Forum NEOPETS Strona Główna NEOPETS
Forum gildii Twierdza Chaosu - ale zapraszamy wszystkich! :)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dobry Omen
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NEOPETS Strona Główna -> RPG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Pią 21:33, 20 Kwi 2007    Temat postu:

Pani sprzedająca bilety starała zachować spokój. Niestety nie udawało jej się to. Starała się uśmiechać. Takie było jej zadanie. Uśmiechać się i sprzedawać bilety. Teraz jednak miała z tym wyraźne problemy i nie była nawet w stanie dokładnie stwierdzić dlaczego. Spojrzała znów na swoją klientkę.
-Czy mogłabym dostać swoje bilety?
Dziewczynka stojąca przy kasie uśmiechnęła się.
Kasjerka mimowolnie ścisnęła trzymane w ręku bilety. To jeszcze dziecko, powtórzyła jeszcze raz w myślach, zwykłe dziecko.
„Zwykłe dziecko” nie przestawało się uśmiechać.
Bileterce uśmiech ten mimowolnie kojarzył się z szerokim uśmiechem, jaki muszą mieć drapieżne zwierzęta tuż przed tym jak zaczną pożerać ofiarę.
-Czy coś się pani stało?
Bileterka zdała sobie sprawę, że od dobrej chwili wpatruje się w dziewczynkę, czy raczej jej ledwo wystającą spod kasy głowę.
-Nie, nie ja tylko… - zamarła, gdy dziewczyna znów się uśmiechnęła.
Wręczyła jej lekko zgniecione bilety.
Dziewczynka ku przerażeniu kasjerki uśmiechnęła się jeszcze szerzej, ale ku jej uldze po podziękowaniu odeszła. Godzinę później kobieta mimo wypicia kubka kawy i zażycia leku uspakajającego nie mogła dojść do siebie.
Tydzień później odkryła jednak, że spotkanie z dziewczyną przetrwała całkiem dobrze. Kontroler biletów, który przypadkiem ja kontrolował musiał potem wziąć urlop. Z jego relacji bileterka dowiedziała się, że dziewczyna wsiadła do złego pociągu. Tym razem się nie uśmiechała.
-A może ona jest tą dziewczyną? – stwierdziła w końcu bileterka.
-Jaką?
-Nie słyszałeś legendy o dziewczynce, która chciała wrócić do domu, ale nie mogła z powodu zupełnego braku opanowania kierunków i ciągłych pomyłek. Po jakimś czasie zmieniła się w upiora, ale mimo to wciąż próbuje wrócić do domu.
-To tylko legenda… - mruknął kontroler, ale bez większego przekonania. Jeśli ktoś pasował do tej legendy to na pewno ta dziewczyna.
Takie legendy powstają właśnie dzięki osobom takim jak Kalipsa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Saphira71210




Dołączył: 19 Mar 2006
Posty: 512
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:24, 24 Kwi 2007    Temat postu:

Saffron opierała się cicho o ścianę w tym kącie pokoju który uznała za najbardziej odpowiedni do tego celu i Udawała Że Jej Nie MA.
Taaaak.
Ostatnio doszła w tym nawet do sporej wprawy.
Azel, z braku lepszego pomysłu usiłował ją naśladować, co, szczerze mówiąc nie wychodziło mu specjalnie dobrze*, ale nikt i tak raczej nie zwracał na nich uwagi.
Dziewczyna, ruchem na tyle nieznacznym, by nikt nawet na nią nie spojrzał, odgarnęła kilka kosmyków, które wpadły jej do oczu i przygarbiła się jeszcze bardziej niż dotychczas, wkładając obie ręce do kieszeni.
Zadrżała lekko.
Diablik spojrzał na nią pytająco, zaprzestając ostatnich rozpaczliwych prób sprawienia wrażenia, że nie warto na niego patrzeć.
-Ej, co jest?
-Nic...-wymamrotała pod nosem
Demon jedynie uniósł brew i przekrzywił głowę. Z jego dotychczasowego doświadczenie wynikało, że po takim wstępie zawsze następuje długi szereg łzawych skarg i/lub wyznań. Czekał więc.
Nie pomylił się, aczkolwiek jego cierpliwość wystawiona została na ciężką próbę**
Saffron westchnęła. Wciąż milcząc kilka razy rozprostowała i zgięła palce, splatając je w końcu razem i opierając na brzuchu tak gdzieś na wysokości pępka.
-Czuję się tu kompletnie...nie na miejscu-mruknęła w końcu-jestem zupełnie nie z tej bajki-zamilkła na chwilę, ale Azel bynajmniej nie zamierzał zachować się przyzwoicie i ułatwiać jej zadania podtrzymywania konwersacji
-Anioły...Demony...co ja mam do tego?
-Dokładniej rzecz biorąc, ognika według pewnych źródeł średniowiecznych zaliczano kiedyś do niższych...-wyskoczył z jednym ze swych zwykłych tekstów Sev-...zaś inni autorzy uważali raczej, że pochodzą one od...
-Przymknij się-warknęła sucho***
-...tak więc w sumie nie masz powodów, by czuć się tu niesfojo...co mówiłaś?
-Nie widzisz, że usiłuję zachować resztki normalności?
-...hmmmm?
-Umówmy Się, Że Jestem Dziewczyną, Co?! Normalną. LUDZKĄ. DZIEWCZYNĄ-wycedziła półgębkiem-Nie bredź mi tu więcej o żadnych ognikach, Jasne?
-Jasne, jasne...ale...
-Jakie 'ale', jakie 'ale'?! Masz coś do tego...?!
-no nie...ale...Saffy...!
-NO CO?
-Dywan zaczyna się podwęglać
_____
* jeśli masz cały czas uniesioną głowę do góry i wpatujesz się badawczo w osobę stojącą nad tobą, mamrocząc coś pod nosem, a na dodatek jesteś wzrostu 50 cm, zaś postawą usiłujesz naśladować kogoś sporo ponad 3 razy wyższego od ciebie, to chyba w sumie nic dziwnego
** chodziło, dokładniej rzecz biorąc, o całe 47,728 sekundy
*** już od najmłodszych lat Saffy napiętnowano jako wariatkę, gdyż pozornie mówiła do siebie, lub nawet (dosyć często), z samą sobą się kłóciła. Istata rzeczy tkwiła jednak w tym, że ogniki widzą i słyszą jedynie nieliczne nawet spośród demonów i aniołów (tj. proszę, żeby mi tu wszyscy nie wmawiali, że go widzą, a przynajmniej nie w pełnej ostrości), czasami, bardzo rzadko, spotyka się też uzdolnionego w tym kierunku (choć jesli już to bardzo słabo) człowieka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaido
White Tiger Youkai



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1143
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Imperium Agatejskie

PostWysłany: Nie 0:07, 29 Kwi 2007    Temat postu:

TUTAJ BĘDZIE STAŁO JAK TO SKYE DO DOMU DOTARŁA, A ŻE CZAS GONI PRZECHODZĘ DO RACHEL XD

*******

- Dzień dobry! – powiedziała dziewczynka z nienagannym uśmiechem. W jednej ręce trzymała niewielką walizkę, a w drugiej plastikową torbę. – Nazywam się Rachel.
Anadiel zawisła w progu, opierając się rękami o framugi. Czarna, rozciągnięta bluza, którą znalazła w szafie na parterze sięgała jej prawie do kolan.
- Tyyy! - warknęła, ukazując jeden komplet Zębów, Stan Dobry.
- Doprawdy, brakuje tylko błyskawic i grzmotów. - Rachel zmierzyła ją Wzrokiem - Wyglądasz jak nietoperz... nietoperz bez spodni.
- Cóż za spostrzegawczość - burknęła Anadiel, obciągając bluzę jeszcze niżej. - Przyszłaś mnie o tym poinformować, czy znowu mam cię chronić przed wściekłymi staruszkami?
To jakiś potwór, pomyślała anielica. Postarała się, by jej wypowiedź ociekała ironią i sarkazmem, ale szeroki uśmiech Rachel nie zmniejszył sie nawet o milimetr. Najwyraźniej Anadiel nie udało się obejśc jej zabezpieczeń. Poza tym jakimś cudem znalazła jej dom... no dobra, nie JEJ, ale w sumie co to za różnica. W dodatku chyba znowu przemówi...
- Dzisiaj zajmuję się interesami. Sprzątaniem mieszkań. M1 sprzątam za 4 funty, M2 za 10...
Anadiel jęknęła. Nic tak nie wyprowadza z równowagi jak brak zrozumienia, nie dostrzeganie ironii, beznadziejna sytuacja lub trajkoczące dziecko. A ona dostała w promocji wszystkie cztery.
-... a sprzątanie kuchni i łazienek kosztuje 7 funtów. Jak dla pani gratis - dodała, uśmiechając sie do zdębiałej Anadiel.
- Ja nie... - zaczęła anielica, ale Rachel śmignęła jej tylko pod ramieniem i zaczęła rozglądać się po korytarzu.
- Hmm. Od czego by tu... gdzie trzyma pani miotłę i takie inne?
Anadiel cofnęła się i wzięła glęboki oddech. Tak. Teraz odwróci się i pozbędzie się małej. A potem może wrócić do swojego zadania.
- Posłuchaj. Wcale nie... o masz.
Dziewczynki nie było. Jednak po chwili wyszła bezszelestnie z któregoś z pokoi, przyprawiając Anadiel o palpitację serca.
- Nie mówiła pani, że ma zamaskowany dom!
- Jaki... ach, to. No cóż, więc jednak nie jesteś w stanie podjąć się wyzwania, prawda? Jaka szkooooda! - zaszczebiotała Anadiel i załamała ręce. Stanęła w otwartych drzwiach i teatralnym gestem wskazała ulicę.
- Ale jak...
Po raz pierwszy tego dnia anielica uśmiechnęła się. Jeszcze chwila, a zacznę złośliwie chichotać, pomyślała.
- Ooo, nie wiem jak. Nikt nie wie. Po prostu z wierzchu wygląda jak domek, a w środku ma z 40 pokoi. Proste, fajne i przede wszystkim nie na siły małej sprzątaczki. Hehee. A teraz do widzeee-...
*rrrrooor...*
Zapadła niezręczna cisza. Anadiel złapała się za brzuch i znieruchomiała.
Rachel klasnęła w ręce, uradowana.
- Wieć na coś się jednak przydam! Mówiłam już, że nieźle gotuję? - dziewczynka wyszczerzyła zęby w uśmiechu i podniosła torbę z artykułami spożywczymi na wysokość oczu. - Hm, pewnie nie zna pani jeszcze lokalizacji kuchni?
- O masz...
Anadiel była wcześniej głodna tylko raz w życiu. Oczywiście z jej szczęściem podejrzewała, że ta cała fizjologia odezwie się w najmniej oczekiwanym momencie.

*******

- Proszę pani....
- A fef ffeftan f tą fanią...
- ... czy... czy mogłabym tu zostać?
Widelec zawisł w połowie drogi do ust. Anadiel popatrzyła na Rachel, która ledwo wystawała ponad kuchennym stołem.
- Chociaż na... trochę! Nie będę sprawiać kłopotów, obiecuję! Mogę spać na kanapie! I jeszcze... - dziewczynka przestraszyła się milczenia i rozpoczęła argumentację.
Anielica popatrzyła na swój talerz z jedzeniem. Cokolwiek to było.
- Chyba będę tego żałować. Ale w sumie... heh.





AAAGH, jakoś tak nie mam weny XD Wybaczcie za beznadziejnego posta, nastepne będa lepsze XD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kaido dnia Nie 20:45, 23 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Pią 20:14, 04 Maj 2007    Temat postu:

-Chyba będę tego żałować. Ale w sumie… heh. Nie ma mowy!
Rachel przez ułamek sekundy wyglądała na dotkniętą. Trwało to ledwie tyle co mrugnięcie okiem i można to było uznać za złudzenie optyczne. Ale uśmiech pojawił się na jej twarzy natychmiast psując jakiekolwiek szanse na zobaczenie rozpaczy w jej wykonaniu.
-Rozumiem. Jeśli to problem. Mam gdzie spać… po prostu myślałam… myślałam, że może… - załamała głos trochę teatralnie, ale w ten szczególny sposób, który sprawia, że każdy dorosły czuje się winny.
Potem wstała. Pożegnała się. Wyraziła chęć ponownego spotkania i wyszła zabierając swoją walizkę. Jedyną rzeczą, która świadczyła o tym, że kiedykolwiek przebywała w tym mieszkaniu była patelnia na której zostało jeszcze trochę kurczaka z warzywami i breloczek przedstawiający lekko wyduźdanego kota, który najwyraźniej wypadł jej w czasie wizyty i którego Anadiel znalazła znacznie później. Anielica dopiero wtedy uświadomiła sobie, że Rachel nie zostawiła jej żadnego adresu ani numeru kontaktowego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
RavenWings
Lord Chaosu



Dołączył: 23 Lip 2006
Posty: 558
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: z Acherus: Ebon Hold

PostWysłany: Sob 13:26, 05 Maj 2007    Temat postu:

Właściwie, to Cenere nie miała zamiaru tego zrobić.
Nie miała zamiaru zgłodnieć właśnie teraz.

...

A tym bardziej nie miała zamiaru ganiać po przedmieściach za jakimś nieszczęsnym pracownikiem drugorzędnego motelu.
Od bardzo dawna nie czuła czegoś TAKIEGO. Jakby ktoś wlazł z butami, bez pukania do jej mózgu i właśnie przy nim majstrował. Spodziewała się, że prędzej czy później Biuro Kontroli Diabłów doczepi się do jej zdobycznej wolnej woli.
Z reguły urzędnicy Dołu nie napadali szturmem na umysły agentów piekieł. Niczym wyjątkowo jadowite węże, powoli wstępowali do ich mózgów, oplatali je, ostrożnie dusili w swych gadzich splotach, by w odpowiednim momencie zatopić w umyśle swe śmiercionośne kły. Jeśli ktoś miał wyjątkowe szczęście, zostawał na Ziemi jako coś w rodzaju Homunkulusa. Jeżeli go nie miał*, wracał na Dół z wyrokiem wiecznych męczarni. I nie było opcji odwołania się.

Jeden z trzech, ciemno czerwonych łbów hydry wysunął się, mięśnie napięły się silniej. W powietrzu świsnął niczym bicz ogon. Zduszony krzyk, chrupot łamanego karku.
Ceneria** spojrzała obojętnie na swoją, zostawioną pod ścianą ludzką powłokę. Odwróciła wzrok na trupa i zatopiła w nim przednie kły. Potem demonicę i jej ofiarę zasłonił jakby dym stworzony z jakiegoś niesamowitego, ohydnego roju, a gdy zjawisko zniknęło, ukazało widok hydry mającej krwiste łuski i ludzki szkielet, obżarty z ciała co do milimetra, rażąco czysty.
Cenere nie miała pojęcia, co robi, przebłyski wolnej woli natychmiast duszone były przez siły Biura Kontroli. Ale coś jednak ominęli. Może nie zauważyli, a może uznali za niegodne uwagi. Coś, czego żaden diabeł nigdy nie miał. Do tej pory. Coś, co osobnikom, które można policzyć na palcach jednej ręki stolarza udało się zdobyć. Podświadomość. A ona właśnie całą swoją mocą wysyłała do wszystkich diabłów w okolicy sygnały, rozpaczliwe prośby o pomoc.



*Jak 99,99% diabłów
**Prawdziwe imię Cenere, nieużywane od wielu już lat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mrumrando
Wampir



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 689
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: fioletowa krypta in Goleniów

PostWysłany: Nie 19:45, 13 Maj 2007    Temat postu:

Na rogu, w tej jednej z nieciekawych dzielnic miasta, stała oparta o ścianę dziewczyna. Trzymając ręce w kieszeni, gapiła się w ziemię i nerwowo oblizywała usta. Jej czarne włosy latały na wietrze i gdyby im się długo przyglądać, można by stwierdzić, że wyglądają jak pasma czegoś czarnego i oleistego. Nazywała się Vecna i była demonem.
BANG!
W oddali słychać było jak wystrzeliła broń. Ludzie obok stanęli ze strachu i nie wiedzieli co zrobić ze sobą. A Vecna nawet nie drgnęła, wciąż stała oparta o ścianę. Po kolejnych kilku minutach było już słychać syreny policyjne i karetkę.
-Możemy już iść.- Obok Vecny stanął młody mężczyzna, także brunet i uśmiechał się zawadiacko. Pod płaszcz chował pistolet.
-Strasznie długo ci to zajęło. Myślałam, że zaraz tu zamarznę.
Ale on tylko uśmiechnął się szerzej i odeszli. Nazywał się Erewan i także był demonem. Czy ktoś by się domyślił, że właśnie zabił człowieka? Czy ktoś by się domyślili, że to para zajmuje się zabijaniem? Odeszli wolnym krokiem, jakby wracali z udanej imprezy.
------------------------------------------
-To w lodówce to długo leży już?!
Vecna siedziała w swoim ukochanym fioletowym fotelu, gdy Erewan przerwał jej spokój wrzeszcząc z kuchni. Szlag by go.
-Pewnie nie! Wsadź do mikrofali! A rusza się?!
-Chyba trochę wypełzło z talerza! Ale tylko trochę!
-Chwila, mówisz o tym czymś z serem!?
-No!
-Kurcze- mruknęła pod nosem i powlekła się od kuchni.
Ich mieszkanie mieściło się w kilku piętrowej kamienicy. Mieszkali na samiutkiej górze. Jak na mieszkanie w kamienicy było ogromne. Erewan stał z papierosem w ręku przyglądając się „potrawie”.
-Wygląda niebezpiecznie. Lepiej to wywal.
-Chyba zdechnę z głodu! Nie ma nic w lodówce!
-A czy kiedykolwiek było?
-No konserw dla kotów do jest od groma.- burknął zdenerwowany.
-Zjedz jedną.
Ale tylko zabił ją wzrokiem i wyszedł do holu.
-Pójdę coś kupić!
-Możesz nie wracać!
-Chciałabyś!
I usłyszała trzask drzwiami. Powrotem wróciła na swój fotel. Kochała tego skurczybyka. A jutro kolejny dzień, kolejne zabójstwa i tak codziennie. Życie w wielkiej kałuży krwi. Znienawidzeni przez dół i gorę.
-Życie jest piękne- uśmiechnęła się.
-----------------------------------
Erewan wracał z papierową torbą z zakupami. Przechodził przez ciemne ulicę, naokoło kręciły się różne typy. Jednak w powietrzu wyczuwał pewien niepokój. A raczej coś innego niż zazwyczaj, ale szedł dalej rozglądając się dookoła. Gdy przechodził koło jakiegoś ładnego apartamentowca …. Trochę go to zdziwiło. Owszem mógł przybierać swoją prawdziwą formę kiedy tylko chciał. Ale teraz nie chciał, a mimowolnie przeobrażał się. Potrzasnął ręką która powróciła do ludzkiej postaci. Ale po chwili znowu to samo. Zatrzymał się i nerwowo rozejrzał. Nie widział nigdzie czegoś niepokojącego. Ale taka reakcja wskazywała tylko na obecność nieludzkich stworzeń. Których także nie było widać. Ale to chyba normalne. Westchnął i ruszył dalej zostawiając za sobą czarne ślady. Jednak po paru krokach znowu się zatrzymał. Z jednego okna budynku intensywnie wylatywał dym. Podchodził coraz bliżej okna i z każdym krokiem coraz bardziej tracił ludzką formę.
-Głupia ciekawość. Powinienem wiać.. a nie…- mamrotał sfrustrowany pod nosem.
Ale co poradzić? Ciekawość silniejsza. Zostawił zakupy w krzakach, wyjął tylko butelkę wody. Podszedł pod okno zmieniając całkowicie swoją formę. Wzbił się w gorę i wśliznął przez szczelinę w oknie. Najpierw skupił się na tym… Jaka to wspaniała chata była. Potem dostrzegł to czego się spodziewał, „znajomi” z dołu tudzież góry. Jednak najpierw go nie zauważyli. Każdy krztusił się dymem i obijając się o ściany szukali wyjścia. Oprócz jednej osoby który zabijała wzrokiem płomyk który właśnie zjadał dywan.
„Taki płomyk i tyle dymu?”- zdziwił się trochę Erewan. Ale wziął wodę spod pachy i wylała całą zawartość. Płomień zgasnął a dym powoli się przerzedzał. Osoba zabijająca wzrokiem uśmiechnęła się tryumfująco, jednak po chwili spostrzegła Erewana z psutą butelką i wyrwało się jej:
-Kurcze.
-No kurczę. Gorąco impreza? –rozejrzał się po wszystkich twarzach, wyglądali na lekko oszołomionych.



**********************
Wiem, nic konkretnego nie wprowadziłam, ale chciałam mieć ten pierwszy post za sobą :3 Następny postaram się dopracować ^^’


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
RavenWings
Lord Chaosu



Dołączył: 23 Lip 2006
Posty: 558
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: z Acherus: Ebon Hold

PostWysłany: Pią 23:03, 22 Cze 2007    Temat postu:

Ceneria zatopiła kły w jeszcze ciepłym ciele. Poczuła przenikliwy ból, a potem widok przesłoniła jej krew.

Dr Cenere Gryndei otworzyła oczy. Widok lepkiej, szkarłatnej cieczy nie zniknął, gdyż twarz diablicy zanurzona była w jej kałuży. Wyczuła na sobie zmartwione spojrzenia Anthony’ego i Kota.
-Czo jes?- mruknęła.
-Buźka.-uśmiechnął się Crowley obejmując dziewczynę ramieniem- Już myślałem że będziemy czekać aż się obudzisz jeszcze z tydzień.
Cenere nieprzytomnym wzrokiem spojrzała na Kota, który aktualnie przybrał wymiary czlowieka, ubrany był w lekarski fartuch i stał na 2 łapach, po czym przeniosła wzrok na igłę, którą właśnie jej wbijał.
- Morfa?- zapytała słabym głosem. Błękitny Archanioł skinął niezauważalnie głową.
- Nie ruszaj się.- rozległo się obrzydliwe chlupnięcie gdy pewnym ruchem wyciągnął z jej boku skalpel.- I nie pytaj skąd on się tam wziął.
Bestia z Exmoor nerwowo się zaśmiała i wsunęła w żyłę drugiej ręki diablicy kolejną kroplówkę. Cenere wzdrygnęła się i pociągnęła nosem.
- Buprenorfina? I co, czym mnie jeszcze napchacie?!- krzyknęła i szarpnęła się.
- Spokojnie!- Crowley złapał ją za nadgarstki.- Spokojnie, Cen!
- JAK MAM BYĆ SPOKOJNA?!
Kot zmrużył oczy.
Zostaw ją, to co ostatnio się działo to za dużo nawet dla niej. Przespi się i jej przejdzie. Odezwal się glos zwierzecia w glowie diabla.
Nie mogę! Odpowiedział ciemnowłosy i mocniej przytrzymał diablicę.
- Puść mnie.
- Cenere, spokojnie...
Zamknęła oczy.
- Puść mnie.
- Posluchaj, rozumiem, że....
- PUŚĆ MNIE.
- Cenere, kochanie...
Otworzyła oczy.
Crowley nigdy nie widział prawdziwych oczu diablicy. Swoje własne zawsze uważał za takie, które powinno się w tym świecie ukrywać- zółte o pionowych zrenicach, wlasne dlatego zawsze nosił ciemne okulary. Ale spojrzenie Gryndei...
Płonęło , zdawało się, że mieści się w nim całe Piekło. Rozpalone do czerwoności, płomienne....
[img] [link widoczny dla zalogowanych]
Diabeł poczuł ciepło na dłoniach. Po chwili ręce Cenere wybuchły żywym ogniem, parząc go.
- Kochanie, uspokój się, proszę!- próbował się na tyle skupić, by ugasić płomienie, ale nic to nie dało.- Błagam, spokojnie! Już dobrze!
Upiorne oczy dziewczyny pozbawione były cienia lęku czy opanowania.
- Kurcze... spokojnie, błagam!
Po dłoniach diabła ściekały strumienie krwi, plamiąc jego płaszcz i podłogę. Płomień wzrósł jeszcze bardziej.
- CENERIO, TO BOLI!
Gryndei jeszcze nigdy nie widziała Anthony’ego w tym stanie. Był bledszy niż zwykle, cały we krwi, a w jego złotych oczach stanęły lzy.... Bał się o Cenere, straciła panowanie nad sobą. Jej źrenice zwęziły się, a ręce ich stanęły w ogniu wielkości potężnego ogniska. Złotooki zawył i tym razem odskoczył. Diablica stanęła w lekkiem rozkroku, a z jej ciała wystrzeliła jakaś płomienna ściana energii, przybijając Kota i Crowley’a do ściany.
Ceneria opuściła ręce, opadła na kolana, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Anthony’emu skończyły się pomysły. Jego moc nie mogła się równać z mocą diablicy, a słowa nie docierały do niej. Coś było nie tak. Podniósł się i bez słowa zaczął ostrożnie iść w jej stronę.
Podniosła żałosny wzrok na mężczyznę. Jego spojrzenie i wyraz twarzy nie zdradzały żadnych uczuć, ale Cenere i tak wyczuwała cierpienie swojego partnera i przyjaciela. Zamknęła oczy i zniknęła w słupie ognia.
- No to klops. Klapa.


Saffron skupiła się na iskrze tlącej się na zwęglonym dywanie. I nagle, ku jej zdziwieniu, ognista kropka wybuchła ogromnym płomieniem. Po chwili ten opadł, pozostawiając po sobie znajomą postać właścicielki mieszkania. Drżała, leżac na ziemi, blada, o przekrwionych oczach i sinych ustach.
-Bo....-urwała.- Boże....co ja zrobiłam...co ja ROBIĘ.... co się u diabła dzieje....-wyszeptała, zszokowana utratą kontroli i otumaniona działaniem morfiny i buprenorfiny. Zanim ktokolwiek z obecnych zdołał cokolwiek powiedzieć, Cenere spowrotem znikła w płomieniach.


Pojawiła się na sali operacyjnej swojej własnej kliniki. Wszędzie była krew. Odszukała wzrokiem Crowley’a. Siedział pod ścianą, a twarz chował w zakrwawionych dloniach. Obok niego siedział przygnębiony Kot. Wreszcie rosyjski niebieski odezwał się.
- Nie przejmuj się... Zrobiła to nieświadomie, pewnie Dół coś kombinuje.
Nie otrzymał odpowiedzi.
- Naprawdę... mówię ci....-powtórzył, chociaż sam nie był przekonany co do prawdziwoście swoich słów.
Czyjaś sylwetka rzuciła cień na ‘rozmówców’. Cenere uklękła przy Anthony’m. Delikatnie odciągnęła mu dłonie od twarzy i sięgnęła po bandaż.

Światło w lecznicy zgasło. Bestia z Exmoor, diabeł i diablica siedzieli obok siebie do rana. Czasem cisza mówi więcej od słów, a czas i ciemność goją rany. Cokolwiek zawładnęło Cenerią, wszyscy liczyli, że już to nie powróci. Ciemnowłosa czuła mimowolnie, że uczucia toczą wojnę w ciele i umyśle Crowley’a. Z jednej strony wiedział, że to nie była wina dziewczyny, choć z drugiej strony...czego więc była?

Gryndei przeczuwała, że nadchodzi coś niedobrego. Że należy ostrzec innych. Oparła głowę na ramieniu diabła i patrzyła w księżyc. Tej nocy nie spała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Sob 15:41, 30 Cze 2007    Temat postu:

Stojący w ciemnym zaułku demon westchnął.
Psia pogoda.
Demon stał spokojnie pod zadaszeniem jakiegoś nieczynnego sklepu paląc papierosa. Nie śpieszyło mu się. Czekał cierpliwie aż deszcz przestanie padać. W pobliżu nie było nikogo.
Gdyby chciał mógłby mimo deszczu wrócić do domu zupełnie suchy, ale postanowił zostać. Ta deszczowa noc była piękna. Poza tym gdy się wypada powietrze stanie się świeższe.
Tak, to ważne, by podchodzić do życia optymistycznie.
Nagle zdał sobie sprawę, że zbliża się do niego jakaś postać. Z powodu ciężkiego deszczu nie mógł o niej nic więcej powiedzieć poza tym, że niewątpliwie zmierza w jego kierunku.

Złe przeczucie uderzyły w niego niespodziewanie.
Postać była coraz bliżej.
Demon rzucił się do ucieczki. Jego ciało zareagowało szybciej niż mózg, ale nie dość szybko.
Nie zdążył nawet krzyknąć, a nawet gdyby zdążył deszcz zagłuszyłby go.
* * *
Rachel zawsze kupowała gazety. Robiła to z przyzwyczajenia. Często używała ich, gdy czyściła mieszkania*. Wcześniej jednak przeglądała je. Zwykle robiła to dość pobieżnie i tylko na chwilę zatrzymywała się na recenzjach, które z jakiegoś powodu zawsze lubiła czytać. Tym razem jednak coś przykuło jej uwagę. W jednej z pobliskich dzielnic Londynu zamordowano biznesmena niejakiego Alberta Skreeta. Co ciekawe okazało się, że ofiara zginęła przez uduszenie. Policja nie zdobyła żadnych poszlak, które mogłyby wskazać mordercę. Obok artykułu zamieszczono zdjęcie ofiary. Rachel przyjrzała się mu uważnie. Na zdjęciu nie było widać zbyt wyraźnie, ale w końcu stwierdziła, iż nie jest on człowiekiem. Tak, pod odpowiednim kątem można było w nim rozpoznać demona.
Czyżby?
Czyżby się zaczęło?

____________

* Były po prostu uniwersalne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pandunia
Półkocica



Dołączył: 29 Maj 2006
Posty: 710
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tam, gdzie sen staje się jawą...

PostWysłany: Nie 21:55, 08 Lip 2007    Temat postu:

Po szaleńczej jeździe do kliniki dr Gryndei Atrea miała dośc motorów.
-Nigdy więcej nie wsiądę na to ustrojstwo - mamrotała pod nosem, spoglądając na stojąca na parkingu maszynę. - To ja już wolę autobus. Albo przelot; skrzydła w końcu do czegoś się przydadzą.
Razem z Akitą siedziała przed budynkiem kliniki Cenere, na małych ławeczkach w miejscu przypominającym poczekalnię na świeżym powietrzu. Wieczorny wiatr ruszał delikatnie liśćmi na drzewach, ale nie to zaprzątało teraz głowy dziewczyn.
W oczach Berratha, leżącego u stóp Atrei, odbijało się światło księżyca.
Diablica nie miała ochoty wchodzic do wnętrza budynku - wygodnie jej było tutaj. Noc zapowiadała się ślicznie. Do podobnych wniosków dochodziła Akita, zajmująca się swoimi karakalami.
Nagle dziwna myśl przemknęła Atrei przez głowę. Sygnał. Zapowiedź czegoś. Niepokojący impuls.
Diablica zacisnęła zęby.
"Nie dac się sprowokowac" - pomyślała, rzucając okiem na Berratha. Piekielny pies wyczuł to samo, co Atrea i zjeżył się.
Delikatny płomyczek zatańczył na palcach diablicy.
-Byle do rana... - szepnęła.
-I tak nie wiemy, gdzie się teraz podziac - mruknęła Akita.
-Zawsze można wrócic do punktu wyjścia - uśmiechnęła się Atrea. -Jakoś sobie radę damy.
"Musimy" - przemknęło jej przez głowę.
Byle do rana.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
RavenWings
Lord Chaosu



Dołączył: 23 Lip 2006
Posty: 558
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: z Acherus: Ebon Hold

PostWysłany: Czw 23:53, 12 Lip 2007    Temat postu:

Cenere uniosła głowę i zacisnęła powieki. Przez chwilę wsłuchiwała się w kojący szept wiatru, który niósł na swych prastarych skrzydłach dźwięki zrodzone nawet dziesiątki kilometrów stąd. Wicher pozwolił jej także usłyszeć tętno zarówno Kota, jak i Anthony’ego. Spokojne, miarowe stuknięcia oznaczały sen. Powoli podniosła się i utkwiła spojrzenie w księżycu, po czym przeniosła je na Atreę i Akitę.
Diablica ostrożnie wysunęła się na zewnątrz przez wybite okno, kalecząc się o szkło.
- Śpisz?- szepnęła do dziewczyny, ale nie podeszła za blisko.
Jeśli te skurczybyki z Dołu kombinują coś z potęgą Inferno, o czym świadczą niepohamowane wybuchy mocy, krwiste niebo, tańczące zapałki i deszcze bananów (hę?0o- dop. Cenere), to lepiej trzymać ręce przy sobie. Znaczy, w kieszeniach.
- Nie. A ty?
Ceneria dotknęła palcami skóry naznaczonej nakłuciami po igłach.
- Hę?- głos Atrei wyrwał ją z zamyślenia.
- Co...? Ach, nie. Poczekaj.
Przycisnęła palce mocniej i skrzywiła się z bólu, gdy resztki narkotyków opuściły jej krwioobieg.
- Poszoł won.-mruknęła, po czym dodała głośniej.- Już.
- Słuchaj, Cenere...-zaczęła dziewczyna, po czym urwała.- Ładna noc, prawda?
Diablica uniosła brew.
- O co chciałaś naprawdę zapytać?
- Ech. No, bo... noooo booo...
I nagle znów coś dziwnego przeszło przez głowę Atrei. Ale tym razem coś innego. Jakby... ktoś penetrował jej umysł.
- Sama nie wiem.- odezwała się tajemniczo Cenere. I ostatnie uczucie się wyjaśniło.
Atrea odwróciła na chwilę głowę. Gdy znów spojrzała w stronę rozmówczyni, ujrzała jedynie sylwetkę znikającą we mgle.

Ceneria trzasnęła drzwiami Mercedesa, usiadła na skórzanym fotelu i włączyła radio.

Szlag, nie raz miała ochotę wtłuc Crowley’owi za podsunięcie Dołowi pomysłu z komunikacją przez wykorzystanie techniki.

A jednak. Czasem się przydawało. Centrala od razu właziła na linię.
- I co, sukinsynu?- zapytała z głupawą miną.
Ceneriaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa.... Jak ja cię dorwę, ciebie, i tego twojego plugawego....
- Taaaaaaak, serio? Tez cię kocham.- ziewnęła i wybuchła olewającym śmiechem.
Masz tu natychmiast wracać, ty mała....
Znów nie dała Hasturowi dojść do słowa, wyrzucając z siebie kolejną falę szaleńczego chichotu. Teraz już jedną ręką trzymała się za brzuch, a drugą biła w podłokietnik.
- Mwah...haaa...stęskniłeś się?- zapytała, ocierając dłonią łzy śmiechu.
Dorwę cię, gdziekolwiek nie uciekniesz...
- Mwahaaaaaaaaaa.... nie mam zamiaru uciekać, KOTKU.
....cokolwiek nie zrobisz... dorwę cię.... ciebie, twojego cholernego kochanka i tego dachowca...a potem....
- Nie pozwalaj se, KOTKU!- groźby Hastura zawsze działały na Cenerię jak świetny dowcip.
.... a potem wasze cierpienia będą rozrywka dla wszystkich potępionych, albowiem.....
- Albowiem jesteś tak głupi, ze nie stać cię na nic innego niż wymachiwanie pięściami i paplanie...
....jak straszne będą znosić męki, wasze będą najgorsze....
- The be(a)st jesteś, serio. Dachowca sam mi dałeś, kiedy…
... przymknij się...
- Och, aj, a faktyyyycznieeeee.... Bieeeeednyyyy, nic mi nie możesz zrooooobiiiic bo mogę cię wydać....
.... Do zobaczenia, Cenerio...Ich will - ich will eure Phantasie, ich will - ich will eure Energie...!
Hastur ustąpił miejsca muzyce, która ryknęła z głośników.
- Pamiętasz, jak Anthony załatwił twojego kumpla Ligura?* Ty jesteś mój. Czekam.- dodała diablica i była pewna, że Hastur usłyszał ostatnie zdanie.
Cenere wciąż chichocząc wyłączyła radio, wyszła z wozu i wspięła się na drzewo, obserwując wschód.

*Gdy kiedyś Hastur i jego 'przyjaciel' Ligur próbowali zabrać Crowley'a na Dół (wieczne męczarnie itd, zapowiedziane jakiś czas temu, wtedy jeszcze samemu Anthony'emu), ten uprzednio wpadł na świetny pomysł i postawił wiadro z w. święconą na drzwiach, opierając je o futrynę. 'Pocisk' xD spadł Ligorowi na łeb, a zawartośc rozpuściła go żywcem, hehe xP


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NEOPETS Strona Główna -> RPG Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Strona 7 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin