po czym rozpłynął się w powietrzu.

Hmmmm...mowilam ze nie mam pomyslu x]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aniaaaaaaaaa
Dark Angel



Dołączył: 25 Lip 2006
Posty: 584
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z twierdzy chaosu :D

PostWysłany: Sob 19:34, 24 Mar 2007    Temat postu:

Nitrie spokojnie spała w kącie gildi magów. Obudziły ją czyjeś kroki i rozmowy. Ujrzała przed sobą Sasania, Ice Fire i stado wilków. Zdziwił ją widok grupy "psowatych". Nie widziała ich wcześniej. Półwilczyca podniosła się i wsunowszy się w najciemniejsze miejsce na sali przyglądała się nowym.

*************

Shayde również znajdowała się w gildi. Jej rany znikły. Czuła się w pełni sił. Ale czuła coś jeszcze, coś co czuła wcześniej. Zapach kota który nie należał do grupy. Shayde podniosła się leniwie i powolnymi krokami zmierzała w strone Sasani i Ice Fire. Do pomieszczenia nagle weszła grupa wilków. Jeden z nich krzyczał coś o frytkach, co nieco zdziwiło karakalice. Jeden z wilków wraz z półkocicą wyszedł z pomieszczenia. Shay zostawała w niewidocznym dla zgromadzonych miejscu. Wyczuwała niebezpieczeństwo......


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Sob 21:18, 24 Mar 2007    Temat postu:

Krew była chyba praktycznie wszędzie. Nawet Rachel jakimś cudem się upaprała, mimo że nie opuszczała punktu widokowego, którym był jeden z ozdobnych filarów umieszczony dość wysoko. Felix też tu był. Tak jak się spodziewali nikt nie zwrócił na nich większej uwagi.
-Niezła jatka – stwierdził z uznaniem demon.
Jatka rzeczywiście była niezła. Część widowni właśnie ewakuowała się ze stadionu, gdyż w ogólnym chaosie kilka strzał, włóczni, mieczów i innych ostrych narzędzi poleciało w stronę trybun. Rachel stwierdziła, że niedługo wykoszą pół miasta. Nie żeby jej specjalnie zależało. Nad całym tym krwawym przestawieniem coś wisiało. Strach, śmierć… Mimowolnie się wzdrygnęła. Nie lubiła tego widoku, ale wbrew jej woli wydawał się jej on fascynujący. Nie mogła oderwać wzroku nawet, gdy jakaś strzała prawie wbiła się w jej nogę. Zatrzymała ją fioletową zasłoną i dalej się przyglądała. Powoli wzrastała liczba trupów, a malała liczba żywych osób na arenie. Nie to jednak było najważniejsze w tym widowisku. Ważne są skutki. Nie było to coś co Rachel wyczuwała świadomie. Wiedziała tylko, że sama śmierć to tylko kolejny przystanek życia. Prawdopodobnie ostatni. Nie, śmierć nie jest ważna. Ważne są emocję. Emocje tych którzy zabijają, tych którzy umierają, a także tych, którzy obserwują śmierć bliskich. Tak, to jest to. Mimowolnie wsłuchała się w jęki ginących. Ból. To jest ważne…

Nie była w stanie dokładnie stwierdzić czemu potem się upiła. Podejrzewała, że pomyliła szklanki w barze, gdzie zatrzymała się potem, by trochę się uspokoić. Potem wszystko zaczęło być znacznie weselsze. Było tak wesoło, że nim się obejrzała przemierzała miasto z butelką w dłoni i śpiewem na ustach. W pewnym momencie zauważyła znajomą postać.
-Corwi! – Rachel z delikatnością góry lodowej ruszyła w stronę Corwella. Nie mógł on nie usłyszeć tego krzyku. Zastygł on w bezruchu. Nim zdążył podjąć jakąś decyzję Rachel już stała obok używając go w roli podpórki.
-Miło cię źnióów widzieć!
Nie odpowiedział. Chyba rozważał wszystkie możliwości jakie miał.
-Nie stój jak ten ponurak! – Rachel z wrodzoną delikatnością wsadziła mu do ręki swoją butelkę po czym wzięła głęboki oddech i zaczęła śpiewać.
Rachel ma naprawdę tubalny głos. Połowa przechodniów odwracała się, by spojrzeć na osobę, która miała występ wokalny. Rachel wyraźnie pijana wyglądała jak uosobienie radości. Lewą dłonią obejmowała Corwella, który miał wątpliwości czy uciekać, czy zakneblować dziewczynę. Chyba miał nadzieję, że po rozstaniu przy zejściu na ląd już jej nie zobaczy. Rachel zaś nie zważając na obecną porę roku* śpiewała o wiośnie.

Idzie sobie wiosna
Słychać świergot ptaków
Ładna to piosenka
Tylko głupia taka

Już przyleciał bocian
I w kałuży dłubie
Mnie to nie przeszkadza
Dalej będzie głupiej

Aaaa, już jest wiosna
Aaaa, dłuższe dnie
Aaaa, kwiaty rosną
Aaaa, głupie – nie?

Wiosna jest po zimie
W myśl ludowych przysłów
Ja już nie mam zdrowia
do tych idiotyzmów

Kończy się piosenka
Śniegu nie ma prawie
Pisać głupie teksty
Nawet ja potrafię

Aaaa, już jest wiosna
Aaaa, dłuższe dnie
Aaaa, kwiaty rosną
Aaaa, głupie – nie?**

Potem świat się rozmył.

*Przypominam, że wedle ustaleń jest jesień.
**Jest to wersja skrócona (tata nie może sobie przypomnieć reszty)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mrumrando
Wampir



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 689
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: fioletowa krypta in Goleniów

PostWysłany: Pon 22:49, 09 Lip 2007    Temat postu:

Od jakiejś godziny nie powiedziałaś ani słowa. To trochę dziwne.
Ale Mrum nadal milczała snując się po uliczkach miasta. Nawet nie wiedziała co ze sobą ma niby teraz zrobić. Żaden rodzaj rozrywki nie pozwoli zapomnieć o tym co się dzieję. Żadna osoba nie pomoże. Nawet bita śmietana nie brzmi tak zachwycająco jak kiedyś. Więc szła przed siebie licząc na to, że Los choć raz nie okaże się bezduszną i zakompleksioną świnią. Była to szansa jedna na milion… albo nawet brak szansy. Wyszła na jakiś plac z fontanną, dookoła pluskały się dzieci. Rodzice plotkowali. Takie szczęśliwy pejzażyk nad łóżko.
Mrum usiadła na jednej z ławek wydając przy tym ciche brzdęk gdy położyła prawą dłoń.
-Ehhh…
Kurcze… co się dzieję?
Mrum uniosła do góry brew i pochyliła głowę.
-Co jest znowu?- warknęła
Nie mogę Ciebie kontrolować… co się stało…
-Jasne, na pewno…- ale przez chwilę błysnęła iskierka nadziei… A jednak?
MÓWIĘ SERIO! PO CO MIAŁBYM TAK GADAĆ!?
Nie wiedziała co powiedzieć. Nie wiedziała czy ufać. W sumie po tych słowach nie wiedziała nawet jakiego koloru jest niebo.
-To jakaś kolejna sztuczka tak?
Nie usłyszała odpowiedzi.
-Mam ciebie serdecznie dosyć.
Nie podoba mi się to.
O… ja… czy naprawdę? Naprawdę znów była wolna? Nie możliwe… ale gdyby się tak głębiej zastanowić. Nie czuła już, że jej mózg to papka. Czuła, że znowu myśli samodzielnie i intensywnie. Jego głos płynął jakby z oddali a nie ze środka…. Los?
Ty się nie ciesz, to chwilowe.. przebywanie w takim słabym ciele mi nie służy
Wstała z ławki. Oczy jej błyszczały, a na twarzy pojawił się uśmiech.
-Nie wierzę…-przepełniała ją tak ogromna radość- chwilowo powiadasz? To wiem co muszę zrobić…
Biegiem ruszyła w stronę.. jakąś stronę. Tam gdzie ją ciągnęło, tam gdzie ich czuła. Szybko przedzierała się przez tłum ludzi.
Skoro walczyli...teraz są ranni… pociągnęła kogoś za rękaw i postawiła przed sobą.
-Gdzie trafiają ranni… dużo rannych?
-Może...może do Gildii Uzdrowicieli?- silny instynkt przetrwania-to w tamtą stronę
-Dzięki!- puściła go i znowu ruszyła biegiem. Na pewno tam są… ale musi mieć pewność.
-A zresztą nie ma czasu na sprawdzanie. Idziemy tam i się dowiemy.
I dobrze…
----------------
Stała przed budynkiem Gildii. Obeszła go dookoła aż trafił na tylne, nie duże drzwiczki.
*Puk,puk*
Ty chyba oszalałaś… po co pukasz?
-No bez przesady przecież nie zamierzam rabować ani zabijać. Na chama mam wleźć? Po prostu się zamknij! Nie możesz już mną sterować więc robię to co CHCE.
Patrzę uważnie… hehehe
Jakie to wspaniałe uczucie było… całkowita kontrola. Mózg w stanie stałym. Zaraz im wszystko wytłumaczy, opowie i ostrzeże. Tak!
Jak możesz się zwracać przeciwko mnie… myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi?
-Po moim trupie…
A to cie….
-To przenośnia była!
Przed nią z szybkością światła otworzyły się drzwi. Wyłoniła się jakaś kobieta z patykiem w ręku. Wyjrzała na zewnątrz i rozejrzała się na boki.
-Pani sama?
-Yyyy… no tak.
Kłamczucha/
-Ale wydawało mi się, że pani…. Aha rozumiem. Po schodach na piętro i w prawo korytarzem. Pokój numer 26 z tabliczką „Choroby głowy- wewnątrz”
-Dziękuję –mruknęła Mrum i weszła do środka. Kobieta odprowadzała ją wzrokiem więc ruszyła na piętro.
hihihih
-Co głupio chichoczesz? Zaraz ich znajdziemy… o tak ktoś stoi. Zapytam się.
Mrum spokojny głosem podeszła do człowieka przeglądającego papiery.
-Przepraszam…Czy lekarstwa są łatwopalne?
-Słucham?
-Pytam się czy lekarstwa łatwo się palą?
Człowieczek wyglądał na mile zaskoczonego. Nie wiedział czy ma się śmiać… czy polecieć szybciutko po kaftan?
-Jak diabli, wystarczy mała iskra. Ale proszę być spokojna młoda damo, wszystko jest trzymane w bezpiecznym miejscu.- uśmiechnął się i chciał odejść.
-To znaczy gdzie je trzymacie?
-W bezpiecznym miejscu. Nie mogę powiedzieć gdzie, wie pani przepisy. Ale proszę zejść na dół gdzie wydają leki. A teraz przepraszam ale muszę iść…
-Och wybacz Mrum, mała zmiana planów. Ale dzięki za pomoc.
W ciągu kilku sekund człowieczek leżał na podłodze i przy szyi miał ostrze.
To gdzie te leki?
-Na drugim piętrze….s..ss….sala 66….
-Widzisz pan, ja chora bardzo jestem i potrzebuję dużo leków! Panu także by się przydały ale niestety…
--------------
Martwe ciało człowieczka zostało wepchnięte do najbliższego pomieszczenia bez numerka, czyli pewnie kantorka.
…to nie jest pana szczęśliwy dzień..
I ruszyła w stronę schodów. Jednak przy piątym schodku się zatrzymała.
-Nie denerwuj mnie Mrum! Jesteś taka naiwna, nie wiadomo czemu starasz się być dobra. Myślałaś ,że tak nagle nie będę już mógł nad tobą panować?! A teraz wielkie zdziwienie? Normalnie byś ich nie szukała, prawda? Za duże ryzyko… To duże miasto pełne dużej energii, magii itp. Więc ciężko by mi było ich znaleźć, szczeólnie gdy są osłabieni i ich aura lekko przygasła. A nie ma czasu na błądzenie we mgle. Ale ty zawsze trafisz do nich bezbłędnie. Są tutaj, teraz ich wyczuwam. Przyjaźń jak twierdzisz. A teraz dzięki tobie będą cierpieć, mam dość zabawy w kotka i myszkę. Natychmiast cisza!
Szybko zaczęła wspinać się ku górze. A gdzieś głęboko w środku Mrum płakała…
--------
Drzwi cichutko trzasnęły.
--No proszę jesteśmy na miejscu. I tylko trzy osoby pilnowały.
W pomieszczeniu znajdowało się mnóstwo półek i na każdej z nich stały buteleczki i tym podobne rzeczy. W środku było wiele maleńkich okienek. Ściągnęła jedną buteleczkę i położyła na podłodze.
-Patrz uważnie i podziwiaj. Wiesz mówią, że jedyną rzeczą groźniejszą od wampira oszalałego na punkcie krwi jest wampir oszalały na punkcie czegoś innego. Interesujące prawda? Ja znam ten punkt Mrumrando
Zaczęła zdejmować buteleczki układać je rządkiem do jednej z półek. Potem lewa ręka zrobiła się cała czarna i zaczęła z niej ściekać ta dziwna, smolista i ciągliwa substancja. Ruszyła do drzwi zostawiając za sobą czarny sznureczek.
Co to jest? Kiedyś ci wytłumaczę… może.
I ruszyła korytarzem. Zaglądając co jakiś czas do sal wywołując tym samym zdziwiony wzrok lub krzyki. Osoba w kapturze na głowie, iskrzącymi się oczami i kosą na plecach nie wzbudza wielkiego zaufania. Nie wiadomo czemu…
-SZLAG! Czy w tym przeklętym budynku nie ma żadnych większych okien?!
Zajrzała do jeszcze paru pomieszczeń, ale w żadnym nie było okna na Tyl dużego aby można było przez nie wyskoczyć. W pewnym momencie usłyszała za sobą krzyki.
-Hyhyhy- roześmiała się głośno i zaczęła biec.
Za zakrętem chwyciła zawieszoną na ścianie pochodnię i przyłożyła do ciągnącej się czarnej smugi. Zaczęła się palić a płomień ruszył w stronę lekarstw, naprawdę szybko. Wyjrzała zza rogu i z szerokim uśmiechem obserwowała korytarz. Część osób wciąż biegła w jej stroną a reszta zawróciła próbując ugasić płomień. 1…2….3….
*BUM!*
W całej gildii odbił się dźwięk wybuchy. Osoby które biegły runęły na ziemię, a w oddali pojawiły się piękne, pomarańczowe płomienie.
-A ty szalejesz na punkcie ognia prawda? Hahahahah! Miejmy tylko nadzieję, że oni byli po tamtej stronie. Zresztą zaraz cały budynek stanie w płomieniach
Biegiem ruszyła szukać drogi ucieczki. W całym budynku rozlegały się krzyki, co chwila przebiegali jacyś ludzie. A okna wciąż nie było… Przemierzała korytarz po korytarzu.
-Tam jest! Zatrzymać to coś!
Ujrzała przed sobą jakiś wściekły tłumek, jednak nie widziała dokładnie czy są uzbrojeni lub coś w tym stylu, ponieważ powoli zaczął pojawiać się dym.
-Niestety dziś się nie pobawimy
Ruszyła w drugim kierunku szybko biegnąc.
-Musimy się jak najszybciej stąd wydostać…
Zaczęła iść tyłem, sprawdzała czy wciąż za nią biegną. Ale wtedy poczuła na plecach coś ostrego.
-Stój!- a z tyłu rozległ się głos….
----------


*oż xD może jeszcze jutro trochę to poprawię :K Kai pozostawiam resztę tobie =P Ojej..już północ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaido
White Tiger Youkai



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1143
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Imperium Agatejskie

PostWysłany: Nie 18:28, 15 Lip 2007    Temat postu:

Po Gildii Uzdrowicieli przetoczył się wrzask jednego z pacjentów. Po chwili ktoś wybuchnął płaczem, szybkie kroki wypełniły korytarz. Dwóch sanitariuszy wywlokło z pokoju mężczyznę, który wydziubał sobie oko palcem. Jego śmiech słychać było aż na drugim piętrze.
Nastrój skrzydła dla psychicznie chorych...
Zza zakrętu wyszła kobieta ubrana w luźną szatę medyka. Miała proste, brązowe włosy do ramion. O oczach niewiele można było powiedzieć, ponieważ kryły się pod białą przepaską. Możnaby spodziewać się długiej laski, jednak takowej akurat nie było - dziewczyna pewnie kroczyła przed siebie, dopóki nie dotarła do tych konkretnych drzwi...
Po ich drugiej stronie, na łóżku z rozkopaną pościelą i pozwijanym prześcieradłem siedziała demonica o białych włosach z czarnymi końcówkami. Spuściła głowę tak, że grzywka zakrywała jej oczy. Kołysała się lekko, jakby w takt melodii.
Jej imię...
- Witaj, Demonie Kaina.
Jej ogon drgnął lekko, gdy medyczka delikatnie zamknęła za sobą drzwi.
- Witaj, Taerrri.
Kobieta milczała przez chwilę, wsłuchując się w echo warkotu, chociaż nie powinno tu go być. Przedmioty i umeblowanie, którego Kain nie zdążył jeszcze zniszczyć wykluczało takie zjawisko.
- A najzabawniejsze jest to, że widzimy się pierrrwszy raz. Och, tak mi przykrrro. Powiedziałyśmy "widzimy" - dodał z przesadnym zatroskaniem.
- Gdybym spytała skąd mnie znasz, wyszłabym na idiotkę, zważywszy na twoją moc. Jednak mimo wszystko...
- Gdybyśmy spytały, skąd tak dobrze znasz nasze możliwości, wyszłybyśmy na głupców... jednak my wiemy wszystko. Ostatnimi czasy posiadałyśmy dwa komplety wspomnień. Ty zajmowałaś niemal połowę jednego z nich. Tę lepszą połowę... wiemy o tobie wszystko. A przynajmniej tyle, ile wiedział Krrrruk.
Kain uśmiechnął się, napawając się chwilą ciszy.
- Przyszłam cię opatrzeć, Kaido. Przyniosłam...
- Nasza słabsza połowa jest w tej chwili... niedostępna. Po drrrugie, poprrrrosiła pielęgniarzy o ten, jakże gustowny strrrój. Ma z tyłu wiele sprzączek, rzemieni i klamerrrek. Wiemy, że ty sobie doskonale z nimi porradzisz. Ale czy uwolnisz nas, wiedząc na co nas stać?
- Słuszna uwaga. Ale nie pozwolisz przecież, by Kaido wykrwawiła się na śmierć. Musi żyć, żebyś istniała ty. Jestem jedyna osobą w tej Gildii, która zgodziła się przestapic ten próg odkąd... się pojawiłaś. Potrzebujesz mnie.
- Takiej odpowiedzi oczekiwałyśmy. Od kogoś, kto... DOGŁĘBNIE studiował naturrrrrę Znamienia...
Taeri wstała tak szybko, że Kain mógłby przysiąc, że przez ułamek sekundy widział rozmazany kontur kobiety. Dziewczyna przeszła wzdłuż łóżka i zaczęła rozpinać pierwszą klamrę kaftana.
- Jeszcze nigdy nie byłyśmy w takiej sytuacji. My nie możemy zabić ciebie, a ty nie możesz zabić nas - kontunuował Kain, przechylając lekko głowę i wpatrując się w zamknięte drzwi.
- Nie mogę? Jesteś ranna i osłabiona. Mogę wymienić jeszcze kilkanaście powodów, na przykład: wyeliminować zagrożenie pozabijania pacjentów.
Kain zaśmiał się, lecz śmiech błyskawicznie przeszedł w kaszel, co zaowocowało plamą krwi na pościeli.
- Krrruka by rozniosło. Dosłownie. Byłaś u niego, prrrawda? Inaczej pozwoliliby nam umrzeć. Ty jedna się zgodziłaś. Po rrraz kolejny zawdzięczymy mu życie. Zależy mu na nas. Kiedyś mu za to stosownie podziękujemy...
Taeri zaczęła powolutku zdejmowac kaftan, który z obu stron zdążył już przesiaknąć krwią. Źrenice demonicy zwężyły się, gdy Kain rozprostował ramiona i spojrzał na swoje dłonie.
Rana znów się otworzyła. Stare opatrunki dosłownie utonęły w krwi.
- Siostrrro, chyba znowu umierrramy... - Kain uśmiechnął się obłąkańczo - widok juchy zawsze poprawia nam humorrrr.
Taeri zdjęła przepaskę z oczu i włożyła ręce do rany. Kain kaszlnął krwią, a ona spojrzała...

*******
-Tato...
- Hmm?
- Ona znowu przyszła, prawda? Dlatego nie mogę zobaczyć się z Kaido?
- ... Widzisz... To nie jest tak jak u mnie czy u Samaela. Kiedy Kaido doznaje szoku... to niedługo minie, zobaczysz. Wysłałem do niej kogoś, kto zna się na rzeczy. Wszystko będzie dobrze...
- To dlatego cały czas się uśmiechasz?
- Ekhm... gdzie jest Samael?

*******
- Dlaczego po prostu nie rozerwałaś kaftana? Wiem, że potrafisz...
- Zabawne, że pytasz akurrrat terrraz... Po co? Mamy wszystko, czego nam akurat trzeba. Czekamy...
Kain umilkł. Przed chwilą był świadkiem zaskakujących metod leczenia polegających na... popatrzeniu na ranę, która znikła... Brzmiało to jak bełkot pijaka, jednak było jak najbardziej trafne. Demon przesunął palcami po delikatnej skórze na brzuchu. Żadnej blizny, żadnego bólu... jaka szkoda.
- Ta rana... - Taeri podążyła wzrokiem za dłonią demonicy - słyszałam, że Kaido próbowała ratować...
- Krrruk kłamie! - Kain poderwał się z posłania i spojrzał Taeri w oczy - Ta osoba zasłoniła się nami, by uniknąć ciosu. Wcześniej zabiła osobę nam bliską. Wykorzystała nas. Już niedługo się mu odpłacimy... hrrr-Demonica złapała się za gardło i zaniosła się kaszlem. Zaczęła drżeć.
- Nie... proszę ... ahhrrr co nam zrrrobiłaś?
Kain spojrzał na Taeri. Mógłby przysiąc, że blask jej oczu przebija opaskę.
- Wyleczę cię do końca, kiedy Kaido odzyska przytomność. Takie było polecenie.
- Ty su-...!
Reszta zdania utonęła w dzwięku potężnej eksplozji, która zatrzęsła całym budynkiem. Wszystkie lżejsze przedmioty w pokoju pospadały na podłogę. Kain błyskawicznie poderwał się z łóżka i jednym celnym kopniakiem w brzuch wysłał Taeri na druga stronę pokoju, gdzie kontakt ze ścianą spowodował dodatkowe oszołomienie.
- Kiedyś podziękujemy ci za pomoc... na rrrrazie ciesz się swoim marrrrnym życiem - rzucił Kain, wyważając drzwi.
Doczekałyśmy się...
Wolna.
A teraz... znaleźć wybawiciela i stosownie mu podziękować.

Lekko zataczająca się sylwetka zniknęła w dymie.

*******
- Stój.
Dym wypełniał już cały korytarz. Widocznośc była bliska zeru, jednak Kain bardzo wyraźnie czuł obecność tej istoty... Dwa umysły w jednym ciele, wewnętrzny konflikt... całkiem jak Kain, chociaż nim nie był.
A skoro Kain zachowywał się i myślał jak najbardziej okrutne, cholernie mądre i najdziksze zwierzę, nie widział innego wyjścia.
Pozbyć się konkurencji.
- Nigdy nie odwrrracaj się tyłem do swojego oprrrrawcy - warknął Kain, zwiekszając napór zakrwawionej ręki ze szponami na plecy dziewczyny.
Postać zaczęła trząść się ze śmiechu.
- Nigdy... nhnhihi... nigdy nie decyduj kto zostanie oprawcą... bum.
Gdyby Kain odskoczył kilka ułamków sekundy później, jego szczątki rozsmarowałoby po całym korytarzu. Wydawało się, że ciało dziewczyny eksplodowało, jednak jej przeraźliwy śmiech nadal wypełniał korytarz. Kain wykonał salto w tył i przypadł do ziemi, łapiąc się za brzuch. Cała klatka piersiowa demonicy była pokryta czarną, smolistą substancją.
Przeklęta medyczka!
Zamknął oczy i skoczył do przodu. Wyuczuwając przeciwnika, złapał go za szatę i wyrzucił w obszar, do którego dym jeszcze nie doszedł. Upadek sprawił, że kaptur zsunął się z głowy postaci.
Oczy demonicy powróciły do swojego naturalnego koloru.
- Hrrr... Mrum?
Postać zbliżyła pochodnię do przedramienia.
- Czas na wielki finał...
I wybuchnęła śmiechem...
http://youtube.com/watch?v=VeeJxefijoY
(UWAGA: Zawiera odrobinę krwawych scen)

-------
Beznadzieja...
Mrum, dajesz XD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kaido dnia Pią 14:16, 11 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NEOPETS Strona Główna -> RPG Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 49, 50, 51, 52  Następny
Strona 50 z 52

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin