Forum NEOPETS Strona Główna NEOPETS
Forum gildii Twierdza Chaosu - ale zapraszamy wszystkich! :)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Życie codzienne in Twierdza Chaosu
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NEOPETS Strona Główna -> RPG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
RavenWings
Lord Chaosu



Dołączył: 23 Lip 2006
Posty: 558
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: z Acherus: Ebon Hold

PostWysłany: Pią 19:13, 13 Paź 2006    Temat postu:

Raven skupiła się. Zaczęła iść przed siebie i nagle... ŁUP. Wyrżnęła się jak długa. Uderzyła mocno głową o podłogę. Przez chwilę nawet widziała gwiazdy xD Otworzyła oczy i spojrzała... prosto w wielkie ślepia blue hissi.
- Czeeeeeeść.- powiedział wąż i wyszczerzył żałosnie kły.
- C... cz... cześć... jestes mój?- zapytała Rav z nadzieją w głosie. Hissi wyjął z pomiędzy piór na prawym skrzydle karteczkę, założył okulary i przeczytał imię dziewczyny.
- Niejaka Kruczoskrzydła? Ulubiony neopet, hissi, film... emm... many maaaaaany, książka "Dobry Omen", piosenka "Holly dolly"?
- We własnej osobie.
- Czeeeeeść-powtórzył.-Jestem Ben. Numerka nie pamiętam xP
- Acchaaaaaaaaaa....- Rav przyjrzała się hissiemu i zemdlała.
- Coś nie tak?-zapytał Ben.
- Och nie... ona zawsze marzyła o hissim.- mruknęła Petardinne.- A to...?
- To Lionpelt i Nienoranne.- przekrzywił głowę wąż i wskazał skrzydłem na blue poogle i yellow tonu.
- Okay. Trzeba Cię po ludzku nazwać...- zastanowiła się Javnaa.
- Bluestorm?- zaproponowała Nienoranne.
- Pasi.- pokiwał głową hissi i dał znak Lionpeltowi żeby wziął Kruczoskrzydłą.- Za mną!
Po chwili wszyscy wyszli z labiryntu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Pon 19:45, 16 Paź 2006    Temat postu:

-Aaaaaaaaaa!!!!!! Meepit!
Jakaś przerażona osoba pokonała korytarz w rekordowym czasie. Trenerka absolutnie nie przejęła się tą osobą.
-Nie! Nie lian! Tylko nie liany!!! - dobiegły ją krzyki z jakiegoś pokoju.
Tą osobą Trenerka też się nie przejęła. Wolnm krokiem doszła do kuchni. Uchyliła lekko drzwi i zajrzała. Tak, oni tu są. Trenerka wycofała się i po pięciu sekundach z trzaskiem otworzyła drzwi i wrzasnęła:
-WWWYYYYY LESERZY! CO WY TU ROBICIE LENIE! PRZERWA OBIADOWA JEST DOPIERO ZA GODZINĘ!
Hissisiek zamarł z kiełbaską w ustach. Eenten wyglądał jakby zobaczył ducha, a Kinghertneo, który akurat stał między szafkami schował się za nimi i udawał, że go nie ma.
-Aaaaaa!!! - Jakaś przerażona postać ukryła się za szafką. Trenerka nie zwróciła na nią uwagi.
-My... my... - Hissi zaczął, ale Trenerka nie dała mu skończyć.
-Wyszliście wcześniej na przerwę licząc, że wrócę później!
-Eeeeeee... no... tak... - Eenten miał problemy z formułowaniem zdań.
-Cała trójka wraca do pracy! Liczę, że się najedliście, bo dopóki nie skończycie nie dostaniecie nic do jedzenia!
Cała trójka wyszła gęsiego z minami skazańców. Trenerka patrzyła jak znikają za zakrętem. Po pięciu minutach wzięła paczkę chipsów i cicho ruszyła korytarzem. Wkrótce dotarła na miejsce. Uchyliła drzwi. Na swoje szczęście trzy neopety pracowały.
-I jak praca panowie? - spytała otwierając drzwi.
-Dobrze, ale mam małe wątpliwości - stwierdził Kinghertneo patrząc na tablicę, którą stworzył niedawno Zesmini.
Trenerka też na nią spojrzała. Napis się nie zmienił. Na tabliczce wciąż pisało "Porady psychologiczne".
-I co? - spytała z nutką grozy.
-Nooo... masz wiele talentów, ale ten... - nie dokończył. Trenerka spojrzała na niego, a King gwałtownie zamilkł.
-Do roboty! - stwierdziła w końcu i wyszła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Pon 22:20, 30 Paź 2006    Temat postu:

-Jesteś absolutnie pewien, że nic jej nie będzie? - upewnił się Hissisiek.
-Tak - powtórzył Kinghertneo. - Wiem, że to stresujące, ale pacjent będzie żył.
Lupe zachichotał z własnego dowcipu. Hissi tymczasem spojrzał na wielki różowy napis "Halloween"!
-W sumie to myślałem, że po takiej dawce różu Trenerka po prostu dostanie ataku schizofreni, deprsji czy czegoś gorszego.
-I dobrze myślałeś. Szkoda, że biedaczki nie widziałeś - Lupe pokręcił głową. - Ucieszę się, jak halloween wreszcie się skończy.
Hissi tymczasem dostrzegł bardzo zdenerwowaną osobę, która z wyraźnym niesmakiem minęła, jakiegoś pomalowanego na różowo peta.
-O wilku mowa - mruknął do towarzysza.
Hissisiek patrzył na postać z lekkim przerażeniem. To była Trenerka i wyglądała jakby miała atak furii.
-Co tu robicie?! - spytała zanim zdążyli coś powiedzieć.
-Spacerujemy.
-A praca?! - krzyknęła na nich.
-No... myślałem, że w Halloween mamy wolne - Hissisiek spojrzał niepewnie na Kinga.
-Bo mamy wolne! - stwierdził Lupe i spojrzał bez cienia strachu w oczy Trenerki.
-Dobra, macie wolne.
I po prostu odeszła.
-Czy mi się wydaje, czy ona dziwaczeje z dnia na dzień. Poza tym co jak co ale na depresję to to mi nie wyglądało.
-No wiesz... aktualnie to my nie spotkaliśmy Trenerki.
Hissi zamarł.
-Zaraz to kto to niby był?!
Lupe jednak odmówił wyjaśnień przed pokazaniem mu czegoś. Hissi posłusznie dał się zaprowadzić na piąte piętro. Razem weszli do... schowka na miotły. Był to wyjątkowo zagracony schowek, obecie nieużywany.
-Chodź! - mruknął Lupe.
Razem przedarli się przez mur różnych starych i zakurzonych rzecz. Po chwili przeszli na drugą stronę, która okazała się nie być zagracona. Była to w sumie mała przestrzeń. Hissi i Lupe ledwo się na niej mieścili. Ale nie tylko oni tam byli.
-Co to jest?! - Hissi z przerażeniem zdał sobie sprawę, że w kącie pokoju jest jakaś skulona postać.
-No, to jest właśnie Trenerka. Nadmiar różu jej mocno szkodzi, a jej układ odpornościowy był ostatnio mocno osłabiony. Chodźmy. Nie przeszkadzajmy jej.
Hissi był w sporym szoku. Nie odzywał się dopóki nie dotarli do wyjścia.
-Słuchaj. Nie będziesz mi chyba wmawiał, że są dwie Trenerki.
-Nie ma, ale jest Rachel.
Hissi wpatrywał się z niedowierzaniem na Kingheartneo.
-To ona jest realna?!
-No, nawet czasem się zamieniają. Ludzie z reguły tego nie zauważają. Przecież wyglądają identycznie. Tylko nie myśl, że jak Trenerka ma zły humor to to od razu jest Rachel. pewne cechy są u nich... no cóż mocno wspólne.
-Wiesz co, ja też się ucieszę, jak to Halloween wreszcie się skończy - stwierdził w końcu Hissi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Pon 22:01, 13 Lis 2006    Temat postu:

BUUUUMMM!
Kolejna eksplozja wstrząsnęła twierdzą. Ktoś zupełnie nowy mógłby pomyśleć, że w twierdzy toczy się walka gangów. Ewentualnie ktoś wprawia sie w zawód terrorysty. No cóż niezupełnie. Zwłaszcza, że prawie po każdym wybuchu słychać było niezadowolony głos, który najczęściej po prostu stwierdzał:
-Cholera.
Zawód, w który wprawiali się mieszkańcy twierdzy był zupełnie inny. Nazywano go różnie: gotowaniem, alchemią, czarami. Czy już sie domyśliliście co to jest?
-Ja Dr.Sloth! Sprowadzę na ciebie zagładę!
Cała twierdza zajmowała się obecnie warzeniem eliksirów. Niepowodzenie kończyło się wybuchem. Powodzenie? Czasem gorzej.
Nie mniej eksplozje były coraz rzadsze. Większość osób po wielu próbach tworzyła w końcu odpowiednią miksturę. Coraz więcej osób zaczęło się zagłębiać w stary szpital psychiatryczny. Osoby, które skończyły robić miksturki z prawdziwą przyjemnością snuły się po nim. Zachwyty wzbudzała zaschnięta krew, a parę osób zrobiło już sobie zdjęcia z trupami. Najgorzej wyszedł na tym Zomutt, który został uznany za słodziuśkiego i właściwie każdy chciał go uściskać. Większość osób rozłożyła sobie stanowiska obok zamkniętych drzwi, które miały zostać, miejmy nadzieję niedługo, otworzone.
I tak się stało, niestety poza trupem z kwiatkiem nic tam nie było. W każdym razie po tym były już tylko walki z burmistrzem (O_O co on brał?) i plot się skończył (jak się okazało raz na zawsze). Obecnie gildia porążyła się w stanie oczekiwania na wyniki, co może trochę potrwać (wyciągając wnioski z wcześniejszych doświadczeń). Niedługo też mają odbyć się mikołajki (jak Freya WRESZCIE rozda numerki). Wiele osób zaczęło samowolnie wykupywać prezenty na Boże Narodzenie (Trenerka postanowiła skorzystać ze sprawdzonego w zeszłym roku systemu i kupuje tanie, ale ładne prezenty XD).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
domka191
Leśny Elf



Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 811
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 11:10, 23 Lis 2006    Temat postu:

- AAAAAA MATKO BOSKA WEŹCIE TO ODE MNIE JAKIE TO OHYDNE BUE I TAKIE GOŁE AAAA I JESZCZE SIĘ NA MNIE GAPI TYM JEDNYM OKIEM AAAAA!!!!!
Przedstawiona została reakcjaDomki po zobaczeniu gołego Meowclopsa. Potionek najwyraźniej jej nie wyszedł, a internetowy kurs warzenia eliksirów wcale nie pomagał.
-x-
- *gulp* Ten zomutt chce mnie zeżreć - wyjąkała Hamawyn
- Zapewniam cię, że nikt o zdrowym umyśle nie chciałby cię zeżreć.
-x-
- Hej, co taka przygnębiona? Już otworzyłaś tamte drzwi z trupem, pamiętasz? - krzepiący głos Channetienne odezwał się w lewym uchu Domki.
- Taaa...ale jakoś zawsze mi smutno, jak się plot skończy xP hihi. Dobra, koniec użalania się. Jak tam G? - Domka miała oczywiście na myśli byłego usula, a obecnie starry uni, Gdh1123, która ze względu na beznadziejne imię dane jej przez kogoś, kogo już nawet nie pamięta domaga się, by nazywać ją G.
- Kryje się w pokoju. Nie lubi mieć rudych włosów.
- Hehe. No to ją załatwił ten profesorek z laba. A można by pomyśleć, że już byli kumplami.
- Hej - odezwała się Ana z fotela, podnosząc głowę znad Neopian Timesa. - wiedzieliście, że plot się skończył?
Domka i Channetienne wymieniły spojrzenia.
- Tiaa, Ana. Parę dni temu.
- Och. Racja.
- I będzie Boże Narodzenie...
- Jak co roku, Ana.
- I kupimy prezenty!
- Tia. Będę spłukana.
- Niekoniecznie - to Carvael zszedł do salonu. - Przecież to, co ładne nie musi być drogie. Nie marudźcie, obiad podano.
- Kto? - wszystkie trzy wytrzeszczyły oczy na niebieskiego pugla.
- Ja.
- Nie, wiesz, tak naprawdę to nie jesteśmy...
- O, ale jestem najedzona...
- Zjemy później...
- Tak, jak Domka coś upichci...
- Bo teraz to nic nie zjem, taka jestem..- głośne burczenie brzucha przerwało Domce zdanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
RavenWings
Lord Chaosu



Dołączył: 23 Lip 2006
Posty: 558
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: z Acherus: Ebon Hold

PostWysłany: Pią 20:42, 24 Lis 2006    Temat postu:

RW weszła do głównego pomieszczenia twierdzy, po cudownym uwolnieniu się z labiryntu i krzyknęła.
- EJ!!! Czy ktoś tu coś wie o.. ten... mikołajkach? Ktoś miał coś rozdawać?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Czw 21:37, 14 Gru 2006    Temat postu:

Bycie Baby Kyrii jest czymś strasznym. Marinia przekonała się o tym na własnej skórze. Nie dość, że tkwiła w tym beznadziejnym ciele to jeszcze zmiana koloru sterczała w dalekiej przyszłości, tak jak dotarcie Polski do szczytu potęgi gospodarczej.
-Masz mnie zmienić! - Marinia nie dawała biednej Trenerce spokoju.
-Ile razy mam to powtarzać! Nie stać mnie na zmianę koloru!
-Stać! Znam stan twojego konta bankowego!
-Nawet jeśli, to co potem! Za co kupię prezenty?! A znaczki! Jak mi się pogorszy to za co kupię znaczki?
Kyrii wiedział, że nie wygra tej konwersacji. Pokonany przez znaczki Kyrii ruszył korytarzem przeklinając pod nosem skąpych właścicieli umęczonych petów. Nagle zauważył pet idące prostopadłym korytarzem. Marinia schowała się za filarem.
-Naprawdę powinnaś spróbować - Fousug zachęcał kogoś. - Wprowadzanie nowych do labiryntu na siódmym piętrze to naprawdę fajna sprawa.
-No nie wiem. A co z tymi co się nie wydostaną? Poza tym kto tam sprząta? - Marinia rozpoznała drugi głos.
Po chwili zza zakrętu wyłonił się Fousug i Nadish. Marinia stanęła bliżej filaru. Pety nie zauważyły jej i poszły dalej dyskutując o prostszych i ekologiczniejszych sposobach męczenia nowych.
-Powinnaś jej to powiedzieć - Kyrii podskoczył usłyszawszy głos za sobą. Okazało się, że to Mania.
-A ty jemu - odgryzła się Marinia. - On cię kocha, a... a ja nie mam tyle szczęścia.
-Dlatego tak ostatnio nalegasz na przemalowanie?
-A ty to nie nalegasz?! - znów się odgryzła.
-Ale najpierw chcę, żeby pomalowany został King. Wtedy nie będzie mu brakowało niczego - Mania na dobre się rozmarzyła.
-Ty to masz farta, a ja?! Musiałam się zakochać w osobniku przypalanym przez jakiś głupi laser! - westchnęła. - Wystarczyłaby zmiana płci.
-Chwilowo żadna z nas nie osiągnie obiektu swoich westchnień...
-Masz rację - Marinia stwierdziła, że próby uświadamiania Aishy o różnicy w ich sytuacji miłosnej spełzną na niczym.
Popatrzyła tęsknie w korytarz, tam gdzie kilka minut temu przechodził biały Kyrii.
Jeszcze cię dorwę, Naidish...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
domka191
Leśny Elf



Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 811
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:04, 10 Lip 2007    Temat postu:

- Tyłek w troki i do garów!!! - słodki głosik Domki rozległ się nad uszami Besta i G, którzy grali na nowiutkiej konsoli w Mario (jee xD). - Cała kuchnia opryskana Niewiadomoczym, a wy siedzicie i gracie! Znowu będzie na mnie!
- Spokojnie, robiliśmy tylko obiadzik...
- Z zielonego gluta i bladoróżowej papki, HĘ? Nie sądzę. Przyznać się, co to miało być?!
- Ech...- Best odwrócił się w stronę źródła wrzasków i wymamrotał: Ntrgclyna.
- Huh? Cytryna? - Domka zbaraniała.
- Nitrogliceryna.
Straszna cisza zapadła w pokoju o zielonych ścianach. (jej, miałam remont u siebie xP)
- ŁOT?
- Triazotan glicerolu, nitroglicerol, trójazotan pięć gliceryny, triazotan gliceryny, czy jak wolisz triazotan 1,2,3-propanotriolu. Organiczny związek chemiczny, ester kwasu azotowego i glicerolu, stosowany jako bardzo wrażliwy na uderzenia i inne bodźce materiał wybuchowy oraz lek naserco...
Naukowy wywód G przerwał kolejny wrzask Domki.
- WIEM CO TO NITROGLICERYNA!!! Mnie zastanawia tylko - po co wam to. I jak niby chciałyście ją zrobić z gluta i papki?
- Możliwe, że odpowiednie produkty zastąpiłyśmy nie tym, czym powinnyśmy. - G wydawała się niewzruszona.
- Zadałam jeszcze jedno pytanie.
Best, patrząc na swoje pazurki, powiedział:
- Maraqua odpadła, tak?
- No i?
- I wygrały Darigany, tak?
- NO I?
- I trzeba by im dać nauczkę, tak?
- WYSADZAJĄC CYTADELĘ? Czy wyście oszalały? Mielibyśmy na głowie nie tylko Darigana, który jak nic rozwaliłby Twierdzę, ale jeszcze Skarla, któremu na pola zleciałyby miliony cegieł! A także Serikę, która rozwaliłaby MNIE za rozwalenie Twierdzy!
- Kamienia, złotko. Cytadela jest z kamienia.
- Wszystko jedno. Natychmiast do kuchni i sprzątać ten bajzel.
Best i G podnieśli się z podłogi i mamrocząc pod nosem wyszli za drzwi.
Best obejrzał się.
- Ale nie musimy jej mówić, że się udało, co?
- W naszej sytuacji nie byłoby to rozsądne. Wychodzę z założenia, że Domka może nam uprzykrzyć życie o wiele bardziej niż my jej. Butelki są schowane w najdalszym kącie bimbrowni, a tam dawno nikt nie zaglądał. Możemy tylko mieć nadzieję, że taki stan rzeczy się utrzyma.
- Rozumiem. Chociaż nie. Nie czaję.
- Czekamy na odpowiedni moment.
- No i trzeba było tak od razu, siostro!
- Ugh. Nie dość, że tyłek mi się świeci jak chrzanionemu świetlikowi, to muszę jeszcze znosić mieszkanie z wami. To, że jestem buzzem jak ty, to zasługa tego świra z laboratorium. NIE NAZYWAJ mnie siostrą. Jestem ADOPTOWANA. Czaisz?
- Ee?
- Nieważne. - G z głębokim westchnieniem zjechała po dłuuugiej poręczy na dół.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez domka191 dnia Wto 15:54, 10 Lip 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Wto 12:40, 10 Lip 2007    Temat postu:

-Musimy coś zrobić - tymi słowami Mania rozpoczęła spotkanie.
-Niby jak? - mruknął Eenten -Zaciągniemy ją siłą?
-To dość drastyczne i niezbyt bezpieczne rozwiązanie zauważyła Marinia.
-Muszę się zgodzić - Aisha ponownie zabrała głos. - Musimy wymyślić w miarę pacyfistyczny sposób sprowadzenia tutaj naszej właścicielki. Ktos ma jakiś pomysł? Ty, Zesmini?
Bori uznawany za najmłodszego członka stowarzyszenia nieśmiało podniósł łapę.
-Ja tylko chciałbym zapytać. Czemu robimy to zgromadzenie teraz, a nie czekamy te - policzył cicho na palcach - pięć dni, aż wyjedzie na wakacje?
-Dobre pytanie - poparła go Acara. - Dlaczego nie odpuścimy sobie tych kilku dni zamiast tłoczyć się TUTAJ!
W duchu wszyscy przyznali jej rację. Dlaczego akurat TUTAJ?
-Na wszelki wypadek woleliśmy wybrać miejsce do którego Trenerka na pewno nie zajrzy - odpowiedziała mechanicznie Mania, ale jakoś bez przekonania.
-Fakt, a gdyby nie to spotkanie my też nie mielibyśmy czego TU szukać - zauważyła z przekąsem Chryzantema.
Mania zacisnęła wargi. Początkowo wydawało się, że to znakomity pomysł. Ukryć się w bimbrowni w składzie butelek.
Mania zaczęła powoli tracić cierpliwość. Nadmierne sąsiedztwo alkoholu denerwowało wszystkich. Trenerka w drodze selekcji naturalnej wbrała pety, z których żaden nie pił alkoholu. Mania i Kinghertneo z naukowego punktu widzenia uważali, że to niezdrowe. Honey nie trawiła alkoholu (za to bardzo lubiła butelki). Marinia nie widziała żadnej zabawy w piciu. Eenten miał za słabą głowę. Chryzantema jakoś nigdy nie przejawiała zamiłowania do alkoholu. Hissisiek zawsze zapadał w letarg po wypiciu choćby odrobiny napojów wyskokowych, a Zesmini był powszechnie uznawany za niepełnoletniego.
Z tego względu praktycznie wszyscy czuli się bardzo nienaturalnie w otoczeniu tysięcy butelek.
-To może tak - Mania postanowiła pójść na kompromis - przez te pięć dni każdy próbuje wymyślić jakiś sposób aby ściągnąć Trenerkę z powrotem do Twierdzy. Gdy wyjedzie spotkamy się już w normalnych warunkach. Zgoda?
Wszyscy kiwnęli z aprobatą głową. Poza Kinghertneo, który od dłuższej chwili lustrował wzrokiem kilka butelek.
-Mania możesz mi pomóc? Ty się trochę lepiej orientujesz w chemi. Czy to - wskazał łapą kilka butelek - jest bimber?
Aisha podeszła bliżej.
-Raczej nie. Zresztą lepiej tego nie ruszać. To moze być jakiś Zmutowany Bimber. Czy coś w tym stylu.
Lupe jednak dalej przyglądał się im.
-Mam wrażenie, że gdzieś już coś takiego widziałek - stwierdził tonem jasno wskazującym na to, że gdziekolwiek widział tą substancję była ona opatrzona wielkim czerwonym napisem UWAGA! NIEBEZPIECZNE i oczywiście czaszką.
-Przesadzasz - stwierdziła Marinia. - Lepiej się stąd zbierajmy zanim nasza abstynencka opinia zostanie zdruzgotana. jeżeli ktoś nas tu zauważy może donieść Trenerce i ...
-Rozumiem - mruknął Lupe niechętnie zostawiając tajemnicze butelki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
domka191
Leśny Elf



Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 811
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:03, 10 Lip 2007    Temat postu:

G wytarła ręce po pół godzinie ciężkiej pracy doprowadzania kuchni do stanu używalności.
- G...
- No?
- A nie uważasz, że to trochę nieodpowiednie miejsce?
G nie musiała pytać, o co chodzi.
- Wysłucham twoich argumentów. No, proszę.
- A jak ktoś to wypije? Nie oznaczyłyśmy tego nijak, przecież ktoś się może otruć...
-... Albo wysadzić w powietrze. I tak źle, i tak niedobrze.
- A jednak! Żałujesz niewinnych ofiar. - powiedział Best takim tonem, jakby na czymś przyłapał G.
- Chodziło mi raczej o zmarnowanie towaru i naszego cennego czasu. Masz rację. Niewiarygodne, acz niewątpliwe. Trzeba to ustrojstwo przenieść.
- Hee.
--
Po kilku minutach znaleźli się koło bimbrowni.
Best podszedł pewnie do drzwi i już kładł rękę na klamce, kiedy znieruchomiał.
- Dżii...
- Co?
- Tam ktoś jest.
- Ożesz fagot ogórek kiszony wiolonczela. Wycofaj się. Podchodzą do drzwi!
- Ale gdzie? - rozpaczliwie zapytał buzz.
- Tu, za to duże ciemne!
Schowały się za czymś, co przypominało fortepian bez przedniej nóżki i czekały.
Po chwili zza drzwi wychyliła się głowa Kingheartneo. Wyszedł, za nim podążyła Mania i jeszcze parę petów.
- Oż choroba. Mam nadzieję że nie odkryli naszego sekretu.
- A widzisz, miałem rację, trzeba to przenieść.
Kiedy podopieczni Trenerki zniknęli za rogiem, G i Best weszli do bimbrowni.
- No, teraz dopiero mamy problem. G, weź to przenieś nie rozwalając Twierdzy. Hehee.
- E tam, wystarczy być ostrożnym. Wolałabym nie wchodzić po schodach, dlatego lepiej poszukać czegoś tutaj, w piwnicy.
- Pod ścianą leżały jakieś stare graty, może pod nimi?
- A wiesz co by było, jakby coś się obsunęło?
- No tak... To może ZA nimi?
- Nie. Ja już wiem gdzie. - G uśmiechnęła się kącikiem żuwaczek.
Po dwudziestu minutach chodzenia na palcach, szeptania i nerwów skrzynka z sześcioma butelkami nitrogliceryny leżała pod jedną z kamiennych płyt, tworzących tu podłogę. Dawna skrytka Domki na pamiętnik znowu była w użyciu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez domka191 dnia Wto 15:55, 10 Lip 2007, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Wto 15:37, 10 Lip 2007    Temat postu:

G i Best zadowoleni opuszczali bimbrownie. Ku ich zaskoczeniu za drzwiami stał Zesmini. Oboje stanęli nie bardzo wiedząc co robić. Nie wiedzieli od jak dawna bori czai się przy drzwiach. Dopiero przyszedł czy stoi tu od dłuższego czasu? Wie czy nie wie o tym co właśnie zrobiliśmy?
Zesmini zaś stał spokojnie i patrzył sie swoim świdrującym wzrokiem na dwa pety.
Obaj uznali, że trzeba ratować sytuację.
-Eeee... zapomniałeś czegoś?
Bori przecząco pokiwał głową.
-Przyszedłeś tu po coś?
Bori przytaknął.
-Eeeee... słyszałeś o czym mówliśmy?
Bori wzruszył ramionami.
Dwa pety wpadły w konsternacje nie bardzo wiedząc jak rozumieć ten gest. Jako "coś tam mówiliście, ale nie słuchałem"? Jako "a w ogóle coś mówiliście"? Czy jako najgorsze "słuchałem, ale szczerze mówiąc nic mnie to nie obchodzi"?
G i Best spojrzeli na siebie lekko przerażeni. W tym czasie bori wszedł do bimbrowni.
-I co robimy? A jak on komuś powie?
-A słyszałeś, żeby on w ogóle coś mówił?
-Nooooo... nie, on zawsze się tylko tak patrzył...
Drzwi skrzypnęły. Pojawił się w nich bori trzymający niebieską chustkę należącą do Marini. Kiwnął głową petom i zaczął zmierzać w stronę wyjścia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
domka191
Leśny Elf



Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 811
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:09, 10 Lip 2007    Temat postu:

G myślała intensywnie. Best udawał, że też myśli.
W końcu ciszę przerwała G.
- Widzę tylko dwa wyjścia. Zabić go albo wtajemniczyć. Pierwsze odpada. Drugie...mi się nie podoba.
- Czemu? - nie wiadomo, czy buzz się zdziwił, czy próbował myśleć.
- Trenerka była za Dariganami.
- Ojej.
- No, właśnie.
- To co, zabijamy go?
- Tak, bo na pewno chcę mieć na głowie BŚN. (Biuro Śledcze Neopii xP) - G popukała się w głowę. - Chyba będzie go po prostu trzeba zastraszyć...
---
G skradała się cicho za Zesminim z lampą w dłoni. Miała zamiar go ogłuszyć, zabrać w jakieś ustronne miejsce, po czym przedstawić mu swój punkt widzenia. Czyli zaszantażować. Nie miała jednak na niego żadnego haka i to mąciło trochę jej zadowolenie. Postanowiła, że coś znajdzie, kiedy bori będzie leżał nieprzytomny gdzieś w lochach.
Best nie brał udziału w akcji. G miała niezachwianą pewność, że coś by schrzanił.
Jeszcze tylko dwa kroki i walnie go tą lampą...
- Oooo - G podskoczyła na dźwięk głosu za nią. Zesmini odwrócił się, tak że musiała szybko wrzucić lampę do kosza z czymś fioletowym, ktory stał obok. Uśmiechnęła się do niego, mając pewność, że ktoś musi słyszeć zgrzytanie jej zębów i odwróciła w stronę źródła głosu. Ale już i tak wiedziała, kogo tam zobaczy.
Best stał przed nią z przepraszającą miną.
- Zapomniałem, że to miało być teraz...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Wto 16:24, 10 Lip 2007    Temat postu:

Zesmini siedział spokojnie w kuchni pijąc kakao.
-I sądzisz, że oni cię śledzą? - upewniła się honey.
Zesmini kiwnął głową. Miał absolutną pewność, że ta dziwna para szła za nim. Nie do końca pojmował zadanie różnych dziwnych przedmiotów które mieli ze sobą, nie mniej nie podobało mu się, że ta dwójka za nim chodzi.
Honey, która żywiła dość matczyne uczucia do Zesminiego, uśmiechnęła się.
-Już ja im pokażę. Gdzie teraz są? Co? Wmanewrowałeś ich w labirynt? Sam całkiem nieźle sobie radzisz! - Mutant Skeith znów się uśmiechnął. - Myślę, że poproszę jeszcze kogoś o pomoc. Jak sądzisz może... Jak to? Sadzisz, że Chryzantema bedzie się nadawać? Hmmm... Dobrze, myślę, że będzie mi w stanie pomóc... coś jeszcze? Mam im nie zrobić krzywdy? Łażą za tobą, straszą cię! No, dobra niech ci będzie, ale wytłumaczę tej dwójce co sądzę o podejrzanych petach prześladujących maluchy!
Z tymi słowami wyszła z kuchni.
Bori uśmiechnął się dopijając kakao. Może jednak ciut przesadził napuszczając na nich honey.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
domka191
Leśny Elf



Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 811
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:43, 10 Lip 2007    Temat postu:

- Jak tak nad tym pomyśleć, to on prawie nie mówi...Myślisz, że akurat to by mu się wypsnęło? - Best obmacywał ścianę labiryntu w poszukiwaniu jakiegoś przejścia.
- A choroba go wie! Wolę nie ryzykować. - G zajrzała za róg następnego korytarza. - O, mam wyjście.
- Nareszcie, trzy godziny to już dosyć.
- Wiesz...po namyśle uznaję, że wcale nie. Lubię ten labirynt. Hehe - G wydała z siebie nerwowy śmiech i zaczęła się cofać, pokazując Bestowi, by zrobił to samo.
- Hej, dopiero co odnaleźliśmy wyjście!
- To chyba nasz najmniejszy problem w tej chwili.
Best spojrzał na nią pytająco, a G wskazała wejście do labiryntu. Coś się do niego zbliżało. Jeszcze ich nie widziało, ale zobaczy, jeśli zaraz nie cofną się za róg.
Więc się cofnęli.
Wieli, kolczasty skeith chyba ich wyczuł, ale nie zaryzykował wejścia do labiryntu.
- Czeka na nas - wyszeptał przerażony Best.
- A skąd wiesz, że na nas...- bez przekonania odpowiedziała mu G.
Ten moment wybrała Honey, by powiedzieć:
- Wiem, że tam jesteście. Mnie się nie spieszy.
Best i G zgodnie wydali przerażony pisk i zaczęli cofać się do środka labiryntu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Wto 17:06, 10 Lip 2007    Temat postu:

G udało się mimo paniki dość szybko skojarzyć fakty.
-Chyba ten mały go przysłał...
-Jak to?
-O ile pamiętam Trenerka ma mutant Skeitha... mały musiał się zorientować...
-A może po prostu nas z kimś pomylił? Nie badź taką pesymistką! - Best wciąż był przerażony.
-Pomyliła.
-Co?
-To ona.
Bestowi opadła szczęka.
-Ten potwór to kobieta? No tak...
G mimowolnie trzepnęła go.
-Daj spokój teraz się musimy wydostać!
-Nie wyjdziecie...
-Co ty gadasz?
-To nie ja! - mimowolnie mówili coraz ciszej.
-...żywi.
Oboje by wrzasnęli, gdyby nie to, że przerażenie odebrało im mowę. Głos był bardzo spokojny, ale wypowiadany tonem, który świadczył, że jego właściciel zwykle dotrzymuje słowa.
BOOM!
Ognista spirala wystrzeliła pod sufit*.
Oba pety krzyknęły, a potem zaczęły uciekać przed siebie.
-Mam was - dwie potężne łapy uchwyciły ich za karki.
Oboje krzyknęli jeszcze raz, a potem zdali sobie sprawę, że trzyma ich Honey.
-Zwięźle wytłumaczę wam sytuację. Nie lubię przemocy, ale jeśli natychmist nie przestaniecie mi łazić za Zesminim i go niepokoić to obawiam się, że nie pozostawicie mi wyboru. Czy wyrażam się jasno?
Dwie głowy pokiwały bardzo szybko, nikt nie sprzeciwia się wkurzonemu Mutant Skeithowi, jeśli jest w zasięgu jego łap.
-Bardzo dobrze. Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia.
Honey puściła dwa pety, które natychmiast zniknęły jej z widoku. Z labiryntu wynurzyła się Chryzantema.
-Niezły głos - stwierdziła honey.
Chryzantema kiwnęła głową i wróciła do labiryntu.

* "Ognisty smok!" Trzymać z dala od dzieci. Po odpaleniu odsunąć się. Chronić przed wodą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NEOPETS Strona Główna -> RPG Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11
Strona 11 z 11

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin