Forum NEOPETS Strona Główna NEOPETS
Forum gildii Twierdza Chaosu - ale zapraszamy wszystkich! :)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Życie codzienne in Twierdza Chaosu
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NEOPETS Strona Główna -> RPG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sasani




Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 8:42, 14 Cze 2006    Temat postu:

Po zabawie z zrzucaniem figurek Bonnye zaczęła przyglądać Hamawyn, różowej Uni. Rysowała mapę labiryntu i obserwowała tych-których-Bonnye-podstępnie-zaprowadziła-do-labiryntu. Kougrzyca nie widziała sensu w rysowaniu mapy. Znała labirynt na pamięć (Jak powiedziała kiedyś Sasani- 'zawsze wiedziałam że to jakiś Mutant -_-#). Bonny zauważyła również, że Hamawyn nie biegnie od razu ich ratować. To dobrze. Może kiedyś się zaprzyjaźnią.
~*~
Sasani oglądała telewizję.
Sasani jadła ciastka.
Sasani rysowała.
Sasani oddychała.
Sasani robiła mnóstwo rzeczy na raz.
Jak na demona przystało.
Ale była rzecz, której Sasani NIE robiła.
Sasani nie pilnowała swoich neopetsów. Wychodziła z założenia, że bardziej wredne od Bonnyebony być nie mogą. A Bonnye była tak wredna jak ona sama. Miała rację. Sasani była ze swoich neopetsów dumna.
~*~
Bonnye zaniepokoiło zbytnie poruszenie w labiryncie. Jeszcze znajdą wyjście.... Czas się pojawić. Mutant Kougra zeskoczyła z dziury w ścianie, która dawała widok na cały labirynt. Dziura została zrobiona przez Bonny.
W ciemności zobaczyli tylko niewyraźną, kocią sylwetkę i czerwone, błyszczące oczy. Nagle w ich umysłach pojawiła się wiadomość: 'Za mną'. Czerwone oczy zniknęły, widać było trochę kota. Wszyscy ruszyli za Bonnye a ta śmiała się w duchu. Gdy neopetsy i Justy dotarli na najbardziej skomplikowane miejsce labiryntu, postać zniknęła. Dał sięsłyszeć porażający, demoniczny śmiech (moja szkoła :P). ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Śro 16:29, 14 Cze 2006    Temat postu:

Napoleon przeklinał w tym momencie wszystkie labirynty świata. Do jasnej Anielki! On jest tylko Slorgiem! A wymagają od niego łażenia po twierdzy!
prawda była okrutna, teraz gdy wreszcie miał szanse odnaleźć właścicielkę (głośna reklama) zgubił się w labiryncie!
Napoleon nie skarżył się na złą orientację w terenie, nie mniej była ona bardzo mała. Slorg żałował teraz, że nie zdążył dokładnie poznać budowy twierdzy. Dalej przeklinając w duchu pół świata ruszył naprzód. Co jakiś czas słychać było wrzaski jakiś przerażonych osób. Napoleon nie przejmował się, żaden normalny potwór nie jest na tyle durny, by zjeść Slorga. Nagle tuż przed nim pojawiło się światło. Padło ono na Darigan Eyrie. "Skreek" - ucieszył się. Nagle zdał sobie sprawę, że naraża się na rozpoznanie. Jednak w słabym świetle latarki była mała szansa odkrycia prawdziwej tożsamości. Z tym przekonaniem ruszył w tamtym kierunku. Nagle zdał sobie sprawę, że Eyrie wyskoczył ze światła latarki. Przerażony Napoleon przyśpieszył to była jedyna szansa na wyjście stąd. Nagle światło latarki podniosła się i Napoleon znalazł się w polu światła.
-Slorg? - rozpoznał głos Crimsona. przyjął najdurniejszą minę jaką umiał, ale nie był potrzeby, gdyż zza zakrętu dobiegł ich dziwny odgłos. W momencie, gdy Bori się odwrócił Slorg wypełzł ze snopu światła i ukrył się za załomem niedaleko Boriego. Jego oczom ukazała się zadziwiająca scana.

Zobaczymy co wymyślicie. Na tej podstawie będę kontynuować.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
VolvE-chan




Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Musashi

PostWysłany: Czw 16:04, 15 Cze 2006    Temat postu:

VolvE była załamana. Czemu akurat Faerieland? Czemu Faerieland musiało przegrać. Kończy z grą. Zresztą w piłkę nigdy nie była dobra. Chodziła sama po twierdzy nie przejmując się trenerką która robiła rozróbę. Cudem uniknęła jednego śmiercionośnego pocisku i minęła napis na ścianie "Trenerka rządzi". Natknęła się na Freję pałętającą sie po 10tym piętrze z szalikiem Darigan i pluszakiem Lorda Kassa, mamrocząca cos do siebie. Minęła ja.

*****************

VolvE podeszla do stoiska trenerki. Same Krawki, Darigany, nic z Faerie... no ale Faerie i tak odpadlo. Kolo niej szla amaii, zmieniona przez wrednego laba w kacheeka. VolvE spojrzała na wystawkę trenerki. Całkiem ładne rzeczy. Może jednak nie zrezygnuje z piłki? Będzie walczyć dalej, ku chwale Faerieland! Pokaze im, ze mimo iz jej druzyna przegrala onba nadal bedzie w grze. Kupila piec szlikow darigan i poleciala rozdac je swoim petom. Potem pobiegla wrac z Amaii zapisać się do drużyny Darigan. Gdy wróciła było już ciemno, jacycś nowi przybyli do twierdzy ale nie chcialo jej sie sprawdzac kto to, ktos sie nimi zajmie. Po drodze z miasta kupila pare farb i spreji. Sprawdzila czy wszyscy sasiedzi juz spia (spali wszyscy procz tych co siedzieli w labiryncie :P) i zaczela latac po twierddzy wraz z Amaii i farbami. Zkradla sie po cichu do pokoju wpierw Frei, spala. Dobrze. Gdy wyszla podazyla natychmiast do innych pokoi, a na koncu do straganu trenerki. Faerieland nie przegralo jeszce tej wojny, pomyslala i zaczela biegac po twoierdzy. Gdy skonczyla jej sie fraba wrocila po cichu spowrotem do swojego pokoju na strychu.

**************************

Ranek... Cisza... cisza... cisza... cisza.... wrzask. VolvE zachichotala i wyszla z pokoju. To rozjuszona Freja biegala po twierdzy z ogniem w oczach i szalikiem darigan w reku. Postacie z druzyny darigan mialy... skrzydla!! Frja pobiegla dalej a volvE szla przez twierdze podziwiajac swoje dzielo. Cala twierdza w Dariganowych Faerie. Wszystkie postacie darigan mialy skrzydla, a gdzieniegdzie byly przemalowane na rozowo. W twierdzy zapanowal po[ploch. Chyba nie wszystkim spodobaly sie zmiany wprowadzone w druzynie dariganow. No moze podobalyu sie paru osobom ktore tez wczesniej graly w Faerie. VolvE zadowolona wrocila do swojego pokoju i wyrzucila puszki po farbie przez okno aby nie mieli dowodow ze to ona. Niestety jedna puszka spadla komus na glowe*... Ałąaaaaaaaaaa!! VolvE wychylila sie i zostala przylapana na goracym uczynku. "no to teraz wiadomo czyja wina" Pomyślala.



-----------------
*czyja to glowa byla sami wymyslcie :P


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Justy




Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z daleka

PostWysłany: Czw 19:16, 15 Cze 2006    Temat postu:

Strach. Lęk. Rozczarowanie. Zdziwienie. Strach. Ból. Cierpienie. Załamanie. Napięcie. Naiwność. Strach. Panika. Bezsilność. Brutalność. Ciekawość i... Strach.
Gama uczuć i odczuć kłebiła się teraz w samym środku wielkiego, nieprzebytego pokoju na 15 piętrze. A najgorsze było to, że tym pokojem był labirynt. Dla nowicjuszy ten pokój wydawał się wystarczająco duży by zgubilić się tam i przez co najmniej cztery godziny chodzić w kółko. Gdy nie było już nadzieji na bezpieczne wyjście, z ciemności wynurzyły się czerwone, kocie oczy i równie kocia
sylwetka. Uczucie ''Naiwność'' zadziałało, gdy kuszący głos ' Za mną' przeszedł przez umysły zagubionych. Szli jak w amoku, pełni nowej nadzieji na wyście, ale zawiodli się. Gdy dotarli w najbardziej skomplikowane miejsce na świecie, czyli środek labiryntu, postać znikła i dało się słyszeć przeraźliwy, demoniczny chichot. Ale to nie było najgorsze. Nie.
Zaraz potem usłyszeli trzepotanie skrzydeł. Na początku myśleli że to Silver trzepocze skrzydłami, ale szybko wyszli z tego założenia, gdy zobaczyli postać przed sobą. Teraz to był przede wszystkim ''Strach'', ''Strach'' i tylko ''Strach''. Wielkie i straszne stworzenie, o równie wielkim demonicznie ostrym rogu stało w ciemności. Tylko Justy zebrała w sobie odwagę, aby zapytać się stwora kim jest.
- K...ktoś ty?...- Zapytała z nienaturalnie drzążcym głosem Justy.
- Twój...koszmar senny...- Warknęła postać prezentując swe zęby.
W tej chwili wszyscy zgromadzeni w środku labiryntu(Prócz tego nieznanego stworzenia) wydali przeszywający krzyk.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!
Teraz nie było czasu na refleksje, był za to czas na ucieczkę, toteż wkrótce zadziałało uczucie ''Panika'' i wszyscy rzucili się w głąb ciemnych korytarzy labiryntu biegnąc na oślep w ciemną otchłań. Nargle w coś uderzyli. Na pewno nie była to ściana, aczkolwiek należało zachować ostrośność. Ktoś właczył latarkę. Lekkie i słabe światło tej że latarki zostało skierowane na stworzenie w które uderzyli. Zapewne wszystkim wydawało się już że nie ujrzą nic gorszego niż koszmar senny, przed którym właśnie uciekali, ale mylili się. I to bardzo. Teraz
to lekkie i słabe światło latarki zostało skierowane na wielkie, fioletowe i bardzo
niebezpieczne stworzenie, wyglądem przypominające wściekłego gryfa, a zachowaniem rozjuszoną piłę mechaniczną i w dodatku błyskało krwawymi ślepiami.
Nikt nie miał wątpliwości że to Darigan Eyrie, a jak wiadomo pety Darigan są wyjątkowo agresywne i silne...
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!
Krzyk Justy i jej petów znów przedarł ciemność labityntu, zapewne rozjuszyło to tylko jeszcze bardziej Darigan Eyrie, toteż zrobił on ruch, który zrobiłby zapewne każdy inny darigan Eyrie na jego miejscu. Nastroszył fioletowe pióra i zaatakował. A kogo może zaatakować Wściekły Darigan Eyrie w środku ciemnego i mrocznego labiryntu? Oczywiście, tego który stoi najbliżej i najbardziej rzuca się w oczy. Tym kimś była Gold, która swym płomiennoczerwonym ubarwieniem faktycznie rzucała się w oczy i do tego stała najbliżej Darigan Eyriego. Walka była dosć nierówna, bo wiadomo że Fire Eyrica nie ma szans z wielkim Darigan Eyrie. Wkrótce w powietrzu zaczęły wirować fioletowe, czarne i płomiennoczerwone pióra należące do walczących Eyrich. Może i Darigan Eyrie są silne, ale Gold miała jedną przewagę. Była zwinna.
Szamocząc się z Darigan Eyrim nagle zwinnie się wywinęła i szybko odlaciała w dalszy kąt, dysząc ciężko.
- CO WY SOBIE WŁAŚCIWIE MYŚLICIE, CO? NAJPIERW MUSIMY WĘDROWAĆ PRZEZ CAŁY DZIEŃ PO LABIRYNCIE, PÓŹNIEJ CZERWONOOKA POSTAĆ PROWADZI NAS W SAM ŚRODEK TEGO LABITYNTU I ZNIKA, ZARAZ POTEM
TRAFIAMY NA 'KOSZMAR SENNY'' I JESZCZE TERAZ WPADAMY NA JAKIEGOŚ DARIGAN EYRIE, KTÓRY MNIE ATAKUJE. CO TO MA ZNACZYĆ!?!?! - Wrzsnęła rozjuszona Gold, nadal dysząc. - Nawet nie wiemy kim jesteśćie! - Dodała po chwili.
Teraz Darigan Eyrie jakby trochę złagodniał i patrzył się uważnie na wędrowców. Z cienia wyszedł różowy Bori i stanął koło Eyriego również sie wszystkim przyglądajac.
- Ja jestem Crysmon - Powiedział Bori - A wy?
Justy spojrzała na boriego.
- Ja jestem Justy, a to moje neopety - Powiedziała - I właśnie... Szukamy wyjścia z labiryntu.


---------------------


No, wiem że zmieniłam trochę kolejność zdarzeń, ale nie miejcie mi tego za złe:P Tak ogólnie to coś tam nabazgrałam, nie wiem czy dobrze, ale trudno ;)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sasani




Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 13:36, 16 Cze 2006    Temat postu:

Bonnye przewróciła oczami. Zabawa zaczynała ją nudzić... może ich wyprowadzić? Kougrzyca rozciągnęła sięleniwie na swojej półce skalnej. Ziewnęła. Za dużo ludzi w Labiryncie o niczym dobrym nie świadczy, o nie... Jak się rozdzielą nie będzie mogła śledzić wszystkich na raz. Jedną, Dwie drupy może zgubić.... A wtedy Sasani się wścieknie i karze jej szukać szkieletów... Bonny wytrząsnęła z głowy tą myśl. Okropne. Szukając szkieletów samemu można się nim stać. No, trzeba coś zrobić. Hm... lepiej się nie pokazywać, bo mogą rozpoznać. "Starzy" członkowie gildii mogą rozpoznać kto to jest, a Justy i jej neopetsy- kto ich tu wprowadził. Bonny zeskoczyła z półkii wysłała w stronę zagubionych Wind up Zytch'a z karteczką. Na karteczce była mała podpowiedź. "Na północ". Kougra zastanawiała się tylko czy mają kompas...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
domka191
Leśny Elf



Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 811
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:25, 17 Cze 2006    Temat postu:

Hamawyn, zadowolona z wykonanej roboty, wróciła do swojego boksu i czytała książki. Właściwie to jedną - "Zombie Unis". Właśnie miała odkryć, który z zombich zabił małą Arletę, gdy rozległ się dźwięk. I to nie byle jaki dźwięk.
Dźwięk, którego Hamawyn nienawidziła, a który rozlegał się codziennie po godzinie 18.
Himong wracał z meczu.
O nie...
Hamawyn wyskoczyła ze stajni i z miejsca wrzasnęła:
- MÓWIŁAM CI TYSIĄC RAZY! NIE TRĄB TYM SZAJSEM, BO DOSTANIESZ W TEN CIAPCIOWATY....
- Eee...miło mi panią poznać. - do rozmowy wtrącił się ktoś jeszcze.
Ktoś, kogo plakaty wisiały porozwieszane po całej stajni, a odręczne podobizny znajdowały się na każdej niemalże kartce pamiętnika Hamawyn.
W tej chwili w grzywiastej, różowej głowie Hamawyn powstała wielka, neonowa myśl.
OMG.
- Um...witam. - wybąkała ze wzrokiem skupionym na kamyczku.
Oby urósł i mnie zasłonił...zasłoń mnie, no dalej, rośnij, głupi kamyku...omigosh, co za wstyd...
- Himong, mogę cię prosić na chwilę? - wyjąkała do czerwonego czegoś, co zwą chia.
- Jasne, złotko, już idę. - Hamawyn nie omieszkała zauważyć złośliwego uśmieszku, jaki błąkał się po jego otworze gębowym.
- Proszę wejść i się rozgościć, na pewno przyjmą pana bardzo miło.
- Dziękuję - faerie uni przeszedł żółte drzwi Twierdzy.

- Co w naszej Twierdzy robi Valtonous Rea?!
- Ależ Hamawyn, mówiłem ci, że mam kontakty, o których nawet nie śnił mój poprzedni właściciel. - Himong jakby nigdy nic oglądał pnącza bluszczu na ścianie twierdzy.
- Ale bramkarz drużyny faerieland?
- No, nie powiesz, że ci się nie podoba.
- ARGH! %$&@@# Chyba mu tego nie powiedziałeś?
- Coś tam napomknąłem...
Hamawyn zaklęła pod nosem, po czym weszła do twierdzy, zostawiając chichoczącego Himonga na zewnątrz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Freya
Lewiatan



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 714
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stare Czaple

PostWysłany: Sob 22:56, 17 Cze 2006    Temat postu:

Skreeky czuł się zakłopotany. Zazwyczaj nie czuje się zakłopotany ktoś kto wygląda jak latająca fioletowa maszynka do mięsa, ale akurat teraz był zakłopotany. Choć darigan Eyrie są, jak to Freya mówi ‘Paskudnymi potwornikami’ to jednak mają woje zasady, a jedną z nich jest, że nie atakują bezbronnych kobiet zwłaszcza własnego gatunku (są bardzo przywiązane gatunkowo) zwłaszcza jeżeli jest to taka ładna gryfica.
W chwili obecnej Skreeke był dość zakłopotany i mamrotał coś o ‘przeprosinach, reakcji odruchowej i wyrwanych piórach’ Walka z Gold nie była dość długa, Skreeke był silny i miał ostre pazury ale Gold była znacznie zwinniejsza i po pierwszym zaskoczeniu dobitnie wszystkich doprowadziła do stanu normalności. Kilka zadrapań i wyrwanych piór stanowiło jedyne obrażenia.
Po kilku minutach doszli do wniosku że Crysmon (zaopatrzony w mapę) odprowadzi Nowych.
- Skree? A ty nie idziesz? – Bori zapytał Gryfa kiedy ten zaczął oddalać się w innym kierunku.
- NIeeee, muszę zobaczyć ten ‘Koszmar Senny” dogonię was.
Crysmon wraz z nowym nabytkiem Twierdzy ruszył w drogę powrotną.
Skreeky stał chwilę jak gdyby czekając na coś.
Nagle coś uderzyło o jego stopę. Niewielka nakręcana zabawka z przyczepioną karteczką ‘Na północ’
- Hmmmmmm…… ciekawe….
Gryf rozejrzał się po okolicy, nasłuchując, nagle na końcu korytarza dostrzegł cos błyszczącego (przypominam ze darigan Eyrie ma błyszczące w ciemności oczy i dobrze widzi w ciemności – kiedy sam tego chce – uroki życia w ciemnej cytadeli).
Owo błyszczące coś to był mały slorg. Skre przyjrzał się uważnie stworzeniu.
- No mały, jestem pewien że widziałeś tu kogoś niedawno……
Skre czekał. Wpatrywał się tymi dariganowymi oczami w slorga, wyczekując.
W końcu po 4 minutach cichej walki na wzrok, slorg skapitulował i zerknął w stronę występu nad ścianami labiryntu.
- Hmmmm… ciekawe, bardzo ciekawe… chodź, czas kogoś spotkać

--------------------------------------------------


Freya patrzyła na zmordowaną Justy i jej neoski.
-więc… byli w labiryncie?
- tak, całą noc, trochę się przestraszyli, chyba ktoś tu sobie kawały robił.
-Ech, no dobra, Braksu zaprowadź ich do ich prawdziwych pokoi, potem pokaż im salę główną, łazienki, ogródek, basenem i kuchnię, na pewno są głodni. Crys ty idziesz ze mną.

Pomieszczenie było dośyć ponure, z przeróżnym sprzętem komputerami i dziwactwami. W centrum pokoju było wielkie narysowane czerwoną farbą koło, nad kołem z sufitu zwisało działo, ogromny laser skierowany wprost na centrum koła, w którym teraz znajdował się zielony Bori w białe kropki. Freeya podeszła do konsoli, włączała kilka guzików. Światełka i diody w pokoju mignęły kilka razy, zgasły na kilka sekund po czym ponownie rozbłysły jarzącym się światłem.
- Um.. Freya czy one powinny tak gasnąć?
- Spoko Crys tu pewnie tylko jakieś przepięcie na sieci.
Frey powoli zbliżyła rękę do czerwonego przycisku.
Nacisnęła.
Laser wydał z siebie cichy dźwięk.
Rozbłysło silne jasne światło.
Następnie nastała ciemność.
- San of a Glich! Na pewno korki poszły! Nie ruszaj się Cris.
- Spoko Freya.
Freya nagle zaprzestał przeklinania na elektryka i spojrzała w głęboka czerń, w miejsce gdzie powinien znajdować się Bori.
Poczuła niepewność. To dziwne, przerażające uczucie irracjonalnego strachu, który Jerzy wszystkie włoski na karku.
Poczuła to nagłe uczucie podobne do tego jak Skreeke z tymi zwężonymi ślepiami i Kassowskim uśmieszkiem bezszelestnie wyłania się z cienia przyprawiając wszystkich nieomal o zawał serca.
Freya ponowne wpatrywała się w ciemność próbując wyłowić z niej cokolwiek.
Nagle w czarnym całunie otchłani pojawiły się 2 czerwone punkciki niczym ślepa demona
- Crys?
Nagły błysk komórki rozświetlił salę.
Po środku, w miejscu gdzie jeszcze przed chwilą był zielony bori (a wcześniej różowy) stało wielkie, rogate, opancerzone monstrum z pazurami jak sztylety i wielkimi zębiskami.
- OMG!OMG! PANIC! Ajjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!!
- Uspokój się Freya! To ja Crys!
- Crys? To ty, ale. Ale ty jesteś darigan!

CDN


*Skre podąża za tropem Bonny razem ze slorgiem, jeszcze nie wiem czego chce, trudno odgadnąć jego zamiary ale na pewno nie są miłe.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sasani




Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 12:26, 18 Cze 2006    Temat postu:

Ha, patrzą sięw jej stronę, myślała Bonnye. No, akcja odwrót.
Bonnye nacisnęła ŁAPĄ MAŁY GUZICZEK I NAGLE ŚCIANA ZA NIĄ LEKKO SIĘ PORUSZYŁA. Kougra wskoczyła do przejścia i zjechała na 14 piętro, prosto na szafę w pokoju Faerie. Będąc już tam, nacisnęła łapą inny guziczek i przejście się zamknęło. Zadowolona przeszła do czytania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pandunia
Półkocica



Dołączył: 29 Maj 2006
Posty: 710
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tam, gdzie sen staje się jawą...

PostWysłany: Nie 16:07, 18 Cze 2006    Temat postu:

Pandunia wlazła do Twierdzy, po czym zdziwił ją ten spokój, ta cisza.
Serivio burknął:
-To nie przypomina egipskiego sarkofagu...
Pandi odwróciła sie do niego:
-Ja ci dam sarkofag...- wysyczała. - Ty mi tu szukaj ludności, Lupe.
Pet oburzył się.
-Ja? A nie może Evrith? - mruknął, wskazując na Grarrla, który zatarasował wejście do gildii.
-On się w korytarzu nie zmieści...-rzekła Pandunia, obrzucając peta krytycznym spojrzeniem.
-Proponuję dietkę!- zjadliwie wysyczała Tibretha, machnąwszy Seriviowi skrzydłami przed nosem. - Nie zaszkodzi mu...
-Wam nie zaszkodzi odrobina ruchu. Tak, tobie też, Kerio...- rzekła do Anubisa, który wygodnie siedział na torbie.
-Że tez mnie to spotyka...- mruknął i ruszył za grupką w głąb Twierdzy...
Nagle Tibr stanęła w miejscu, nasłuchując.
-Darigan...- oczy jej się zaszkliły.
-Tee, ona bredzi...- wymamrotał Sortelio, siadając na podlodze.
Pandi zatrzymała się i spoglądała pytająco na Tibrethę.
Gelert poruszył sie niespokojnie.
-W tej Twierdzy jest ktoś koloru Darigan! Ciekawie. - machnęła skrzydłami.
Pandunia dała za wygraną.
-Prowadź.


******
Freya, te neoski koloru Darigan - miałam na myśli Skreeke i Crysmona... ;)
Mam nadzieję, że moge wykorzystac sytuację? ;)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Nie 16:44, 18 Cze 2006    Temat postu:

Trenerka leżała bez żadnych oznak życia na podłodze. Parę metrów dalej stał Hissii i Eenten.
-Musimy jej pomóc - stwierdził wąż.
-A jak nas zaatakuje?
-Według mnie to ona nas zamorduje jak jej nie pomożemy.
-Ja się na to nie piszę - stwierdził Lenny i odszedł. Hissi westchnął podszedł do Trenerki i jakoś zarzucił ją na plecy.
-Zamorduję... go... - mruknęła Trenerka.
-Później, później - stwierdził Hissi i ruszył w stronę jej pokoju.
* * *
-Tą osobę też zamorduję - stwierdziła ze stoickim spokojem Trenerka patrząc na pomalowane ściany. Hissi wiedział, że myśli też o przemalowany na faerie stoisku.
-Opanuj się. Nie chcemy powtórki z ostatniego ataku złości. Pół twierdzy prawie się stąd wyniosło.
-A czy ja się denerwuję? - spytała spokojnie. - Muszę się po prostu wyładować, a ta dwójka zalazła mi za skórę. Ja tu sobie poleżę, a ty się dowiedz kto to zrobił... i ostrzeż go. Niech ma szansę.
Po tych słowach przekręciła się na drugi bok i zasnęła. Hissi cicho opuścił pokój.
* * *
Uwagę Hissiego wzbudziło zbiegowisko w salonie.
-Co się stało?
-Ona przemalowała pół twierdzy na Faerie - powiedział ktoś.
-Dziękuję.
Hissi przepchnął się bliżej. W samym środku zbiegowska stała Volve.
-To ty pomalowałaś pokoje i nasz stragan? - spytał.
Volve kiwnęła głową, najwyraźniej uznając, że lepiej się poddać.
-Mam dla ciebie wiadomość od Trenerki. Ma zamiar cię zamordować. Na twoim miejscu wyjechałbym w jakieś bezpieczne miejsce. Myślałaś kiedyś o przeprowadzce do Ameryki Południowej?
Parę osób spojrzało się na Hissiego ze zdziwieniem.
-To ta sama co ostatnio zniszczyła twierdzę.
Zapanowała cisza.
-Bardzo się wkurzyła? - sytała Volve.
-To będzie rzeź.
Znów cisza.
-Tym razem jednak skupi się tylko na tobie i Eentenie. Reszta może zostać zaatakowana tylko przypadkiem.
Cisza trwała.
-Jak mówiłem ograniczymy ofiary. Planujemy wprowadzić system informacyjny, który będzie ostrzegał gdzie obecnie znajduje się Trenerka i jej cel. To wszystko.
Hissi odszedł odprowadzony ciszą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Pon 19:49, 19 Cze 2006    Temat postu:

Trenerka stała z Hissisim przed swoim stoiskiem, a raczej tym co z niego zostało. Stoisko było przemalowane na Faerie, podobnie jak wszystkie pamiątki. Wszystko było ozdobione różem i rysunkami, które chyba miały przedstawiać zawodników z drużyny Faerieland. Trenerka wyglądała jakby miała się popłakać.
-Nie martw się – neopet pocieszył swoją właścicielkę.
-Uuuuu*
-Już wiem, że to Volve. Pokażemy jej.
-Uuuuu…
-Tym razem wymyśliłaś naprawdę straszną zemstę.
-Uuuuuuuuu… uuuuu…
-Wiem, że kochasz to stoisko, umyjemy je, przemalujemy, odnowimy. Odzyskasz je.
-Uuuuuuuuuuuuu…
-Już dobrze – Hissisi poklepał dziewczynę po plecach. Opuścili zniszczone stoisko. W korytarzu wciąż słychać było ciche łkanie.


* Pamiętacie scenę z wrakiem samochodu w Akademii Policyjnej? XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
domka191
Leśny Elf



Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 811
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:58, 21 Cze 2006    Temat postu:

Hamawyn westchnęła cicho, wszedłszy do Twierdzy. Wszystko było Faerie.
Mówiąc wszystko, mam na myśli całkiem, nieodwołalnie wszystko.
Stolik. Różowy.
Fotel, niegdyś darigan. Fiołkowy.
Nad wszystkim górował na ścianie ogromy plakat drużyny Faerieland.
Valtonous rozejrzał się z zaciekawieniem, po czym zerknął z ukosa na buraczkową twarz Hamawyn.
- To chyba ma znaczyć, że nam kibicujecie? - spytał.
- Eee...no, taa... - Hamawyn wolała nie wspominać, że Twierdzę przemalowała Volve bez wiedzy councila i gdyby to zależało od lokalnej społeczności, wszelki róż zniknąłby stąd na zawsze i nieodwołalnie, a plakaty faerie team zostałyby spalone w wielkim ognisku przy okrzykach "Płoń, święty ogniu!" i kupalnych tańcach.
Nie, mówienie czegoś takiego do Valtonousa Rea byłoby ZUE.
- To...może się napijesz? Czegoś? Albo czegoś innego? - wyjąkała Hamawyn.
- Um...wodę z lodem. - Rea wciąż z zaciekawieniem patrzył na swoją wielką twarz na ścianie.
W tym samym momencie Hamawyn usłyszała i zobaczyła zbiegowisko w saloniku.
-To ty pomalowałaś pokoje i nasz stragan? - spytał Hissi.
Volve kiwnęła głową.
-Mam dla ciebie wiadomość od Trenerki. Ma zamiar cię zamordować. Na twoim miejscu wyjechałbym w jakieś bezpieczne miejsce. Myślałaś kiedyś o przeprowadzce do Ameryki Południowej?

-To może...zapraszam do pokoju Domki. - prawie krzyknęła do Valtonousa, żeby nie usłyszał, jak narzekają na kolor Faerie.
"Bycie otoczonym przez mroczne darigany nie jest łatwe, cholipa."


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Śro 14:23, 21 Cze 2006    Temat postu:

-Chcesz mi wmówić, że ona może zniszczyć twierdzę.
-Ostatnio było gorzej. Teraz ma upatrzony cel, więc pójdzie szybko.
Blue Acara pokręciła głową. To było nie do uwierzenia, najpierw trafia do schroniska i siedzi tam jak kołek. Dobrze pamiętała tą dziwną dziewczynę, która nagle sie pojawiła spojrzała na tabliczkę z jej imieniem i adoptowała ją, zanim Acara zdażyła się zapytać o cokolwiek. A teraz ten zielony Hissi próbował naszkicować jej sylwetkę nowej właścicielki.
-Jak myślisz odda mnie do schroniska? - spytała nagle Chryzantema.
Hissi wybuchnął śmiechem.
-Daj spokój ona jest przywiązana do swoich petów jak smród do starych skarpetek. No może poza Eentenem. Obraziła się na niego i chyba ma zamiar go oddać.
-Kim on jest?
-To Lenny. Szczerze mówiąc sam nie wiem po co go adoptowała. Niewdzięcznik - prychnął z niesmakiem.
-Nie lubisz go? - spytała Acara.
-Nie. Zresztą Marinia też go nie lubi, a oboje bardzo różnimy się od siebie.
Acara postanowiła nie zagłębiać się w to.
-A Trenerka? Możesz jeszcze raz ją opisać?
-To... wyjątkowa osoba. Drugiej takiej nigdzie nie znajdziesz. Momentami jest okropną, samolubną snobką, a kiedy indziej szlachetną, bezinteresowną, przyjazną i absolutnie miłą osobą. Ciężko ją na początku rozgryźć. Po jakimś czasie zrozumiesz ją.
Chryzantema westchnęła. Sprawa była skomplikowana.
-Skoro jest taka miła to dlaczego chce komuś zrobić krzywdę?
Hissi uśmiechnął się.
-Musisz zapamiętać jedną rzecz. Nigdy, przenigdy nie depcz jej odcisku. Jeżeli uda ci się ją wkurzyć to odkryjesz wiele innych cech jej charakteru, jak mściwość, sadyzm i umiejętność posługiwania się wszelką dostępną bronią.
-Jeszcze jedno pytanie. Skoro jest niebezpieczna to dlaczego nikt jej nie wyrzucił z gildii?
Hissi znów się uśmiechnął.
-Niedługo zrozumiesz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sasani




Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 19:09, 28 Cze 2006    Temat postu:

Wietrzyk zdążył się przyzwyczaić do nowego wyglądu. Do tego że nie umie latać. I do czego, co tak bardzo podobało się Bonnye. Do czerwonych ślepek. Sam też to polubił. Teraz było kolej na zmiany dla Flaminki, ale wszyscy, razem z nią samą, osądzili, że na to trzeba będzie poczekać. Jakieś pół roku.

Sasani była wściekła. NIENAWIDZIŁA różowego koloru. Oj, nienawidziła.
-Bonnye i Wietrzyk- weźcie fioletową farbę! Flaminka, ty weź czerwoną- rzuciła rozkazy, sama wzięła wielki kubeł czarnej farby. Z maniakalnym śmiechem kopnięciem otworzyła drzwi do pokoju Volve.
-Czas na małe przemalowanie- powiedziała z demonicznym uśmiechem na twarzy.....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pandunia
Półkocica



Dołączył: 29 Maj 2006
Posty: 710
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tam, gdzie sen staje się jawą...

PostWysłany: Pią 20:34, 30 Cze 2006    Temat postu:

Pandi szła przez korytarze gildii w zjawiskowym kolorze Faerie.
W penym momencie załamała ręce.
-Nie znam tego miejsca, naprawdę...- przysiadła na ziemi.
Tibretha węszyła nadal.
-Nieładny zapach farby- wymamrotała po chwili. - Ogólnie kolor tez nie zachwyca. Nie ma to jak ciemne pomieszczenia Cytadeli.
Nagle podbiegł do nich Serivio i rzekł:
-Tam był niegdyś Twój pokój...? Tylko zastanów sie dobrze, Pandi - TWÓJ...?
Pandunia wstała, po czym spojrzała na drzwi prowadzące do jednej z krypt.
-Nom... Mój...
Serivio jęknął.
-Nie znam cię!- wrzasnął i cofnął się. Pandunia otworzyła drzwi i zamarła.
-KTO ŚMIAŁ ZABRAC SIĘ ZA WIĘKSZOśC POMIESZCZEŃ TWIERDZY!??!?! I to jeszcze różowawy... - biadoliła stojąc na środku pokoju, który obecnie wyglądał. Nagle usłyszała jakiś krzyk w końcu korytarza. Wyjrzała na zewnątrz pokoju. W migotliwym świetle lampy zauważyła postac... Faerie, która z hektolitrami farby ładowała się właśnie do pokoju VolvE.
-Czas się zabawic...- mruknęła Pandi i usiadła na ziemi, obserwując poczynania koleżanki.
Zastanawiała się, jak zareaguje Volve, gdy zobaczy dzieło zniszczenia...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NEOPETS Strona Główna -> RPG Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11  Następny
Strona 7 z 11

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin