Forum NEOPETS Strona Główna NEOPETS
Forum gildii Twierdza Chaosu - ale zapraszamy wszystkich! :)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Mroczna Przygoda - oryginalny tytuł, nie ma co
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 20, 21, 22 ... 50, 51, 52  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NEOPETS Strona Główna -> RPG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Wto 20:09, 14 Lut 2006    Temat postu:

Niestety pierwszy atak się nie powiódł. Płaszcz wampira leżał w strzępach, ale to bynajmniej jej to nie zadowoliło. Cel rzucił w nią sztyletem, uchyliła się jednocześnie atakując. Ugryzła przeciwniczkę w udo i szybko odskoczyła. Przez chwilę obie unikały swoich ataków. W końcu Luthien celnie rzuciła sztylet. Leciał on wprost w olbrzymiego kota. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Wyciągnęła jedną łapę przed siebie. Sztylet odbił się od fioletowej tarczy, która na sekundę pojawiła się tuż przed łapą. Zaskoczona Luthien ledwo uchyliła się przed atakiem. Czegoś takiego jeszcze nie widziała. Walka zaczęła się przeciągać. Przemieniona dziewczyna doskonale wiedziała, że musi szybko skończyć walkę. Wymierzyła ostateczny atak. Przeciwniczka nie miała dokąd uciec w ostatniej chwili dotknęła jej czoła amuletu. W ostatnich chwilach świadomości poprosiła w duchu, żeby mocno przygwoździła przeciwniczkę do ziemi*.

*siła bezwładu; kot leci, traci przytomność, ale nadal leci prosto w przeciwnika


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
VolvE-chan




Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Musashi

PostWysłany: Śro 10:49, 15 Lut 2006    Temat postu:

Volvi wrocila do reszty towarzystwa.Sciemnialo sie. Dziwna dziewczyna i dam wciaz nie wracali. Draci tez nigdzie nie bylo widac. Na niebie cos zablyszczalo na zloto. VolvE poderwala sie na rowne nogi. To Raqee wracala. Podbiegla do smoczycy ktora wlasnie wyladowala.
-I co? Zapytała? Co sie dzieje po drugiej stronie gór?
Smoczyca ryknęła i VolvE nie tyle zobaczyła ile na chwile odczuła obecność Draci.
-Rozumiem, jest bezpieczna? -Zapytała
Smoczyca cicho mruknęła i przesłała VolvE obraz zgliszczy, gdzie niegdyś były łąki, walczących smoków, wojny i jakiś szkieletowatych stworów.
-Nie jest dobrze -Mtruknęła Demonica i poklepala przyjaciolke po grzbiecie. Ale poradzimy sobie Usmiechnela sie do niej. W koncu jestesmy razem. Raqee cicho mruknela i zablyslo na chwile zlote swiatlo. Zapadla noc. Dziwczyna zmeczona ulozyla sie pod skrzydlami smoczycy.
***********************************************************
Nastepnego dnia wstala wyjatkowo wczesnie. Wstala, rozciagnela sie, zupelnie jak kot. "Zaczynam zpowrotem nabierac kocich cech. Zapomniane zycie" Pomyslala. Podeszla do reszty. Kaido lezala z polotwartymi oczami. Nie spala. Gdy zobaczyla VolvE wstala i rozciagnela sie zupelnie jak tamta przed chwila.
-Chodz to ci cos pokaze -Szepnela usmiechnieta VolvE
Kaido poszla za nia. Demonica wepchnela druga na grzbiet Fedura i sama wsiadla. Kaido troche niechetnie podchodzila do jazdy na zwierzeciu ale sie przemogla i wsiadla. Juz mialy ruszyc gdy podbiegla do niej krasnoludka.
-Hola!! A wy gdzie beze mnie??
I bezceremonialnie zaczela wlazic po noce wilka. VolvE gapila sie na nia chwile w oslupieniu, a gdy mala kobieta spadla po raz 4 z tej nogi zlapala ja za kolnierz i podsadzila do gory.
-No to pojedziesz z nami jak chcesz -Usmiechnela sie.
Wyruszyly. Najpierw powoli, ale po chwili Kocica rzekla z usmiechem
-Trzymajcie sie teraz mocno!!
Zlapala krasnoludke ktora siedziala przed nia mocno i wystartowala galopem. Kaido mocno zlapalkla ja za plecy. Fedur rozpedzil sie i ruszyl niebywale szybko. Krasnoludy raczej wola chodzic po ziemi wiec nie byla ona zbyt zadowolona, ale Kaido wygladala jakby jej sie niedobrze robilo przy tej predkosci, za to VolvE, O VolvE byla w siodmym niebie. Zwolnila widzac niechec towarzyszek i jechaly dalej juz troche wolniej. Dojechaly do polany.
-Ale tu pieknie -Rzekla z zachwytem Kaido.
VolvE usmiechnela sie i pokazala jej w dole wioske. Kaido otworzyla usta ze zdumienia. Poznala wioske demonow. Wjechaly do wioski, wszyscy sie na nie gapili, ale one sie nie przejmowaly. Zeszly z Fedura i powedrowaly w glab wioski. Przy jednym budynku siedzial i przygladal im sie czujnie srzydlaty lis. Krasnoludka rozejrzala sie i nim demonice zdazyly ja prytrzymac pobiegla do gospody
-ŁaaaauuuŁ!! -Wrzasnela rozgladajac sie po wnetrzu i podbiegla do lady.
-Stój!! -Wrzasnela VolvE -A czym niby chcesz zapłacić?
Ale po chwili wszedł do gospody przystojny męzczyzna z lisimi uszami i ogonem, oraz ze skrzydłami i rzekł do barmana:
-Ja stawiam tym paniom. Prosze im podać co tylko zechcą.
Kaido spojrzała oniemiala na niego, Krasnoludka byla wielce rozradowana i rzucila sie na lade, ale VolvE nie wygladala na zadowolona:
-Hola!! O nic nie prosiłyśmy!
Ale Lis tylko przyglądał im sie z uśmiechem. VolvE spojrzała z niesmakiem na kieliszek który krasnoludka trzymala w reku. Kaido tez nie wygladala na chetna.
-Co jest?? Nie chcecie?? Wasze zdrowie!! -Wrzasnela mala towarzyszka i jednym chaustem wypila wszystko. -Hep!! Barman!! Jeszcze!!
Kaido i VolvE spojrzaly po sobie. Nieznajomy kitsune spojrzal na nie z usmiechem:
-Prosze sie nie krepowac, napijcie sie ze mna, no chyba nie odmowicie??
Podeszla do nich krasnoludka z dwoma kieliszkami wina.
-Dobre!! Hep!! Sprobujcie!!
I powciskala im w rece. VolvE spojrzala z niesmakiem na kieliszek trzymany w rtece, Kaido tez byla oszolomiona. Kitsune spojrzal na nie i sam wzial kieliszek
-Wasze zdrowie slicznotki!! -I wypil calosc za jednym łykiem.
VolvE pomyslala "A co tam" I zamoczyla wargi w napoju. Skrzywila sie choc trunek byl naprawde dobry. Kaido spojrzala na nia jakby VolvE miala zaraz zrobic sie zielona i pasc na ziemie. A ze nic takiego sie nie stalo sama pociagnela lyczek. Nigdy czegos takiego nie pila i nie miala zamiaru, ale zasmakowalo jej. Pociagnela nastepny. "A co tam" Pomyslala "Tylko jeden" I wypila ciurkiem powoli trunek. VolvE robila to samo. Obie najpierw spokojnie uwaznie sprobowaly. Potem ciurkiem wypily calosc zachecane radosnymi slowami mlej towarzyszki ktora robila juz sie porzadnie czerwnona (Po trzeciej butelce) W koncu zachecily sie i wypily calosc i wziely jeszcze. Porzadnie rozochocone wypily wiecej i wiecej, az zaczely wesolo zartowac wraz z krasnoludka. W koncu wszystkie trzy padaly ze smiechu i trzymajac sie za ramiona zaczely wesolo spiewac. Tak im minelo cale poludnie i popoludnie. W koncu wyszly w centrum wioski wesolo skakaly po centrum. W koncu zmeczone wszystkie trzy padly tam gdzie staly. Podszedl do nich ów Lis:
-Oj, chyba troche przesadzilyscie drogie panie, chyba troche przesadzilyscie. Panie pozwola.
I nim "panie" gleboko drzemiac pozwolily, wzial Kaido pod ramie,krasnoludke na plecy, a Volve pod drugie ramie i zaciagnal do najwiekszego hbudynku we wsi.
-Witam u mnie w domu. Chyba panie nie beda w stanie wrocic skad przybyly w takim stanie, wiec lepiej niech sie przespia tutaj. Co wy na to?
Gleboko spiace dziewczyny raczej mu nie odpowiedzialy, ale krasnoludka gleboko chrapnela, co widocznie odebral za zgode i polozyl VolvE i Kaido w jednym wielkim lozku, a ich mala towarzyszke w drugim, mniejszym i wyszedl z pomieszczenia.
*****************************************************************
Gdy dziewczeta sie obudzily bardzo bolala je glowa. Krasnoludka byla przyzwyczajona, ale demonice nie bardzo. Kaido miala mine jakby porzadnie oberwala po glowie a VolvE rozgladala sie po pomieszczeniu z glupawa mina. Krasnoludka gdy je zobaczyla rozesmiala sie wesolo.
-No! Ale przynajmniej wyspalysmy sie wreszcie po ludzku* -Poklepala zadowolonoa swoja poduszke i rozciagnela sie mocno. Ziewnela szeroko.
-Wody -Rzekla przymulonym glosem Kaido.
VolvE spojrzala na nia nieprzytomnie i poczula rowniez wielkie pragnienie. Do pokoju wszedl Pan domu:
-Ocho! Widze ze panie sie juz obudzily? No coz pewnie pic sie chce no nie?
I wyszedl a po chwili wrocil z taca pelna butli wody, sokow i jakiegos nieznanego im plynu i podal kazdej szklanke. VolvE spojrzala na niego, a potem na szklanke marszczac brwi. Kaido tez nie wygladala na zdecydowana. Lis widzac to zasmial sie tylko.
-Spokojnie nie sa zatrute -I wskazal palcem, chlepczaca prosto z butli krasnoludke.
Wyszedl z pomieszczenia. Kaido i VolvE spojrzaly po sobie. Krasnoludka pila i nic jej nie bylo wiec wypily po szklance tego co wygladalo najbezpieczniej -wody. nic im nie bylo wiec skusily sie tez na sok, ale baly sie tknac trzeciego napoju. W koncu krasnoludka wziela butelke do rak.
-Nie!! -Wrzasnela Kaido troche niezdecydowanym glosem -Nie pij tego, nie wiemy co to jest.
Ale krasnoludka tylko usmiechnela sie do nich i upila lyk.
-Niic mi nie jest -Rzekla
-Mmmmm -Dobre to... Takie orzezwiajace,... hmm... sprobujcie -Rzekla usmiechnieta.
Sprobowaly. Faktycznie bylo dobre.
Gdy wypily i oswoily sie juz troche z otoczeniem wyszly z pokoju. Postanowily ypytac troche Pana Domu. Znalazly go w kuchni.
-Halo -Rzekla dziarsko VolvE
Ten odwrovcil sie i usmiechnal do nich.
-No coz, widze ze sie obudzilyscie juz calkiem. Slabe macie glowy, nie powiem, nie spodziewalem sie tego.
Volve nie lubila jak ktos jej wypominal jakakolwiek slabosc i juz wyciagnela reke by wyjac miecz gdy zauwazyla ze go nie ma.
-Tego szukasz? -Zapytal wciaz z usmiechem Lis. I odrzucoil jej miecz. VolvE zdezorientowana zlapala bron.
-Ladny mieczyk. Piekna robota. -Demon usmiechnal sie. -Samurajski, zloty, prawda??
VolvE tylko kiwnela glowa. w koncu Kaido nie wytrzymala.
-Kim jestes?? Dlaczego nas zabrales i ile tu siedzimy??!! -Wrzasnela
-Jak to dlaczego?? Mialem was zostawic na ulicy?? Juz mowilem ze nie spodziewalem sie ze macie takie slabe glowy. Rzadko pijecie co? Ale faktycznie, niezbyt to bylo mile z mojej strony ze sie nie przedstawilem. Iuon jestem. -Schylil sie lekko. -Lis demon, kitsune. A siedzicie tu juz od wczoraj. Caly wieczor i noc przespalkyscie.
Demonice mialy miny niepewne "Pewnie nas juz szukaja" Pomyslaly, "albo pojechali dalej bez nas".
-Dziekujemy za goscine, ale juz musimy chyba isc. -Rzekla oschle VolvE.
-Juz?? -Demon nie kryl rozczarowania -Nie zjecie czegos wpierw?? Wasz wierzchowiec siedzi bezpiecznie w mojej stajni. Nie bylo go latwo tam zaciagnac.
Krasnoludka na wiesc o jedzeniu, idac juz w strone dzrzwi stanela jak wryta i odwrocila sie na piecie
-Zotaniemy!! -Wrzasnela uradowana
Reszta spojrzala na nia niechetnie
-Czy nie myslisz ze... -Spytaly demonice, ale nie zdazyly skonczyc ta juz poleciala za panem domu do kuchni. Zrezygnowane poszly za nia.
Krasnoludka siedziala juz przy stole nakrytym roznymi potrawami na krzesle na ktorym lezal stos poduszek, aby siegala do stolu. Wszystkie usiadly i zaczely jesc. Demon tylko im sie przygladal i milczal. W koncu zabral talerze i zaproponowal zeby poszly do lazni, na co oczywiscie krasnoludka rzucila sie z wielka checia, jako ze juz od tylu dni w drodze, byly cale brudne i nie czuly sie z tym dobrze. Na to nawet VolvE przystala z zadowoleniem myslac o swoich długich, tłustych już włosach. Poszly razem i sie wykapaly porzadnie, potem dostaly jświerze ciuchy i nastąpiła krótka "wojna domowa" rozpętana przez VolvE.
-JA TEGO NIE ZALOZE!! NIE MA MOWY!! nIE BEDE CHODZILA W CZYMS TAKIM!!
I wyrywala sie za kazdym razem gdy dziewczyny probowaly zalozyc jej przez glowe dluga, prosta, błękitna sukienke, z szerokim paskiem u boku. W koncu zmeczona dala na siebie zalozyc nowy ciuch, a stare wlozyla do skorzanej torby w ktorej lezaly poskladane juz ciuchy dwoch towarzyszek. Kaido wygladala pieknie w nowej dlugiej, szerokiej, powabnej białej sukni pasującej jej idealnie do ogona wystającego spod niej, a krasnoludka tez wygladala ladniej niz zwykle w kroykiej tunice z kamizelka. Volve przypasala Zlotą Noc do paska u boku. Wbrew pozorom przez te dwa dni bawily sie lepiej niz przez ostatnie miesiace spedzane w ciaglym strachu, ale wiedzialy tez ze sie zdecydowanie zasiedzialy. W koncu, popoludniu poszly do Iuona i przedstawily sprawe jasno
-Musimy wracac.
-Skoro musicie. -Rzekl ich nowy przyjaciel z usmiechem. Ale pozwolcie ze zamienie slowko z ta piekna dama i wyszedl z naburmuszona VolvE, która nie przepadała za takim słownictwem do przedsionka. Po chwili wroócili, a VolvE miala na ręce nową ozdobę. Jakby pierścien połączony z branzoletka, dieiątkami miternie zdobionych lańcuszków. Na końcu pierścienia wyryty był mały lis, a na branzoletce krzyżyk. VolvE wyraznie zadowolona wyszla z towarzystwem na dwor i uuslyszaly tylko grzmot, gdy drzwi od stajni odlecialy z nawiasow. To Fedur slyszac glos volvE wybil drzwi i wybiegl im na spotkanie. Dziewczeta wsiadly na jego grzbiet, podziekowaly za goscine i ruszyly galopem.
---------------------------------------------------------------------------
· *No, to pojecie wzgledne biorac pod uwage dwa demony i krasnoluda xP
· ** Troszeczke sie rozpisałam xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
domka191
Leśny Elf



Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 811
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:20, 17 Lut 2006    Temat postu:

Cenedess siedziała w bezruchu od dobrych dwóch godzin. Obok niej przez chwilę usiadła Martensita, ale elfka nie była zbyt skora do rozmowy. Prawdę mówiąc, strasznie chciało jej się spać, ale wiedziała że zasnąć nie może.
- Szkoda, że nie umiesz mówić, An - mruknęła do białego konia, który położył się obok niej. - Może wyjaśniłbyś mi czemu każdy sobie gdzieś idzie i albo wraca albo...zostaje gdzieś tam...i właściwie gdzie? Wszyscy są tacy skryci, jak zadaję pytania, to albo nie odpowiadają wcale, albo półsłówkami...albo mówią jakieś słowa, z których ja nic nie mogę wywnioskować. A już myślałam, że to będzie bardzo miła "wycieczka". Kurczę.
Koń zarżał, zapewne przepraszając za to, że nie umie mówić.
- O, albo zobacz teraz. VolvE i Kaido gdzieś sobie odjeżdżają na tym okropnym fedurze. A Martensita z nimi. I skąd my mamy wiedzieć, czy na nie czekać, czy iść dalej, a jeśli iść to gdzie? Na wszystkie demony! Ja sama chętnie bym się gdzieś zaszyła i nie wychodziła stamtąd przez tydzień. Żeby być sama. Ale nie myśl, że ich nie lubię, o nie. Wiesz, możliwe, że lubię ich bardziej niż sama się do tego przyznaję.
- Eee...Cenedess? Gadasz do siebie? - rozległ się nagle niski głos gdzieś za nią i elfka rozpoznała Skha.
- Ach, nie. Do Anariona. - ale widząc zdziwioną minę smoka dodała - tylko nie myśl, że zwariowałam. O naprawdę rozumie, tylko nie może mówić. Bo niby jak... Serio. Tak właściwie to on pokazał mi jak otworzyć tamtą skałę w górach.
- Dobra, rozumiem. A nie wiesz może, gdzie wybrała się Tygrysica i Volvi?
- Miałam nadzieję, że ty mi to powiesz...Dobra, i tak należy nam się trochę odpoczynku, poczekamy na nie tutaj, co nie?
- A nie sądzisz, że już za długo odpoczywamy? - spytał smok z powątpiewaniem.
- Odpoczywania nigdy za wiele - odparła elfka z szelmowskim uśmieszkiem.
- Taa...rozumiem - Cenedess wydało się, że Skha się uśmiechnął, choć nigdy nie można mieć co do tego pewności, jesli chodzi o smoki.
***
- Czekamy i czekamy, a ich wciąż nie ma. Nie ma tej kociej dziewczyny, Dama, Dracii, Kaido, ...- Cenedess nie dokończyła, bo właśnie zobaczyła fedura niosącego na grzbiecie trzy postacie. - O, są dziewczyny. Hej, a wy gdzie byłyście? Ładnie to tak nocować gdzieś bez nas? - krzyknęła do przybyłych.
- A, dobrze się bawiłyśmy, i tyle - odparła zarumieniona Martensita.
- Gdzie? W górach? - zdziwienie w głosie elfki na pewno nie było udawane.
- Nie, w...
- Nie pora o tym teraz rozmawiać, moi drodzy, jesteśmy głodne i w ogóle...- szybko powiedziała VolvE
- Ale co ty mówisz? Nażarłyśmy się i napiły za wszystkie czasy u tego kit...- zdziwiła się krasnoludka, ale Kaido jej przerwała.
- Ech, no chyba możemy im powiedzieć, Volvi. A o tym drugim to juz POWINNYŚMY.

I powiedziała.
***
Choć zgiełk dochodził z całą pewnością z daleka, był głośny i wyraźny. Cała (nieco uszczuplona) grupa dobyła broni, tak na wzelki wypadek. Postanowili, że pójdą wreszcie naprzód, zostawiając parę znaków na wypadek gdyby reszta chciała za nimi iść. Gdy już się znajdą oczywiście.
Szli długo, zdali sobie też sprawę, że przybliżają się do wrót znalezionych przez rusałkę. W końcu stanęli przed nimi. Ale spotkało ich zaskoczenie - wrota były zamknięte.
- Hej, Raiell, mówiłaś, że brama była otwarta, no nie? - zwróciła się do rusałki Kaido.
- Bo była...- odparła cicho Raiell.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez domka191 dnia Sob 15:01, 18 Lut 2006, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaido
White Tiger Youkai



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1143
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Imperium Agatejskie

PostWysłany: Pią 17:31, 17 Lut 2006    Temat postu:

Kaido siedziała "po damsku" na grzbiecie Fedura i słuchała szumu wiatru spowodowanego szybkością zwierzęcia.
Głupia kiecka... przez nią jeszcze spadnę... - pomyślała, jeszcze mocniej łapiąc VolvE w pasie. Nie mogła jednak stłumić w sobie radości, jaka poczuła widząc siebie w lustrze Iuona.
Pędząc przez las przypominała sobie przebieg tego szalonego dnia...

***

VolvE zaciągnęła ją do wioski demonów, której wcześniej tu nie widziała. Nie dziwiła się zbytnio, bo wiedziała z doświadczenia, jak szybko moze powstać taka wioska.
Weszły do gospody. Spotkały kitsune. Alkohol, śpiewy... Wszystko działo się tak szybko...

Alkohol... Kaido wiele razy obiecywała sobie nie ulec nałogom. Martensita powiedziała, że to jest dobre na smutki więc Kaido dała się ponieść zgubnym działaniom trunku. Weselała z każdą chwilą zapominając o świeżo rozdrapanych ranach na sercu, no i ledwo zabliźnione ramię już tak nie bolało...
"A teraz..." - wybełkotała za którymś toastem z kolei, "Pragnę uczcić pamięć Ayianiego, który..."
Urwała, uderzając czołem w stół. VolvE poaptrzyła na nią ze smutkiem i postanowiła zakończyć zabawę.
Następne, co Kaido ujrzała to wnętrze domu. Wstała z łóżka. Czuła się okropnie - jak po wyjątkowo trudnej walce.
"Dheee... Czy ja się upiłam?" - spytała Martensitę. Krasnoludka wybuchła śmiechem.
"I to jeszcze jak!" - zawołała, szczerząc zęby w uśmiechu.
„Upiłam się...” – szepnęła z niedowierzaniem, łapiąc się za głowę.
Haustem wypiła butelkę wody stojacą obok, po czym ujrzała tego kitsune, który trzymał w rękach miecz VolvE. Kaido wstała, ale usiadła szybko, wydając z siebie kolejny bliżej nieokreślony dźwięk. Otworzyła już usta, ale demon–lis był szybszy – wskazał jej gestem miejsce, gdzie oparta o ścianę kuchni stała jej włócznia.
Poprosiła o wyjaśnienia i dostała je. Kitsune, który nazywał się Iuon byl bardzo uprzejmy. Z jego opowieści Kaido „dobudowała” sobie fakty, których nie pamiętała. Całość układała się w logiczny ciąg. Od Iuona nie wyczuwała zła. Miała nadzieję, że się nie myli, biorąc pod uwagę jej ból głowy.

Miały się juz zbierać, ale Martensita postanowiła skorzystać z zaproszenia na obiad i kąpieli w łaźni. Nie chciały się rozdzielać, więc zostały wszystkie. Po odświeżeniu dostały piękne suknie, a Volve otrzymała dodatkowo niezwykłą ozdobę. Podziękowały serdecznie za gościnę i odjechały na fedurze.

***

„VolvE, choćbym nie wiem jak się czuła, nigdy więcej alkoholu!” – krzyknęła do towarzyszki. Wszystkie trzy wybuchnęły śmiechem. Droga powrotna zeszła im wśród żartów i śmiechu. Kaido dowiedziała się, że fedur ma już imię a także tego, że w gospodzie wykonała (gdzieś pomiedzy drugą a trzecia butelką wina) spektakularny taniec brzucha.
Ale wszystko, co dobre, musi się kiedyś skończyć...
Nagle oczy Kaido zwęziły się w szparki.
-„Zatrzymaj Kirq!” – krzyknęła do VolvE.
-„Co? Ale jesteśmy już prawie na tej polanie i...”
-„Właśnie! Zatrzymaj się!”
VolvE usłuchała i zatrzymała fedura. Kaido zeskoczyła z jego grzbietu i zaczęła nasłuchiwać. Amulet Tygrysa zaczął niespokojnie wibrować.
„Ooo...” – VolvE także wyczuła zło, którym przesycone było powietrze.
Kaido przeszła kilka kroków i wciągnęła dużo powietrza w płuca. Zakrztusiła się. Amulet już leciutko świecił.
„Co się dzieje?” – spytała skołowana Martensita.
„Coś się szykuje... coś złego” – odpowiedziała jej VolvE.
Krasnoludka obserwowała Kaido, która zamknęła oczy i próbowała zlokalizować żródło złowieszczej aury.
„Zaraz... to zło... ŚMIERDZI???”
„Nno... można to tak ująć” – mruknęła Kaido. Spojrzała na odległy górski szczyt i aż ją zamurowało.
Cały szczyt góry był spowity czymś w rodzaju czarnego, gęstego dymu. Z chmury co chwila wylatywały przerażające potwory – wężowe szkielety, skrzydlate, błyskąjace bielą nagich kości. Zapalały się, wydając przeraźliwy ryk i ponownie nurkowały w dymie, pedząc niczym płonące pochodnie. Cała ta chmara zbliżała się do nich z każdą minutą.
Kaido nie mogła wydać z siebie dźwięku. A kiedy już mogła, jeknęła dziwnie przez ściśnięte gardło. VolvE i Martensita powędrowały za wzrokiem Kaido i kilka sekund później pędziły juz na grzbiecie Kirq, by ostrzec resztę drużyny.

Gdy wypadły na polanę Cenedess przywitała ich „niczym wampir poranek” – tak przynajmniej powiedziałby Ayiani.
„Hej, a wy gdzie byłyście? Ładnie to tak nocować gdzieś bez nas?!”
Kaido szybko wszystko jej wyjaśniła, mimo piorunującego wzroku VolvE. Powiadomiła ich także o niebezpieczeństwie, ale okazało się, że reszta jest już przygotowana. Cedess troszkę się udobruchała, ale nadal łypała groźnie na białą suknię Kaido.
-„Przecież nie mogłyśmy odmówić... zresztą, to i tak iluzja.” – usprawiedliwiła się Kaido.
- „Jak to?” – spytała Martensita.
-„No wiesz... Iuon nie miał chyba trzech sióstr, z czego jedna była demonem – wiewiórką...” – uśmiechnęła się Kaido, patrząc na piekną, ale niewielką tunikę krasnoludki. „Nie zastanawiałaś się, skąd Kitsune to wytrzasnął?”
-„Ojej... kitsune... Czyli niedługo...” – zaczęła VolvE.
-„Tak, tak... musimy coś z tym zrobić” – Kaido podniosła torbę z ich brudnymi ubraniami. „Ta dziwna chmura zbliża się jednostajnie i dość szybko, ale i tak mamy jeszcze sporo czasu az dotrze tutaj. A w sukni na pewno jej nie powitam. Pójdziemy do tego strumienia, który Kirq przeskoczył w drodze i doprowadzimy je do uzytku. No, chyba że chcesz zostać tak jak bogowie cię stworzyli!” – wyszczerzyła kły do VolvE, po czym mimo długiej sukni niezwykle szybko przed nią uciekała.
"Zaraz!" - krzyknęła za nimi Cenedess. "Właśnie mamy zamiar wyruszyć naprzód do takiej wielkiej bramy w skale i..."
VolvE straciła do Kaido kilka metrów, ale krzyknęła:
"Ja tam już byłam! Dogonimy was! Musimy zdjąć te kiecki, zanim same znikną!"
Cenedess przewróciła oczami i wsiadła na swojego konia, by dogonić resztę drużyny, która powoli zagłębiała się w las.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dracia
Cień



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 351
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Gildii

PostWysłany: Pią 19:47, 17 Lut 2006    Temat postu:

Dracia ziewneła, wstała i ubrała się, a potem podążyła do głównej części jaskinii. Czuła się już zupełnie dobrze, i wiedziała,że musi wrócić do drużyny... Zarzuciła placak na ramie,wyszła na występ skalny, i właśnie miała skoczyć i odlecieć-
"Dokąd idziesz?"
To był Durel. Wyglądał o wiele lepiej niż wczoraj.
"Muszę do nich wrócić...."
"Wiem.Przyszełem się pożegnać. Do widzenia."
"Żegnaj."
Dracia rospostarła skrzydła i skoczyła. Przez parę minut szybowała na spaloną równiną, aż wylądowała.
Popatrzyła na ziemię. Wszędzie leżał szary popiół, ani jedna roślina nie przetrwała pożaru.
Wzieła garść popiołu. Nie był ciepły. Nie był też zimny. Może jednak miał którąś z tych cech, ale Dracia tego nie odczuwała. Główną jegą cechą było to,że parzył.
Jak ogień.
Jak kwas.
Dracia wrzasneła i wypuściła pył. Powoli opadał na ziemię, tworząc niewielką chmurkę.
Spojrzała na swoją prawą dłoń. Skóra była całkowicie spalona.
***
Ręka była już opatrzona, a Durel siedział, i robił sobie wyrzuty:
"Mogłem to przewidzieć. Przecierz często zatruwają ziemię..."
"Daj spokój.Nie wiedziałeś i tyle."
"Wiesz,że przez długi czas nie będziesz mogła używać prawej ręki?"
"Wiem."
"Umiesz prowadzić konia lewą?"
***
Dwa cieniste konie wylądowały przed wielkim kaminnym kręgiem. Ziemia tak jak w innych miejscach była spalona. Nie można było stwierdzić, czy tak samo jest w środku kręgu, ponieważ wypełniała go gęsta mgła.
Krąg był duży,ale kamienie stały w sporej odległości od siebie.
Dracia podeszła do najbliższego z głazów. Był na nim jakiś rysunek przedstawiający połowę ludzkiej twarzy. Duga należała do smoka.
Ja?
Dotkneła obrazka. Zalśnił lekko, a mgła na chwilę się przeżedziła. Dracia zauważyła zarys chatki.
Spróbowała przejść między skałami. Zatrzymała ją jakaś niewidzialna bariera.
Obeszła krąg i przyglądała się rysunkom.
[i]Wężowe sploty nad falami...Skha.
Biała,pazurzasta ręka....Kaido.
Złoty miecz, i smocze skrzydło...Volve
Łuk i nietoperz...Luthien
Młot...Martensita
Odcisk kociej łapy i nietoperz..Mrumi
Twarz rudej dziewczyny...Raiell
Para czerwonych oczu...Sasani
Łuk...Cenedess
Ciemna sylwetka smoka...Durel?!?*/i]
"Co?!? Ty też? Dlatego nas obserwowałaeś?"
"Tak. Wszyscy musimy tu przyjść i otworzyć to miejsce. Tu mieszka staruszek,ktorego szukacie."
"Trzeba powiedzieć to reszcie..."
Durel nie słuchał jej. Patrzył na góry.
"Przedarli się..."
***
Dwa stworzone z cienia konie mkneły prze powietrze. Wiatr rozwiewał ich podobne do dymu grzywy i czarne włosy pary jeźdżców.
Na prawo od nich rozciągała się wielka, czarna chmura.
Dziewczyna i chłopak rozmawiali.
"Więc to my mamy pokonać Niszczyciela...**podsumowała wszystko Dracia. Trzymała konia za uzdę lewą ręką.
"Tak."
"I musimy go pokonać RAZEM?"
"Dokładnie."
Dwa konie podchodziły do lądowania.
Cała drużyna patrzyła w niebo.
Cienie rumaków wylądowały.
"Wróciłam!"-Krzykneła Dracia-"I mam wiele do opowiedzenia. Lepiej usiądźcie."
Zarówno ona, jak i jej towarzysz zsiedli z koni.
"Co ci się stało w rękę?"-spytała Kaido.
"Dowiesz się..."
***
Wszyscy siedzieli na trawie przy lesie Dracia opowiadała o tym, jak podążyła do jaskinii, jak została uratowana...Mówiła im o kręgu, i o stworach, i o tym, jak dowiedziała się, co ich czeka...Smok milczał.
--------------------------------------------------------------------------------------
*Jak komuś się nie podoba, nie ma go, lub chciałby zmienić symbol, to piszcie na PW.
** Mam nadzieję,że Kaido się nie obrazi...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dam
Wampir



Dołączył: 23 Sty 2006
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krypta wampirów w Warszawie

PostWysłany: Sob 13:28, 18 Lut 2006    Temat postu:

W jaskini paliło się słabe światło. To Dam ze smokiem.

Już skończyłeś? - zapytał smok.

Nie, jeszcze tylko kilka węzłów i wezme się za zmienianie jej pamięci - odpowiedział Dam.

Dam siedział nad Luthien i obwiązywał ją sznurem.

Myślisz ile wytrzymają zaklęcia paraliżu i uśpienia? - zapytał smok.

Na tyle długo aż ją zabierzemy do reszty i może nawet dłużej - odpowiedział Dam.

Po około godzinie Dam skończył.

Już. Zabieramy ją do reszty - powiedział Dam.
Po chwili smok wywalił kamienną bramę i poszedł do drużyny.

"To idziemy?" - zapytał Dam drużynę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nimuś
Przemieniona



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zadupie Górne zwane W-wą

PostWysłany: Nie 19:48, 19 Lut 2006    Temat postu:

Cóż za głupek... Czy on naprawdę myślał, że może mnie sparaliżować?? Z moim medalionem nic mnie nie powstrzyma!!

Luthien z rozbawieniem patrzyła jak Dam w małej, obskurnej jaskini patrzy się, jak jego smok "wywarza" bramę. Jej iluzja powoli przestawała działać, ale i tak postanowiła się trochę zabawić.

- To idziemy?? - Dam zagadał do kilku stalagmitów.

Ciekawe, jaka będzie jego mina, kiedy sie dowie, że to wszystko bujda. Trzeba go będzie unieszkodliwić i wyciągnąć wszystkie informacje o drużynie, o których nie wiem. Ooo, iluzja znika, czas na zabawę!!

(ucięło mi część posta więc to będzie w telegraficznym skrócie)

Dam się obudził, więc przyszpiliła go do ściany 3 sztyletami i wyciągnęła z niego wszystkie potrzebne jej informacje. Uśpiła Dama. Zamieniła się w nietoperza, wylevciała z jaskini i podsłuchała rozmowę Draci. Potem wróciła do jaskini pod postacią wilka.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Siedziała na ołtarzyku kiedy Dam obudził się. Jeszcze nie do końca doszedł do siebie, bo wydawało mu się, że Luthien rozmawiała z medalionem. Jednak było to prawdą, a polecenia Pana wcale nie podobały się wampirzycy. Z kamienną twarzą podeszła do wampira, wyjęła sztylet i przejechała ostrzem po jego ramieniu. skapującą z jego ramienia krew wlała do fiolki, którą zakorkowaną wsunęła do torby na pasie podróżnym.

- Dobranoc, Dam... - popwiedziała i przyłorzyła mu amulet do skroni. To samo zrobiła z budzącym się smokiem. Potem obu związała i bezszelestnie, tak by drużyna tego nie widziała, wywiesiła ich nad bramą.

- Ale będą mieli niespodziankę - szepnęła do siebie. Rzuciła zaklęcie niewidzialności i zeszła na dół, do drużyny, która kradła się spać.

Zaczynają się uczyć na błędach, choć wystawienie na straży Martensity nie było dobrym pomysłem, bo już wypiła wino z usypiającym proszkiem :D. To zaczyna być coraz łatwiejsze!!

Podchodziła do każdego członka drużyny i zabierała jego krew. Podeszła do ostatnich postaci: Kaido i VolvE. Podeszła do tej pierwszej i odsłoniła jej ramię. I wtedy dotknęła naszyjnika Kaido...

**************************************

Stała na polance, wokół fruwały płatki kwiatów... Była sobą, elfką, w tamtym zielonym stroju... Nagle zobaczyła Kaido w oddali, jej kocie oczy zalśniły zielenią.

- Ratuj mnie, to nie moja wina!! - krzyknęła Luthien. Coś zaczęło ją dusić...

*************************************

Wampirzyca ocknęła się z tego dziwnego transu. Kaido też już się obudziła, ale była lekko zdezorientowana. Luthien szybko zagarnęła jej krew i uciekła, bo tygrysica wszczęła alarm. Z góry patrzyła na krzątaninę w obozie.

Ciekawe, czy mój Pan zauważył, że przez chwilę byłam sobą, byłam wolna.....

O czym ty mówisz wampirzyco?? Naszyjnik trzyma cię w ryzach, nie zdołasz się uwolnić. Masz krew wszystkich członków drużyny??

Nie mam jeszcze krwi VolvE, ale nie martw się panie, niedługo ją zdobędę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Nie 20:09, 19 Lut 2006    Temat postu:

Miała wrażenie, że ktoś rozbił jej głowę choć nie była to prawda. Ktoś rzucił na nią zaklęcie snu Ferriso Calmio. Za jakieś dwie godziny, a może szybciej dojdzie do siebie. Tak pomyślał normalny umysł. Ten koci był wyraźnie zdenerwowany zdobycz się wymknęła. A kiedy się obudzi zapewne będzie daleko. Musi coś wymyśleć.
Łup!
Nagły wybuch w jej umyśle otrzeźwił ją. Coś pętało się po jej świadomości. Koci umysł był już zdenerwowany. Najpierw ucieczka wampira, a teraz to. Czerpiąc informacje z normalnego umysłu kocia świadomość zdała sobie sprawę, że są tam aż dwie istoty. Dwie! Normalny umysł szybko podsuną kociemu sposób na pozbycie się intruzów. Najpierw wepchnęła ich w wir złych wspomnień, a potem nasłała strażników umysłu. Dwie istoty wycofały się, ale ostatecznie nie opuściły umysłu. Świadomość wzmocniła bariery ochronne, to powinno zatrzymać tych intruzów. Przynajmniej na jakiś czas.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dam
Wampir



Dołączył: 23 Sty 2006
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krypta wampirów w Warszawie

PostWysłany: Nie 22:04, 19 Lut 2006    Temat postu:

Smok Dama się obudził. Dam ledwo oddychał.

Coś ci jest? - zapytał smok Dama.

Tak, wykrwawię się na śmierć - odpowiedział Dam.

Po chwili Dam już nie oddychał.

Nieeeee! - krzyknął smok
.
Smok wziął Dama na swój grzbiet.

--------------------
Drużyna już się budziła gdy nagle góra obok nich wyleciała w powietrze. Z resztek góry wyleciał smok, zionął ogniem który poleciał tak daleko że doleciał do amuletu Luthien. Nietoperz na amulecie zaczął się palić błękitnym ogniem,


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dracia
Cień



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 351
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Gildii

PostWysłany: Pon 12:53, 20 Lut 2006    Temat postu:

Dracia śniła. Wiedziała,że śni z trzech powodów:
1.Pewne miejsca na ciele stwora nie miały wbitego w siebie sztyletu
2.To nie był obóz drużyny
3.Unosiła się w powietrzu tuż przed pyskiem stworzenia nie machając skrzydłami. Normalnie nie była w stanie tego robić.

Stworzenie było wielkie. Dracia stwiedziła,że było około dwa razy większe od bardzo dużych drzew.
Niszczyciel patrzył się na nią setkami oczu bez powiek i źrenic.
"To twoja prawdziwa forma?"-spytała Dracia
"Może tak, może nie."
"Aha. To po co włazisz do mojego snu?"
Niszczyciel znikł. Dracii wydawało się,że słyszała coś w rodzaju nie "Nie macie rzadnych szans...", ale musiało się jej tylko wydawać...
Obudziła się.
Na ramieniu miała małe nacięcie, które krwawiło lekko.
Czarnej chmury już nie było, za to dookoła latały kawałki rozżarzonej skały. Smok Dama był z jakiegoś powodu wściekły.
"Durel...Co tu się do diabła dzieje?"
"Ktoś zranił Dama"-dodpowiedział Durel-"Smokowi odbiło"
"To wszystko tłumaczy. Zdarzyło się coś jeszcze?"
"Zaatakowała nas wampirzyca Luthien. Tak przynajmniej ją nazywają."
"Luthien?!?"
Smok Dama wylądował pośrodku obozu. Położył Dama na trawie. Właściciel błękitnego jaszczura nie wyglądał za dobrze...
Dracia podeszła do Kaido.
"Luthien zdradziła?"-spytała dziewczyny
"Tak...Sama nie wiem,dlaczego."-odpowiedziała tygrysica
"To ona zraniła Dama?"
"Prawdopodobnie tak"
Dracia zuważyła,że Kaido też ma takie samo nacięcie na ręce tak jak ona.
Wróciła do Durela. Przed smokiem stał kruk...Nie. Cień kruka. Durel powiedział coś do stworzenia i cieniste stworzenie odleciało.

Durel podszedł do Dama. Wyciągną skądś buteleczkę i wylał jej zawartość na jego rany. Dam zaczął normalnie oddychać. Niebieski smok uśmiechnął się i podziękował Durelowi w smoczym języku.
***
Dam siedział otoczony przez większą część drużyny i opowiadał o spodkaniu z Luthien.
Tylko Dracia trzymała się z boku.
Mnie to zbytnio nie dotyczy....
Kruk wrócił. Trzymał coś w dziobie i oddał smokowi cienia.
Durel podszedł do niej.
"To dla ciebie."
Włożył jej coś do ręki. Był to czarny naszyjnik z podobizną smoka cienia. Dracia załorzyła go na szyję i pocałowała Durela w policzek.
"Dziękuję! Jest naprawdę śliczny!"
Za sobą usłyszała chichot. To była Raqee.Smoczyca powiedziała coś po smoczemu.
"Nikt cię nie nauczył, że nie wolno podsłuchiwać?"
Dalszy chichot i kolejne smocze zdanie.
Dracia była zła.
"Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy. Obedrę tą jeszczurkę ze skóry..."
Volve popatrzyła się na nią dziwnie.
"Wszystko w porządku?"-spytał Durel
"Noooo...."
Nie lubiła podsłuchiwania. I to bardzo.
Alt to przecież tylko dzieciak, i można wybaczyć jej takie złośliwości.
Dracia poprzysięgła sobie, że jak zobaczy Raqee z jakimś innym smokiem, to też zacznie "Raqee kocha...."


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dracia dnia Pon 15:55, 20 Lut 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaido
White Tiger Youkai



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1143
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Imperium Agatejskie

PostWysłany: Pon 15:40, 20 Lut 2006    Temat postu:

Kaido drzemała, rozmyślając o słowach Dracii. Przed snem opowiedziała wszystkim o kamiennym kręgu. Na wieść o Niszczycielu poczuła na sobie wzrok VolvE, ale zacisnęła tylko pięści na podołku.
Nie rozpacza się dwa razy nad tym samym...

Drgnęła przez sen, czując nowe zapachy... świeżej krwi, no i to zło unoszące się wkoło... chciała otworzyć oczy, ale nie mogła - mimo zamkniętych powiek zobaczyła wybuch oślepiającego światła...

*****
Znowu stała na polanie ze swojego snu. Zobaczyła też "żywą" Luthien. Róznica polegała na miejscu, w którym stały - tym razem to Kaido stała pod drzewem...
- "Ratuj mnie, to nie moja wina!!" - krzyknęła Luthien. Kaido ujrzała wielką, czarną rękę, która wystrzeliła znikąd i zacisnęła się na szyi elfki...
*****

Nim zrobiła cokolwiek, wizja się urwała, a Kaido poczuła piekący ból na swoim ramieniu. Rozbudziła się na dobre i polizała ranę.
Posmak metalu... i nie mojej krwi...
"Luthien, ty... Ty!" - wrzasnęła w otchłań nocy, budząc wszystkich przy okazji. Wyczuwała powoli oddalający się zapach przemienionej.
Zauważyła, że wszyscy z wyjatkiem VolvE mają porozcinane ramiona.
"Ona tu wróci" - szepnęła do niej Kaido.

Obie patrzyły, jak towarzysz Dracii, zwany Durelem, wyleczył poturbowanego Dama i ofiarował cos Dracii. Raqee przemówiła w języku smoków. Kaido przynajmniej tego była pewna - była uczona tego prastarego narzecza, znała jednak zaledwie kilka słów. Po minie Dracii domyśliła się, o co chodzi, ale przez grzeczność nie zgłebiała się dalej w ten temat. Usiadła pod drzewem nieopodal i zaczęła wylizywać swoją ranę. Mrumi popatrzyła na nią dziwnie.
"Bez skojarzeń!" - Kaido wyszczerzyła do niej kły, po czym powróciła do nieprzyjemnego, aczkolwiek pozytecznego zajęcia.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kaido dnia Pon 18:34, 20 Lut 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mrumrando
Wampir



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 689
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: fioletowa krypta in Goleniów

PostWysłany: Pon 16:08, 20 Lut 2006    Temat postu:

Mrumi na jakiś czas odłączyła się od reszty... no cóż ale nikt nie zauważyła. Ona się z tego cieszyła, chciała porostu pobyć jakiś czas sama. Zdała sobie ostatnio sprawe, że brakuje jej poprostu towarzystwa innych wampirów. W końcu postanowiła wrócić do reszty.... weszła na łąke, nei wiedziała co się działo. Widziała tylko, zę tak trochę ubyło osób. Zauważyła pod drzewem Kaido oblizującą rane.... "Czy coś się zmieniło przez ten krótki czas co jej nie było?" "Bez skojarzeń!" - Kaido wyszczerzyła do niej kły Narazie nie chce wiedzieć co się działo i co się dzieje. Położyła się na trawie.Poczekamy zobaczymy. No tak a kotolotek się znów posiał.
-----------------------------------------------------
sorka ale nic nie wnosze i wogóle, brak talentu i długa nieobecność =P


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nimuś
Przemieniona



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zadupie Górne zwane W-wą

PostWysłany: Pon 20:04, 20 Lut 2006    Temat postu:

Kolejny raz siedziała na ołtarzyku i rozmyślała, jak odebrać VolvE krew.

Już raczej nie dostanę się tam niewidzialna, muszę wymyślić coś nowego.... ..... ..... ..... Jakoś ciężko mi się myśli, nie mogę się skupić po tym dzinym połączeniu. Cóż, trzeba się skupić.... Może dostanę ją przez jej bliskich: Kaido, fedura, Raqee?!?! Tak, to jest to!!

Uśmiechnęła się szeroko i chwilę później jej ostre białe ząbki znikły w oparach purpurowego dymu. Pod postacia wilka wspięła się na sąsiednią górę, na której stał wielki ołtarz zbrukany (ale słowo XD) krwią. Wyjęła z sakiewki krew smoka Dama, którą wzięła na wszelki wypadek. Zaczęła odprawiać czary i wkrótce szczyt pokrył się różnobarwnymi obłokami, z których wyłonił się smok łudząco podobny do wierzchowca Dama. Dotknęła go amuletem.

- Przyprowadź do mnie Raqee, smoka VolvE. Nie wracaj bez niej. Bedę tu na ciebie czekać.

--------------------------------------------------------------

Nie musiała czekać długo. Smok wrócił z Raqee bardzo szybko. Podeszła do smoczycy,delikatnie nacięła jej skórę w miejscu bez łusek i zabrała krew. Szybko to opatrzyła i pogłaskała Raqee po głowie.

Dziwne, w cale się mnie nie boi. A teraz czas na drugą część planu

- Ktoś was widział?? - spytała smoka.
- Tylko ta pół-smoczyca mogła nas zobaczyć.
- Trudno. Teraz musisz zaprowadzić gdzieś Raqee, tak by nie było ją widać z obozu. Tylko na godzinę....

Smoki szybko wzniosły sie w powietrze, a Luthien zaczęła powtarzać rytuał i chwilę później z wielokolorwych obłoków wyszła podobizna Raqee. Wampirzyca dotknęła jej czoła amuletem i powiedziała

- Mam nad toba pełną kontrolę, na godzinę zawładnę twoim umysłem. A teraz lecimy do obozu.

Luthien usiadła na jakim kamieniu nieopodal, rzuciła barierę osłonną, zamknęła oczy i zaczęła medytować.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Trudo jest sterować smokiem. W pierwszej fazie lotu "Raqee" bardzo sie chwiała na boki, ale szybo wampirzyca nauczyła się nią latać. Wylądowały na środku obozu i podeszła do VolvE, która rozmawiała z Kaido.

- Myślałam, że poleciałaś gdzieś ze smokiem Dama, przynajmniej Dracia tak mówiła. Cóż, mam nadzieję, że randka sie udała - VolvE spojrzała wymownie na smoczycę.

Lutien starała się wymownie na nią spojrzeć, ale chyba jej sie nie udało, bo VolvE zmarszczyła brwi. Nie miała wyboru, musiała atakować. Zaorała ramię swojej właścicielki pazurami, chwyciła jakąś szmate i przyłożyła ją do rany. Potem szybko wzbiła się w powietrze. Lecz nagle jej amulet kazał się ujawnić.

To zmiejszy ich morale - wyjaśnił

Tak więc jakieś 10 metrów nad obozem Raqee zamieniła się w amulet z wampirem.

Cóż, nie udało mi się was powstrzymać. Dziękujemy za krew. I radziłbym wam się śpieszyć, bo nie zdąrzycie do niego.....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Luthien obudziła się i wzięła zakrwawioną szmatę z pyska smoczycy. Jej kontury zaczęły blednąć. Jednak ona nie zwróciła na to uwagi i zaczarowywała próbki krwii. Wkrótce polanę zapełniły "kopie" drużyny.

- A teraz szybko na północ, musimy zdąrzyć przed świtem.

-------------------------------------------------------------------

"Drużyna" stanęła przy kamieniach. Wszyscy spoglądali na domek.

- A teraz niech każdy z was przetnie sobie rękę i położy ja na kamieniu. Nie odrywajcie swoich rąk....

Magiczna bariera wokół domku zniknęła. Wampirzyca powoli weszłą w mgłę.....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dam
Wampir



Dołączył: 23 Sty 2006
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krypta wampirów w Warszawie

PostWysłany: Pon 20:43, 20 Lut 2006    Temat postu:

Przy górzę:
Dam* miał już podziękować Durelowi, ale zniknął w ciemnej mglę.
"Co to ma znaczyć?" - zapytał ktoś z drużyny.

-----------------------------
Pustynia, 1 km od gór:
Mistrzu, on dotknął znaku. - powiedział Dam*. Za chwilę zniknął w ciemnej mglę.

-----------------------------
Tajemniczy ołtarz:
Ciekawę co to za znak? - zapytał Dam* w myślach i dotknął jednego ze znaków.
Naglę wiedział wszystko od jego zniknięcia**.
No cóż to teraz będę szpiegował Luthien. - pomyślał Dam i skrył się za pagórkiem.

-------------------------------
* - Niszczyciel magicznie sklonował Dama, dlatego było trzech Damów. Jeden zawiązał Dama na przęklętej polanie i podszywał się pod niego. Drugi był sługą Niszczyciela.
** - Te klony były częściami osobowości, więc automatycznie stają się (po dotknięciu znaku) uzupełniaczem pamięci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Wto 21:19, 21 Lut 2006    Temat postu:

Kocia świadomość była wyraźnie zdezorientowana. Nic dziwnego, normalny umysł wymyślał dalsze postępowanie. Koci umysł nie przywykła do takiej ilości myśli, a było ich sporo. W końcu normalny umysł wyodrębnił dalszą drogę postępowania. Nie uważał on co prawda za stosowne podążać za wampirem, ale kocia świadomość miała władzę nad ciałem i jedyne co normalny umysł mógł zrobić to przeczekać przemianę. Pokazał więc kociej świadomości parę sposobów usprawnienia pościgu i wzmocnienia. Lepsze to niż pozwolić organizmowi umrzeć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NEOPETS Strona Główna -> RPG Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 20, 21, 22 ... 50, 51, 52  Następny
Strona 21 z 52

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin