Forum NEOPETS Strona Główna NEOPETS
Forum gildii Twierdza Chaosu - ale zapraszamy wszystkich! :)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kosmiczny złom
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NEOPETS Strona Główna -> RPG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Freya
Lewiatan



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 714
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stare Czaple

PostWysłany: Nie 22:49, 27 Sie 2006    Temat postu: Kosmiczny złom

Gorący Czerwony Karzeł skąpał w swoim krwawym blasku Leviathana. W tym gorejącym blasku wielki niszczyciel dokładnie odwzorowywał mitycznego smoka od którego pochodziła jego nazwa. Powoli i dostojnie płynął przez przestrzeń.
Mostek kapitański pogrążony był w półmroku. Większość załogi była jeszcze w jadalni, przy sterach, pilnując automatycznego pilota pozostało tylko 2 ludzi.
Przed wielką przezroczystą taflą wizjeru stał pogrążony w myślach mężczyzna. Jego ubrana w czarny, skórzany kombinezon sylwetka odznaczał się na gorącym, czerwonym światłem pochodzącym od młodego słońca.
Znajdujące się po drugiej stronie drzwi rozsunęły się z cichym syknięciem. Żwawym krokiem, lecz nie natyle odważna żeby biec, młoda kobieta podeszła do mężczyzny. Nie wyglądała na człowieka. Ubrana była w wojskowy strój pilota myśliwca, ale jej odsłonięte ciało pokryte było delikatnym złotym futrem., niczym miękkim pluszem. Prawa dłoń zaopatrzona w mechaniczne szpony błysnęła w świetle Karła.
- Komandorze. Zbliża się do nas obcy statek. Klasy Alfa. Niemal tak duży jak nasz.
- Uzbrojenie – głos mężczyzny był niemal szeptem
- Nasze skany są zakłócone, ale wykryliśmy energię conajmniej 2 dział jonowych. Statek zbliża się dość szybko. Co robimy?
- Przygotuj swoje myśliwce do startu, ale nie atakuj bez mojego rozkazu. Daj kontakt.
Kobieta wcisnęła kilka przycisków na konsoli. Niewielki ekran pojawił się na tafli przedniego wizjera.
- Tu Międzygwiezdny Niszczyciel Leviathan Nr 0721, jesteście na terytorium Imperium Czarnego Szpona. Podajcie swój numer, cel i pochodzenie. Nie dostosowanie się do tego grozi rozpoczęciem ostrzału.
- Ekran przez chwilę zaszumiał, a po chwili ukazała się w nim twarz kobiety.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Temat mi sie podoba, ale jak dacie coś lepszego to zmienię, uwaga nazwa mojego Imperium jest dziwna. Wiem o tym, nie musicie mi przypominać, ale nie łatwo jest coś wyskrobać z umysłu o tej porze

OK, to jest pierwszy post z rpg Ogame, kosmiczne rpg, skoro przenosimi to RPG też przeniesiami, po mojim poście jest post Kaido, a potem Mrum, ]

dziewczęta, prosze uzupełnic posty, wszystkie nowe osoby mile widzine^^

Mam nadzieję że się zpodoba,

teraz mamy 2 RPGi


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaido
White Tiger Youkai



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1143
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Imperium Agatejskie

PostWysłany: Pon 10:43, 28 Sie 2006    Temat postu:

Ekran zaszumiał. Pośrod zakłóceń dało się dostrzec jedynie białowłosą postać z pręgami na policzkach.
- Tu Okręt Wojenny ToraII klasy Alfa, numer 2227 z Oblivionu! Cel nieokreślony! Odbiór!
Twarz na ekranie rozmazywała się coraz bardziej. Na nagłos wdały się trzaski.
Nagle coś grzmotnęło porządnie, a postać została na chwilę zmieciona sprzed swojego ekranu.
- Szlag, koniec z tymi konwenansami! Awaria systemu kontrolnego. Istnieje zagrożenie że się w was właduję! Staram się zawrócić, ale ten... złom...
Kobieta zacisnęła zęby, jedną ręką wciąż operując przy wizjerze, a drugą wyciągnęła nieludzko gdzieś za siebie, sięgając do kontrolki autopilota. Słuchawki zsunęły jej się na szyję. Jej białe włosy co chwila zalewały się szkarłatem - alarm dopiero się włączył.
- W każdym razie życzcie mi powodzenia. Albo oszczędźcie cierpień i...
Nagle sygnał urwał się. Okręt zarzucił dziko zadem i skręcił niemal równolegle do trajektorii lotu Leviathana. Na powierzchni obcego statku nastąpił widoczny gołym okiem wybuch...

----
Lepiej, ale wraz chyba niedobrze XD Oddaję mój los w wasze ręce. Bez odbioru XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mrumrando
Wampir



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 689
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: fioletowa krypta in Goleniów

PostWysłany: Pon 10:53, 28 Sie 2006    Temat postu:

Przez kosmiczny świat usiany miliardami planet i gwiazd leciała kosmiczna Łajba "Krwawy Skellington". Płynie przez kosmiczną przestrzeń ze swoją załogą na pokładzie. Wśród jego metalowych żagli, widnieje wykonana z materiału który mimo braku wiatru (ciężko o wiatr w przestrzeni kosmicznej) powiewa, na banderze widniej znak na który jedni odczuwają lęk, a inni wybuchają śmiechem. Mrumensia wygodnie rozsiadła się w siedzeniu opierając nogi o stół. Vincred siedział przy komputerze, stukając w klawisze.
-wszystkie poziomy w normie, energia w dostatku,uszkodzeń brak. Armaty puste... ale w ładowni są jeszcze okatrynowe kule.
-Świetnie. Później z Wenksylem je załadujecie, on jak podejrzewam jest teraz niedysponowany.
W tej samej chwili ze świstem rozsunęły się drzwi do centrum sterowania.
-Yo ho! Pijcie bracia! Mamy co świętować! To były... no udane łupy, nie?
Wenksyl wpadł z dwoma butelkami w dłoni. twarz miał juz lekko zaróżowioną. Nie żałował sobie.
-Mieliśmy świętować jak dotrzemy na najbliższą planetę. W przestrzeni nigdy nie wiadomo. Jak mogłeś!?- Mrumensia zabijała wzrokiem Wenksyla. po chwili jednak obydwoje wybuchli śmiechem- taaa.. podaj no tu.
Wenksyl rzucił butelkę w stronę Mrumensi.
-No Vincred,napij się. należy się chwila odpoczynku.
-Nie dzięki. Pozycja...
-A kogo obchodzi pozycja?
-Zamknij się Wenksyl! Ta Łajba musi wymagać kontroli, spokojnie mam mocną głowę. Po jednej butelce nie upije się.-Mrumensia szturchnęła Wenskyla i podeszła do komputera.-Idź świętować u siebie. Musimy obrać kierunek.
-Aye,aye Kapitanie...ładnie dziś wyglądasz...
-Znikaj za nim oberwiesz czymś.
-hi,hih..
Vincred i Mrumensia odprowadzali wzrokiem oddalającego się towarzysza, którego stabilność kroku miała wiele do życzenia.
-8 butelek.. coś koło tego. Więc pozycja?
-.....co?
-Ach-Mrumensia spojrzała na ekran- Kierunek północ. W sektorze 7 jest spokojna planeta. Otwarta na handel, a musimy zrobić coś z tym łupem. No, Vincred, uśmiechnij się. Zaraz. a co z tymi dwoma kropami na zachód?Widzisz?- Pani Kapitan wskazała placem na radar
-Rzeczywiście. Wybacz, przysypiam. Chyba do niczego już ci się nie przydam.
-Spokojnie. Idź spać..ja posiedzę i przypilnuje tu te kropy. Mecharrow ze mną zostanie, jak będziesz wychodził wciśnij przycisk.
-Dobranoc, Kapitanie.
-Dobranoc.
Martwiła się o Vincreda. Zawsze był szalony, szczęśliwy... jak reszta. Od paru dni jest taki markotny i zamknięty w sobie. Odmówił rumu! Coś jest nie tak.
- Zaobaczymy cóż to za... Na mechaniczne kury matki Klarysy! Ale giganty!
-Co mamy?- Pani Kapitan usłyszała za sobą metaliczny dźwięk. To okrętowy robot stanął za nią
-Dwa ogromne statki na zachód. Chyba wojskowe.
-Sądzisz, że...- Mekarrow nie dokończył zdania, gdy jeden ze statków kosmicznych miał wybuch.- Co teraz? On wleci na ten drugi!
-Co,co?Nie polecimy im pomóc! TO nie nasza sprawa. Skąd wiesz, że przyczyną ognia nie jest ten drugi statek, hę?
-Nie wiem... ale stara się wyminąć ten drugi... ale jakby też chciał pomóc.
- A co nas to? kierunek...
-Nas to. Jedzenie się kończy.
-Tak?Nie zwróciłam uwagi...
-Bo nie jesz. Winksel mówił, że starczy na góra jeden dzień licząc po Nitemarsku.Jesteś Kapitanem. Musisz dbać o załogę.
-Nie wiem skąd taka mądrość w twoich przewodach.
-Dzięki. No więc skoro są zajęci, możemy zakraść się do spiżarni i coś zwędzić.
-Szukać spiżarni na takim gigancie?
-Skoro to najprawdopodobniej to statek wojskowy. Spiżarnia jest na najniżsyzm poziome z tyłu.
-Niech będzie.. nie mogą nam zdechnąć z głodu. Spróbujemy.-Mrumensia pocałowała metaliczny policzek i ruszyła w stronę wyjścia.-Powiedz chłopakom. Za 10 minut przy wyjściu.
-Aye.
Mrumensia wybiegła ze sterowni. Mekarrow popatrzył na ekran i ruszył w stronę pomieszczeń sypialnych.
******************************
Mrumensia stała przy wyjściu ze statku, z maską tlenową na twarzy, w ciężkich butach wyposażonych w przyciąganie się do określonych materiałów. Żeby nie spaść w nicość ze statku. Przez siebie miała przerzuconą linę, plecak na plecach oraz broń przy łydce, tak na wszelki wypadek.
-Gdzie reszta?
-Winksel jest po 8 butelkach. Vincreda nie mogłem obudzić. Obydwoje się do niczego nie nadają.
-Trudno... sama też powinnam sobie poradzić. Idź do sterowni, wyłącz auto pilota, włącz zagłuszasz sygnału i podleć z tyłu. Jak odbierzesz sygnał ode mnie, wbiegnij i mi pomóż. Jak trzy, odleć.
-Powodzenia.
Wyszła na zewnątrz. Nie potrzebne jej jedzenie...poświęca się dla załogi.
-Jak matka dwóch chłopców- mruknęła pod nosem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aniaaaaaaaaa
Dark Angel



Dołączył: 25 Lip 2006
Posty: 584
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z twierdzy chaosu :D

PostWysłany: Pon 14:17, 28 Sie 2006    Temat postu:

Ambirel mknął omijając planety i gwiazdy stojące na jego drodze. Ankeea leniwie wyglądał ze swojego fotela na mijane planety. W statku trwała przenikliwa cisza.Tarini sprawdzał cicho połozenie planety do której mieli dotrzeć.
- Jesteśmy niedaleko celu naszej podróży!! -rzekł przerywając cisze
-Dobrze w takim razie musimy zwolnić. Często latają tu złowrogie statki, a żeby stać sie nie widzialnymi w radarach musimy zwolnić. Wykonać!! -odpowiedziała młoda kobieta siedząca przy oknie. Była to Akneea.
-Tak jest!!!
Statek zwolnił, wszyscy leniwie patrzyli na daleko leżące plantety, lecz nagle odedzwał się Rodir.
-Kapitanie, jakiś statek przed nami!!!!
-Hmm. Wszystko dobrze z naszą osłoną anty radarową???
-Tak, ale.....
Rozmowe przerwał straszliwy huk w lewej części Ambireli.
-Ktoś w nas strzela!!! Szybko do kontrataku!!! -donośnym głosem odedzwała się Ankeea. Na Ekranie monitora pojawiła sie tajemnicza twarz.
- Poddajcie się, nie macie z nami szans!!- krzyknął nie znajomy.....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sasani




Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 15:04, 28 Sie 2006    Temat postu:

Sasani zajmowała się rozbudowywaniem swojej planety. Wyglądało to mniej więcej tak:
'To postawcie tu, to tu, to TUTAJ, NIE GUZDRAJ SIĘ!'.
Demonica nie za bardzo wiedziała co robić, nie mogła nawet budować statków, ale co tam. Sasanka miała już kilka budynków a to najważniejsze. Sasani położyła się na zielonej trawie która obrastała całą planetę. Patrzyła w górę na latające statki. O, tam ktoś do kogoś strzela. No nie, chyba nie spadną tutaj. Nie, nie mogą... chyba. Sasani westchnęła i zsunęła się. Na wszelki wypadek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Freya
Lewiatan



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 714
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stare Czaple

PostWysłany: Pon 15:33, 28 Sie 2006    Temat postu:

Nie było czasu na zastanawianie się, statek zbliżał się z dużą prędkością i widać było że nie leci pod kontrolą.
- Unik! Szybko, na prawą burtę!
- Robię co mogę, przy takiej prędkości zwrotność Lewiatana sięga 3% - Freya zaciekle walczyła z konsolami.
Eksplozja szarpnęła obcym statkiem i pchnęła go w kierunku lewej płozy Leviathana.
Zgrzyt rozdzieranego metalu, głuche huknięcie i ostra eksplozja szarpnęły statkami. Łowca złapał Freyę i oboje potoczyli się po pokładzie mostku. W ciemności, wśród zapachu spalenizny zawyły syreny alarmowe. Setki czerwonych światełek zaczęły migać ostrzegając o uszkodzonych systemach.
- Wyłączcie to do diabła!
Syreny po chwili umilkły, lecz czerwone światełka nadal mrugały. Na tafli przedniego wizjera pojawiło się niewielkie okienko, iskry i gęsty smołowy dym przysłaniał częściowo metaliczną twarz rozmówcy, zza jego pleców imitujące ptasie skrzydło iskrzyło się odsłaniając przewody i zabrudzoną smarami hydraulikę
- Ktoś w nas walnął!
- Wiem. Raport zniszczeń.
- Helion w bólach i z rozdartym skrzydłem, ale wciąż funkcjonuje.
- Nie ty idioto – Komandor nie miał czasu na humor – Statek!
Mech po drugiej stronie monitora zachmurzył się lekko w udawanej obrazie.
- Mamy uszkodzone poszycie, lewa płoza jest uszkodzona, napęd międzygwiezdny uszkodzony – będziemy musieli go naprawić jak chcesz skakać między planetami – a lewy silnik dziwnie tyrkocze.
- Tyrkocze?
- Uszkodzenie mechaniczne.
- Statek który na nas wpadł?
- nie mam pojęcia, ale jest cały, przynajmniej w większości. Wyśle chłopców żeby go pilnowali, co robimy
- Abordaż – na obliczu Łowcy pojawił się uśmiech
- bierzemy jeńców? – Helion nie musiał czekać na odpowiedz, zawsze była taka sama
- Oczywiście. Wyślij dwie eskadry abordażowe pod dowództwem Chłopców, niech wezmą ze sobą Fiskę, przyda jej się trochę walki. Bierzcie żywcem ile się da i nie uszkadzajcie zbytnio statku mogą się przydać jego części do naprawy napędu.
- Ayy sir. – czarne metalowe szpony pojawiły się przed ekranem i połączenie zostało zerwane.
- Freya ruszaj się, mamy akcję.
Wśród dymów nikt nie zauważył jednej z setek migających lampek oznaczającej zbliżanie się kolejnego statku


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rod
Mieszaniec



Dołączył: 06 Sie 2006
Posty: 704
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:51, 28 Sie 2006    Temat postu:

Gwiazda Śmierci przesuwała się powoli po niebie. Wydająca rozkazy kobieta wyszła ze sterowni. Ściągneła czarną maske...Dobra, dobra, żartóje xD
-------

- Poddajcie się, nie macie z nami szans! - krzyczał Nathaniel. Podeszła do niego Rodezja.
- Znalazłeś kolejny statek?- zapytała.
- Tak- odpowiedział kontynuując ostrzał. Nastąpił wybuch. Załoga ostrzeliwanego statku zdążyła się ewakułować.
- Ściągamy ich! - Nathaniel włączył pole grawitacyjne. Mały Transportowiec którym się ewakułowali zbliżał się powoli do Niszczyciela. Rodezja otworzyła właz, do którego po chwili wleciał Transporter. Ona, Nathaniel i część załogi zeszli "przywitać" ich gości. Rodezja wyciągneła swojego ulubionego blastera i wyprowadziła załoge Transportowca.

-----
Niewiem co dalej pisac ^^' Przekazuje to w wasze rece :K


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mrumrando
Wampir



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 689
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: fioletowa krypta in Goleniów

PostWysłany: Wto 22:32, 29 Sie 2006    Temat postu:

Mrumensia zeskoczyła z jej ukochanej łajby na obcy statek. Pytaniebrzmiało: Jak wejść do czegoś takiego? opodwiedź była prosta: Mysleliście,że kosmiczne statki nei mają zsypu na śmieci? Mrumensia wślixgnęła się do otworu. Ostatnim razem jak korzystała z takiej drogi.. przysyapły ją resztki z kolacji. Obrzydlistwo.. miała nadizję, że tym razem się uda. Sżła przeciskając się w wąskim tunelu. W końcu udao się jej wejść na górę. Wychyliła głowę aby spojrzeć czy ktoś się zbliża.
-Teren czysty-mrukneła i wyszła.
Skrdając się i chowając za wszystkim co wystawało, szukała odpowiednich drzwi. One zawsze się rózniły. WYfglądąły jak drzwi od ogromnej lodówki. I proszę oto one. Po drugiej stronie.. cikawe czmeu nei wyłączą tych świateł alarmowych? Strasznie po oczach dają. Cichaczem przeszła na drugą stronę i otworzyła drzwi przyciskiem po prawej.
-Dobrze, że spiżarnie nie mają zabezpieczeń zazwyczaj.
Wesżła pewna siebie szykując worek na żarcie. Jednak to nei była spiżarnia. Zobaczyła ogromną klatke a wniej... chyba żywe istoty. Były za jakąś osłoną chyba.. może to nie istoty? W każdym razie to nie spiżarnia. Odwróciła się. przed sobą ujrzała straszny widok.. owłosiony, z sześcioma nogami, zwisając z sufitu, wielkości 3 cm.. pająk.
-AAAAAAAAAAAA!- krzykneła. Po czym szybko zatkala sobie usta. Miała tylko nadzieję, że nikt nie usłyszął. Prędko wyszła i cichaczem biegła poszukać kolejnych drzwi. Wciąż nikogo nie było. To chyba dobry dzień Nieopodal.. całe szczęscie. Były kolejne lodówkowate drzwi.
-Szlag.. mają zabezpieczony przycisk- wyjęła z kieszeni pokrętło do wyjmowania śrubek i odkręciła nim umocowany przycisk. Zaatakowało ją stado kabli. Rozejrzała się na boki. Czmeu tu tak pusto? Wyjęła dwa "patyczki" i zaczęła grzebać w kabelkach. Zawsze wiedizała, że ten zakup będzie dobry. A nie jak reszta.. kolejną zgrzewkę rumu. Po paru sekundach drzwi staneły przed nią otworem. Wśliznęła się.. tak oto chodziło. Na półkach leżała zakonserwowane dania. naciagnęła worek i władowała w niego wszystko co się zmieściło. Tak żeby zauważyli, że zostali okradzeni. Oto chodzi.
Zbliżła się ku wyjsciu, staneła przy drzwiach i usłyszała kroki. Ktoś musiał mieć mocne buty.. do takich kroków?
-Cholera.. nie zmontowałam spowrotem przycisku- nawet najlepszym zdarzają się błędy. Zaczeła się denerwować. Czekac?Napewno zauważy. Kroki były coraz bliżej.
-A niech by was szlag chłopcy.- wybiegła ze spiżarni i ruszyła w stronę zsypu nie oglądając się za siebie.
-Stój! Mam broń i nie zawacham się jej urzyć!-usłyszała glos za soba
Trochę zwolniła... intensywnie mysląc...
-Strzelaj. Nic mi nie zrobisz tym.
Przynajmniej mam taką nadzieję.. zalezy co osobnik lub osobniczka miala w ręku. Nie łatwo zabić wampira.. ale jednak można. Biegła czym prędzej w stronę zsypu.
------------------------------------------
1.wyejdżam napisze jak wócę. zaopiekujcie się (jak chcecie) postacią mą.ALbo nadrobie
2.Mam andizję, że ktoc cos do teog dopisze.
3. Sorka za bezsensowność i błedy- wyjedżam nieługo.. zrobiłam to na szybkiego xD
4. si ja :*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Śro 9:48, 30 Sie 2006    Temat postu:

Mała lekko zniszczona kapsuła ratunkowa spokojnie dryfowała przez przestrzeń. Była ona okrągła wyposażona w małe okienko. Ktoś, kto zajrzałby przez nie bardzo by się zdziwił.
--------------
Rodezja z uśmiechem spacerowała wzdłuż szeregu jeńców.
-Mieliście strasznego pecha i trafiliście na nas.
Wszyscy stojący w rzędzie patrzyli na Rodezję spode łba. Sytuacja była nie do pozazdroszczenia.
-Rodezja… - Nathaniel próbował zwrócić na siebie uwagę.
-Więc wy wszyscy… nie przeszkadzaj… mieliście pecha i trafiliście…
-Rodezja! – Nathaniel spróbował bardziej natrętnie.
-Co znowu?!
-Zbliża się do nas jakiś obiekt – stwierdził wskazując na migoczącą czerwoną lampkę.
-Sprawdź co to.
Nathaniel bez słowa wrócił do kokpitu.
-Statek? – spytała Rodezja przez krótkofalówkę.
-Chwileczkę – Rodezja usłyszała jak Nathaniel wstukuje jakieś informacje do komputera pokładowego. – Nie, to tylko kapsuła z rozbitkami. Co robimy?
-Czy wystrzeliliście kapsułę? – spytała pokonaną załogę.
-Nie – odparła kobieta wyglądająca na dowódcę.
-Mówi prawdę usłyszała przez krótkofalówkę. Ta kapsuła jest dziwna. W życiu takiej nie widziałem. A ich statek miał standardowe A2 NAMBIE. Czyli to ktoś inny.
-Zobaczmy kto to – stwierdziła. - Może jakaś szycha. Złap go.
-Sie robi.
Po krótkiej manipulacji statkiem. Właz się otworzył. Kapsuła bezszelestnie wleciała i wylądowała na pasie. Rzeczywiście model był dość dziwny. Rodezja widziała kilka okrągłych kapsuł, ale ta była dziwaczna. Była stosunkowo mała. Mogły się w niej zmieścić najwyżej dwie osoby. Na zewnątrz kapsuły nie było żadnych kabli. Co też było niezwykłe, gdyż normalnie chociaż kilka przewodów było na zewnątrz. Poza tym statek przypominał piłkę, był niemal idealnie okrągły. Tylko drzwi lekko wystawały.
-Nie widziałam nigdy takiego modelu – powiedziała.
-Ja też – stwierdziła Akneea.
Nathaniel wrócił. Rodezja podeszła do włazu. W ręku wciąż trzymała blaster.
-Kimkolwiek jesteś wyłaź stamtąd – krzyknęła.
Zero reakcji. Nathaniel podszedł do włazu i po krótkiej manipulacji przyciskami udało mu się otworzyć kapsułę. Po chwili coś ruchliwego opuściło ją. Nathaniel zaobserwował tylko długą kitkę. Cokolwiek to było skoczyło prosto na Rodezję. Ta podniosła blaster, ale nie strzeliła. Po chwili na pasie startowym zapadła cisza, a Nathaniel i pokonana załoga przyglądali się dziwnej scenie. Rodezja z blasterem w ręku patrzyła w dół na dziwną obejmującą ją istotę.

Była to dziewczynka, ale różniła się od innych dziewczynek. Przede wszystkim miała kocie uszy i ogon. Poza tym było to dziecko. Nikt nie miał wątpliwości. Zarówno nieduży wzrost jak i wielki pełne nadziei i wiary oczy nie pozostawiały co do tego żadnej wątpliwości. Dziewczynka odsunęła głowę i zaczęła się rozglądać.
-Gdzie to jest? – spytała. – Co ja tu robię?
Zapadła cisza.
-Kim ty jesteś? – spytała Rodezja nie bardzo wiedząc co robić.
-Ja Rachel. Tak mieć na imię.
-Ale kim jesteś?
-Rachel. Już mówić. Więcej nie wiem.
-Jak to nie wiesz? Nic nie pamiętasz? – spytał zdziwiony Nathaniel.
Pokonana załoga patrzyła z takim samym zdziwieniem jak Rodezja i Nathaniel na dziwną istotę.
-Była ciemność. A teraz ja tutaj. Było coś wcześniej, ale Rachel nie może przypomnieć.
Rodezja spojrzała wokół.
-I co ja mam z nią teraz zrobić?
-To powiecie, gdzie Rachel być?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aniaaaaaaaaa
Dark Angel



Dołączył: 25 Lip 2006
Posty: 584
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z twierdzy chaosu :D

PostWysłany: Śro 10:15, 30 Sie 2006    Temat postu:

Ankeea wpatrywała sie przez dłuższą chwile w dziewczynke, lecz milczała, nie chcąć zwrócić na siebie uwagi innych. Po chwili jednak z jej ust wydobyły się słowa skierowane do Rodezjii
- Wypuść nas!! Srogo zapłacisz za rozbicie naszego statku transportowo obronnego!!
Widać było złość na jej twarzy. Nagle sprawnym ruchem uwolniła się z węzłów i zza siebie wyjeła wielki blaster z nakierowywaczem. Nakierowała go w głowe Rod stojącą.
- Niech nikt nie sięga po broń, bo wasz kapitan zginie!!!- krzykneła Ankeea, gdy nagle Tarini wyszedł z ciemnego kąta statku wraz z pistoletem laserowym, kierując w Nathaniela.
- Kapitanie wilkołaki i pół wilkołaki można zabić tylko mieczem albo sztyletem!!
- No to zabijemy Nathaniela !!! Chyba że......
Ogląda się na uda z tyłu.
-Cholera!!!Gdzie mój miecz????
-Pewnie zginął wraz z statkiem
- Widzicie co narobiliście!!Nikogo nie zabijemy pod warunkiem, że przetransportujecie nas do planety "Merdetta" leżącej niedaleko stąd!! Przemyślcie to albo Nathaniel zginie!!! - krzyczała- Tylko bez żadnych sztuczek, na planecie czekać na nas będzie okręt bojowy z pełną załogą, jeżeli zrobicie coś po nie mojej myśli zostaniecie zaatakowani!! Zrozumiano!!??!!
Widać że załoga statku przejeła sie groźbą Ankeei, lecz nikt nie odpowiedział na jej pytanie. Kobieta wyjeła z głebokiej kieszeni małe urządzenie przypominające komórke. Wścisneła coś, wciąż trzymając pistolet namierzony w głowe kapitana. Po chwili w słuchawce odedzwał się twardy męski głos - Tak kapitanie????
- Lećcie na planete Merdetta i przygotujcie kod 3445! Wypełnić!!
-Tak jest!!!....
Dziewczynka stała wpatrując się w Ankeeae.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aniaaaaaaaaa dnia Śro 12:48, 30 Sie 2006, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Freya
Lewiatan



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 714
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stare Czaple

PostWysłany: Śro 11:55, 30 Sie 2006    Temat postu:

Niewielki ładunek wybuchowy rozdarł poszycie obcego statku. Niewielkie urządzenie przyczepione do kadłuba stworzyło spory, janowy bąbel powietrzny, zabezpieczając uszkodzony statek przed wyssaniem powietrza w przestrzeń. StarDust wraz z grupą żołnierzy wpadł do środka. Szybko kierowali się w stronę kokpitu. Szło im całkiem dobrze. Do czasu kiedy strzały z blasterów położyły część żołnierzy. StarDust dostał w tors i nogę, padł na podłogę statku i poturlał się pod jedną z konsoli sterujących.
Fiska wiedziała że jej jedyną szansą jest walka w bliskim starciu. Przeskoczyła kilku martwych żołnierzy, odbiła się od konsoli sterującej (pod którą Star właśnie stwierdzał że mu płyn hydrauliczny wycieka z ran) i pod osłaniającym ostrzałem SunBurst’a skoczyła na najbliższą osobę. Wypełniona furią walki i adrenaliną buzująca w żyłach zaciekle walczyła z uskrzydloną wilczycą, to atakując to znowu parując ciosy miecza wilczycy swoim azohtem (to taki miecz, o nim później).
Nagle, na ułamek sekundy wilczyca odsłoniła się. Lisica szybko wykorzystała ten niewielki błąd kierując ostrze miecza w stronę żeber przeciwniczki.
Coś ostrego rozszarpało jej ramię. Ciepła czerwona posoka spłynęła jej po ręce na podłogę statku. Lisica osunęła się na podłogę czekając na ostateczny cios.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Helion oglądał statek, i stwierdził, że: TO nie ma prawa nazywać się statkiem. To był złom. Pokryte kosmiczną rdzą płaty metalu budziły w nim wstręt, iskrzące się zwisające w nieładzie kable, pokryte matowym kurzem części nie nadawały się nawet do przetopienia. To cud ze ten statek jeszcze działał, zwłaszcza że wyglądał na to że jest starszy od niego.
Helion w duchu karciła pilota za doprowadzenia maszyny do takiego stanu, a jednocześnie był pod wrażeniem że potrafili zmusić tą kupę złomu do lotu.
- hmmmm… w sumie jest trochę części, przydadzą się do naprawy silnika. Czas złożyć raport i zobaczyć jak tam idzie walka.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mały mech nie miał czasu na ocenę sytuacji. Widział tylko że jakaś przypominająca raptora istota gotuje się do zadania ostatniego ciosu. Helion strzelił dwa razy. Pierwszy strzał z fazera odrzucił raptora na przeciwległą ścianę, drugi trafił w konsolę zasypując odłamkami stojąca obok wilczycę. Freya pod osłoną strzałów podbiegła do lisicy, chwyciła za zdrowe ramie i podciągnęła w bezpieczne miejsce. Zanim jeszcze wszystkie odłamki komputera spadły na siemię, rozwścieczony raport już podnosił się z podłogi nie zważając na przypaloną przez fazer ranę na torsie.
Analityczny umysł Heliona rozważał sytuację. Jedynym źródłem światła były 4 lampy jarzeniowe, z których jedna nerwowo błyskała, kilka monitorów i szereg niewielkich światełek.
Na pokładzie znajdowały się 4 istoty żywe, oraz Fiska i Freya. On i chłopcy byli mechami.
Obrońcy nie mieli na sobie skafandrów kosmicznych, Freya przyleciała tu na niewielkich plecakach z napędem, więc miała przy sobie tlen. Fiska przyleciała na pokładzie jednego z braci mechów.
Istnieje 90% szans że Freya przeżyje braki tlenu, 30% że Fiska przeżyje (70% jeżeli Freya ma przy sobie dodatkowy aparat tlenowy) on i chłopcy nie muszą oddychać.
Helion wyciągnął ramię, z którego wysunął się niewielki przymocowany do przedramienia blaster i posłał dwa strzały.
Obydwa trafiły w konsolę głównego komputera. Powoli światło zaczęło przygasać, migające światełka zgasły, cała energetyczna mechanika na statku ustała, a jedynym źródłem światła był licznik odmierzający czas jaki został do wyczerpania się tlenu.
Około 10 minut.
Systemy podtrzymujące życie oraz grawitacyjne przestały działać.
Freya włączyła małe silniczki i skierowała się w kierunku jej ludzi, wszyscy zaczęli się chwytać czegokolwiek. Helion ora SunBurst stali niewzruszenie na swoich miejscach.
8 minut.
Mechaniczny zwiadowca przełączył swoją wizję na podczerwień. Po lewej, kolorem niebieskim rysowały się kontury StarDust’a i szybko się powiększająca czerwono-zółta kałuża wokół niego. No super będzie trzeba go naprawić…..znowu Następnie jego wzrok skierował się w stronę 4 obrońców statku.
- Poddajcie się. Nie macie szans, za kilka minut tlen się wyczerpie. Jeżeli się poddacie bez walki oszczędzimy was i być może wysadzimy na najbliższej planecie.
Powoli na przód wyszła (a raczej wypłynęła, przy braku grawitacji) kobieta z wyraźnymi tygrysimi genami.
Uśmiechnęła się szyderczo, choć w ciemności tylko mechy ją widziały i powiedziała jedno słowo.
- Parle.
W tym momencie Helion przeklną wszystkich ludzi, Ziemię i kosmiczny pył z którego powstała ta planeta. Któż mógłby pomyśleć że głupia tradycja z czasów kiedy ziemianie nie znali nawet napędu parowego może zdobyć taką popularność wśród kosmicznych przemytników piratów i szubrawców.
Jak zwykle zrobił szybkie kalkulacje w umyśle.
80% szans że nie będzie to najlepsza współpraca, 50% że będą próbować ucieczki, i…
150% że Łowca zetnie mi głowę jak ich zabiję

- Dobrze. Skoro chcecie paktować, będziemy paktować, ale na naszym statku. Oddajcie broń i idzie przodem. Mamy was na celownikach. Kapitan będzie z wami paktować.

------------------------------------


Tada!
Ech musiałam jakoś was zaciągnąć na statek, Kaido, myślę że może współpraca między nami nie będzie aż tak zła. I może nie zniszczymy waszego statku, tylko zapożyczymy kilka części^^. Mrum jeszcze nikt nie zauważył, ale myślę że Bee może ją wkrótce spotkać


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pandunia
Półkocica



Dołączył: 29 Maj 2006
Posty: 710
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tam, gdzie sen staje się jawą...

PostWysłany: Śro 14:30, 30 Sie 2006    Temat postu:

Zephyr szybko przemierzał galaktykę. Radary się go nie trzymały, co tez dowódczyni kwitowała lekkim usmiechem.
Pand podeszła do nawigatora.
-Mamy coś? - spytała cicho. Robot Fran przydreptał koło niej, trzymając w ręku kawałek miedzianego drutu.
-Mamy drut! - wychrypiał, po czym wrócił do naprawiania jednego z urządzeń zwiadowczych.
Nawigator Drew skinął lekko głową.
-Jakiś statek znajduje się niedaleko nas. Jest dośc spory.
-Daj mi znac, jesli coś się zmieni.
Drew skinął głową, wracając do swych obowiązków.

Pand ruszyła do swojej kabiny, po czym nagle podszedł do niej Nikko.
-Nawiązac jakąs rozmowę z tym statkiem? - spytał, jednocześnie łapiąc Frana za mechaniczna rękę i odciągając go od dużego zwoju kabli.
-Nie, nie rób tego na razie. chce się upewnic dokładnie, CO to jest za statek i ewentualnie - jak jest uzbrojony. Daj znac Drew, żeby później przysłał mi raport przez Frana.
-Tak jest, pani kapitan. - Nikko zasalutował ze smiechem, po czym oddalił się w kierunku maszynowni.
Pand za to szła do swojego małego centrum dowodzenia. Usiadła na krze śle, uruchamiając radar. Ujrzała to, o czym mówili jej Nikko i Drew - potężny niszczyciel znalazł sie w zasięgu wzroku radarów i sond.
Półkocia zakręciła młynka palcami.
Zephyr nie był olbrzymi, ale tez nie był mała ani słabo uzbrojoną jednostką. Potężne działa, schowane w podwoziu statku, twarde osłony, nikła wykrywalnośc przez radary... Statek marzenie dla niektórych, dla Pand - drugi dom.

-Włączyc osłony radarowe. Wejdziemy w pole rażenia tego niszczyciela, żeby przemknąc obok.
Nikko stanął koło niej.
-To jedyna droga? - szepnął.
-Tak. - skinęła głową półkocica, martwiąc się jednocześnie o los Zephyra. Jej przyjaciółka, elfica Lizzie położyła jej rękę na ramieniu.
-Wierzę, że nam się uda. - wyszeptała.

Zephyr szybko ruszył w ,kierunku olbrzymiego niszczyciela...


***
Freyu, będe przelatywac koło ciebie. ^^
Nie niszcz mnie! :D Bo mam ochotę jeszcze troche popisac na tym RPG. Możemy zacząc jakąś rozmowę pokojową albo cuś... ^^'


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez pandunia dnia Pią 12:42, 01 Wrz 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sasani




Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 15:57, 30 Sie 2006    Temat postu:

Mały Stateczek nie był dośćwidoczny na ciemnym kosmosie. Mały Stateczek był bowiem ciemny. Nie wiadomo czy czarny, fioletowy czy zielony, koloru nie dalo się odróżnić. Po prostu był ciemny. Dlatego bez problemu przemykał między Dużymi Statkami. Chwilę było go widać na radarach Dużych Statków, potem Mały Stateczek znikał z radaru bo włączała się bariera. Jednak Mały Stateczek był całkiem mocnym Malym Stateczkiem. Jego blacha mogla wiele znieść, była ognioodporna (na wypadek gdyby kapitan Sasani zechciało się użyć tarczy 'spalmy wszystko wokół nas'), miał magiczną barierę (dzięki czarodziejowi znajdującemu się na statku pod postacią kota) i kilka ognistych dział (Sasani: po co wydawać materialy skoro coś takiego jest lepsze i można zrobić to samemu?). Na Małym Stateczku oprócz demonicy i czarodzieja znajdowały się również odziały 4,5,6 prywatnej armii Sasanki (reszta armii znajdowała się na Sasance). Mały Stateczek był więc silnie uzbrojony. A na imię miał Demonik.

Na Demoniku było ŻYCIE. Każdy cośrobił. Autopilot kierował statkiem. 4 odziałTarifnatów sprzątał pokład, 5 pilnowałstatku a 6 robił jedzenie. Kapitan Sasani była bardzo zadowolona że Tarifnatowie to takie pracownite stworzonka. Sama czytała książkę, co oczywiście było bardzo czasochłonnym zajęciem. Móri w postaci kota (na wypadek gdyby był tu jakiś szpieg) patrzył na ekrany.
-Tam jest jakiś statek- powiedział nagle. Sasani podskoczyła mimowolnie.
-TY MNIE KIEDYŚ ZABIJESZ!!!
-Acha, fajnie. Atakujemy?
Na twarzy demonicy zagościł demoniczy uśmiech.
-ODDIAŁ 4 I 5 PILNUJĄ STATKU! 6 IDZIE Z NAMI! ATAKUJEMY CICHO, Z ZASKOCZENIA!
Mały Stateczek cichutko podfrunął do Dużego Statku. Bariera zapobiegła alarmy na Dużym Statku. W pewnym momencie Mały Stateczek "wypluł" kapsułę, która wbrew prawom chemi, fizyki, matematyki i ogólnie natury przeszła przez ścianę Dużego Statku. Mały Stateczek oddalił się na moment.

Sasani przemierzała korytarze Dużego Statku, obok niej biegł Móri. GDZIEŚ DOOKOŁA byli kameleoniaście Tarifnatowie. Nagle Sasani usłyszała za drzwiami GŁOS.
- Lećcie na planete Merdetta i przygotujcie kod 3445! Wypełnić!!
-Tak jest!!!....
Sasani odbezpieczyła swój miotacz ognia (lepiej niech na razie nie wiedzą że jak ją pozbawią broni to i tak ogień wytworzyćbedzie mogła), sprawdziła czy ma pod ręką miecz, i kiwnęła na Móriego. Kot odpowiedział kiwnięciem. Demonica wpadła z trzaskiem do pokoju i wycelowała w kogoś, kto wydawał się kapitanem. Móri przekazał jej w myślach że nazywa sięAnkeea.
-NIECH NIKT SIĘ NIE RUSZA! jESTEŚCIE OTOCZENI! PRZEJMUJEMY KONTROLĘ NAD STATKIEM! KAŻDA OSOBA PRÓBUJĄCA UCIEC ZOSTANIE ZLIKWIDOWANA!!- krzyknęła.
Ankeea popatrzyła na nią drwiąco.
-I co wy dwoje możecie nam zrobić?
Sasani uśmiechnęła się triumfalnie.
-Jesteś pewna że tylko dwoje?
Dookoła wszystkich zaczął się materializować 6 oddział Tarifnatów. Wydawały przy tym cichę 'oł, oł' (ktoś kieeedyś oglądał yugioha? xD bo ja tak xD i tam były takie futrzane kulki, kuriboh, i one taki dźwięk wydawały xD). Emanowało od nich magią, ale nie tylko. Każdy z Tarifnatów trzymał mały miotacz ognia i laser. Otoczeni zamarli.
-No i co teraz? raczej powinniście słuchać, nie? - Demonica poprawiła srebny miecz...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aniaaaaaaaaa
Dark Angel



Dołączył: 25 Lip 2006
Posty: 584
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z twierdzy chaosu :D

PostWysłany: Śro 16:57, 30 Sie 2006    Temat postu:

-No i co teraz? raczej powinniście słuchać, nie? - Demonica poprawiła srebny miecz...
- No cóż........Niee!!!! - krzykneła widocznie opanowana Ankeea, choć w głebi duszy wiedział że nie ma szans sama z Tarinim i resztą załogi przeciw wrogiej armii. Widać było że obcy nabrali troche nie pwenej miny. Ankeea wzieła małe urządząnko nie postrzerzenie do ręki i wcisła mały przycisk po prawej stronie, zauwarzywszy to koto podobna istota zawołała:
- Ty coś knujesz!!! Otoczcie ją!!!- grupa nieznjomych chwyciła ja za ręce i odebrała "scihon"(urządzenie którym Ankeea wczesniej posługiwała się do porozumiewania z jakimś mężczyzną) Tarini i reszta załogi Ankeeii była równierz otoczona, jak i załoga kapitana statku, Rodezji. Nagle małe urządzonko w łapach obcyhc wydało charakterystyczny dźwięk.
- JUŻ!!! - krzykła. Jej załoga chwyciła się czego mogła. Ona sama chwyciła sie małej rurki biegnącej wzdłuż wnętrzna statku. Wielki huk przerwał zdiwione i zaniepokojone twarze nowo przybyłych i załogi Rodezji. Statek zatrzęsł się część istot obecnych w statku poprzewracała sie. W panelu sterowania.
-Strzelaja w nas!!!! Tylko skąd???
Nathan widocznie sie wystraszył. Nagle z tyłu, pojawił sie wielki statek pościgowy, wyposażony w duże działa jonowe. Na ekranie pulpitu ukazała się młoda kobieta w szarym stroju.
- Poddajcie sie wszyscy!!!Statek jest dobrze wyposazony!!! Nie macie szans!!!Chcemy tylko odzyskać reszte załogi!! Bez żadnych sztuczek!!
-Kapitanie co teraz ??? - do Rodezji zwrócił sie jeden z jej załogi....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Freya
Lewiatan



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 714
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stare Czaple

PostWysłany: Śro 20:47, 30 Sie 2006    Temat postu:

Pierwsze co do niego dotarło to odgłosy. Odgłosy cichego równomiernego szumu wytwarzanego przez silniki. Następnie włączyły się żyroskopy i czujniki dotykowe.
Wygląda na to że znajdował się na twardej metalowej powierzchni i leżał na brzuchu.
Dobrze, czas włączyć wizjery.
W ciemności pomieszczenia rozbłysły dwa czerwone punkciki.
W polu widzenia miał podłogę, koloru brunatnego. W tle ciemno zielona ściana. Dwa metry przed sobą widział ciemnofioletowe lasery zagradzające mu drogę do wolności.
No, przynajmniej widział, słyszał i czuł.
W polu widzenia pojawiły się liczne czerwone napisy.
System życiowy – 78%
Energia życiowa – 55%
System napędowy – nieaktywny
Energia napędowa – 0%
System ofensywny – nieaktywny
Energia ofensywna – 0%
Tarcze ochronne – nieaktywne
System radarowy – nieaktywny
System łącznościowy – nieaktywny
Ogólny stan systemów – 60% sprawności
Fazery – brak
Uszkodzenia:
Skrzydło lewe – nieaktywne
Skrzydło prawe – uszkodzenie poszycia
Tors – uszkodzenie poszycia lewej część, uszkodzenia mechaniczne, rozcięte kable
Lewa noga – sprawna
Prawa noga, uszkodzony system hydrauliczny, sprawna w 80%
Lewa ręka - sprawna
Prawa ręka – Uszkodzenie poszycia, sprawna 90%


Długa litania czerwonych napisów zakończyła się nareszcie i mały mech mógł w końcu oglądnąć swoje otoczenie. Nic nie było do zobaczenia.
No pięknie, bez napędu, bez fazerów, z niesprawnymi skrzydłami i licznymi ranami daleko nie zjadę. W takim stanie nawet szczur może mnie zabić.
Ciemny, przypominający skrzydlatego człowieka mech powoli podniósł się na nogi.
Nagle statkiem zatrzęsła eksplozja. Laserowe kraty odcinające go od wolności zamigał i zgasły
- No, tego się nie spodziewałem – mruknął Arias
Powoli podszedł do drzwi. Przez kilka sekund grzebał przy konsoli otwierającej. Drzwi otworzyły się z cichym syknięciem.
Powoli, bez broni z niesprawnymi skrzydłami Arias przemykał pomiędzy korytarzami, podpierając się co chwila ściany.
Ukryty za skrzyniami usłyszą głos
- Poddajcie się wszyscy!!! Statek jest dobrze wyposażony!!! Nie macie szans!!! Chcemy tylko odzyskać resztę załogi!! Bez żadnych sztuczek!!
Mimo iż to nie był głos żadnej znanej mu osoby, to jednak uśmiechnął się na samą myśl, gdyż jak mówi stare ziemskie powiedzenie „Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem”


Ja tylko taką małą wstawkę z Ariasem napisałam, biedaczek był jeńcem na starku Rod, ale jak widać może uda mu się uciec z czyjąś pomocą. Jest najmłodszym bratem Heliona więc załogo Lewiatana napewno będize bardzo wdzięczna za uratowanie biedaczyska^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NEOPETS Strona Główna -> RPG Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin