Forum NEOPETS Strona Główna NEOPETS
Forum gildii Twierdza Chaosu - ale zapraszamy wszystkich! :)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Code School, czyli Trenerkowe CG

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NEOPETS Strona Główna -> Radosna twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Pią 22:20, 15 Maj 2009    Temat postu: Code School, czyli Trenerkowe CG

Dobra, więc postanowiłam wkleić moje wypociny. W związku z tym parę uwag.
1) To jest głupie, pisane na lekkiej "fazie" i kompletnie niepoważne
2) Jak się przekonacie sporo rzeczy zostało zmienionych w stosunku do orginału
3) Wprowadziłam do tego świata siebie i Pand, bo tak sobie wtedy wymyśliłam. Chwilowo nikogo więcej nie wprowadzę, bo mam już dość problemów z wymyślaniem jak powinna reagować Pand na konkretne sytuacje, a jej charakter wyszedł mi strasznie niespójny (mój zresztą też)
4) Ten twór nieźle obrazuje moje sympatie i antypatie w CG... więc tak, Suzaku będzie cierpiał! ^^
5) Liczę, że będziecie się (w miarę) dobrze bawić



Nowa uczennica stanęła przed budynkiem szkolnym „Geass Academy”. Był on olbrzymi i ciut za jasny jak na jej gust. Połowę swojego życia spędziła w końcu w Twierdzy, której architekt uważał, że ciemność to nic złego, a szkło jest za drogie, by używać go w zbyt wielu ilościach. W efekcie tego wszyscy mieszkańcy twierdzy byli przyzwyczajeni do pewnej ilości mroku, którą uważali za niezbędna do życia.
Niemniej Pand była dość zdeterminowana i chyba tylko to sprawiło, że nie uciekła jeszcze sprzed wejścia. Rozglądała się dookoła wypatrując znajomej twarzy, ale jak na razie nie odniosła sukcesu.
-Co tutaj robisz? –Pand wzdrygnęła się i obejrzała na brązowowłosego chłopaka, który wyłonił się z krzaków niosąc na rękach kota.
-Ja …uhh czekam na kogoś – stwierdziła zaskoczona. Przez chwilę taksowała chłopaka spojrzeniem. Nie było najmniejszej wątpliwości. To był ów „idiota Suzak” o którym pisała jej koleżanka.
-Nie jesteś uczniem naszej szkoły – zauważył odkrywczo. Niedbałe, wyraźnie zagraniczne ubranie Pand nie zostawiało co do tego żadnych wątpliwości.
-Mam się tu przenieść – stwierdziła zgodnie z prawdą starając się zabrzmieć wyniośle. Pand czuła, że rozmowa z „idiotą Suzakiem” zaczyna wpływać jej na nerwy.
Chłopak przyglądał się jej podejrzliwie.
-Wiesz, ostatnio kręcą się tu szpiedzy Black Knights. Chyba, nie jesteś jedną z nich?!
Dziewczyna nie wytrzymała.
-Jak mam być czyimś szpiegiem skoro przybyłam do tego kraju dopiero trzy godziny temu! Myślisz, że zwerbowali mnie na lotnisku?! Przybyłam tu na zaproszenie koleżanki!
-A co to za koleżanka? – spytał Suzaku.
Pand nie odpowiedziała. Podawanie jakichkolwiek informacji temu idiocie mogło być niebezpieczne. Niestety jej milczenie zostało opatrznie zinterpretowane.
-Acha, czyli nie możesz powiedzieć. Ciekawe. Więc jednak jesteś szpiegiem. Zaraz zabiorę cię do dyrektora i wtedy…
-PAAAAAAAND! – rozległ się głośny okrzyk i po chwili brutalna siła przewróciła Suzaka na ziemię. Trenerka stanęła przy Pand promieniejąc radością. Miała na sobie dziewczęcy mundurek, ale zamiast spódniczki nosiła spodnie. Na ramieniu miała opaskę z napisem „wiceprzewodnicząca”. W ręku trzymała jakieś papiery i mówiąc cały czas gestykulowała.
-Pand, przepraszam, że się spóźniłam, ale doszły ważne papiery i musiałam się tym zająć. Już załatwiłam ci miejsce w klasie i mundurek. W miarę możliwości postaram się, żebyś trafiła do samorządu, ale niczego nie mogę obiecać. W sali samorządu mam wszystkie przygotowane dla ciebie dokumenty. Niestety nie uporałam się na czas z załatwieniem ci pokoju, więc dzisiaj będziesz musiała spać w jednej z klas, ale już jutro będziesz mogła się wprowadzić. I… - Trenerka przerwała na chwilę słysząc jęk wydobywający się z lekko ogłuszonego Suzaka i dopiero teraz go zauważając - …co ty tu robisz?!
-Uderzyłaś mnie – stwierdził z wyrzutem, patrząc na Trenerkę wzrokiem zranionego dziecka.
-Przepraszam – stwierdziła Trenerka bez cienia poczucia winy – myślałam, że próbujesz napastować moją koleżankę – powiedziała dając do zrozumienia, że według niej Suzaku jest zdolny do takich i jeszcze gorszych rzeczy.
-Nie napastowałem jej! – zaprotestował chłopak.
-Napastował cię? – spytała Trenerka. Pand nie wahała się.
-Napastował mnie! Twierdził, że jestem szpiegiem i że jeżeli nie chce, żebym go wydała to…
-Kłamstwo! – krzyknął Suzaku z przerażeniem w głosie.
-Oj, nie powinieneś robić takich rzeczy Suwaczku. To niezdrowe – stwierdziła Trenerka tonem matki karcącej dziecko. – Masz szczęście, że jesteś pupilkiem dyrektora, bo inaczej doniosłabym na ciebie. I jeśli nie chcesz, żebym się rozmyśliła to znikaj stąd w tej chwili!
Suzak przez chwilę wahał się, ale już po chwili szedł w stronę szkoły wyraźnie niezadowolony.
-Miałaś rację. To idiota – zgodziła się Pand.
-Straszny, ale nie da się go ruszyć. Chodź! Zaprowadzę cię do pokoju samorządu i przedstawię ci przewodniczącego!
Pand uśmiechnęła się. Spotkanie z przewodniczącym zapowiadało się jako ciekawsza część wycieczki.

Rozdział pierwszy „Szkoła i świat”
Ta szkoła była w okolicy legendarna. Od pokoleń należała do tutejszych właścicieli, zatrudniała tutejszych nauczycieli i uczyła tutejszą młodzież. Sytuacja zmieniła się kilka lat temu, kiedy niejaki Charles Vi Britannia pod przywództwem własnego grona pedagogicznego przybył tutaj przejmując szkołę. Stary dyrektor próbował bronić szkoły proponując Zawody Knightmare’owe o własność do szkoły z udziałem miejscowej drużyny i drużyny jednej ze szkół, której patronował Charles (a było ich wiele). Niestety miejscowa drużyna była bardzo amatorska i miała wyjątkowo przestarzały sprzęt. Przegrana z profesjonalną i nowocześnie wyposażoną drużyną przeciwników była nieunikniona. Charles szybko przejął szkołę, zwolnił nauczycieli i przeprowadził czystki wśród studentów, by zrobić miejsce dla bardziej elitarnych uczniów zza granicy. Oczywiście miejscowym nie spodobało się przejęcie ich placówki edukacyjnej, a zwłaszcza nauczycielom usunięcie ze stanowisk. Doprowadziło to do wytworzenia się ruchu oporu wobec Charlesa i założenia kilku nielegalnych grup Knightmare’owych, które postanowiły odzyskać szkołę w taki sam sposób jak zdobył ją obecny dyrektor - przez pokonanie szkolnej drużyny. Oczywiście nie było to proste, bo po przejęciu placówki Charles od razu wyłożył fundusze na unowocześnienie i treningi szkolnej drużyny Knightmare’owej. Obecna sytuacja ciągnęłaby się w nieskończoność i ostatecznie zakończyłaby się wyniszczeniem miejscowych drużyn, gdyby nie to, że jedna z nich uzyskała nagle niezwykłego menadżera. Tajemniczy przybysz imieniem Zero pojawił się niespodziewanie na jednym z towarzyskich meczów i pomógł miejscowej drużynie zwyciężyć. Od tego czasu rozpoczęła się regularna wojna. Zero, ukrywający się za maską menedżer, mimo ekscentryzmu (przejawiającego się w uwielbieniu do peleryn i dramatycznych gestów), zdołał zjednoczyć wszystkie miejscowe zespoły i stworzyć jeden o nazwie Black Knights. Z mniej i bardziej wiadomych źródeł uzyskał pieniądze na modernizację i odpowiednie przeszkolenie drużyny. Sprowadził nawet zza granicy specjalistkę od sprzętu Rakshatę.
Oczywiście walka toczyła się nie tylko na boisku. Nagłe inspekcje sanitarne, kontrole antydopingowe, ataki chuliganów na siedzibę klubu, nagłe kontuzje kluczowych zawodników i kupowanie meczy były uznawanymi przez obie strony metodami walki (choć Zero dbał o to, by zbyt duża liczba informacji o tych metodach nie trafiła do znanych z honoru członków Black Knights).
Szkolna drużyna Britannian Aristocracy miała z tego powodu dużo problemów. Gdyby nie nagłe objawienie w postacie Kururugi Suzaku, miejscowego idioty, którego nie usunięto ze szkoły tylko dlatego, że był w stanie uwierzyć, iż będąc posłusznym Charlesowi pomoże swoim rodakom. Na nieszczęście miejscowych Suzaku był wysportowanym głupkiem i okazał się być świetnym zawodnikiem. Został on oczywiście wyklęty przez wszystkich znajomych, co niestety tylko utwierdziło go w przekonaniu, że postępuje słusznie.
Oczywiście miejscowi nie raz i nie dwa próbowali przeszkodzić Suzakowi w dalszej grze, ale okazało się, że ma on tą denerwującą zdolność przeżywania jaka zwykle charakteryzuje głównych bohaterów serii shounen. W efekcie ów idiota wciąż żył i miał się dobrze.
Rywalizacja między drużynami doprowadziła w końcu do finałowego meczu nazwanego przez miejscowych Black Rebellion, jako że po raz pierwszy miejscowa drużyna miała realną szansę pokonać Britannian Aristocracy. Niestety wszystko poszło nie tak. W połowie meczu Zero zniknął bez słowa wyjaśnienia, as Black Knights Kallen opuściła mecz szukając menedżera, a szkolna drużyna odrobiła utracone punkty i ostatecznie wygrała mecz. Zero zniknął, pseudokibice BK dokonali licznych aktów wandalizmu w mieście i w efekcie miejscowa drużyna znów spadła do drugiej ligi.
Sytuacja wydawała się stracona, gdy nagle po roku Zero niespodziewanie powrócił, by znów umocnić pozycję klubu i zmienić go w groźnego rywala BA. Niestety, nie był już w stanie odzyskać zaufania jakim darzył go klub przed zniknięciem.
Pand, przybyła do Geass Academy właśnie wtedy, gdy dawny klubowy konflikt odżywał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Sob 20:42, 13 Cze 2009    Temat postu:

Zapomniałam o tym trochę, ale skoro dałam początek to wkleję i dalsze rozdziały. Aż trudno mi uwierzyć, że te rozdziały mają de facto prawie rok... no dobra, tylko 10 miesięcy.

Rozdział drugi „Geass Academy”
Trenerka oprowadzała swoją koleżankę po szkole. Tego dnia akurat odbywały się przygotowania do festynu, który miał się odbyć następnego dnia dzięki czemu nie było lekcji i tylko część uczniów była obecna robiąc dekoracje.
-A to sala chemiczna. Ostatnio prawie ją wysadziłam, jeszcze jej do końca nie odremontowali – powiedziała Trenerka tonem przewodnika wycieczki opisującego jakiś mało istotne wydarzenie z przeszłości. Pand zajrzała tam i wyrobionym wzrokiem zlokalizowała niezamalowane resztki sadzy na suficie i miejsca, gdzie już położono nową farbę.
Po chwili doszły do drzwi z napisem „Siedziba samorządu”. Obie zatrzymały się, a Rachel udzieliła koleżance ostatniego pouczenia.
-A to miejsce, gdzie oficjalnie urzędujemy. Jak potrzebujemy więcej przestrzeni to wypożyczamy salę balową, ale z powodu zmniejszenia liczby członków samorządu, ostatnio nie było takiej potrzeby. Dlatego jest szansa, że cię przyjmą. Połowa członków samorządu jednocześnie gra w drużynie BA i nie ma czasu nam pomagać.
Pand kiwnęła głową. Według opisu Trenerki samorząd był bardzo ciekawym i wesołym miejscem.
Trenerka otworzyła drzwi.
-Wróciłam! – zawołała radośnie.
Trzech chłopaków znajdujących się w pokoju zareagowało na to pozdrowienie w kompletnie różny sposób. Siedzący na kanapie wysoki blondyn uśmiechnął się i powiedział, witaj z powrotem. Idiota Suzak siedzący na krześle zmieszał się. Po chwili wstał, stwierdził, że musi coś załatwić i pośpiesznie opuścił pokój. Ciemnowłosy chłopak stojący przy stole, zignorował dziewczynę zajęty przeglądaniem jakiś papierów.
-Moja koleżanka, o której wam mówiłam wreszcie przyjechała – kontynuowała Trenerka. – Przedstaw się Pand.
-Hej, mam na imię Pandunia. Miło mi was poznać – przywitała się.
-Nam też! – odparł blondyn. – Jestem Gino! A ten ponury człowiek tutaj to przewodniczący samorządu Lelouch. Jak poprawi mu się humor to nawet się przywita.
-Miło mi poznać – mruknął Lelouch nawet się nie odwracając. – Jej papiery są w szafce, jakbyś ich potrzebowała i udało mi się załatwić ten pokój na dzisiaj, więc nie będzie musiała spać w klasie. Kluczyk jest do odebrania w portierni – zwrócił się do Trenerki. – Acha, poza tym musimy przedyskutować pewną sprawę. Gino, może będziesz tak miły i zaprowadzisz naszą nową koleżankę do jej nowego lokum.
-Pewnie – odparł blondyn.
Pand, spojrzała niepewnie na Trenerkę, ale ta kiwnęła głową, więc oboje opuścili pokój i skierowali się w stronę kampusu.
-Jak myślisz o czym będą gadać? – spytała zaciekawiona Pand.
-Wydaje mi się, że Tren mu czymś podpadła. Od rana Lulu wydawał się zdenerwowany. Co prawda od śmierci Shirley łatwo wpada w ponury nastrój, ale myślę, że to tylko jakieś drobne nieporozumienie.
Pand zgodziła się i oboje zaczęli rozmawiać o szkole i o pokojach w akademiku.
Tymczasem Trenerka nie straciła dobrego humoru.
-O co chodzi? O przyłączenie Pand do samorządu? Jeśli tak, to mogę zapewnić, że ma wszystkie cechy niezbędne do…
-Nie – stwierdził krótko Lulu.
Zapadła cisza. Dziewczyna czekała z wyrazem uprzejmego zainteresowania na wyjaśnienie całej sytuacji. Lelouch spojrzał na nią chłodno i wyjął coś z teczki.
-Wyjaśnij mi łaskawie co to jest?! – powiedział podsuwając jej pocztówkę.
Trenerka wzięła pocztówkę i przyjrzała się jej krzywiąc się lekko.
-Wiesz, że nie jestem fanką takich rzeczy – odparła oddając mu rysunek przedstawiający obejmujących się Gino i Suzaku. – Zgaduję, że to własność jakiejś fanki yaoi.
-Wiceprzewodnicząca! Oboje wiemy, że to ty za to odpowiadasz!
Trenerka na chwilę się zmieszała.
-Mówisz o pocztówkach czy o tym co one przedstawiają?
Lulu usiadł wyraźnie zdenerwowany.
-Wiem, że w naszej szkole jest olbrzymia populacja fanek yaoi i wiem, że to świetny interes, ale wyraźnie obiecałaś, że przestaniesz to rozprowadzać! – stwierdził kładąc, z większym rozmachem niż to było konieczne, pocztówkę na stole.
Trenerka westchnęła. Musiała grać w otwarte karty.
-Obiecałam.

Rozdział trzeci „Biznes, ugody i Geass”
W tym momencie należy się krótkie wyjaśnienie dotyczące przeszłości Trenerka. Od zawsze charakteryzował ją pociąg do biznesu i próby zarobienia przez handel produktami niszowymi. Po przeniesieniu się do Geass Academy bynajmniej nie porzuciła handlowych przyzwyczajeń. Dość szybko odkryła duże zapotrzebowanie na yaoistyczne produkty zawierające członków samorządu. Zgodnie z powiedzeniem, że „żadna praca nie hańbi z wyjątkiem pracy społecznej” rozkręciła interes. W celu zdobycia materiałów zapisała się do szkolnego samorządu, po czym wynajęła paru grafików i małą drukarnię.
Osiągnęła większy sukces niż się spodziewała. Niezwykle szybko się wzbogaciła i zmonopolizowała szkolny rynek yaoistyczny. Prędzej czy później jednak materiały przeciekły do samorządu. I rozpętało się piekło.
O ile Rolo, Suzaku i Gino przyjęli te rewelacje w miarę spokojnie o tyle Lulu dostał szału. Uruchomił wszystkie swoje kontakty i znajomości, byle tylko znaleźć producenta owych materiałów. Po długich poszukiwaniach i wielu fałszywych tropach odkrył, iż odpowiedzialna jest za to Trenerka. I tu nastąpiła sytuacja patowa.
Trenerka bowiem po przybyciu do szkoły zaprzyjaźniła się ze studentką z wymiany C.C. Ta zaś stwierdziła, że Rachel ma potencjał i może otrzymać Geassa. Niewiele myśląc Trenerka zgodziła się i otrzymała moc pozwalającą jej rozpoznawać czy ktoś mówi prawdę czy nie. Jednak w momencie, gdy wykorzystywała tę moc, sama nie mogła skłamać. Jej Geass niestety dość szybko wzrósł w siłę i stał się permanentny. To i pogłębiająca się wada wzroku zmusiło ją do noszenia szkieł kontaktowych.
Niemniej Geass okazał się bardzo przydatny. Dzięki niemu Trenerka odkryła iż Suzaku kiepsko kłamie, Rolo naprawdę jest homoseksualistą, a Lulu jest tajemniczym Zero. Tak więc, gdy doszło do konfrontacji obie strony posiadały kompromitujące materiały. Po burzliwej wymianie zdań, paru bardziej opisowych epitetach i chwili zastanowienia obie strony doszły jednak do porozumienia. W jego efekcie obie strony zmuszone były wyznać jak działa ich Geass po czym Lulu zobowiązał się nie nakładać żadnych restrykcji na Trenerkę. W zamian dziewczyna zobowiązała się przekazać 20% zysków na rzecz BK (chodź do dziś twierdzi, że to było zdzierstwo) i złożyła obietnicę.
Jej Geass zobowiązywał ją do dotrzymywania obietnic, dlatego też Lulu był wściekły.
-Złamałaś obietnicę.
-Nie złamałam – zaprzeczyła.
-Obiecałaś nie sprzedawać yaoistycznych materiałów – upierał się przewodniczący.
-Obiecałam się nie sprzedawać yaoistycznych materiałów z twoim udziałem – Trenerka podkreśliła dwa ostatnie słowa. – Idiota Suzak i Gino nie wchodzili w skład umowy.
-To jak wytłumaczysz to! – powiedział kładąc na stole drugą pocztówkę. Wiceprzewodnicząca samorządu wzięła ją. Tym razem rysunek przedstawiał Leloucha i C.C trzymających się za ręce.
-Po pierwsze to co tu mamy to zdrowy heteroseksualny związek, po drugie nie sprzedałam tego. To był prezent urodzinowy dla C.C – wyjaśniła Trenerka.
-C.C nie obchodzi urodzin! – zauważył Lelouch, który w swoim komputerze miał dane wszystkich osób chodzących do Geass Academy.
-Uznałam, że to smutne i dlatego dałam jej to na urodziny, których nie miała. Wyglądała na szczęśliwą – dodała.
Lelouch na chwilę zamilkł nie do końca wiedząc co zrobić z tą informacją. Po śmierci Shirley uświadomił sobie, że podoba mu się C.C, tyle że ona sama nie wykazywała nadmiernego zainteresowania Lulu. Sama Trenerka zdawała się dążyć do tego żeby zostali parą.
-Nadal uważam, że nie powinnaś sprzedawać tego – stwierdził już spokojniej Lulu, wymachując pierwszą pocztówką.
-Niby czemu? Wciąż odprowadzam obiecane 20%!
-Na swój sposób to obraźliwe.
-Sądzisz, że te rysunki obrażają Suzaka – spytała, a w jej głosie pojawiło się zainteresowanie połączone z wyraźną satysfakcją.
-Bardziej martwiłem się o Gino – stwierdził Lulu i jak wyczuła Trenerka była to prawda.
-Jego to raczej bawi, bo ma przez to jeszcze więcej fanek – zauważyła.
Lulu westchnął. Bardzo chciał wygrać tę bitwę.
-Po prostu wydawaj tego mniej.
-Wszystko zależy od rynku – stwierdziła kończąc rozmowę. – Aha, zapomniałabym. Tu są dodatkowe papiery dotyczące Pand – powiedziała podając Lulu plik kartek, który miała w ręku.
Lulu wziął je i spojrzał pobieżnie.
-Zajmę się tym.
-Dzięki! To ja lecę spotkać się z Pand!
Trenerka szybko opuściła pokój nucąc pod nosem jakąś melodię.
Lulu przekartkował plik. Ukryte między kartkami znajdowało się zgłoszenie do drużyny Black Knights wystawione na Pandunię.
-Ciekawe - mruknął.
Zgłoszenie wydawało się normalne, Pand chciała zostać mechanikiem i pomagać przy budowie i naprawie mechów. Po chwili jednak Lulu doszedł do dalszej części zgłoszenia. Wytrzeszczył oczy i przeczytał jeszcze raz co tam pisało. Rzucił zgłoszenie razem z plikiem kartek na stół. Podbiegł do radiowęzła, włączył mikrofon i krzyknął:
-Tren wracaj tu w tej chwili i wyjaśnij co to ma znaczyć!
Rzucił spojrzenie na zgłoszenie, na którym wciąż tkwiły niepokojące informacje.

Ulubiona potrawa: Bambus
Referencje: Budowa mechanicznego robota mającego przejąć kontrolę nad światem (nieudana); biegłe władanie młotkiem, piłą, palnikiem i inną bronią białą; doświadczenie w tworzeniu domowych materiałów wybuchowych; umiejętność wytwarzania bimbru (systemem smugglowym); odporność na większość wypadków; wysoka odporność na dziwaczność .
Dlaczego chcesz się przyłączyć do BK: Bo podoba mi się okrzyk Nippon Banzai! Poza tym chcę nabyć doświadczenie w budowie mechów, by poprawić mój nieudany model.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Pon 14:18, 29 Cze 2009    Temat postu:

Kontynuacja. Piąty rozdział rozpoczyna Pierwszy Dzień Pand, w którym sama Pand ma małą rolę, ale za to wychodzi na tym najlepiej... a zresztą sami zobaczycie jak dam ciąg dalszy. I w końcu pojawi się część personelu szkolnego.

Rozdział czwarty „Będzie lepiej?”
-To przyjmą mnie? – spytała Pand.
-Pojęcia nie mam – stwierdziła szczerze Trenerka.
Pand właśnie rozpakowywała rzeczy i dostosowywała pokój do swoich potrzeb. Trenerka korzystając z jej gościnności siedziała na krześle i wypełniała jakieś papiery, które ze sobą przyniosła, jednocześnie rozmawiając z koleżanką.
-Jak dawałam mu zgłoszenie to wydawało mi się, że cię zaakceptuje, ale potem musiałam wracać i wyjaśniać mu pewne kwestie.
-Coś było niejasnego? – zdziwiła się Pand, przerywając na chwile rozpakowywanie rzeczy.
-Nie, po prostu twój powód wydał mu się dziwny – stwierdziła Trenerka, przekreślając coś na jednej z kartek.
-No, żeby wyglądać na bardziej zmotywowaną napisałam, że chciałabym jeszcze przebudować tego robota, choć szczerze mówiąc to porzucony projekt – przyznała upychając swoje bluzki w szafie.
-Dobrze, że to zrobiłaś. Tutejsi ludzie nie rozumieją, że można przyłączyć się do jakiejś drużyny, ponieważ podoba ci się okrzyk. Dla nich to sprawa honoru i tych rzeczy – zauważyła wiceprzewodnicząca. – Pół godziny mi zajęło tłumaczenie Lelouchowi mentalności osób pochodzących z Twierdzy, a i tak nie sądzę, by do końca zrozumiał.
-No, to możliwe – przyznała Pand patrząc z lekką dumą na całkiem wypchaną ubraniami półkę. Wzięła torebkę i zaczęła wypakowywać narzędzia.
-Tutejsi ludzie biorą wszystko strasznie poważnie. Nie zdziw się, jak nie będą rozumieli żartów – mruknęła Trenerka przekładając stos kartek i biorąc się za wypełnianie następnych zgłoszeń.
Pand, która akurat trzymała w ręku śrubokręt, zamyśliła się.
-Myślisz, że zrozumieją żart o Mrum, Kefirku i Fioletowym Czymś? – spytała po chwili.
Trenerka przerwała pisanie, by się zastanowić. Spojrzała na fotografię przedstawiającą część mieszkańców Twierdzy, którą Pand postawiła na stoliku. Przeniosła wzrok na koleżankę i pokręciła głową.
-Nie, raczej nie – stwierdziła wracając do pracy.

Rozdział piaty „Pierwszy Dzień”
-Ten mundurek jest dziwny – stwierdziła Pand upewniając się, że jej spódnica nie podwinęła się. Dziś po raz pierwszy miała wziąć udział w lekcjach. Czuła się trochę niepewnie, gdyż nie wiedziała za bardzo czego spodziewać się po edukacji w Geass Academy.
-Wiem, przyzwyczaisz się – stwierdziła Trenerka, która jak zwykle zamiast przepisowej spódniczki nosiła spodnie.
-Jaką mamy pierwszą lekcję? – spytała Pand.
-Angielski. Ze Sznyclem.
-Stekiem? – spytała zaskoczona.
-A… nie, z profesorem Schneizelem – wyjaśniła Trenerka zdając sobie sprawę, jak głupio to zabrzmiało. - Tylko wszyscy mówią na niego Sznycel.
-Dziwne nazwisko – podsumowała Pand.
-Tu wszyscy mają mniej lub bardziej dziwaczne imiona. A teraz słuchaj. Postaraj się w miarę możliwości nie podpadać Sznyclowi. Możesz uważać, że to co mówi to stek bzdur, ale postaraj się nie komentować i zwracać jego uwagi. On bywa potwornie mściwy. Na jednej lekcji lekko przysnęłam, a on od razu zaciągnął mnie do dyrektora.
-I co się stało?
-No, dostałam reprymendę – przyznała dziewczyna - ale wyjaśniłam, że poprzedniego dnia przygotowywałam papiery, bo miała przybyć do nas grupa nowych studentów i ponieważ był jakiś błąd to musiałam siedzieć do rana i go szukać. Dyrektor oczywiście strzelił mi kazanie o pracy dla dobra ogółu, przetrwaniu najsilniejszych, pokonywaniu wrogów itp.
-A Sznycel?
-No, patrzył na mnie złym wzrokiem przez parę następnych dni, bo nie dostałam kary. W końcu sam wymierzył sprawiedliwość stawiając mi niższą ocenę za odpowiedź. A potem się wreszcie odczepił, choć nie do końca. Wciąż mnie nie lubi i czasem strasznie bruździ samorządowi. Bo widzisz Sznycel jest kimś w rodzaju wicedyrektora.
-Kimś w rodzaju? – Pand zdała sobie sprawę, że coraz mniej rozumie system rządów w Geass Academy. Wszystko było prostsze, gdy Wielki Imperator był tylko jeden.
-Teoretycznie profesor Odysseus jest wicedyrektorem, ale w praktyce to Sznycel kieruje szkołą.
-Naprawdę?
-Tak – stwierdziła Trenerka, po czym uśmiechnęła się szeroko i powiedziała – Choć to się pewnie niedługo zmieni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Czw 21:57, 13 Sie 2009    Temat postu:

I oto mój ulubiony arc Pierwszy Dzień Pand, w którym Suzaku zostaje znieważony, wykorzystany i ranny. Mam nadzieję, że spodoba się to wam w równie dużym stopniu jak mnie ^^

Rozdział szósty "Lekcja angielskiego"
Trenerka i Pand weszły do klasy chwilę przed dzwonkiem. Po krótkiej lustracji klasy okazało się, że nie ma Suzaka (pewnie znowu wezwali go na spotkanie drużyny), ale za to w lekcji bierze udział Lulu. Było to o tyle dziwne, gdyż przewodniczący szkolnego samorządu nie znosił nauczyciela angielskiego. Szczerze mówiąc obaj nie znosili się wzajemnie. Osiągnęli w ten sposób swoisty pat. Sznycel nie był w stanie zrobić nic Lelouchowi, który był najlepszym uczniem w klasie. Z drugiej strony mimo swojej wiedzy Lulu nie był w stanie zniszczyć profesora Schneizela. W efekcie przewodniczący uczęszczał na zajęcia angielskiego jak najrzadziej usprawiedliwiając się dużą ilością pracy jaką miał w samorządzie.
A teraz brał udział w zajęciach, mimo że w siedzibie samorządu była obecnie góra papierów, która naprawdę wymagała przejrzenia.
Dopiero po chwili Trenerka przypomniała sobie, że dzisiaj Sznycel miał pytać. Na chwilę zalała ją fala paniki. Obejrzała się do tyłu. Na samym końcu klasy studentka z wymiany C.C uczyła się z zeszytu. Nie było wątpliwości. Tylko groźba pytania mogła zmusić ją do nauki.
Panika Trenerki nie oznaczała, że ona sama nic nie umiała. Wręcz przeciwnie, z angielskiego zawsze była przygotowana. Tyle, że dobra ocena z odpowiedzi u Sznycla wymagała dokładnego pamiętania wszystkich informacji, które przewinęły się w ciągu kilku ostatnich lekcji, a Trenerka ostatnio nie powtarzała materiału.
W dodatku była wysoka szansa, że będzie ją pytał. Nie powiedziała tego Pand, ale prawda była taka, że Trenerka była trzecia na liście osób z tej klasy, których Sznycel nie lubił. Plasowała się zaraz za C.C (której niechęć do nauki wywoływała u nauczycieli wzrost ciśnienia) i Lelouchem (który był głównym obiektem nienawiści profesora). Sama nie była do końca pewna czym sobie zasłużyła na te nienawistne uczucia. Chyba tym, że nie brała go całkiem poważnie i trzymała z osobami, których profesor Schneizel nienawidził. W dodatku sama wiceprzewodnicząca musiała przyznać, że odczuwała niechęć do tego członka grona pedagogicznego. Miało to coś wspólnego z jego wieczną pewnością siebie, irytującym zwyczajem psychicznego znęcania się nad uczniami którzy mu podpadli i napuszonych przemowach pełnych fałszu.
Dotąd nie dała mu się złapać nieprzygotowana i nie miała zamiaru do tego dopuścić. Wyjęła zeszyt i zaczęła powtarzać jak szalona.
Niestety, tak jak co dzień, profesor Schneizel przybył na czas. Tuż po dzwonku wszedł do klasy z dziennikiem pod pachą i wyrazem twarzy, który miał dać im do zrozumienia, że papcio Sznycel przejrzał ich wszystkie sztuczki i wszelkie próby ściągania będą bezowocne.
-Dzień dobry – powiedział nie zainteresowany.
-Dzień dobry profesorze Schneizel – odparła klasa. Paru uczniów w tylnych rzędach powiedziało co prawda Sznycel zamiast Schneizel, ale w gwarze głosów ciężko było ich namierzyć, dlatego nauczyciel zignorował kpinę.
-Zamknijcie zeszyty – rozkazał. – I schowajcie ściągi.
Lulu westchnął tylko wyrażając dezaprobatę dla podejrzliwości nauczyciela.
C.C ostentacyjnie schowała kartkę papieru pod ławkę.
Trenerka zamknęła zeszyt starając się unikać kontaktu wzrokowego z kimkolwiek.
-A teraz wybierzemy kogoś z listy – stwierdził Sznycel nadając swojemu głosowi ton wesołości.
Fałsz, wyczuła Trenerka, prawdopodobnie ma już przygotowaną listę osób, które będzie pytał.
-Niech będzie… Suzaku! – powiedział.
Lelouch podniósł rękę – Panie profesorze, Kururugi Suzaku jest nieobecny z powodu specjalnego zebrania szkolnej drużyny.
Sznycel spojrzał na niego nieprzytomnie.
-Co ty tu robisz? – spytał tonem świadczącym, że kwestionuje nie tylko jego obecność w klasie, ale także sam jego fakt istnienia.
-Uczestniczę w lekcji, panie profesorze – odparł Lelouch z szerokim uśmiechem.
Jeden zero dla Lulu.
-Dostałem przecież kartkę, że dzisiaj masz być nieobecny w związku z przygotowaniami do przyjazdu nowej studentki. I panna Dark też.
-Z całym szacunkiem panie profesorze, ale to było w zeszłym tygodniu – wtrąciła Trenerka, która mimo nieprzygotowania do lekcji nie mogła sobie odpuścić złośliwości wobec nielubianego nauczyciela. – Owa studentka już przyjechała i znajduje się obecnie na pana lekcji.
Sznycel spojrzał na Pand wyraźnie zdenerwowany faktem, że ona tam jest.
Dwa zero dla szkolnego samorządu.
-Wytłumaczy mi wiec ktoś dlaczego otrzymałem tę kartkę z dzisiejszą datą – powiedział dość spokojnie, wciąż nie tracąc opanowania. Podszedł do Leloucha i pokazał mu kartkę z wypisanymi osobami, które z różnych przyczyn zwolniły się z lekcji. Lulu wziął kartkę i przyjrzał się jej uważnie.
-To chyba jakiś błąd – stwierdził – nie wiem co ta kartka tu robi i dlaczego jest na niej dzisiejsza data. Przecież wysłałem do pana Gino z właściwą kartką.
-Ta kartka została mi dostarczona przez Anyę – zauważył Schneizel.
-Nie jestem w stanie tego panu wytłumaczyć. Obiecuję wyjaśnić tę sprawę z Gino i Anyę. Zaraz pójdę i przyniosę panu właściwy egzemplarz, powinna być w siedzibie samorządu.
-Nie musisz. Panno Dark proszę pójść i ją przynieść. A pan panie Lamperouge, skoro wreszcie zaszczycił nas pan swoją obecnością, opisze nam pan środki stylistyczne użyte w hymnie szkoły „All Hail Brytannia”, a także opisze jego genezę i wyjaśni sytuację liryczną przedstawioną w tekście.
Trenerka pełna szczęścia wyszła z klasy. Niewiele trudności dostarczyło jej domyślenie się całej sytuacji. Gino zapewne miał coś do załatwienia i postanowił wyręczyć się Anyą, która jednak charakteryzowała się dość złośliwym poczuciem humoru. Trenerka nie miała problemów z wyobrażeniem sobie różowowłosej dziewczyny zmieniającej datę na starej kartce i dostarczającej ją, ze swoją nieprzeniknioną miną, Sznyclowi. Właściwy egzemplarz najpewniej znajdował się na wierzchu sterty starych usprawiedliwień, nie mniej Rachel zamierzała szukać go trochę dłużej niż musiała. Na tyle długo, by Sznycel nie zdążył jej przepytać.
Doszła do siedziby samorządu w czasie trzy razy dłuższym niż zajmowało jej to normalnie i nucąc pod nosem otworzyła drzwi.
-A teraz tylko wziąć tą kartkę i przecze… szlag!
Trenerka dokończyła to zdanie tak, a nie inaczej, gdyż w siedzibie samorządu ktoś już był.
-Co wy tutaj… - zaczęła, lecz przerwał jej głośny hałas.
ŁUP!
Odwróciła się. Z powodu przeciągu drzwi samoistnie się zatrzasnęły. Tknięta przeczuciem nacisnęła klamkę. Drzwi zamknęły się, jak w jakiejś kiepskiej komedii romantycznej pozostawiając ją sam na sam z koszarem. W klasie siedzieli Suzak, Canon i Rolo.

Rozdział siódmy "Jest gorzej!"
Trenerka zaczęła się siłować z drzwiami, jednak te uparcie pozostały zamknięte.
-Coś się stało? – spytał Rolo.
-Drzwi się zatrzasnęły! – wrzasnęła dziewczyna wieszając się na klamce.
Zapadła cisza.
-Suzaku może byłbyś tak miły i zadzwonił po pomoc – zaproponował jak zwykle uśmiechnięty Canon. – Obawiam się, że zostawiłem mój pager w sekretariacie.
Suzaku wyciągnął komórkę i zaczął wybijać numer. Rolo, który właśnie robił coś na komputerze patrzył po zebranych nie za bardzo wiedząc co robić. Tymczasem zrozpaczona Trenerka stwierdziła, że właśnie wpakowała się z deszczu pod rynnę.
Bowiem Canon był nikim innym jak nieoficjalnym asystentem Sznycla. Teoretycznie był tylko praktykantem, ale członkowie samorządu wiedzieli, iż tak naprawdę jego praktyki odbyły się dawno temu. Lulu, który widział trochę więcej dokumentów zdradził jej, iż Canon ma regularnie płaconą pensję z funduszu nauczycielskiego. Dla nikogo nie było też tajemnicą, że załatwia on mnóstwo spraw, którymi powinien zająć się profesor Schneizel i że przepływ informacji między nimi jest niezwykle płynny. Trenerka mogła więc być pewna, że następnym razem jej nauczyciel od angielskiego poruszy kwestię niezwykle wolnego dostarczania materiałów.
-Nie mam połączenia, wygląda na to, że skończyły mi się pieniądze na koncie – stwierdził Suzak.
Trenerka z nową energią przystąpiła do maltretowania klamki.
-A ty Rolo? – spytał Canon.
-Obawiam się, że zostawiłem mój telefon w pokoju – odpowiedział.
Kłamstwo, wyczuła Trenerka, nie chcesz, żeby ktokolwiek dotykał wisiorka przy twoim telefonie. Zdruzgotana zaczęła się zastanawiać czy nie ma jakiegoś bóstwa, które zajmuje się otwieraniem pechowo zatrzaśniętych drzwi.
-W takim razie chyba tu utknęliśmy – podsumował praktykant.
A może by tak spróbować wyważyć drzwi?!
-Szkoda, że jesteśmy na drugim piętrze, gdyby nie to ktoś mógłby wyjść przez okno i wezwać pomoc – stwierdził Canon spokojnym głosem.
Trenerka momentalnie przestała walić w drzwi i uśmiechnęła się.
-Suzaku – powiedziała powoli, a jej uśmiech i ton głosu świadczyły o tym, że zaraz poprosi go o coś wyjątkowo nieprzyjemnego. – Bądź tak miły i wyjdź przez okno.
Canon i Rolo spojrzeli na nią lekko przerażeni.
-To niebezpieczne – zauważył asystent, choć była to bardziej uwaga ogólna niż wyraz niepokoju.
-Nie dla Suzaka! Niedawno widziałam jak wspinał się po ścianie niczym Spiderman! Poza tym miałam donieść profesorowi Schneizelowi tę kartkę! – stwierdziła machając jednocześnie listą, którą chwile wcześniej wzięła ze stołu.
Canon przez chwilę się zastanawiał, jednak dla dobra Sznycla gotów był on poświęcić niezbyt inteligentną istotę jaką był Suzaku.
-Trenerka może mieć jednak rację – zauważył Canon uśmiechając się do nieszczęśnika. - Powinniśmy chociaż spróbować! W imię Geass Academy!
Suzak jeszcze chwilę się stawiał, ale te resztki instynktu przetrwania jakie posiadał utonęły zalane przez falę entuzjazmu. W imię Geass Academy Kururugi był gotów wyjść przez okno z drugiego piętra!
Wszyscy patrzyli jak największy idiota w szkole opuszcza klasę i stali tak jeszcze przez chwilę przyglądając się jak przesuwa się wzdłuż rynny szukając otwartego okna.
-Myślisz, że się zabije? – spytał Rolo Trenerki.
-Marne szanse, ostatnio przeżył bezpośredni atak Knightmare’a. Choć jest szansa, że mocno się potłucze – przyznała z nadzieją.

Rozdział ósmy "A mogło być tak pięknie!"
Widok Suzaku walącego w okno był niezwykle interesującym przerywnikiem lekcji angielskiego. Malowniczości dodawała mu teczka, którą trzymał w zębach, gdyż Canon i Trenerka uznali, że ochroni ona kartkę przed śliną i śladami zębów.
Akcja ratunkowa trwała dziesięć minut i zakończyła się przetransportowaniem ucznia do wnętrza klasy.
-Czy możesz mi z łaski swojej wytłumaczyć co tam robiłeś? – spytał Sznycel, gdy uczeń znalazł się już w całości w klasie.
-Drzwi… zatrzasnęły… wezwać pomoc… Trenerka kazała… kartkę… - niezbyt składnie wyjaśniał uratowany, który wyglądał jakby właśnie otarł się o śmierć.
Profesor Schneizel wziął teczkę, na której widniały ślady zębów i wyjął znajdującą się w środku kartkę.
-No proszę, dzisiejsza lista obecności. Choć jedna rzecz się nie zgadza. Nie powinieneś być przypadkiem na zebraniu Kururugi? – zauważył profesor.
-Było krótsze… do sali… uporządkować papiery…
-Lelouch idź po woźnego, aby uwolnił naszych więźniów. C.C zabierz Suzaku do pielęgniarki. Chyba sobie coś nadwyrężył.
Oboje poszli wypełnić polecenie. C.C podnosząc Suzaku usłyszała, jak Sznycel mruczy do siebie:
-…i raczej nie był to mózg.
Nim drzwi do siedziby samorządu zostały sforsowane rozpoczęła się już następna lekcja.
-Wolność! – to były pierwsze słowa jakie wypowiedziała Trenerka po opuszczeniu sali.
-Miło, że się pośpieszyliście – zauważył Canon bez cienia sarkazmu.
-Zrobiłem co mogłem – stwierdził woźny, nazywany przez uczniów Orange. – Choć przyznaję, że ktoś wyjątkowo sprawnie zatrzasnął te drzwi – stwierdził spoglądając na Trenerkę.
-Nie moja wina, że się zatrzasnęły. Był przeciąg – odparła wiceprzewodnicząca samorządu wyraźnie zawstydzona sytuacją.
-To siódmy raz w tym miesiącu! Ostatnio zatrzasnęłaś się w sekretariacie!
Trenerka wzdrygnęła się. Wspomnienie godziny spędzonej w jednym pokoju z osobistym sekretarzem dyrektora V.V wciąż przyprawiało ją o dreszcze.
-Te drzwi po prostu bardzo łatwo się zacinają – mimo to usprawiedliwiła się Trenerka. – Powinniście je wymienić na bezpieczniejsze modele.
-Jasne, a teraz lepiej idźcie już na lekcje – odparł woźny odchodząc.
W tym momencie wiceprzewodnicząca zdała sobie sprawę, że po angielskim następną lekcją miała być matematyka.
-Szlak! Profesor Kornelia mi nie daruje!

Rozdział dziewiąty "A teraz matma!"
Spóźnienie się na lekcję matematyki było rzeczą mało przyjemną. Profesor Kornelia nie tolerowała spóźnień i osoby, które się ich dopuściły były surowo karane.
Trenerka westchnęła ciężko i zawahała się. Pomyślała jednak o tym co może się stać, jeśli tego nie zrobi i natychmiast zapukała do drzwi, po czym nacisnęła klamkę. Jej oczom ukazała się wściekła nauczycielka matematyki, która najwyraźniej była w trakcie wyjaśniania jakiegoś wyjątkowo skomplikowanego obliczenia.
-Dark! Lepiej, żebyś miała jakieś dobre wytłumaczenie dla swojego przybycia na lekcję piętnaście minut po dzwonku! – zagroziła jej nauczycielka.
-Mam, pani profesor. Zatrzasnęłam się w siedzibie samorządu – stwierdziła Trenerka przybierając jednocześnie postawę wyrażającą poczucie winy. Miała nadzieję, że zrobienie z siebie idiotki sprawi, że matematyczka prędzej jej wybaczy. Uczniowie, którzy wiedzieli już o niefortunnej przygodzie z drzwiami zachichotali cicho.
-Znowu! Ile razy będziesz jeszcze używać tego wytłumaczenia!
-Z całym szacunkiem pani profesor, ostatnim razem, gdy spóźniłam się na pani lekcję zatrzasnęłam się w toalecie – zauważyła uczennica.
Po sali znów przebiegła fala chichotu.
-Marsz na miejsce i ani się waż spóźnić na następną lekcję!
-Tak jest, pani profesor! – odparła Trenerka, powstrzymując chęć, by zasalutować.
Uczennica powróciła na swoje miejsce, a nauczycielka kontynuowała wykład.
-Tak, więc. Aby obliczyć pojemność graniastosłupa foremnego o sześciokątnej podstawie musimy…
Rozległo się pukanie. Drzwi się otworzyły i do klasy wszedł Suzaku z obandażowaną lewą ręką.
-Kolejny spóźnialski! – warknęła Kornelia. – Co się stało tym razem?!
-Byłem u pielęgniarki – odparł wyraźnie zmęczony uczeń.
-Co sobie zrobiłeś? – nauczycielka nie planowała tym razem łatwo odpuścić.
-Przeforsowałem się – odparł niepewnie Suzaku.
Klasa po cichu chichotała doskonale znając przyczynę owego przeforsowania. Profesor Kornelia rzuciła uczniom złe spojrzenie po czym powiedziała:
-Widzę, że ta sytuacja niezwykle was bawi. Ty! – wskazała na Pandę. – Jak się nazywasz?
Pand lekko się zarumieniła.
-Luna – mruknęła w końcu niewyraźnie
-Nazwisko!
-Darwood – odpowiedziała już głośniej.
-Wiesz dlaczego obecny tu Suzak był u pielęgniarki? – spytała.
-Oczywiście – odparła Pand nabierając pewności siebie. Przez chwilę bała się, że będą ją pytać z matematycznych formułek.
-To może mi opowiesz – zaproponował profesor Kornelia. Była to jedna z tych propozycji nie do odrzucenia.
-No, to z powodu chodzenia po ścianie – stwierdziła Pand, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
-A gdzie on niby chodził po ścianie?! – na wpół zdziwiła, na wpół zdenerwowała się nauczycielka. To odstępstwo od normy rozstrajało jej coraz bardziej nerwy.
Pand wskazała na okno. Kornelia spojrzała w tamtą stronę i na chwilę zamilkła. Reszta klasy dla własnego dobra zrobiła to samo.
Po paru minutach ciszy Kornelia bardzo powoli odwróciła się w stronę Suzaku i wolno spytała:
-Czy możesz wyjaśnić co strzeliło ci do łba, żeby chodzić po fasadzie szkoły?!
Suzaku, który od pięciu minut stał w przejściu i wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać nie wytrzymał. Podszedł do stolika Trenerki, chwycił ją za kołnierz podnosząc do góry i krzyknął w twarz:
-To twoja wina!
Wiceprzewodnicząca westchnęła i obtarła twarz rękawem.
-Suzaku, rozumiem, że potrzebujesz dać upust swoim złym emocjom, ale czy musisz przy tej okazji koniecznie gnieść kołnierz mojego mundurka i pluć na mnie jak lama? – spytała wyjątkowo paskudnym i ironicznym tonem.
Kururugiego na chwilę zatkało. Trenerka wykorzystała ten moment, by opaść na krzesło odpychając jednocześnie zaskoczonego chłopaka. Ten jednak był mocno zdenerwowany i gdy został odepchnięty jedną ręką wciąż trzymał jej kołnierz. Drugą dłoń ścisnął w pięść i uderzył wiceprzewodniczącą w twarz.
Cała klasa patrzyła na tą scenę w absolutnej ciszy. Gdy Trenerka upadła na podłogę trzymając się za twarz nauczycielka chwyciła Suzaka za ramię i krzyknęła:
-Co ty do jasnej cholery robisz?!
Suzaku spojrzał na nią zdziwiony i dopiero po sekundzie dotarło do niego co zrobił. Przerażony popatrzył na kulącą się postać, która drżała lekko i jęczała coś co brzmiało, jak „idiota”. Trenerka jednak była dość wytrzymała i mimo ciosu zachowała świadomość.
-Idioto! Musiałeś celować w oczy! Ja noszę szkła kontaktowe! Mogę po czymś takim wzrok stracić idioto!
-Ja… przepraszam – powiedział Suzaku i na dowód dobrej woli chciał pomóc jej wstać, ale Trenerka nie była w nastroju na ugody. Złapała jego rękę i szybko wstała, by z zadziwiającą szybkością i precyzją wymierzyć Suzakowi kopniaka w „słabe chi”. Po czym znów straciła równowagę i upadła na podłogę. Chłopak zrobił to samo, kurczowo trzymając bolące miejsce. Profesor Kornelia przyglądała się temu z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony musiała teraz ukarać oboje, z drugiej jednak stwierdziła, że na miejscu Trenerki zrobiłaby to samo.
-Luna, C.C! Zaprowadźcie ich do pielęgniarki! I poproście, żeby leczyła ich z daleka od siebie – dodała.
Po tym incydencie lekcje zostały wznowione i odbyły się bez większych przeszkód. Za to Trenerka i Suzaku pozostali w gabinecie pielęgniarki do końca zajęć.

I tak minął Pandzie pierwszy dzień szkoły.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Czw 18:40, 10 Wrz 2009    Temat postu:

I ciąg dalszy zmagań naszych dzielnych, acz niekoniecznie moralnych bohaterów... tym razem z nauczycielami w roli głównej.

Rozdział dziewiąty „Plotki, scysje itp.”
Drugi dzień rozpoczął się apelem. W związku z rosnącą falą przemocy i wczorajszymi wydarzeniami dyrektor wygłosił długą mowę o wzajemnej tolerancji i rozwiązywaniu konfliktów bez używania przemocy. Pand stwierdziła, że apel wyszedłby nieco lepiej gdyby na koniec dyrektor nie zaczął mówić o zniszczeniu drużyny Black Knights i o eksterminacji elementów wywrotowych.
Trenerka nie przyszła na zajęcia tłumacząc się kiepskim samopoczuciem. Suzaku przyszedł.
Szybko stał się on obiektem plotek, jako że sprawę dotyczącą spaceru po ścianie postanowiono przyciszyć i na konto Trenerki zaliczano także rękę, którą miał na temblaku. Było w tym trochę prawdy, gdyż przy uderzeniu użył on nadwyrężonej kończyny i w efekcie pogorszył tylko jej stan. Z tego powodu jego lewa ręka w ogóle nie nadawała się do użytku. Parę osób żartobliwie mówiło o nim „jednoręki bandyta Suzaku”.
Nauczyciele zarządzili natomiast specjalne zebranie, by zdecydować jak ukarać Trenerkę i Suzaku. W zebraniu wzięło udział całe grono pedagogiczne łącznie z dyrektorem.
-Zebraliśmy się tutaj dzisiaj, by omówić wypadek, jaki wczoraj nastąpił – powiedział niepewnie Odysseus. Bardzo nie lubił prowadzić zebrań. Świadomość tego, że ktoś oczekuje od niego konkretnych informacji i samodzielnych decyzji była zbyt przytłaczająca.
-To była bójka – zauważył nauczyciel historii Bismarck. – Wypadek to wyjątkowo nietrafne słowo.
-Istotnie – zgodził się profesor Schneizel.
Odysseus spojrzał po nich przerażony. Ambitni i inteligentni ludzie zawsze go niepokoili.
-Kornelia streściła już nam wypadki poprzedniego dnia – zauważył dyrektor. – Naszym zadaniem jest zdecydowanie o dalszych losach dwójki uczniów.
-Według mnie oboje powinni dostać kilkanaście godzin prac społecznych – stwierdziła nauczycielka biologii Cecylia, jak zwykle wstawiając się za uczniami.
-Sądzę, że Suzaku nie ma na to czasu. W końcu jest graczem w drużynie – zauważył Guilford, obecny trener Britannian Aristocracy.
-Rachel też nie ma w takim razie czasu – zauważył Schneizel, który trochę wbrew sobie postanowił opowiedzieć się za Trenerką. – Jako wiceprzewodnicząca szkolnego samorządu ma dużo zajęć.
-Wszyscy wiemy, że członkowie drużyny mają więcej zajęć niż ci z samorządu – stwierdził Guilford jakby to był powszechnie znany fakt.
-Tylko dlatego, że paru zawodników jest w samorządzie i raczej nic z tego tytułu nie robi nie oznacza, że wszyscy się tam obijają – odparł Sznycel. Nie żywił on zbyt przyjaznych uczuć do członków samorządu, ale jako jeden z niewielu nauczycieli doceniał ich ciężką pracę.
-Co nie zmienia faktu, że mają mniej pracy!
-Z całym szacunkiem – do rozmowy wtrącił się praktykant Canon – ale z tego co wiem Rachel mimo zwolnienia z lekcji i niezbyt dobrego samopoczucia zajmowała się dzisiaj wypełnianiem wniosków o dofinansowanie drużyny z funduszu europejskiego. Natomiast Suzaku, o ile moje informacje są prawdziwe, dostał dwa tygodnie zwolnienia z powodu kontuzji i ma teraz dużo wolnego czasu.
Te niezaprzeczalne argumenty ostatecznie doprowadziły do ukarania Suzaka 30 godzinami prac społecznych, które miał wykonywać po lekcjach. Większym problemem było ukaranie Trenerki.
-Rachel została sprowokowana i zraniona. Mimo to ją także musimy ukarać – stwierdził Bismarck.
-Może powinniśmy ograniczyć się do upomnienia – zaproponował cicho Odysseus.
-Winni powinni zostać ukarani! Nieprawdaż dyrektorze? – wtrącił głośno sekretarz V.V.
Dyrektor nie miał wątpliwości.
-Oczywiście, że trzeba. W końcu był to atak na członka drużyny!
Żaden nauczyciel nie skomentował tego. Suzaku był swego rodzaju „ulubieńcem” dyrektora. Natomiast większość nauczycieli go nie znosiła i nieprzychylnym okiem patrzyła na wyróżnienia, jakie otrzymywał.
Kornelia miała na końcu języka stwierdzenie, że była raczej świadkiem ataku na członka samorządu. W dodatku miała pełną świadomość, że sama postąpiłaby podobnie na jej miejscu.
-Myślę jednak, że panna Dark jest częściowo usprawiedliwiona – powiedziała na głos. – W tamtym momencie Kururugi wydawał się niezrównoważony.
-Ale zaatakowała go już po tym jak zwróciłaś mu uwagę – zauważył V.V.
-Zapewne była ona w szoku – profesor Cecylia wstawiła się za uczennicą.- Poza tym odniosłam wrażenie, że jest ona dość dumną osobą. Pewnie odebrała ten atak wyjątkowo personalnie.
-Cecylio, to brzmiało raczej jak coś co powiedziałby szkolny psycholog – zauważył z uśmiechem nauczyciel fizyki Lloyd.
Nauczycielka biologii stropiła się, gdyż prawda była tak, że szkoła nie posiadała szkolnego psychologa (za pieniądze przeznaczone na jego pensję finansowano drużynę), dlatego Cecylia często starała się służyć uczniom jako wsparcie psychiczne i momentami nie mogła się wręcz powstrzymać przed analizą zachowania niektórych podopiecznych.
-Jeśli chodzi o dumę to osobiście zawsze uważałam, że sprzedała ją w dzieciństwie razem z jakimś trefnym towarem – wyraził własne przekonanie profesor Schneizel, który miał pewne pojęcie o źródle dodatkowych dochodów swojej uczennicy. – Nie mniej sądzę, że nienawidzi ona Suzaku z pewną wzajemnością i jest to główny powód tej całej awantury.
-Myślisz, że to rodzaj rozwijającej się sympatii zakłócona przez zmiany w ich charakterze wywołane dorastaniem? – spytała profesor Cecylia.
-Zdecydowanie nie – odparł nauczyciel angielskiego.
-Rachel ma raczej bezpośrednie podejście do świata – zauważyła Kornelia.
-Ja odniosłem wrażenie, że jeśli mówi, że kogoś nienawidzi to oznacza to, że najchętniej zabiłaby tę osobę jakimś wyjątkowo tępym narzędziem – stwierdził wprost profesor Lloyd.
Część nauczycieli spojrzała w sufit starając się nie wymieniać porozumiewawczych spojrzeń. Prostolinijność Trenerki była powszechnie znana.
-Sugerujecie zatem, że powinniśmy ją ukarać, aby zapobiec jej degeneracji – zauważył dyrektor.
-Niezupełnie – stwierdziła Kornelia. – Sugerujemy raczej, iż powinna dostać mniej surową karę inaczej zacznie nienawidzić Suzaku jeszcze bardziej.
-To byłoby nieuczciwe wobec Kururugiego – zauważył Guilford.
-Ale to najlepsze wyjście z sytuacji – zauważył Schneizel.
W głębi duszy część nauczycieli była zdania, że obrażony Suzaku jest zdecydowanie mniej niebezpieczny od obrażonej Trenerki.
-Jak zatem ją ukarzemy? – spytał Lloyd.
-Sugerowałabym dwutygodniowy zakaz opuszczania terenu szkoły. W końcu Rachel mieszka w kampusie – zaproponowała Cecylia.
-Ktoś się nie zgadza? – spytał dyrektor, który miał dość niezdecydowania swoich podwładnych i chciał już zakończyć zebranie.
Nikt się nie odezwał, choć V.V wyglądał na niezadowolonego.
-W takim razie uważam zebranie za zamknięte – stwierdził dyrektor i zaczął się zbierać. Za nim wyszli V.V i Bismarck. Reszta nauczycieli nie śpieszyła się jednak tak bardzo.
Już po chwili z inicjatywy Lloyda grupka nauczycieli postanowiła wybrać się do pobliskiej kawiarni, by trochę odetchnąć i podyskutować o bieżących wydarzeniach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Śro 20:00, 23 Wrz 2009    Temat postu:

Jak tytuł wskazuje i tym razem w roli głównej pojawi się grono pedagogiczne. I nazgule. Ale nie martwcie się, od następnego wrócą nasi ukochani (teoretycznie) protagoniści.

Rozdział dziesiąty „Nauczyciele też potrzebują odpoczynku”
Pobliska kawiarnia „Akasha” była powszechnym miejscem przesiadywania nauczycieli i innych pracowników szkoły. Uczniowie praktycznie tu nie zaglądali, woleli korzystać z konkurencyjnego baru „China”. „Akasha” była dość mała i utrzymana w dawnym wystroju. Ubrani na ciemno kelnerzy przyjmowali zamówienia i przynosili potrawy milcząc. A gdy się odzywali brzmieli dość ponuro, dlatego uczniowie żartobliwie mówili o nich „nazgule”.
Kawiarnia ta stanowiła kompletne przeciwieństwo „China”, będącego olbrzymim barem zarządzanym przez Xing Ke i Tian Zin. Wystrój był tam dość swobodny i składał się z różnych orientalnych ozdób, które właściciele przywieźli ze sobą. Było tam dość kolorowo i panowała bezpośrednia atmosfera.
-Wiecie, czasem zazdroszczę uczniom, że mogą uczęszczać do tak pozytywnie nastrajającego miejsca – wyznała Cecylia. Spoglądała nieprzyjaźnie na słabe światło i ciemna kolorystykę lokalu oceniając jak negatywny wpływ ma ono na samopoczucie przeciętnego człowieka. Właśnie w takich miejscach tajni agenci wymieniali się informacjami, a wpływowi ludzie knuli spiski.
-Jak chcesz to możesz tam iść – zauważył Schneizel.
-Byłam tam parę razy – wyznała nauczycielka biologii.
-Ja też tam byłem! – stwierdził wesoło Lloyd. – Mają świetnego kurczaka na słodko!
Schneizel skrzywił się lekko. On nigdy nie zniżyłby się do czegoś takiego, gdyby nie było absolutnej konieczności. Kornelia milczała nie chcąc przyznać, że kiedyś Eufemia zaciągnęła ją tam parę razy. I niestety nie umiała szczerze powiedzieć, że jej się tam nie podobało.
-Dzisiejsza rada znów była walką dwóch stronnictw – zauważyła nauczycielka matematyki, chcąc wyprowadzić rozmowę z niebezpiecznego tematu.
-Istotnie – skwitował Schneizel – a teraz jedno ze stronnictw zebrało się tutaj, by wypić herbatę.
-Kawę! – poprawił go Lloyd. Nauczyciel fizyki był powszechnie znany ze spożywania olbrzymich ilości kawy. Mówiło się, że to jej zawdzięcza swoja nietypową osobowość, choć ludzie, którzy znali go dłużej twierdzili, że to raczej kawa jest dodatkiem do jego osobowości.
-To tylko naturalne, że z powodu różnych uwarunkowań społeczności dzielą się na grupy – zauważyła Cecylia, która z każdą godziną coraz bardziej stawała się substytutem szkolnego psychologa. To że służyła szkolnej drużynie za konsultanta tylko pogłębiało jej analizy środowiska Akademii.
-A właśnie – wtrącił Lloyd – słyszałem, że do klasy dołączyła kolejna uczennica.
-Tak, podobno to przyjaciółka Rachel z poprzedniej szkoły – stwierdziła Kornelia.
Zapadła chwilowa cisza spowodowana przez przybycie nazgula, który podał wszystkim zamówione dania i napoje. Po jego odejściu Cecylia zadała wiszące w powietrzu pytanie:
-Myślicie, że ona jest do niej podobna?
Pytanie to wymagało głębszego zastanowienia.
-Nie – stwierdził Schneizel – Jednostki takie jak Rachel nie pojawiają się aż tak często.
-Ale pod pewnym względem są podobne – zauważyła Kornelia.
-Na przykład? – spytał Schneizel.
-No, nie wiem jak to określić. To coś z aurą – mruknęła lekko zawstydzona matematyczka.
-Sugerujesz, że obie mają podobną powierzchowność – próbowała dojść Cecylia.
-Nie do końca. Chodzi raczej o pewną dowolność w interpretowaniu zasad – Kornelii udało się w końcu sformułować swoją myśl.
-Pamiętacie co było jak pierwszy raz Rachel przybyła do szkoły? – wspomniał Lloyd, który do tej pory nie wykazywał zbytniego zainteresowania konwersacją zajęty olbrzymim pucharem lodów z owocami, który zamówił. – Przez pierwsze kilka dni przypominała sobie przepisy i normy szkolne. Lelouch włożył dużo pracy w to by zrobić z niej porządną uczennicę.
-Fakt. Jej pierwszy dzień w szkole był koszmarem – stwierdziła Kornelia, zabierając się jednocześnie do zjedzenia ciasta. – O mało nie pobiła się z Suzaku, wysadziła w powietrze stolik przy którym robiła doświadczenie chemiczne i znieważyła sekretarza.
-V.V nie cierpi jej do tej pory – zauważył nauczyciel fizyki. – Nie może jej wybaczyć tego sformułowania. Zaraz jak to szło… „To zniewieściałe loli ma być dorosłym facetem?! Nie żartuj!” – Lloyd zachichotał cicho. - Była bardzo bezpośrednia.
-Sądzę, że była po prostu zdenerwowana pierwszym dniem szkoły. Potem przyzwyczaiła się do szkoły i zaczęła akceptować nasze zwyczaje i tradycje – Cecylia próbowała jakoś usprawiedliwić jej zachowanie.
Profesor Schneizel, zatrzymał swój kubek z herbatą w połowie drogi do ust i wydał z siebie coś pomiędzy prychnięciem i parsknięciem, co oczywiście w jego wykonaniu brzmiało wytwornie. Nauczyciel angielskiego prędzej umarłby niż dopuścił się jakiegoś naruszenia etykiety.
-Według mnie od dnia przybycia do szkoły Rachel nie zmieniła się ani trochę. Tylko dla własnego interesu przestała wyrażać swoje opinie tak głośno.
-A ja sadzę, że naprawdę zaprzyjaźniła się ze szkolnym samorządem – stwierdziła Cecylia, grzebiąc widelcem w swojej sałatce.
-Zwłaszcza z Suzaku – dodał Lloyd i zaśmiał się głośno z własnego dowcipu.
-Naprawdę sądzę, że mają zadatki na parę – upierała się Cecylia. – Rachel po prostu nie przywykła do otwartego wyrażania uczuć i …
-A ja uważam, że wręcz przeciwnie – stwierdził Schneizel. – Dla niej miłość i nienawiść to dwie kompletnie różne rzeczy. Te emocje po prostu się u Dark nie mieszają.
-Mówisz tak, jakbyś wątpił, że kiedyś się zakocha – powiedziała z lekkim wyrzutem Cecylia, która w końcu zaczęła jeść swoją sałatkę. – Wiem, że jak na razie nie wykazuje zainteresowania żadnym chłopcem nie mniej to dość niesprawiedliwa ocena.
-Nie chcę dożyć dnia, w którym ta dziewczyna się zakocha – stwierdziła Kornelia, odsuwając od siebie pusty talerzyk. – To dość niepokojąca wizja.
-Wyjdzie za geniusza albo psychopatę – obstawił Lloyd wyraźnie szczęśliwy, gdyż wreszcie dotarł do znajdujących się na dnie pucharku bananów.
-Wydawało mi się, że Lelouch jej się podobał. Dlatego wstąpiła do samorządu – wtrąciła Cecylia.
-Tak, ale potem chyba odkryła ile ma fanek i straciła zainteresowanie – oznajmiła Kornelia. – I zaczęła się przyjaźnić z C.C, która jak wiadomo jest jedną z pretendentek do chodzenia z nim.
-Chyba raczej główną pretendentką – stwierdził Schneizel. – Od czasu śmierci tej biednej uczennicy Shirley.
-To był straszny wypadek – stwierdziła Cecylia odkładając widelec. Wspomnienie tego zdarzenia odebrało jej apetyt na sałatkę. – I to na oczach tylu ludzi.
-Szczęście, że chociaż Lelouch przeżył – zauważyła Kornelia - choć to musiał być dla niego szok, gdy dziewczyna, z którą chodził zginęła na jego oczami.
-Szczęśliwie Anya nie dostała traumy po tym jak zgniotła biedaczkę – zauważył jak zawsze optymistyczny Lloyd.
-Anya jakoś sobie z tym poradziła, ale Lulu był mocno przybity. Zapracowywał się w samorządzie. Dobrze że Rachel wtedy została wiceprzewodniczącą i mu pomogła – powiedziała Cecylia.
-Tak, ale od tamtego czasu Lelouch nie był na żadnym meczu ani nawet treningu. Chyba pozostał mu uraz do tego sportu – stwierdziła Kornelia.
-Zamawiacie coś jeszcze? – rozległ się grobowy głos obok nich. Kelner zmaterializował się nagle przy stoliku nauczycieli.
Kornelia pomyślała, że „China” ma jednak swoje zalety. Na przykład to, że kelnerzy nie wyglądają i zachowują się jak płatni zabójcy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez trenerka dnia Śro 20:01, 23 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Czw 21:03, 08 Paź 2009    Temat postu:

Rozdział jedenasty „China”
Tymczasem w chińskim barze panował jak zwykle o tej porze ruch. Lelouch z wyrazem udręki studiował jakąś kartkę. Obok niego siedziała C.C, która wbrew swoim pizzowym przyzwyczajeniom zajadała makaron z kurczakiem po chińsku i zastanawiała się czy Lulu zje zupę, którą zamówił, a która w tej chwili stała na stole przed nim i parowała.
-Jak się nie pośpieszysz to ci całkiem wystygnie – zauważyła.
-Jak ona mogła… - wymamrotał wyraźnie zdenerwowany chłopak.
-Twoja zastępczyni znowu coś odwaliła? – spytała C.C ze spokojem.
-Właśnie otrzymałam raport, że od jutra uruchamia nową serię pocztówek.
-To źle? – spytała dziewczyna, która była wtajemniczona w umowę pomiędzy Lulu, a Trenerką.
-Zamierza całkiem zmienić swoją linię produktów. Od teraz będzie sprzedawać pojedyncze karty z najprzystojniejszymi przedstawicielami płci męskiej w naszej szkole. Skorzystała w tym celu z anonimowej ankiety, którą zamieściła w gazetce szkolnej.
-Co w tym złego? – zdziwiła się C.C.
-To, że z powodu jej produktów liczba dziewczyn, które chcą się ze mną umówić wzrosła o 30%. I nie tylko dziewczyn – mruknął poirytowany.
-Ale nadal płaci ci obiecane „zdzieracze 20%”? - C.C musiała przyznać, że utarczki między przewodniczącym i wiceprzewodniczącą samorządu mocno ją bawiły.
-Tak, wpłaty nadal są przesyłane na fundusz drużyny. To jest najgorsze. Nie mogę jej oskarżyć o złamanie umowy! Mogę tylko próbować ją sabotować, ale to też nie wychodzi!
-Myślałam, że w końcu znalazłeś drukarnię z której korzystała? – zauważyła dziewczyna ostatecznie rozprawiając się z makaronem i zastanawiając się czy zmieści w sobie jeszcze zimny ramen Lulu.
Chłopak ostentacyjnie położył dokumenty na stole.
-Tak, ale okazało się, że na potrzeby nowej produkcji znalazła nową! Diethard tropił tamtą przez trzy miesiące! A teraz musimy zaczynać wszystko od nowa!
-Nie macie żadnego tropu? – zdziwiła się.
-Nie. Po prostu oznajmiła im, że to zamówienie będzie niestety ostatnie, wyraziła żal i rozstała się z tamtą drukarnią bez żadnych problemów. Nikt nie ma pojęcia, gdzie poszła.
-Nie śledziliście jej? – spytała zaciekawiona.
-Śledziliśmy! – mruknął poirytowany. - Ale ona kontaktuje się przez pośredników. W dodatku korzysta z drukarni nieoficjalnie. Po prostu zawiązuje współpracę z jakimś obytym pracownikiem, który drukuje dla niej kilkadziesiąt pocztówek po godzinach. Kierownik nie miał pojęcia o tym procederze!
-Dlatego geass nie zadziałał?
-Tak, nie mam czasu ani możliwości, żeby użyć go na wszystkich pracownikach drukarni w mieście. Zgeassowałem tylko kierowników. A teraz musimy czekać aż nastąpi jakiś przeciek lub nowy trop – westchnął biorąc się w końcu za ramen ku rozczarowaniu C.C. – A swoją drogą to Trenerka wpadła w poważne tarapaty.
-Czy ja wiem – mruknęła C.C zajęta zwracaniem uwagi kelnerki na siebie.
-Dyrektor – Lulu wypowiedział to słowo wkładając w nie maksymalną ilość pogardy i nienawiści - łatwo jej nie odpuści. Strasznie faworyzuje Suzaka.
-Według mnie wykręci się sianem – wyraziła swoje przekonanie C.C, kelnerka ku jej wielkiemu niezadowolenia zignorowała ją i poszła do innego stolika. – Ciekawi mnie ta koleżanka, którą ze sobą przywiozła.
Lulu przerwał jedzenie swojego ramenu.
-Tylko mi nie mów, że jej też planujesz dać geass! Wiesz ile problemów miałem z Rachel?!
-No, cóż. Muszę ją bliżej poznać, ale odnoszę wrażenie, że się do tego nadaje – stwierdziła przekornie C.C w końcu wymuszając uwagę kelnerki.
-Co podać – mruknęła mocno niezadowolona. Była to dziewczyna z dziwnie spiętymi włosami w chińskim stroju przysługującym obsłudze w „China”.
-Jeden deser „Lot smoka”. Chcesz coś, Lulu?
-Herbatę. Macie jakieś ciekawe smaki? – spytał Lelouch. Ostatnio zasmakował w poszukiwaniach nowych rodzajów herbaty.
-Mamy słodki kwiat wiśni. Dostarczyli nam wczoraj – odparła kelnerka.
-Wezmę ją – odparł. Poczekał aż dziewczyna odejdzie od ich stolika i spytał C.C:
-Skąd ta pewność, że się nadaje?
-Czy ja wiem. Obie mają to „coś”. Tak na marginesie to ta dziewczyna jest tutaj. Chyba spodobał jej się kierownik – mruknęła konfidencjonalnym szeptem.
Przewodniczący samorządu szkolnego odwrócił się. Czarnowłosa dziewczyna siedziała na barowym stołku przy ladzie i próbowała wciągnąć Xing Ke w dyskusje.
-Chyba nie wie, że jego dusza należy do właścicielki tego lokalu – zauważył Lelouch.
-Wygląda na to, że dobrze się bawi – zauważyła C.C. – Nie sądzę, by ktoś próbował ją uświadamiać.
Kelnerka podeszła do ich stolika.
-Herbata i deser lodowy – oznajmiła lekko poirytowana.
-Zhou, o czym oni gadają? – spytała C.C, która zawsze była ciekawa plotek i znała imiona wszystkich pracowników „China”.
Kelnerka rzuciła poirytowane spojrzenie na Pand, która właśnie obrazowo opisywała coś Xing Ke zawzięcie gestykulując.
-Od pół godziny mówi o Knightmare’ach – warknęła.
-Myślałam, że interesuje cię ten temat – zauważyła studentka.
-Tak, ale to jak ona patrzy na mechy i to co z nimi robi to profanacja! Podobno sama zbudowała mecha, używając do tego celu pralki, telewizora, dużej ilości blachy i krajalnicy. Acha i zestawu sztućców – powiedziała rozdrażniona.
-Ciekawa osoba – podsumowała C.C.
-Tak, ale w życiu nie dopuściłabym jej w pobliże mojego mecha – stwierdziła Zhou. – Wiecie, że użyła łyżeczek do stworzenia sekretnej broni tego pojazdu?!
-Co zrobiła? Olbrzymi mikser?! – zdziwił się Lulu.
-Gorzej. Wydłubywaczko-wkręcaczkę. Muszę już iść, bo Xing Ke się zdenerwuje jak zaraz nie zacznę obsługiwać klientów.
Przez następną minutę C.C i Lulu w ciszy obserwowali, jak Pand, opisując jakoś wyjątkowo duże i skomplikowane urządzenie, staje na stołku i chwiejąc się na nim wciąż zawzięcie gestykuluje i wyjaśnia.
-Dlaczego akurat ktoś taki koniecznie chce przyłączyć się do drużyny?! I nie wiem skąd Trenerka ją wzięła, ale upewnię się, że odeśle ją z powrotem! – stwierdził Lelouch.
C.C, która od dłuższego czasu zajęta była „Lotem smoka” uśmiechnęła się tylko lekko i powiedziała:
-Ale najpierw musisz ją do tego przekonać.

Rozdział dwunasty „Upór jest przyjacielem osób patrzących na świat nieco inaczej”
-Nie ma mowy – odparła krótko Trenerka.
Dyskusja była już najpewniej przegrana, ale chłopak nie zamierzał zrezygnować.
-Mam rozumieć, że nie ma argumentu, który mógłby cię przekonać – stwierdził lekko rozczarowany Lulu.
-Zasadniczo to tak – stwierdziła wiceprzewodnicząca. – Pand jest moją dobrą przyjaciółką, a ja obiecałam jej, że zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby się dostała.
-A jak się uprę, żeby się jednak nie dostała? – spytał Lelouch kryjąc w tym zdaniu możliwość groźby.
-Wtedy tracisz wsparcie moje, moich funduszy i mojego Geassa – podsumowała krótko Trenerka.
Niestety bilans ten wypadał na jej korzyść. Lulu westchnął.
-Rozumiem, że taka opcja zasadniczo nie wchodzi w grę.
-Zasadniczo nie – stwierdziła spokojnie, wracając do sortowania dokumentów. – Naprawdę nie życzę ci źle i cieszyłabym się, gdyby wszystko poszło po twojej myśli.
Przewodniczący szkolnego samorządu spojrzał w sufit. Chyba tylko Trenerka mogła powiedzieć to tak spokojnie. Nie, była jeszcze C.C, ale ona była wieczną studentką. Nie było chyba rzeczy, która by ją ruszyła. W swoim życiu widziała już wszystko zaczynając od zaplecza stołówki na zawartości męskiego pokoju na kampusie kończąc.
-Czy nigdy nie dziwiło cię to co robię? – zapytał.
-Nie, dlaczego? – zdziwiła się Trenerka. – W czym niby twój plan miałby być gorszy od choćby marzenia o upieczeniu ciasta?
Lulu powstrzymał się od komentarza dotyczącego tego niecodziennego porównania. Tymczasem wiceprzewodnicząca kontynuowała z rosnącym zapałem:
-No bo, w sumie to co robisz to takie pieczenie ciasta, kiedy wszyscy próbują robić coś innego w kuchni i musisz walczyć, by dopchać się do stolika. Najpierw musisz dorwać miskę. Gdy ją dostaniesz zaczynasz zbierać ingrediencje, często musisz o nie walczyć i siłą wyrywać je innym, ale się nie poddajesz! Następnie mieszasz ingrediencje i zaczynasz tworzyć ciasto, mimo że ludzie dookoła próbują wyrwać ci miskę. Nieraz w ruch idzie zestaw noży i sztućce. Niejeden zawistny oponent spróbuje zepsuć twoje ciasto wrzucając do niego szprotki! Często musisz używać łokci, by odepchnąć osobę, która lada moment wyrzuci ciebie z kuchni! Ale jeśli przetrwasz to wszystko i bezpiecznie dostarczysz ciasto do piekarnika możesz mówić o sukcesie! Ale to nie koniec! Inni też chcą skorzystać z piekarnika! Nieraz musisz bronić go przy użyciu wałka i trzepaczki! Ale jeśli uda ci się obronić ciasto aż się upiecze i wynieść je kuchni nim twoi rywale dobiorą się do niego to oznacza twoje zwycięstwo! A potem możesz już znaleźć sobie jakieś spokojne miejsce i zjeść to ciasto z przyjaciółmi – Trenerka rozmarzyła się. – I to na pewno będzie sernik.
Lulu w międzyczasie zaczął wypełniać dokumenty.
-Skończyłaś już? Mamy robotę – stwierdził gwałtownie sprowadzając swoją zastępczynię na ziemię.
-Już się biorę – odburknęła wciąż owładnięta wizją sernika.
-W sprawie Pand porozmawiam jutro z BK i zobaczę czy się zgodzą – powiedział Lulu w przypływie lepszego humoru.
-Nie pożałujesz – odparła. – Pand może mieć małe problemy z przystosowaniem się, ale to wspaniały mechanik!
Lulu kiwnął głową, choć w głębi duszy zastanawiał się na ile „małe” będą te problemy.

Rozdział trzynasty „Czy mają tu mechy?”
Pand prowadzona przez C.C wąskimi uliczkami rozglądała się niepewnie. Nie znała tej dzielnicy miasta i podejrzewała, że większość szanujących się mieszkańców też nie. Była to okolica z typu tych, w których można znaleźć paskudne rzeczy. Choć chwilowo wyglądało na to, że C.C uzbrojona w pożyczony od Leloucha pistolet gazowy i Pand trzymając w ręku olbrzymi śrubokręt nie spotkają niczego gorszego od siebie.
-Jak tam jest? – spytała Pand, której po jakimś czasie znudziła się cisza.
-Kiedyś był to mocno zapyziały klub, ale obecnie odremontowali go trochę – stwierdziła C.C.
-Zapyziałość mi nie przeszkadza – odparła Pand. Nie była do końca pewna co oznacza to słowo, ale Trenerka czasem go używała mówiąc o Twierdzy.
-Naprawdę? Obecnie jest tam dużo sprzętu i nowoczesnych urządzeń. Powinno ci się spodobać. Lulu mówił, że chcesz zostać mechanikiem.
Pand kiwnęła głową. Nie powiedziała nikomu, że inne stanowisko też by jej nie przeszkadzało. Gdy umawiała się z Trenerką ta napisała jej, że tylko pozycja mechanika jest wolna. Wiceprzewodnicząca najwyraźniej uznała iż bezpieczniej będzie umieścić Pand w warsztacie niż pozwolić sterować mechami.
W końcu doszły do starego magazynu. C.C zapukała w drzwi.
-To ja! Możecie łaskawie otworzyć!
-Ciszej do cholery! – we wrotach pojawiły się małe drzwiczki, które otworzyły się szybko. Stał w nich wyraźnie zdenerwowany brązowowłosy mężczyzna.
-Mówiłem ci, żebyś tak nie krzyczała! Jak tak dalej pójdzie znajdą nas! – gorączkował się.
-Jak będziesz tak krzyczał to na pewno nas usłyszą – zauważyła C.C.
Mężczyzna zamilkł. Najwyraźniej nie radził sobie zbyt dobrze z kąśliwymi uwagami.
-No dobra – mruknął spokojniej. – Co tym razem?
-Przyprowadziłam dziewczynę, która ma zostać mechanikiem – C.C wskazała na Pandę. – Zajmijcie się nią.
-Ty nie idziesz? – zdziwiła się Pand.
-Nie, nie mam ochoty. Poza tym planowałam odwiedzić pizzerię i chcę zdążyć przed zamknięciem.
-Jak chcesz – odburknął mężczyzna - ale już cię dzisiaj nie wpuszczę.
-Jak miło – odparła dziewczyna odwracając się i machając im na pożegnanie, gdy odchodziła.
-Ta przeklęta zielonowłosa wiedźma – warknął cicho mężczyzna, ale po chwili przypomniał sobie o istnieniu Pand.
-Wchodź – powiedział już nieco milej. – Zaraz zawołam kogoś, kto oprowadzi cię po budynku. Acha, nazywam się Tamaki. A ty?
-Panda – odparła cicho dziewczyna analizując zachowanie mężczyzny. Na pewno nie był przesadnie inteligentny, urody też zasadniczo nie miał i był szczery, tak jak szczerzy są ludzie, którzy nie zdają sobie sprawę, że milczenie jest złotem. Podsumowując, nie był to najlepszy materiał na przyjaciela.
-Panda jak zwierzę? – zdziwił się Tamaki.
-Nie. Panda, jak Panda – poprawiła go dziewczyna. – To skrót od Pandunia, ale pełnym pseudonimem podpisuję się tylko na mechach.
-Rozumiem – stwierdził wesoło Tamaki najwyraźniej dochodząc do wniosku, że to żart. - O wreszcie tu idzie.
Przez hangar szła czerwono włosa wyraźnie poirytowana dziewczyna trzymająca w ręce coś co wyglądało jak olbrzymi pluszak.
-Tamaki, widziałeś gdzieś tą przeklętą wiedźmę! – wrzasnęła będąc jeszcze w połowie magazynu.
Mężczyzna kiwnął głową.
-Była tu przed chwilą. Przyprowadziła tę dziewczynę. Czy coś zrobiła?
Czerwono włosa dziewczyna wrzasnęła:
-Czy coś zrobiła?! Urządziła sobie pizzowe przyjęcie w moim mechu! W kokpicie jest kilka pudeł z pizzą, kontrolki są obklejone naklejkami, a na honorowym miejscu posadziła swojego okropnego pluszaka! – wyrzuciła z siebie pilotka z całej siły rzucając maskotkę na posadzkę. – Powiedz jej, że ma permanentny zakaz zbliżania się do mojego Gurrena, a jeśli nie posłucha to Zero równie dobrze może szukać sobie nowego rozgrywającego!
-Spokojnie – mruknął Tamaki odsuwając się od emanującej morderczymi uczuciami dziewczyny. – Myślę, że powinniście pogadać na spokojnie…
-Że co?!
-Nieważne Kallen. Po prostu weź tą dziewczynę i oprowadź ją po bazie – Tamaki stwierdził, że bezpieczniej będzie wrócić do pierwotnych założeń konwersacji.
-Jaką dziewczynę? – spytała pilotka Gurrena.
Tamaki rozejrzał się w poszukiwaniu Pandy. Po chwili namierzył ją przy pluszaku rzuconym przez Kallen. Dziewczyna badała go z wyraźną fascynacją. Rozgrywająca postanowiła naprawić swoje złe wejście i porządnie się przedstawić.
-To ty masz zostać naszym mechanikiem? Miło mi poznać. Jestem…
-On… - mruknęła Pand jakby nie słysząc.
-Eee. Co? – zdziwiła się Kallen.
-On jest piękny! – stwierdziła głośno Luna, a w jej oczach pojawił się blask. – Prawie tak piękny jak Domo-kun!
Niestety nie znalazła ona zrozumienia u Kallen i Tamakiego.
-Nie myślałem, że ktokolwiek poza tą wiedźmą może uznać, że to coś jest ładne – powiedział Tamaki, wyraźnie sugerując, że tylko osoby z kompletnie spaczonym gustem mogą tak sądzić.
-No, jeśli ci się podoba – mruknęła Kallen do Pand niezbyt wiedząc jak zareagować na to wyznanie.
Pand stwierdziła, że należy skorzystać z chwilowej słabości rozmówców.
-Mogą go potrzymać?
-Uhhh... Jasne – odparła Kallen. Chciała powiedzieć, że ten pluszak należy do C.C i że gdyby ona tu była najpewniej nie pozwoliłaby nikomu obcemu zbliżyć się do niego. Ale zamiast niej była tu Pand, która z pełną premedytacją patrzyła na nią wielkimi błyszczącymi oczami. Pilotka nie miała serca jej odmówić.
-Dzięki!!!
-Chodźmy już! – odparła lekko zniecierpliwiona członkini BK. Ten wieczór zapowiadał się na wyjątkowo długi…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NEOPETS Strona Główna -> Radosna twórczość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin