Forum NEOPETS Strona Główna NEOPETS
Forum gildii Twierdza Chaosu - ale zapraszamy wszystkich! :)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Mroczna Przygoda - oryginalny tytuł, nie ma co
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 28, 29, 30 ... 50, 51, 52  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NEOPETS Strona Główna -> RPG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nimuś
Przemieniona



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zadupie Górne zwane W-wą

PostWysłany: Sob 17:31, 08 Kwi 2006    Temat postu:

Wyskoczyła z niebieskiego wiru i bezpiecznie wylądowała na podłodze. Portal zamknął się za nią z cichym sykiem. "Lustro, muszę zobaczyć się w lustrze..." Znalazła jego odłamek na podłodze. Przejrzała się w nim. Jej odbicie uśmiechnęło się z sadysfakcją. Cóż, nie zmieniła się tak bardzo, tylko trochę tak jakby... wydoroślała. I przybyła jej mała blizna na policzku. Tak myślała, że tylko ona jej zostanie - w końcu zostawiła ją magiczna broń... Rzuciła odłamkiem lustra o ścianę. Rozpadło się na małe kawałeczki. W tym momencie otworzyły się drzwi i weszły dwa spore psy. Powoli skradały się w stronę uśmiechającej się wciąż drwiąco elfki. Już miały się na nią rzucić, gdy ich łapy nadepnęły na rozbite lustro. Psy zawyły z bólu i przestraszone skuliły się w kącie. Luthien uśpiła je jednym zaklęciem i wyszła z pokoju. Znajdowała się w teraz już opuszczonej chatce staruszka. Przeszukała ją całą i znalazła tylko kilku strażników, których szybko unieszkodliwiła. Wyszła z chatki. Zobaczyła, że las znów się zmienił w mroczną puszczę. Nagle zauważyła, że nie jest sama - komitet powitalny już na nią czekał...

----------------------------------------------------------------------------------------------------

CDN. Na razie muszę iść, niedługo będzie obiad, ale nie wiem czy jeszcze dzisiaj coś napiszę. Ale w końcu COŚ napisałam :D!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
domka191
Leśny Elf



Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 811
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 8:58, 09 Kwi 2006    Temat postu:

Dziewczyna była bardzo tajemnicza. Sprawiała wrażenie wytrwałej i doświadczonej życiem. Oddała Dracii jakiś przedmiot, po czym zniknęła w lesie. Wiedziała, że ktos za nią pójdzie.
Po chwili filletowe włosy Mrumi mignęły między drzewami.
***
Cenedess wciąż żuła łykowate mięso orła ("Co zrobiłam źle? Dawno wiedziałam, że kucharka ze mnie żadna..."), gdy Kruk zerwał się na nogi i podbiegł do skraju polany.
- Szo jeszt? Wiem, że niedobłe - przełknęła kawałek - ale żeby aż wymiotować? Delikatny żołądeczek masz, Kruk...
Ale kadawer uciszył ją gestem dłoni i wciąż nasłuchiwał.
Cenedess po chwili wyczuła wibracje ziemi i usłyszała galopującego konia.
"Jest przerażony...o co tu chodzi?
Na polanę wypadł kasztanowy rumak z pyskiem i bokami pokrytymi pianą. Oczy miał przekrwione i widać było, że niedługo już mógłby utrzymać się na nogach. Cenedess miała całą bluzkę poplamioną tłuszczem, skapującym z niedojedzonego mięsa, ale była zbyt zaabsorbowana rozgrywającą się przed nimi sceną, by to zauważyć.
Coś spadło z grzbietu konia.
Albo ktoś.
***
- Ale skąd to się u niego wzięło? - spytała Cenedess Kaido. Kruka nie było, odszedł gdzieś piętnaście minut wcześniej. Po tym, jak prawie ich pozabijał.
- Nie mam pojęcia...- odparła niepewnie Tygrysica, ale elfka miała wrażenie, że nie jest do końca pewna swych słów.
- Wiesz...nie wierzę, że on jest...no, zły. Pewnie teraz myśli, że go nienawidzimy. Nie ma facet łatwego życia...
Wtem rozległ się krzyk Raiell:
- Słuchajcie, nasz znajomy się obudził!
Wszyscy pospieszyli do prowizorycznego dodatkowego namiotu. Nie było osoby, której nie zżerała ciekawość, co stało się w mieście.
Elf próbował usiąść na posłaniu, ale tylko jęknął i opadł z powrotem na poduszkę z płaszcza.
Wszyscy patrzyli na niego z niepokojem, czekając aż coś powie.
Ale się nie doczekali. Maeglin po prostu zasnął, co nie było zaskakujące, zważywszy na zmęczenie, jakie zapewne odczuwał.
Po ranach zostały jasne blizny, zaklęcie kadawera wyleczyło je, ale nie zamaskowało.
- Będziemy się przy nim zmieniać, jak coś powie to wołamy resztę, dobra? - Cenedess podskoczyła na dźwięk głosu Aviraila tuż obok prawego ucha.
- Jasne. - powiedziała tylko. Inni pokiwali głowami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaido
White Tiger Youkai



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1143
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Imperium Agatejskie

PostWysłany: Nie 11:38, 09 Kwi 2006    Temat postu:

- No dobra, ale nadal nie rozumiem, jak...
- Najwyraźniej umiesz więcej, niż myślisz że umiesz...

Avirail stał podczas tej rozmowy za plecami Kaido, która w najlepsze grzebała w kufrze Dracii. Demonica z wypiekami oglądała najprzeróżniejsze katany, włócznie i sztylety. Nagle jej uwagę przyciągnął niewielki czarny element, który wystawał zpośród rynsztunku. Zaciekawiona ujęła go w dwa palce i pociągnęła.
Po chwili stała zaskoczona, trzymając w dłoni owalny przedmiot.
-Ochraniacz na nadgarstek? Ale...
Wzrok Kaido i Dracii spotkał się. Demonica podniosła ochraniacz do góry w pytającym geście.
-"Jasne, przymierz. Ale jest tylko jeden. Ludzie z wioski dali mi go w zamian za pomoc. Ale dla nich nie było w tym nic dziwnego..."
Pół-smoczyca odeszła, drapiąc się po głowie. Kaido nałożyła element uzbrojenia na prawą rękę. Żałowała, że Dracia nie dostała drugiego, bo czarny ochraniacz bardzo jej się spodobał.
Obejrzała go tylko z każdej strony i miała już zamiar ściągnąć uzbrojenie, ale gdy tylko dotknęła go lewą ręką poczuła się bardzo dziwnie. Jakby ochraniacz robił wszystko, żeby tylko go nie zdjąć. Kaido uniosła dłoń na wysokość oczu i tknięta nieznanym impulsem zaczęła zginac palce w dziwny sposób...

-"Patrz!"
VolvE złapała Kaido za ramię, wyrywając ją z transu. Wskazała na nową postać, która pojawiła się na polanie.
-"Kto to jest?" - szepnęła Kaido, prawie nie poruszając ustami.
-"Nie wiem, jakaś dziewczyna... pojawiła się nagle..."
Kaido zauważyła dziwne zachowanie Raqee. Wydawało jej się, że postać nie jest do końca "jakąśtam dziewczyną". Ale najwyraźniej Kaido nie powinna o tym wiedzieć. Więc więcej nie pytała.

*******

Gdy Kaido usłyszała potężny grzmot pomyślała, że standardowo jakiś potwór chce umilić im czas wspólną zabawą. Ale gdy ujrzała postać, która zmaterializowała się kilka metrów od niej była prawie pewna, że zaraz dostanie zawału.

Widziałam ją już... w swoim śnie...

Wokół drużyny pojawiały się coraz to nowsze postaci. Otaczała je niesamowita aura. Kaido uśmiechnęła się zauważając, że polana stała się miejscem spotkania dwóch drużyn - jej własnej i... tej dawnej. Starożytnej wręcz, sądząc po strojach.
Kobieta z czarnymi skrzydłami przemówiła. Demonica usłyszała jej głos w umyśle, ale po chwili jej uwagę przykuło coś innego.
Tygrysica posiadała amulet.
Amulet Tygrysa.
Kaido niepewnie wyjęła swój amulet. Nagle oba zaczęły świecić i drżeć.
- Ktoś jeszcze nosi ten przeklęty wisior? Swojego czasu bardzo mnie irytował...
Kaido usłyszała w umyśle głos demona i odwzajemniła uśmiech. Myślała, że starożytny pogromca Niszczyciela będzie bardziej, hmm... starożytny.
Duch popatrzył na kobietę z czarnymi skrzydłami i nieznacznie skinął głową. Kobieta uczyniła to samo, dała znak reszcie postaci i wszystkie zaczęły się rozpływać...
-"Nie!"
Kaido wyrwał się lekki okrzyk. Podeszła do nich kilka kroków i wyciągnęła rękę w stonę Tygrysicy. Doznała dziwnego uczucia. Jakby po raz kolejny traciła kogoś bliskiego.
- Niedługo przyjdę do ciebie. Już nikogo więcej nie stracisz. Przynajmniej nikogo z rodziny...
Mówiąc to, tygrysica spojrzała na kogoś za plecami Kaido, po czym znikła. Demonica odwróciła się błyskawicznie, ale tam stali niemal wszyscy członkowie drużyny.
Nagle Kaido wytrzeszczyła oczy, bo dotarł do niej sens słów ducha.
Ktoś z drużyny zginie.
Ja jestem jej... potomkiem?


*******
- "Naprawdę, bardzo smaczne... Jutro moja kolej, tak?"
Kaido próbowała rozładować trochę sytuację. Drżącymi rękoma podniosła kawałek pieczeni do ust, ale upadł on a głosnym plaśnięciem na ziemię. Spojrzała po twarzach kompanów: wściekłość, strach, zaskoczenie, niekiedy wszystko naraz... Większość patrzyła na Kaido z wyrzutem. VolvE siedziała z wyciągniętą przed siebie nogą, która była porządnie poharatana.
Kaido ukryła twarz w dłoniach, wydała z siebie dziwny odgłos i wstała. Popatrzyła na ognisko i odeszła, odprowadzana wzrokiem drużyny.
Muszę go odnaleźć... - pomyślała, spogladając na tarczę księżyca. Przycisnęła mocniej dłoń do krwawiącego ramienia i ruszyła przed siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Saphira71210




Dołączył: 19 Mar 2006
Posty: 512
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:04, 09 Kwi 2006    Temat postu:

Saphira rzeczywiście słuchała słów Mrum z wyjątkowym zajęciem. Nawet Kris zdawał się przysłuchiwać. Nigdy nie spotkała nikogo, kto miałby tak niezwykłe przygody -Mrum? Już jest dla mnie po imieniu? Dziwne... W sumie, choć rozmawiały tak krótko, już czuła, że mogą się zaprzyjaźnić. To była kolejna rzecz, którą zaobserwowała u siebie z pewnym zakłopotaniem. Normalnie potrzebowała dużo czasu, by oswoić się z kimś obcym, nie mówiąc o polubieniu go.
Wreszcie wampirzyca skończyła swą historię. Zaczęła coś mówić, ale sens jej słów dotarł do smoczycy dopiero po chwili.
-Wiesz... co będziesz podróżować sama? Dołącz się do nas... jak ci się nie spodoba to odejdziesz. Ale naprawdę warto...-chwilę potem dziewczyna wstała i pociągnęła zaskoczoną Saphirę za sobą. Kris pisnął cicho, jakby chciał powiedzieć ,,Nie zostawiajcie mnie” i pospiesznie zmaterializował się na jej ramieniu. Dopiero teraz smoczycy przyszło na myśl, jakie trudne musi być ustalenie współrzędnych poruszającego się celu.
-Ej, nie jestem pewna, czy to taki dobry...-zaczęła, ale urwała, bo las przed nimi zaczął się gwałtownie przerzedzać. Wciągnęła zapach pieczeni. –Mmmm... Ile to już czasu minęło, kiedy ostatni raz polowałam...-szybko policzyła
-Tylko...wiesz-odezwała się nagle -niedługo mija miesiąc i będę musiała cos upolować-widząc zdziwione spojrzenie Mrum, szybko wytłumaczyła
-Bo, gdybym cały czas przebywała w mojej naturalnej postaci, musiałabym częściej polować i jedna zdobycz starczałaby na parę dni. Ale, jako dziewczyna, jeden smoczy posiłek wystarcza mi na parę tygodni...Oczywiście, mogę się też żywic w ogólnie przyjętych ludzkich normach, ale myślę, że ta pierwsza opcja jest o wiele praktyczniejsza...
W tym momencie dotarły do skraju lasu. Przed nimi rozciągała się rozległa równina, a w dole obóz. Saphira lekko szturchnęła Mrum łokciem
-Ale ty idziesz pierwsza -uśmiechnęła się delikatnie


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Saphira71210 dnia Nie 16:33, 09 Kwi 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Nie 14:17, 09 Kwi 2006    Temat postu:

Felix obserwował z innymi tą scenę. Kadawer. Tak podejrzewał. Niemniej to co potem zobaczył było niesamowite. Ta przemiana była, no cóż. Ciężko mu było określić co czuł. Niemniej sytuacja był napięta w drużynie. Z tego co wydedukował ze strzępków rozmów Kaido i Avirail są czy raczej byli jego uczniami. Felix nie wiedział za bardzo co powinien zrobić. Z jednej strony chciał pomóc, z drugiej lepiej dla jego towarzyszki było utrzymać z daleka wszelkich Kadawerów. Leżał spokojnie i zajadał swój kawałek mięsa w pewnej odległości od ogniska. Kaido wyraźnie nie mogła pogodzić się z sytuacją. Nagle wstała i ruszyła przed siebie. Demon dobrze wiedział co zamierza. Popatrzył na swoją towarzyszkę leżącą niedaleko w namiocie. Przewróciła się z boku na bok. Wybacz. Połknął resztę kolacji i wstał. Kaido go nie zauważyła przechodząc między namiotami.
-Mogę iść z tobą? – Kaido zatrzymała się zdziwiona. – Przyda ci się ktoś z dobrym nosem.
--------------
Siedziała zamknięta w swoim umyśle. Wszystko wirowało jej przed oczami. Szalony pościg za Luthien nie był czymś co uważałaby za rozsądne, ale nie miała na to wpływu. Po tej całej przemianie dręczyła ją migrena, a całe ciało bolało. Czekała ją długa rekonwalescencja. Cień i ten drugi już się pewnie nie pojawią. Znajdowali się w jej umyśle, gdy przemieniała się z powrotem, a nie był to przyjemny proces. Zwłaszcza, dla obcych znajdujących się w jej umyśle. Westchnęła wiedziała, że następne dni będą okropne. Nie lubiła zbyt długo przebywać zamknięta we własnym umyśle. Może dlatego, że żył własnym życiem i właściwie był jej więzieniem. Gdy zbyt długo przebywała w swoim umyśle, ten zmuszał ją, by przeciwstawiła się swoim najgorszym wspomnieniom. Dlaczego nie mogłam urodzić się normalna?
”Znasz odpowiedź„ – cichy głosik w jej umyśle zakpił z niej.
Zostaw mnie mam już dosyć całej tej parszywej sytuacji
”Wiem, ale ja nie mogę tak po prostu zniknąć.”
Po prostu zostaw mnie w spokoju.
”Jeżeli tego chcesz…”
Głos ucichł, ale ona wiedziała, że znów się pojawi. Wróci ze wspomnieniami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
VolvE-chan




Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Musashi

PostWysłany: Pon 17:26, 10 Kwi 2006    Temat postu:

VolvE jadla swoją pieczeń wpatrując się w Raiell. Rusałkę zaczęło irytować w końcu to patrzenie się i wywrzezczała na VolvE : No i cos ie gapisz??!!.
Ku zaskoczeniu wszystkich VolvE nie odwrzeszczala nic, ani nie odeszla w milczeniu, tyylko odpowiedziala szeptem: Przepraszam, zamyslilam sie.
Kaido obok cala drzala.
-Dobre- Powoedziala, ale taklim glosem, jakby miala sie dopiero co poplakac. Po chwili wstala i odeszla w las. Wszyscy siedzieli dalej. Nikt nie wydawal sie specjalnie tym poruszony. Po dłuższej chwili demonica wstala i odeszla do Raqee. Wyjęła z juków miecz i pzypasała sobie do boku, a potem założyła na plecy łuk i strzały. Pobiegła w stronę lasu. Biegła wystarczająco szybko by po chwili dogonić Kaido. Spojrzała zza drzewa. Zauwazyla ze tygrysica gada z Felixem. Wpadl na to samo, co ona, ale byl glupszy... ona nie miala zamiaryus ie ujawniac. Po chwili obserwujac zza drzew Kaido, zaczela sie za\stanawiac co jej jest. Przeciez mrumi sie nie przejmowala. Nigdy sie nie przejmowala jak ktos sobie szedl gdzies w las. Ale moze dlatego, ze gdyby mrumi sie cos stalo, to by wsiadla na Raqee i spytala znudzona czy jada dalej? Po śmierci Kaido by tak nie potrafila. Przypomniala sobie mala rusalke o ktorej m,yslala gdy patrzyla na raiell. Ciekawe czy wszystkie rusalki sa rude, pomyslala i postanowila przy najblizszej okazji spytac o to rusalke.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Freya
Lewiatan



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 714
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stare Czaple

PostWysłany: Wto 23:36, 11 Kwi 2006    Temat postu:

Skha wyciągną zdrętwiały kark, zsunął się z występu skalnego i oparł o głaz.
Pomacał trochę przy niezliczonych sprzączkach i klamrach swojej zbroii, poczym westchnoł ze zrezygnowaniem.
- Powiedz mi jeszcze raz dlaczego muszę mieć na sobie to żelastwo?
- Bo to tradycyny wojenny ubiór smoków - głos był kobiecy, jadnak szorstki i ostry, z delikatną nutą czegoś na kształt ptasiego skrzeku.
- ALe... uff.. to jest strasznie ciężkie....
- nie marudz, musimy dalej ich obserwować. - osoba mówiąca to zwinnie wyminęła większego toważysza i z delikatnym furkotem piór wskoczyła na występ skalny obserwójąc znajdującą się w dole grupkę....istot.
- Powinniśmy, do nich iść. Są nawet fajni, trochę zakręceni i ........dziwni, ale to mili goście.......czasami.
- Nie ufam im na tyle........
Skha tylko wzruszył ramionami i dołączył do obsrwowania drużyny.
Cisza trwała tylko parę sekund.
- Wyczuwam kolejnego smoka.
- Czyżbym słyszała niezsadowolenie w twoim głosie? A jeszcze przed chwilą chciałes tam iść.
- NIe lubię smoków.
- Sam wyglądasz jak błękitny smok, niż jak Lewiatan.
- Arggghhh... to przez tą strą smoczycę. Zkąd miałem wiedzieć że ryby pływające w jej stawie są jej magicznymi pupilkami. Byłem głodny nie myślałem racjonalnie....
- Ciesz się ze cię tylko wygnała, i zmieniła w coś na kształt błękitnego smoka...
- ...hrymph...
- ... mogło byc gorzej. Mogła cię zmienić w traszkę.
- Ech masz rację Freya.......Ale to nie zmienia faktu że nie lubię smoków... innych smoków.
- A Dracia?
- To nie tosamo. Ona jest PÓŁ-smokiem. To zupełnie co innego.
-....... a Reeqe?
- ........ Czepiasz się..... Skoro ich tak już znasz to chodz, idziemy do nich.
- Nie. Jeszcze za wcześnie. Poczekamy.
- ECh... Jak chcesz. Skha ponownie zabrał się za poprawianie zbroji.
[link widoczny dla zalogowanych]

-------------------------------------------------------
BUAHAHAHAHAHAHHAHHA
Powróciłam.....
Hehe, i wprowadziłam sobie 2 osobę... Freyę :P Hehe. Niespodziewane co?
Na razie jestem tajemnicza. Wiadomo tylko ze ma skrzydła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ell_postritee
Zdradliwa rusałka



Dołączył: 23 Sty 2006
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Baza PonySport

PostWysłany: Śro 10:01, 12 Kwi 2006    Temat postu:

Raiell wycofała się już na początku, bo czuła, że to wszystko nie pasuje do jej stylu. Kruk jej przeszkadzał i ne rozumiała tego, pomyślała więc, że po jej zniknięciu będzie lepiej. W głębi duszy zdawała sobie jednak sprawę z tego, że to jej przeznaczenie i to zachowanie niczego nie zmieni. Egeusza zagoniłą do lasu, a sama sporządziła dla drużyny kolację, któą pozostawiła pod opieką Kruka. Potem razem z pegazem zdecydowali powrócić, na południe. Zaledwie kilka kilometrów na południe stracili siły, jakby osłabiei jakimiś potężnymi czarami. Zatrzymali się w lesie, oczekując na noc...
Wiedzieli, dokąd wracają - do wioski, by kraść i żyć rusałczym życiem, życie Raiell i Gniadego Pegaza. Ale wiedzieli też, że nie wrócą tam tak po prostu.
- Chodź, chodź Raiell. - zabrzmiał męski głos, gdzieś w pobliżu. Wstała natychmiast.
- Zostaw mnie, zostaw. - odparła. - Przecież już Ci mówiłam. Nie wystarczy Ci? Twój potworek mnie nie bawi, zbyt często jest głodny... A ty jesteś w nadmiarze wredny, żebym mogła sie Tobą z kimś dzielić.
- To było bezczelne.
- Nie jesteś na sprzedaż? Wybacz, pomyliłam Cię z Twoim ukochanym braciszkiem. - zaśmiała się ironicznie.
- On mi nie dorównuje. Ale pozostawmy mojego brata. Mam do Ciebie sprawę. - Raiell wetknęła kosmyk włosów za ucho.
- Nie, twoje sprawy to twoje sprawy. Wydawało mi się, że już się dla ciebie nie liczę. - odparła. W rzeczywistości myślała co innego, miała nadzieję, że znowu będą bliżej siebie. Nie odpowiadał.
Może zrezygnował? Usłyszała jego kroki, odchodził.
- Hao, proszę, poczekaj. - powiedziała za nim.
- A jednak, zależy Ci na mnie. Widać, serce nie sługa. To nie dotyczy nas tylko Niszczyciela. Wróć do nich. - przymknęła oczy. Po co go zatrzymywała?
- Nie. Chcę być... - westchnęła - tak naprawdę wróciłam do ciebie.
- Naprawdę nie rozumiesz, że ja nie mam serca? - w ciemnościach wyczuła jego uśmiech. Wyciągnęła rękę i chwyciła go za prześcieradło (być może ktoś już wie, jak wygląda ten osobnik i jaki ma charakter, ale cała reszta - czyli to, kim jest i czym się zajmuje w wersji oryginalnej - całkowicie zmienię).
- To nawet dobrze. Będziesz mój, za wszelką cenę. - powiedziała stanowczo i ukryła twarz w szarym materiale. - Dlaczego nie jesteś taki jak Niszczyciel? Masz taką samą siłę.
- Bo on tylko niszczy, ale wszystko, a ja unicestwiam całkowicie, ale swoich wrogów, kochana.
- A jednak, powiedziałeś kochana.
- To było z pogardą.
Nadzieje zaczynały topnieć. Hao był taki jak wtedy, ale... Ale byli od siebie daleko i jeszcze kilka kroków a unicestwiłby i Raiell. Wredny typ, i właśnie za to go lubię. Zasnęła spokojnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mrumrando
Wampir



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 689
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: fioletowa krypta in Goleniów

PostWysłany: Śro 20:51, 12 Kwi 2006    Temat postu:

Mrum bigła cała rozradowana przez las ciagnąc za sobą Saphire. Od wieków nie była tak szczęsliwa. Czuła, że w koncu ktoś się nia przejmowal... bo wiedziała, ze druzyna tak naprawdę nawet by nei zauważyła jakby nie wróciła. Ciekawe czy ktoś woóle zauważył, ze poszła do lasu? Mniejsza oto teaz miala inna misję... przedstawic Saphire.
Las zacyznal się powoli przerzedzać. Druzyna siedziała przy palenisku i zajzajadała coś... pieczeń. Mrumi to wogóle nie poruszylo.. w końcu nie jadała mięsa. Ale Saphira wydawała się uradowana
-Tylko...wiesz-odezwała się nagle -niedługo mija miesiąc i będę musiała cos upolować Nierozumiała o co chodzi Saphirze, nawet po jej tłumaczeniu. Więc tlyko głupio się usmiechnęla i szturchnięta łokciem pociagnela ją za sobą i weszły.... staneły przed druzyną. Zaciekawione oczy wzróciły się w ich stronę. Cos musiał się wydarzyc bo pare osób brakuje pomyślała przleotnie Mrum. jednak teraz była skuipona na tym, że musi coś powiedzieć. Wyszczerzyła do wszystkich kły:
-Wszyscy to jest Saphira... i chciałabym żeby sie do nas przyłączyła... co wy na to?- CZekała na reakcje reszty... i zobaczyła, ze jedna osoba wstaje i zaczyna do nich pochodzić... mam andzieję, ze się zgodzą. Mrumi wciąż emanowała szczęsciem, czuła za sobą troche poddenerwowany oddech Saphiry, więc wypchnęła ją przed siebie. Stoały i pytająco patrzyły się na resztę i wstającą osobę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dracia
Cień



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 351
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Gildii

PostWysłany: Czw 12:52, 13 Kwi 2006    Temat postu:

Dracia wyszczerzyła zeby w szrokim uśmiechu.
"Oczywiście, że możesz się do nas przyłączyć...Witaj w drużynie! ...Zaraz?!? Jesteś smokiem?"
Saphira była wyraźnie zdziwiona.
"Skąd wiedziałaś?"
"Po prostu wyczuwam to. Wokół smoków czuć moc.Chcesz kawałek orła?"
***
Taak! Nareszcie! Krąg!
Szli już od paru godzin, więc wszyscy byli już nieźle zmęczeni. Ale doszli do celu...
Drużyna porozłaziła się i oglądała głazy. Co pewien czas słychać było okrzyki, gdy ktoś znalazł swój.
Sa wszyscy. Poza Skhą...
Dracia przypomniała sobie o amuletech, który dał im kiedyś Lewiatan.
Uniosła swój i wyszeptała cicho.
"Skha.."
Błysneło, i przed nią pojawił się wodny smok w zbroi.
"Cooo?!?"-Lewiatan wyglądał na zaskoczonago-"Cholera, zapomniałem o tych przeklętych wisorkach..."
"Nie marudź, tylko stań przy swoim kamieniu."- warknąl Durel
Wszyscy ustawili się przy swoich głazach.
"A teraz dotknijcie wgłębień pod swoimi symbolami."- krzynął smok cieni.
Błysneło, i zabrzmial dźwięk jakby któś stłukł bardzo dużą szybę.mgła w środku kręgu znikneła, i można było wejść do środka.
***
Krąg od środka wydawał się o wiele większy. Rosło w nim sporo drzew, a grupka wilkopodobnych stworów pochylała się nad czymś.
"Hę? A co one tu robią? Siooo!!!"- Durel w jednej chwili przybrał smoczą formę, stanął na tylnych łapach, i machnął skrzydłami. Stworznia uciekły, piszcząc, i odsłoniły jakiś ciemny kształt..-"Po mam się męczyć i uganiać za stworkami wielkości kota?"
"Durel..Ich tu było więcej.Ziemia jest po prost uaslana ich trupami. Ugh... Szkoda, że nie można ich szybko sprzątnąć. Jest ich mnóstwo. A to co?" -Dracia podeszła do ciemnego kształtu.
To była Luthien. Nie wyglądał już na wampira. Wszędzie miała ślady drobnych zębów.
Dracia sprawdziłajej puls.
Żyje...
"Dracia, co to jest?"- zapytała Kaido
"Nic. Chodźmy lepiej lepiej do chatki."
***
"No dobrze...Od czego by tu zacząć? Może napijecię sie herbaty?"
"Oczywiście!!!"- odpowiedzieli chórem. Mineły chyba wieki, od kiedy pili normalną herbatę.
"Usiądźcie przy stole."
Chatka miała tylko jedną, wielką izbę, na której środku stał duży stół. W kącie stał oiec, a obok niego łóżko. Ze stropu zwisały pęki suszonych ziół.
Staruszkek właśnie rozpalał ogień. Wyglądał dokładnie tak, jak wyobrażała go sobie Dracia. Był zgarbiony, łysy, podpierał się laską, a broda zwisała mu aż do ziemi.
"Nie mogę uwieżyć, że nareszcie tutaj jesteśmy! Dowiemy się wszystkiego, a potem wyruszymy, by pokonać Niszczyciela!"
Wsztscy mieli naprawdę świetny humor.
A potem sułyszeli świst i charkot staruszka.
W dzwiach stała Luthien, i właśnie nakładała kolejną strzałę na cięciwę, by dobić biednego starca.
Drużyna gapiła się na elfkę.
Kaido podbiegła do mędrca i szybko wyciągneła mu strzałę z pleców.
"Nieeeeeeee...."- krzykneła Luthien. Wrzask zmieszał się z diabolicznym rechotem
W miejscu, gdzie upadł strarzec, stał teraz mag.
Prawdziwy, niezrównoważony mag! Myślałam, że oni wygineli! Zostali wybici prze rycerzy. Teraz magowie nie są szaleni. Ma zeza, długą brodę i przypalone szaty....Teraz już takich nie ma..
Dracia w ostatniej chwili unikneła spalenia przez kulę ognistą.
Prawdziwy mag..No to wpadliśmy jak "Węgielek" w portal prowadzący do piekła...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dracia dnia Czw 19:11, 13 Kwi 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Freya
Lewiatan



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 714
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stare Czaple

PostWysłany: Czw 17:15, 13 Kwi 2006    Temat postu:

Uczucie było dość dziwne. Jakby coś go ssało od środka..
Nagle znalazł się na polanie w środku jakiegoś dziwnego kręgu kamiennego.
"Cholera, zapomniałem o tych przeklętych wisorkach..."
No tak medalion, Dracia przywołała go medalionem. No to nici z 'dyskretnej obserwacji'
Zanim zdążył się ogarnąć wszyscy byli jaż w jakimś dziwnym miejscu.
Durel przybrawszy smoczą formę przepędzał stadko wilkowatych stworów.
- Hrymph... pokazówka. Freya nie lubi pokazówek. Argggghhh... Freya. Pewnie została w tym drugim świecie. Ech......

-----------------

Chatka była mała, ledwo pomieściła część dróżyny, a co dopiero lewiatana. Skha rozglądnął się po okolicy. Pomiędzy niewielkimi drzewami było kilka małych budyneczków. Wsadził łeb do obórki ( i przestraszyła przy tym kilka świń) pożarł kilka suszących się na sznurkach małych rybek. Był już w połowie zanużony w niewielkiej podziemnej gliniance słóżacej jako spiżarka, kiedy usłyszał jakieś zamieszanie na zewnątrz....

----------------

Feya nie należała do osób które łatwo 'skaczą ze strachu' (jej klan był znany z męstwa i odwagi) nagłe zniknęcie Skha spowodowało raczej 'subtelny podskok zaskoczenia'.
- WTF? Skha? Skha!!!. A niech to....
Ostre pazury zazgżytały po powierzchni głazów, pióra zafurkotały, a freya wzbijając się w powietrze spłoszyła przenikliwym sokolim piskiem stadko szpaków.
Jej magiczna więź z lewiatanem (to długa historia z przeszłości, kiedy Freya była jeszcze młodym podrostkiem) prowadziła ją w stronę dziwnego skupiska głazów. Nagły skręt i szybkie nurkowanie pozwoliło jej wpaść w portal zanim się zamknął.

Miejsce nie wyglądało przyjemnie, wszędzie było pełno ścierwa i ścierwojadów (wow to było extra zdanie). Freya powoli szybowała w kierunku z kąd dobiegała magiczna więź.

Nagle jej oczom ujawniła się niewielka chatka. Była......dziwna, trochę krzywa otoczona rachitycznymi drzewkami i napewno magiczna.

Miekkie łapy Freii wylądowały cichutko w zaroślach. Zerknęłą na słońce, które powoli chyliło się ku zachodowi. Wewnątrz chatki była większa część drużyny.
Nagle w drzwiach stanęłą jakaś kobieta z napiętą cięciwą. Usłyszała krzyk i szarpaninę. Jej nozdrza wyczóły słodkawy zapach krwi.
Freya dobyła miecza (eeee powiedzmy że miecz może się chować do podprzestrzeni.... tak, podprzestrzeń to dobra rzecz.) i ostrożnie podkradła się do chatki.
W oddali cykady zaczęły swoją miłosno-żałobną pieśń

---------------------------------------------------
Cykadyyyyy!!!! powróciłyyyyy!!!! :D:D:D[img][/img]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaido
White Tiger Youkai



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1143
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Imperium Agatejskie

PostWysłany: Pią 11:36, 14 Kwi 2006    Temat postu:

Kaido przedzierała się przez gąszcz lasu, skacząc z drzewa na drzewo. Rozglądała się gorączkowo wokoło siebie. Pod nią Felix węszył, obchodząc wkoło drzewa i głazy.
Ech, gdyby tylko Kruk nie ukrywał swojej mocy... Byłoby mi łatwiej...
Demonica nie wiedziała, co mysleć. Jeszcze nigdy nie bała się tak, jak podczas przemiany kadawera w... tego kogoś. Nie o siebie, ale o innych. I o samego Kruka.
Nagle Kaido zatrzymała się na potężnym konarze, bo coś usłyszała. Wytężyła słuch.
Jej własne imię przetoczyło się ponad lasem.
... Dracia?
Demonica zeskoczyła z drzewa i już miała wracać, ale stanęła na ścieżce i popatrzyła na jej koniec, ginący w mroku.
Wrócę. Wrócę i cię znajdę.

*******

- "Co się stało?"
Kaido wypadła na polanę, gdzie zebrała się już reszta drużyny. Podbiegła do Dracii i już miała zasypać ją kolejnymi pytaniami, ale za plecami półsmoczycy ujrzała majaczący we mgle zwalisty kształt.
- "Czy... to jest ten Krąg?"
- "Aha." - Dracia uśmiechnęła się triumfalnie.
- "Zaraz... tamtą dziewczynę juz widziałam, ale ten tutaj... Skha?"
- "Aha." - Dracia uśmiechnęła się jeszcze szerzej, ale Kaido już pobiegła, by przywitać Leviathana.
Prawdę mówiąc to podczas biegu przez krąg wymyśliła niezłe powitanie, lecz gdy stanęła przed uzbrojonym po zęby smokiem nie mogła wykrztusić słowa. Uśmiechnęła się tylko przypominając sobie, jak w dniu jego odejścia rzuciła w niego poduszką.
- "Taak... ciebie też miło widzieć, Kaido."

*******

Znowu wszystko zepsułam.
Kaido stała zrezygnowana, wbita plecami w kąt chatki.
Jeszcze niedawno była szczęśliwa. Wrócił Skha, pojawiła się Saphira... A gdy dotknęła białej, pazurzastej ręki wyrytej w kamieniu zamknęła oczy i ujrzała coś pięknego.

Teraz jednak nie było tak cudownie. Demonica wygięła się nienaturalnie do tyłu, uchylając się przed ognistą kulą maga. Gdyby nie była tygrysim demonem, jej kręgosłup złamałby się jak strzała, której kawałki trzymała w ręku.
Nagle mag wydał z siebie przeraźliwy charkot. A potem cała chatka zadudniła od nienaturalnego, szaleńczego smiechu. Kaido zadrżała przypominając sobie, kto tak się śmiał. A Luthien... Luthien patrzyła na nią z wyrzutem. Luthien, która była już sobą.
Niezłe powitanie, jak to wygląda teraz? Biada mi...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Pią 11:55, 14 Kwi 2006    Temat postu:

cała sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli. Nie znaleźli Kruka, więc drużyna udała się do chatki by znaleźć... oczywiście cholernego maga. Felix z natury nie lubił magów. Byli aroganccy, niemili i ciężko ich było zabić. Ten mag nie stanowił wyjątku. Felix nie mógł pomóc. Atak z bliska był samobójstwem, a podczas ataku z odległości mógł zabić kogoś z drużyny. Żadna opcja nie była dobra. Odsunął się lekko w tył. Jedyne co mógł zrobić to odeprzeć atak. Mag uformował klejną ognistą kulę, która leciała prosto w mrumrando, która nie miała możliwości uniknięcia ataku. Bez wachania skoczył przed nią i wytworzył fioletową osłonę. Kula uderzyła w barierę i zniknęła. Felix zdążył zarejestrować zdziwioną twarz maga, a potem świat zawirował. Poczuł się dziwnie zmęczony. Jest aż tak źle? Nie!!! Nie!!! Jak na zwolnionym filmie demon zachwiał się i sekundę później uderzył o ziemię nieprzytomny.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Saphira71210




Dołączył: 19 Mar 2006
Posty: 512
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:02, 14 Kwi 2006    Temat postu:

Saphira była nieco zdumiona tak szybką akceptacją. Uśmiechnęła się niepewnie do mówiącej, słysząc jej ostatnią wypowiedź –Dracia, ona się nazywa Dracia…-Nie, dzięki. Wolę się żywić własnymi środkami, jeśli wiesz, co mam na myśli. –wyszczerzyła lekko zęby -Wystarcza mi wtedy na jakiś miesiąc.
¤¤¤
Mimo, iż (przynajmniej zgodnie z jej wiedzą) nie była bezpośrednio zamieszana w tą sprawę, atmosfera Kręgu wywarła na niej przejmujące wrażenie. Czuła się bardzo dziwnie, miejsce przesiąknięte było raczej neutralną magią, jednak…coś jej zupełnie nie pasowało.
Zastanawiała się nad tym cały czas, nawet nie miała się okazji zdziwić na widok Lewiatana. Zresztą, porzucając swój Ród porzuciła też jego uprzedzenia, więc nie miała absolutnie nic przeciwko niemu. Wolała, by czyny świadczyły za każdego, a nie czyjaś opinia.
¤¤¤
Teraz, wpatrując się w rozszerzone źrenice Maga, nagle doszło do niej, co było nie tak.
-Miejsce było właściwe, ale czas zły-wbrew własnej woli powiedziała to bardzo głośno, aż parę osób się obejrzało. Nie miała pojęcia, skąd coś takiego przyszło jej do głowy i nad tym już nie było dane jej się zastanawiać, bo kule ognia właśnie zaczęły latać po całej okolicy. Stała w miejscu jak przymurowana, patrząc, jak jedna z nich leci w stronę Mrumrando.
–Uważaj! –chciała krzyknąć, lecz wiedziała, że i tak stoi zbyt daleko, by cokolwiek zrobić. W tym momencie jedna, a potem druga kula poleciała w jej kierunku. Cofnęła się nieco i nagle zdała sobie sprawę, że stoi z plecami przy samej ścianie i na dodatek nie ma się jak uchylić. Zaczęła nawet zamykać oczy, lecz to, co zobaczyła, sprawiło, że rozwarła je jeszcze szerzej niż poprzednio, bowiem płomienie, które ją otoczyły z pewnością nie wydawały się normalne. Cóż, prawdę mówiąc, był to ostatni przymiotnik, jakim Saphira by je określiła, gdyby rzecz jasna, miała czas na takie rozważania.
¤¤¤
Były fioletowe. Nie czerwone, czy żółte, lecz właśnie fioletowe. Potem i one zniknęły. Właściwie, to już nawet nie znajdowała się w chatce… Nieruchomo zawieszona w niezmierzonej przestrzeni, w miejscu, gdzie czas wydawał się nie mieć znaczenia, sprowadzona do funkcji biernego obserwatora. Wokół niej i wszędzie dookoła wirowały migoczące drobiny różnobarwnego pyłu. Chciała coś powiedzieć, wyrazić swój zachwyt, swe oszołomienie, lecz nie słyszała własnego głosu. Być może w ogóle nic nie powiedziała. Żaden dźwięk nie zakłócał głębokiej, harmonijnej muzyki, choć było to żałosne określenie tego, co słyszała, czy raczej odczuwała Saphira.
Nie wiedziała, jak długo tam przebywa. -Minuty? Godziny? Dni? -Nagle, wszystko skończyło się równie nagle, jak się zaczęło.
¤¤¤
Znów stała w izbie. Spod przeciwległej ściany tępo patrzyła, jak kula ognia trafia w miejsce, gdzie stała jeszcze przed chwilą. –Chwilą? -Z nagłym zrozumieniem spojrzała na Krisa, który wciąż siedział na jej ramieniu. Skupiony. Czujny. I wyraźnie wyczerpany.
-Zabrałeś mnie ze sobą, prawda? –szepnęła –Dziękuję –powiedziała jeszcze ciszej
Podniosła wzrok tylko po to, by zobaczyć, jak Felix -Tak, on się nazywa Felix -upada na ziemię nieprzytomny, chroniąc Mrumrnado.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
domka191
Leśny Elf



Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 811
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 12:17, 15 Kwi 2006    Temat postu:

- Co...to jest? - zapytała Cenedess, choć właściwie znała odpowiedź.
Dotknęła 'swojego' kamienia. to samo zrobiła reszta Drużyny.
Mgła wewnątrz kręgu ustąpiła.
- Jakieś nowe czary? - zachrypiał Maeglin, którego nosze wisiały między Anarionem a jego klaczą, Vanlanthiriel.
- Za dużo by gadać. - Martensita klepnęła lekko konie, które potruchtały do wnętrza kręgu.
Maeglin wciąż nie mówił wiele o masakrze w mieście. Ale fakt, że Kruk odłączył sie od wędrowców nie wydawał się go martwić.
***
- AU!!! - Cenedess szybko zgasiła płomyczek coraz wyżej wędrujący po jej włosach. Chwilę później uchyliła się przed kulą fioletowego ognia.
"Dlaczego...to...się...zawsze...musi...dziać...jak...AU! już myślimy, że...jest spokóóó...A MASZ!"
Zwariowany mag ciskał w nich kulami tak, że nie mogli do niego podejść choć na krok.
- Porąbało ci się coś w tym starym łbie?! - krzyknęła elfka, gasząc nogawkę spodni. W odpowiedzi mag tylko zaśmiał się złowieszczo.*
"Dobra, czas na środki radykalne. Może wreszcie mi się uda."**
Nie robiła tego dawno, więc nie pamiętała ile trwa przemiana.
Zaszyła się gdzis w kącie i wyrecytowała zaklęcie.
***
Latać nie jest łatwo. Jeszcze gorzej, gdy przez 350 lat stąpało się po ziemi. Ale Cenedess w końcu przeleciała te parę metrów dzielących ją od maga. Może jej nie zauważył, może nie poznał, dość, że dalej zajmowal się Drużyną. Cenedess zatrzymała się w locie nad jego głową i z całej siły przeorała pazurami skórę.
Rozległ się wrzask i na chwilę kule ognia przestały śmigać w powietrzu.
Luthien wystrzeliła strzałę. Mag był szybki, ale nie dosyć. Grot przeciął skórę na ramieniu.
Fioletowy ptak usunął się z pola rażenia.
"Niewiele, ale zawsze coś."



-------------
* nie wiem czemu, ale skojarzył mi się z nim MSPP xD Te czerwone oczka, stojace uszy, ząbki xD
** W opisie postaci kiedyś napisałam, że Cenedess "umie" zamieniać się w ptaka, ale o tym zapomniałam xD Teraz trochę to wykorzystam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez domka191 dnia Czw 19:49, 05 Lip 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NEOPETS Strona Główna -> RPG Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 28, 29, 30 ... 50, 51, 52  Następny
Strona 29 z 52

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin