Forum NEOPETS Strona Główna NEOPETS
Forum gildii Twierdza Chaosu - ale zapraszamy wszystkich! :)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Mroczna Przygoda - oryginalny tytuł, nie ma co
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 37, 38, 39 ... 50, 51, 52  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NEOPETS Strona Główna -> RPG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rod
Mieszaniec



Dołączył: 06 Sie 2006
Posty: 704
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:24, 17 Wrz 2006    Temat postu:

Rodezja siedziała gdzieś w kącie i przyglądała się rozśpiewanym toważyszom. Nagle poczuła woń rozlewającej się krwi. Spojrzała przez okno. Była noc, księżyć świecił w pełni... Poczuła nieodparte uczucie, musiała napić się krwi... Pomimo ran wyszła z domku. Za nią wyszła Lilka, Rod jednak nie zauważyła jej. Dziewczynka obserwowała jak Rodezja przemienia się w wilka i znika w ciemności.
******
Obserwowała Behemotha. Zdziwiła się, myślała bowiem że nie występują one w tej okolicy. Ktoś ją obserwował. Spojrzała rządnym krwi wzrokiem na człowieka. Nie... Miałam przecież nie atakować ludzi... Pomyślała i odbiegła.
******
Zaatakowała jakieś zwierze. Gdy poczuła świeżą, ciepłą krew na pysku, poczuła się lepiej. Jej rany zaczeły się powoli goić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
RavenWings
Lord Chaosu



Dołączył: 23 Lip 2006
Posty: 558
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: z Acherus: Ebon Hold

PostWysłany: Nie 17:55, 17 Wrz 2006    Temat postu:

Cenere odwróciła się. Zerknęła na wilka i powolutku zaczęł się skradać w jego stronę. "Cóż, wilki też mają smaczną kreeeew..." pomyślała. Jej łapy ostrożnie muskały ubitą ziemię... Szła najostrożniej, jak umiała... Strach ciągle wisiał w powietrzu. Dodawał jej pewności siebie. I woń śmierci również.
-Piękny wieczór.- mruknęła do siebie wspominając zadowolony wyraz twarzy Corwela, gdy spijał tą masę strachu. Podeszła wilka od tyłu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rod
Mieszaniec



Dołączył: 06 Sie 2006
Posty: 704
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:14, 17 Wrz 2006    Temat postu:

Rodezja odskoczyła. Spojżała poraz kolejny na Behemotha, przemieniła się w dziewczynę. Behemoth spojrzała na nią, wyraźnie nieco zdziwiony. Wyciągneła miecz, zaatakowała. Miecz udeżył w ciało Behemotha z głuchym tąpknięciem. Schowała miecz, rzuciła się na niego (jeszcze cie formalnie nie znam :P). Rozdarł jej ramie szponami, rana jednak natychmiast znikneła (trza mieć coś srebrnego żeby mnie zranić :K). Wskoczyła Behemothowi na grzbiet, nie mógł jej tam dosięgnąć. Zaczeła rozmyślać, co robić.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
RavenWings
Lord Chaosu



Dołączył: 23 Lip 2006
Posty: 558
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: z Acherus: Ebon Hold

PostWysłany: Nie 18:28, 17 Wrz 2006    Temat postu:

Cenere machnęła wściekle ogonem nabitym kolcami. SREBRNYMI kolcami. Kilka z nim ugodziło przeciwniczkę. Dosć głęboko. Bestia przetoczyła się na kark i przygniotła dziewczynę. Po chwili wstała, zrobiłą sie ciemno szara jak bruk i zimna. Wróg poczuł pod sobą kamień.
- Nie chcę walczyć, ale jeżeli mnie do tego zmuszasz, będę. Do ostatniej kropli krwi... Twojej, oczywiscie- odezwała sie Cen i strząsnęła Rodezję. Spojrzała na krwawiącą postać, która zaczęła drżeć- Moje kolce są jadowite. Nie wiesz, ale ja należę do rodziny chimer i mantykor... Trucizna jest bardzo silna, działa błyskawicznie. Nikt jej nie zna, bo nie da sie jej pobrać, a ci, których dosięgła, grają w karty z robakami... Tylko ja potrafię powstrzymać jej działanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aniaaaaaaaaa
Dark Angel



Dołączył: 25 Lip 2006
Posty: 584
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z twierdzy chaosu :D

PostWysłany: Nie 18:38, 17 Wrz 2006    Temat postu:

Akita wpatrywała się w dwa atakujące się wzajemnie stworzenia. Jej oczy śledziły każdy ruch wrogo nastawionych do siebie postaci. Nikt jej nie widział. Siedziała neopodal skryta bacznie przypatrując się sytuacjii. Starała się za wszelką cene być cicho, by nikt jej nie usłyszał i nie zaatakował, choć lubiła walczyć.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aniaaaaaaaaa dnia Nie 18:53, 17 Wrz 2006, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rod
Mieszaniec



Dołączył: 06 Sie 2006
Posty: 704
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:40, 17 Wrz 2006    Temat postu:

Czuła ból. Okropny, nieludzki ból. Ból gorszy niż czuła wtedy, gdy Rylth przeszył ją swym srebrnym mieczem. Zaczeła dygotać. Słowa postaci która ją zaatakowała dobiegały do niej tylko częściowo...
-...moje kolce są jadowite... - No to pięknie...
-...tylko ja potrafię powstrzymać jej działanie... - Rodezja zaczeła intensywnie myśleć, choć w jej stanie było to dosyć trudne.
-Czego chcesz? - wydyszała resztkami sił.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
RavenWings
Lord Chaosu



Dołączył: 23 Lip 2006
Posty: 558
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: z Acherus: Ebon Hold

PostWysłany: Nie 18:51, 17 Wrz 2006    Temat postu:

- Niczego.- odrzekła postać.- Lubię zwyciezac, czuć, ze ode mnie zależy czyjeś życie, pomiatać nim.- w jej głosie było słychać satysfakcję.- A teraz nie ruszaj sie.
Bestia jeszcze chwilę napawała sie widokiem cerpiacej przeciwniczki. W końcu potrząsnęła głową. Zamknęła małe oczy i zmarszczyła czoło. Na wojowniczym pysku malowało się skupienie. Po jej czole zaczął spływać pot w postaci magmy. Zaczęła drżeć. Nagle z ran zadanych przeciwniczce wystrzelił strumień srebrnawego jadu pomieszanego z krwią. Behemoth przestał dygotać.
- W Twoim organiźmie nie ma juz ani kropli jadu. To czego nie zdołałam wyciagnąć, zamieniło się w krew. Tak jak to, co z Ciebie wypłynęło. Z ranami sobie poradzisz czy też mam to zrobić?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rod
Mieszaniec



Dołączył: 06 Sie 2006
Posty: 704
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:38, 17 Wrz 2006    Temat postu:

Rodezja wstała powoli.
-Sama sobie poradzę - warkneła. Oparła się o jakieś drzewo, mało brakowało żeby osuneła się na ziemie. Za postacią ktora ją atakowała zauważyła dziewczyne, skrytą w krzakach.Dziewczynę ze skrzydłami... Nie dała jednak po sobie poznać że coś zauważyła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
RavenWings
Lord Chaosu



Dołączył: 23 Lip 2006
Posty: 558
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: z Acherus: Ebon Hold

PostWysłany: Nie 19:45, 17 Wrz 2006    Temat postu:

Cenere nerwowo machnęła ogonem. Teraz nie mogla wrócic do swojej pierwotnej postaci, będąc szczupłą lisicą wyglądałaby na słabą. Pozory mylą, ale lepiej nie ryzykować.
Wyczuła na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciła się powoli...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Freya
Lewiatan



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 714
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stare Czaple

PostWysłany: Nie 19:56, 17 Wrz 2006    Temat postu:

Okute kopyta cicho stuknęły o brukowany chodnik. Verzan, nerwowo zaczął gryźć cugle.
- No przyjacielu. Sprawy przestają się toczyć po mojej myśli. Jak tak dalej pójdzie to ta szalona lisica wybije nam całą drużynę. Trzeba coś zrobić.
Jak przystało na konia, wierzchowiec nie odpowiedział.
Niewielki czar. Tym razem nie iluzja, lecz wezwanie.
Obok Verzana zmaterializował się [link widoczny dla zalogowanych]. Verzan tylko chrapnął i fukną na potworną bestię, która kiedyś może i była żywa.
- Idź i odciągnij tego stwora. Behemoty są terytorialne, i nie za bardzo inteligentne, poleci za tobą. Biegaj.
Hellhound (który defakto przypominał bardziej martwego barana) skoczył na stwora, rozrywając ostrym ogonem ciało bestii.
Stwór stracił zainteresowanie wilczycą i zaczął gonić demona. Zwinne piekielne stworzenie odciągało stwora z pola walki.
Corwel spokojnie podjechał do rannej wilczycy. Verzan delikatnie szturchną ją kopytem.
- Do czego to doszło, żebym ratował ludzi – zgrabnie zszedł z konia. Dziewczyna ledwo trzymała się na nogach. Corwel podał jej bukłak.
- Pij wilkołaku, jest pełen ludzkiej krwi, tej samej co twoja wampirza koleżanka piła. I nie pytaj od kogo. Dziewczyna łapczywie piła zawartość bukłaka. Corwel spojrzał w stroną krzaków i bezceremonialnie powiedział:
- Może byś jej pomogła? Jad jadem, ale potrzeba jej spokoju, rzeby poradzić sobie z jego resztkami i zaleczyć rany. Już od początku była dość słaba, kilka dnia była nieprzytomna. Zaprowadź ją powrotem do domu. – jego głos przybrał ton nie przyjmujący sprzeciwu. Wskoczył na konia i popędził go w kierunku gdzie bestia goniła piekielnego psa
- Ruszaj Verzan, zobaczymy co ta bestia zrobiła z naszym piekielnym ogarem. Nie możemy dopuścić by nam zarżnęła drużynę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
RavenWings
Lord Chaosu



Dołączył: 23 Lip 2006
Posty: 558
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: z Acherus: Ebon Hold

PostWysłany: Nie 20:21, 17 Wrz 2006    Temat postu:

Cenere stanęła. "Co ja do licha robię?" pomyślała. Zbyt długie przebywanie w postaci behemotha powodowało powolne zatracanie siebie. Powróciła do formy lisicy i pobiegła spowrotem. Po paru minutach pędu zobaczyła w oddali Corwela zmierzajacego w jej stronę. W ostatnim momencie zachamowała.
- Czy Ty mnie bierzesz za bezmózgie stworzenie?- zapytała zdenerwowanym, aroganckim tonem.- A kto Ci załatwił darmową kolację?!
Co jak co, ale dziewczyna na pewno nie była bezinteresowna. I nienawidziła, gdy ktoś próbował ją wykiwać. Z reguły takie próby kończyły się dla tego kogoś śmiercią, ten jednak mężczyzna miał coś w sobie. Choć młoda Gryndei nie lubiła się przyznawać do żałosnych szczątków uczuć rodzących sie pod kamienną powłoką jej serca, niemogła powiedzieć, że tego nie czuła.
- Jestem TYLKO behemothem, co?- powtórzyła- Zdajesz sobie sprawę, czym powinno się to dla Ciebie skończyć? Obrażanie mnie? Do czego to doszło, żebym musiała wybaczać... Ten ogar... Nie miał krwi. Nie mogłeś chociaż wysłać czegoś z krwią?!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pandunia
Półkocica



Dołączył: 29 Maj 2006
Posty: 710
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tam, gdzie sen staje się jawą...

PostWysłany: Pon 14:10, 18 Wrz 2006    Temat postu:

Pandi wracając, widziała scenę, jaka rozegrała się nowa osoba w drużynie, Rod, spotkała Behemotha. Półkocica była zbyt daleko, by pomóc, poza tym walka już się skończyła.
Półkocica spoglądała na to w milczeniu, wiedząc, że najmniejszy chocby atak odeśle ją na tamtą stronę, pozostawiając półkocicę w postaci jednego z dziewięciu kocich życ.
Lerneth stał obok, węsząc, kiedy czuł świeżą krew.
Nagle zjawił się on. Ten sam człowiek, ktorego kiedyś spotkały w lesie.

Jednak Pandi nieopodal, w krzakach, zauwżyła jeszcze inną postac.
Półkocica podeszła do Rod, kiedy mężczyzna odjechał na koniu, a Behemoth ruszył za ogarem. Ogara przyprowadził tajemniczy nieznajomy.
Pand czuła nadal Behemotha w pobliżu i prychnęła z pogardą. Jej oczy zwęziły się.
Półkocica zdolna była teraz zabijac w obronie przyjaciół.

Cicho podeszła do Rod.
Dziewczyna siedziała pod krzakami, zza których za to wyłoniła się inna postac - dziewczyna ze skrzydłami.
-Jak się czujesz, Rod? - spytała, podchodząc do mieszańca.
Ta pokiwała głową, wstając delikatnie.
Półkocica spojrzała na nową osobę i schowała sztylet, który na wszelki wypadek dzierżyła w dłoni.
-Jestem Pand. - dodała, uśmiechając się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sasani




Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 15:27, 18 Wrz 2006    Temat postu:

Sasani ziewnęła.
-Nuuuudno tu....- wymamrotałą do Móriego. Nie wrócili do reszty drużyny. To znaczy wrócili ale tam już była cisza spokój więc nie zamierzali ich budzić. Teraz demonica i kot siedzieli na dużym, rozłożystym drzewie na skraju lasu.
Móri westchnął.
-Nie będziemy żadnej rozróby wszczynać, wybij to sobie z głowy.
Demonica spojrzała na niego błagalnie.
-Nie.
*puppy eyes*
-NIE! Ale mogę cię w coś zamienić, to może ci będzie urozmaicenie...
-Tak tak tak!!! - Sasani o mało nie spadła z drzewa.
-No dobrze... Zamienię cię wzwierzę, które odpowiada najbardziej twojemu charakterowi. Nie wiem co to będzie, może orzeł, wilk, lis czy co tam jeszcze.
Nagle Demonicy wpadło coś do głowy.
-A mógłbyś tak zrobić abym- tu zniżyła głos do szeptu- mogła się zmieniać w to zwierzę i odmieniać kiedy chcę??
Kot pomyślał chcwilę.
-Mógłbym, ale musiało by to wyglądać tak. Rzucam na ciebie klątwę i odczyniam urok. Tak jak to ze mną było. Zgoda?
-Zgoda!
Móri szybko wypowiedział dwa zaklęcia.
Demonica poczuła się dość dziwnie, po czym wróciła do dawnej postaci.
-Czym byłam?- zapytała.
-Wolisz nie wiedzieć...
-No powiedz!!
Móri westchnął.
-Kotem. Z ciemno-czerwonymi oczami.
Tym razem Sasani spadła z drzewa. Ale na ziemi zamiast demonicy wylądowała ledwo widoczna czarna kocica. Z czerwonymi oczami. Sasani wskoczyła znów na drzewo i odmieniła sięl.
-Wow. Ale wolę tą postać.
-Ja też wolę swoją zwykłą postać....
-Ey!
-Wiem, wiem. Zaskoczenie.
-No chyba że bardzo chcesz...
-Nie no poczekam...
Nagle oboje usłyszeli odgłosy walki.
-No nareszcie coś się dzieje!
Demonica zeskoczyła z drzewa. Za nią skoczył czarny kot. Oboje pobiegli 'gdzieś-w-tamtą-stronę"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kruk
Kadawer



Dołączył: 16 Lut 2006
Posty: 387
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: siedziba szatanaXD

PostWysłany: Śro 14:48, 20 Wrz 2006    Temat postu:

Odkąd Samael odzyskał świadomość po zabiciu Volve, starał się przypomnieć sobie, kim w ogóle jest, co udawało mu się głównie dzięki Krukowi. Ten mówił o jakimś wydarzeniu, a Samael zaczynał widzieć jakieś znajome twarze i miejsca. Szło mu coraz lepiej, choć musiał przyznać się przyjacielowi, że zabił kilku kadawerów, których obaj znali.
Kiedy mówił to Krukowi, towarzyszyli im Avirail i Kaido z nieodłączną Veri.
Tygrysica dalej nie cierpiała Samaela, ale zdziwił ją ból, który było widać na jego twarzy, kiedy wymieniał imiona zamordowanych przez siebie przyjaciół.
-Jared, Mithain, Danith. Oni zginęli z mojej ręki.
Drugi kadawer nic nie powiedział, ale widać było że walczą w nim dwie siły: złość z powodu śmierci przyjaciół, oraz smutek, że jego najlepszy przyjaciel tak cierpi z powodu swoich czynów.
Kiedy Kruk zginął po walce z Hrafn, Samael niemal oszalał z rozpaczy, choć nie dawał tego po sobie poznać. Uratowała go Veri, która cały czas zmuszała go do zabawy, nie dając mu chwili odpoczynku, chyba że akurat zajmowała się nią Kaido.
Nawet jeśli demonica była zazdrosna o małą, to nie pokazywała tego Samaelowi, bo dalej go unikała.
Kiedy pojawili się w mieście, Samael przypominał sobie jego poszczególne uliczki, po paru chwilach znał już cały układ miasta na pamięć. Nie wiedział po co mu to.

***

Ze swojej strony Kaido dalej obchodziła Samaela dużym łukiem, ale on coraz bardziej przypominał jej Kruka, którego coraz bardziej jej brakowało.
Z Veri na plecach, oraz Samaelem i Avirailem za plecami, demonica szła przez miasto. Nagle Veri zeskoczyła jej z pleców i zaczęła dla zabawy skakać po kałużach, przez przypadek ochlapując ubranie dziewczyny z dziewięcioma ogonami*, która tak ją zbeształa, że mała dziewczynka wróciła do demonicy z płaczem.
Krew w Kaido się zagotowała i tygrysica poczuła żądzę mordu, ale wyczuwała w tamtej coś dziwnego i nie wiedziała, czy może zaatakować ją nie narażając Veri na żadne niebezpieczeństwo.
Wyręczył ją Samael, zręcznym flankowym manewrem zachodząc lisicę od lewej strony. Podszedł do niej i spytał ją o imię, a ta, mimo wyczuwalnej w głosie arogancji i bezczelności, odpowiedziała.
-Cenere, jestem Cenere.
-Świetnie, zapamiętam to. W zamian zapamiętaj, że ja nazywam się Samael. To ci się przyda.
-Niby po co?
-Żeby się dowiedzieć, musisz spojrzeć w tamtą stronę-Samael wyciągnął rękę w lewo. Spojrzenie Cenere podążyło w tamtym kierunku. W tym momencie prawa ręka kadawera ruchem szybszym niż myśl wylądowała na twarzy dziewczyny, łamiąc jej nos. Pięść lewej ręki uderzyła w odsłoniętą szczękę Cenere, odginając jej ciało w tył i tworząc z brzucha Cenere idealny cel dla kolana Samaela, a ten nie marnował okazji.
StoneHeart dla odmiany zgięła się w przód, pochylając nieco głowę i wymiotując ostatnimi posiłkami.
Samael zrobił krok w jej kierunku, a następnie niesamowity wymach nogą, który był rozpędęm dla salta w tył. Wykonując je, kadawer "lekko" zahaczył swym ciężkim, okutym żelazem buciorem twarz Cenere, zmieniając ją w ciężką do rozpoznania miazgę.
Kadawer ze spokojem na twarzy chwycił leżącą na twarzy StoneHeart za głowę i zaczął rytmicznie, systematycznie uderzać nią o brukowaną drogę.
-To cię nauczy uprzejmości-wycedził na odchodnym, splunął na nią z odrazą i podszedł do Veri, wziął dziewczynkę na ręce i razem z Kaido i Avirailem odeszli nie niepokojeni przez nikogo.
Corwell, który był świadkiem zdarzenia, nic nie powiedział, tylko lekko gwizdnął z podziwem.

***Tymczasem, w zupełnie innym miejscu...

-Tato! Tato!
Dorosły elf o imieniu Taidan usłyzał krzyki swego synka, Caila i wybiegł przed dom.
-Co się stało?
-Tam idzie człowiek! Taki duży!
Taidan wiedział, że dla Caila wszystko powyżej półtora metra jest duże.
-Widziałem już wielu ludzi. To nic takiego.
-takiego jeszcze nie widziałeś! Patrz!
Elf spojrzał we wskazanym mu kierunku i zdębiał, w duchu przyznając synowi rację. Takiego człowieka jeszcze w życiu nie widział.
Mężczyzna miał dobrze ponad sześć stóp wzrostu, długie czarne włosy i niebieskie oczy, ale tym co naprawdę rzucało się w oczy, była straszliwa ilość ran na jego ciele, niemal przykrywająca blizny po starych zranieniach. Nieznajomy wyglądał, jakby stoczył walkę z jakimś okropnym potworem, albo jakby dziobało go stado kruków, a on cudem uszedł z życiem.
Szedł, utykając, brocząc krwią, ale szedł do przodu, jak maszyna.
Doszedł do elfa i jego syna i upadł na twarz, wypowiadając jedno słowo.
-Anavrin...
Nadzieja. Obcy powtórzył to kilka razy, kiedy Taidan i jego syn wlekli go do swojego domu i położyli na stole.
-Tak, człowieku. Twoja nadzieja się spełni.
Elf był medykiem, ale nie wierzył własnym oczom, kiedy dokładnie obejrzał rany przybysza. Co chwilę pytał syna, czy obcy oddycha.
-Tak, tato. Czemu pytasz?
-Nie widziałem jeszcze, żeby ktoś mimo tylu ran dalej żył. Nasz nowy znajomy wyrwał się śmierci spod kosy.
Młody elf odsłonił lewe ramię przybysza. To co zobaczył, było bardzo dziwne.
***

*ale to beznadziejnie brzmi, ale przynajmniej wszyscy wiemy o kogo chodzi


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kruk dnia Czw 11:18, 28 Wrz 2006, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
RavenWings
Lord Chaosu



Dołączył: 23 Lip 2006
Posty: 558
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: z Acherus: Ebon Hold

PostWysłany: Śro 16:38, 20 Wrz 2006    Temat postu:

Cenere z trudem wstała z ziemi, po czym wydała z siebie serię niecenzuralnych wyrazów. Zdanie złożone z przekleństw wyraźnie zakończyło sie pomrukiem w stylu pier****** k****, choc zmasakrowana żuwcha wydawała nieco niewyraźnie odgłosy. StoneHeart spojrzała ze zgorszeniem na wpół przetrawione ludzkie mieso na chodniku i zamieniła sie w Behemotha.
- Iech o szag, te pszy piernichone szom jakchies nachwane- wysepleniła- I żnowu tcha przekcheta forma behemotha. Tchudno- mchój wybchóch. Achbo zostanche bezmychnym potchorem, albo sche wykchwawię.
Co racja, to racja. Postać potwora dawała pewne nieprzewidywalne korzyści, co oczywiscie szło w parze ze skutakmi ubocznymi. Ponieważ skóra behemotha składała się z zakrzepłej magmy, a krew była w połowie lawą, rany kreatury dosć szybko się goiły. Jednak przebywnaie w behemockin ciele powodowało zatracanie siebie.
Cenere zaczęła kustykać w stronę najbliższej kałuży prostując złamany nos łapą. Umyła twarz i zaczęła zastanawiać sie co dalej. Póki lepej nie opanuje mocy i języka, lepiej nie wchodzic pod nogi temu narwańcowi. Swoją drogą, okładanie dziewczyny, co więcej takiej, która rok, góra 3 lata temu skończyła 18 lat, nie było zbytnio honorowe. Nawet jeżeli ofiara była potworem. A nawet tym bardziej. Takie "akcje" Ninetail'ska nazywała po prostu molestowaniem.
********************************************
Tymczasem kilkadziesiąt kilometrów dalej czarny kruk powolnym tempem omijał w locie drzewa. Szkarłatne oczy swieciły w cieniu. Byłjedynym zwierzęciem Stone. Nie posiadał szczególnych mocy, jedyne co umiał, to telepatyczne kontaktowanie się z włąscicielką. Dzięki temku potrafił ja też odnaleźć. Jednak umiejętność nie zawsze "działała". W razie potrzeby potrafił unieść też dziewczynę w powietrzu, choć kosztowało go to wieeeeeeele wysiłku i sprawdzało się jedynie na krótki dystans.
Cenere była zmuszona traktować go dobrze, nawet gdy nie miała na to ochoty, gdyż znał on jej wszystkie słabe punkty.
A w jego szkarłatnych ślepiach Stone mogła zobaczyć swoją Śmierć...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NEOPETS Strona Główna -> RPG Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 37, 38, 39 ... 50, 51, 52  Następny
Strona 38 z 52

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin