Forum NEOPETS Strona Główna NEOPETS
Forum gildii Twierdza Chaosu - ale zapraszamy wszystkich! :)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Życie codzienne in Twierdza Chaosu
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 9, 10, 11  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NEOPETS Strona Główna -> RPG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kaido
White Tiger Youkai



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1143
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Imperium Agatejskie

PostWysłany: Sob 21:04, 27 Maj 2006    Temat postu:

- Ja... tam... nie...wracam!
Kaido uczepiła się kurczowo gałęzi swojego Drzewa, wrzeszcząc wniebogłosy. Pod Drzewem siedział Ved, który próbował skłonić właścicielkę do powrotu do Twierdzy.
- Daj spokój, to nie zdarza się cały czas... każdy ma prawo do załamania nerwowego!
Kougra poprawił okulary i czekał na reakcję demonicy.
- Nie wracam.
- Ale...
- Nie.
- Przecież...
- NIE!
Kaido cały czas drżała. Zachowanie Trenerki pogoniło jej niezłego kota ( XD) Jeśli mowa o załamaniu nerwowym, to demonica była wspaniałym trego przykładem.
- A wiesz co ci powiem? Zejdziesz z Drzewa, jakem Kougra. Tak, zejdziesz.
- *dygu dygu*
- A wiesz czemu? Bo nie możesz żyć bez Twierdzy. Twierdza to ty, ja i inni.
- *dygu dygu?*
- Sama mi to mówiłaś. Wczoraj. I przedwczoraj. I przedprzed... codziennie mi to powtarzasz.
Ved zaczął zaczął nagle pląsać z wdziękiem wkoło drzewa.
- Ved, mówiłam ci że nie wyobrażam sobie życia bez nich? Jak ja mogłam wcześniej egzystować? Ved, czy ty wiesz jak ja się cieszę? Ved a to, Ved a tamto, Ved a zobacz jaka tutaj panuje miła atmosfera, a spójrz tylko co dostałam na imieniny... Ved! Zróbmy Freyi prezent!
- Vediwell!
- Ciooo? - Pet niewinnie zatrzepotał rzęsami. Osiągnął swój cel. Teraz tylko trzeba czekać na efekty.
- ... nie mam słów do ciebie.
- Taaak? - tym razem kougra wykazał sie powalającym uśmiechem.
- No dobra. Schodzę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
domka191
Leśny Elf



Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 811
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 7:39, 28 Maj 2006    Temat postu:

Domka po kilku dniach powróciła z Board City w najmniej odpowiadającym momencie.
Na szklanych schodach jeszcze nic nie przepowiadało katastrofy.
Bliżej drzwi zrobiło się jakby głośniej.
Tuż przy drzwiach hałas był nie do wytrzymania.
Otworzywszy drzwi, zdała sobie sprawę, że leci na nią coś dziwnego, następnie poznała robot slorga, po czym szybciutko zamknęła drzwi, by nie uderzył w nią metalowy petpet.
- Cio tam jest? O cio chodzi? - szary Harris lekko się zaniepokoił, widząc zdegustowaną minę Domki.
- Ujmę to tak: lepiej, żebyś wszedł do pokoju po rynnie. A swoją drogą, powinieneś mieszkać z Hamawyn w stajni.
- Nie lubię. - Bearn uciął krótko kwestię mieszkania. - I po rynnie tes nie lubię wchodzić. To jest za wysoko. Psecies to dwudzieste pierwse pientro. Cy ty sie casem zastanawias nad tym, co mówis?
- Oj, nie udawaj, że nie umiesz się wspinać. Gdyby było inaczej, nie tak wyglądałby twój avatar.
- Dobze, ale jesce ci sie za to odpłace. - chwilę później można było zobaczyć małe szare stworzonko śmigające po rynnie w górę.
- Pff, i to ma być za wysoko dla niego? - po chwili zobaczyła zaniepokojoną minę Hamawyn. - Gdzie Gdh i Anamaria? Co tu się dzieje?
- Śpią. A co się dzieje - nie mam pojęcia. Ten cały hałas zaczął się jakieś piętnaście minut temu i mam wrażenie, że chryja się dopiero rozkręca.
- Za dużo Chmielewskiej czytasz. Nie mówi się 'chryja'.
- Wszystko jedno. Idę pilnować Bałwana i Jacka. Strasznie się boją, chociaż Jack udaje, że wcale nie podskakuje podczas wybuchów.
JackSparrow był podopiecznym Anamarii, pirate kadoatie, natomiast Bałwanem nazywano abominable snowball, wychowanka Gdh, a to z racji częstych zmian imienia dokonywanych przez świrniętego kookitha z laba.

***

Po chwili zastanowienia i wewnętrznego przygotowania Domka chwyciła za klamkę. Odgłosy wydobywające się z hallu nie wróżyły dobrze dla nikogo, kto się tam znajdzie. Ale Domka zdecydowanym ruchem otworzyła drzwi, zaniechawszy zwyczaju pukania kołatką, i od razu przylgnęła do ściany obok.
Mission Petpossible, haha.
Ku jej zdziwnieniu, w hallu nie było nikogo. Zatem odgłosy musiały dochodzić z któregoś z pokojów.
Najbliżej był pokój wspólny.
Domka, wciąż posuwając się wzdłuż ściany, ostrożnie wychyliła głowę zza ściany. Widok prezentujący się jej oczom był niesamowity.
Kanapy były porozwalane, wszędzie unosił się dariganowy puch (z darigan pteri oczywiście) z poduszek, fotele obrócone na bok, a za nimi kuliły się jakieś postacie. Pod oknem stała Trenerka, waląc we wszystko i wszystkich ze swojego glocka, uzi, bazooki, czy co to tam było.
Łohoo, Trenciu, co się stało...matko boska, fioletowe cuś rozlane po podłodze...
Jednak na podziwianie tego widoku miała tylko kilka sekund, bo Trenerka zauważyła jej głowę i właśnie mierzyła do niej ze swojej niszczycielskiej broni.
- GASP! - Domka szybciutko schowała się za ścianę. W ostatniej chwili, bo tuż po tym w przeciwległej ścianie widniała wielka dziura.
No, czas na środki niekonwencjonalne...

***

Przytulając podobiznę Trenerki, Domka zdała sobie sprawę, że prawdziwa Trenerka szlocha w bunkrze obok.
- Mas tu bazooke! - wydyszał Bearn, schodząc po palmie doniczkowej w dół.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Freya
Lewiatan



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 714
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stare Czaple

PostWysłany: Nie 18:38, 28 Maj 2006    Temat postu:

Widząc że nic nie wskóra, Freya powróciła do swojego pokoju, z wiarą że 'jak się wyżyje to Trenerce przejdzie'.
Skreeke też nie bardzo chciał zgrywać bohatera, więc posłusznie poczłapał za Freyą.

---------------------------------------------------

Freya zazwyczaj nie pamięta snów, ale jak pamięta to są raczej....dziwne, z braku lepszego słowa.
Dzisiaj śnił jej sie wielki czekoladowy banan mieszkający w piwnicy twierdzy i atakujący mieszkańców niższych poziomów.
W tym śnie, jako wampir - to napewno sprawka mrumi - razem z resztą wampirów twierdzy włąśnie mała zadać ostateczny cios Bananowi , kiedy zalał ją ogrom słonecznego światła.
- AAAAAAAAAaaaaaaaaaaaaaarrrrrrrrgggggggghhhhhhh!!!!!!!!!
- Rany frey! Weź się tak nie wydzieraj! - to był Skreeke, który właśnie odsłonił zasłony pokoju - wstawaj, już prawie 10.
- Następnym razem nie budz mnie w ten sposób paskudniku :K - Freya powoli zwlokła się z łóżka i poczłapała w strone łazienki.


----------------------------------

- Myślisz że coś jeszcze zostanie? - Kau był zakłopotany czy zostabna dla nich kanapki.
- Napewno, bardziej mnie martwi czy aby front twierdzy jest w całości. Trenerka mogła go nieźle nadwyrężyć.
freya nie uczestniczyła w rozmowie Takursumi i Braksu. Jej cała uwaga skupiona była na mapie twierdzy
"Tym razem się ie zgubię" - pomyślała i pewnie by tak było gdyby nie wielka, wypalona przez laser Trenerki dziura w podłodze.
Nagle Freya ztraciła grunt pod nogami i zleciała 3 metry w dół.
-WTF? Uffff.....
Powoli, obolała zaczęła się podnosić. Spojżała w górę.
NIepotrzebnie.
53 funty owsianki znanej jako Custard Bori spadło jej na głowę.
- urghhh... obrzydlistwo....
Zanim zdążyła otrzeć oczy 137 funtów fioletowego fryfa spadło na owsiankę, a potem jeszcze 80 funtów niebieskiej galaretki i 86 funtowy Braksu.
Zapadła chwila ciszy. Nikt nie odważył się odezwać ze strachu przed reakcją Frey.
Nikt po za Braksu
- Normalnie żenada. połowa z nas ma skrzydła.

-------------------------

20 mninut później, wszyscy przebrani i umyśi znowu ruszyli w strone pokoju głównego
- Treaz to napewno juz nic nie zostanie.
- Uwaga dziuta! Freya krzyknęł i z lekkim rozpędem przeskoczył przeszkodę.
Skreeke, jak przystało na Darigan Eyrie z wdziękiem przefruną nad nią, Braksu również rozostarł skrzydła, Takursumi się odbił od ziemi i ściany i sufitu i szafy i wazonu i zgrabnie wylądował na drugiej stronie przeszkody. Crysmon wzioł rozbieg i skoczył...
I jak przystało na owsiankę ześlizgnął sie z krawędzi i spadł
.....
- Ja po niego nie idę - Skreeke
- Ech, jestem głodna, poradzi sobie. CRYYSSS!! nic ci nie jest tam na dole!!!
- Eeeee wszystko ok.....
- Idziemy.

FReya zebrawszy reszte stada podażyła w kierunku kuchni.
Doiero jak weszli na basen, spytała się Skreekiego
- Masz mapę?

CDN w następnym odcinku


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Freya dnia Pon 20:34, 29 Maj 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Pon 16:28, 29 Maj 2006    Temat postu:

Najgorzej uczerpiały podłogi, ściany i sufity twierdzy. Z resztą był całkiem nieźle.
-To zostaw! - powiedziała Lenniego, gdy dotarli do ściany, na której Trenerka używając karabinku paintballowego wyryła napis "Trenerka rządzi". - Całkiem ładnie mi to wyszło. Choć to ą trochę krzywe.
Eenten mruknął pod nosem coś niepochlebnego o swojej właścicielce. Trenerka najwyraźniej to usłyszała, gdyż po zatrzymaniu przy następnej zniszczonej ścianie kazała mu ją pomalować w miarę szybko, gdyż przegapi obiady. Eenten zrozumiał, że lepiej milczeć i więcej nie komentował.
------------------
-Dobrze, że nie przydziurawiłaś żadnej rury kanalizacyjnej. Tylko szkoda, że trafiłaś w skrzynkę - Kinghertneo ze stoickim spokojem wymieniał przewody.
-Wiesz, dzięki że to naprawiasz. Nikt poza tobą nie zna się na przewodach.
-Jesteś jakaś uległa dzisiaj.
-Powrzeszczałam na innych i mi teraz lepiej.
-To wszystko wyjaśnia.
-Co zrobiłaś z Zesminim?
-Myślał tylko o grze na tych swoich cymbałkach. Udaje głąba. Kazałam mu mieszać farbę i cement.
-A ja wrzuci tam swoje cymbałki.
-To kupię mu nowe, albo zacementuje go w równoległej ścianie.
-Lepiej wymyśl coś lepszego - stwierdził Lupe.
-Ale co.
-Dobrze, że to nie moja działka.
-Spawaj szybciej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sasani




Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 16:57, 30 Maj 2006    Temat postu:

Sasani kończyła porządki w pokoju*. Jeszcze tylko ustawiła w szafie swoje... em... bronie, i ułożyła na półce nad drzwiami prawie równo mangi **. Obróciła się z triumfem do Bonnye.
-I jak?- zapytała
-Czy ja wiem...- Bonnye przekrzywiła głowę o prawie** 180 stopni- Mi się to nie uśmiacha. Może komuś spaśćna głowę jak będzie wchodził...
Demonica spojrzała na nią ze zdziwieniem.
-A od kiedy do pokoju wchodzi się drzwiami??
~*~
Po Wielkich Porządkach należało odpocząć. Sasani rozwaliła się na slicznej, czarnej kanapie w pokoju wspólnym. I leżała... leżała.... I nadal leżała....
-OMG Wietrzyku zrób coś zrób coś ona nie żyje!!
Sasani otwierając leciutko otwierając jedno oko zobaczyła Flaminkę szarpiącą Wietrzyka. Miała wrażenie, że jej neopetsowi za chwilę odpadnie głowa.
-Dobra, dobra, żyję, wracamy... - powiedziała demonica, słysząc chrupot w krękosłupie Wietrzyka - kto dzisiaj nosił mapę?
-Bonnye.
-A gdzie ją wywiało?
*W tym momenice po pokoju wspólnym przechodzi lekki wiatr. W dali turlają się jakieś krzaki*
-Uch. Fajnie. Ciekawe jak trafimy z powrotem....
~*~
Bonnyebony wraz z innym, pozostawionym na pastwę losu neopetsem *** przebrała się w krzaki i turlała po pokoju wspólnym. Zabawa była świetna, szczególnie gdy wpadało się na fotele czy coś w tym stylu (czy innych gildiowiczów). Zdawało jej się że o czymś zapomniała. Ale co tam!
~*~
Po godzinie błądzenia między korytarzami gildii, Sasani i jej neopetsy uświadomili sobie, że są ZAGUBIENI W TWIERDZY CHAOSU. W ich umysłach zapanował CHAOS.
*które robiła raz na sto lat. AKurat była 100 rocznica ostatniego sprzątania, więc należało coś poprzestawiać i zostawić w jeszcze większym bałaganie
** prawie robi wielką różnicę :P
*** Imię jest nie ważne. Wszystko jest nieważne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pandunia
Półkocica



Dołączył: 29 Maj 2006
Posty: 710
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tam, gdzie sen staje się jawą...

PostWysłany: Wto 18:16, 30 Maj 2006    Temat postu:

Jej przybycie zawsze obwieszczała cisza. Zbytnia cisza.
Pojawiła się przed Twierdzą znikąd.
Znano ją pod bardzo przyjacielskim imieniem- Pandunia. Czemu? Tego nie wiedział nikt, po prostu tak sie utarło i już wszyscy wiedzieli, o kim mowa. W nielicznych sytuacjach ujawniała nieco inne, wręcz zupełnie odmienne oblicze.
Taszczyła ze sobą bagaż, który bardziej przypominal mini-komódkę niż torbę podróżną.
Pandunia uważnie rozejrzała się po gildii.
-Heej... - zaczęła nieśmiało, uważnie lustrując wnętrza. - Jest tam kto? Nareszcie trafiłam... Trafiłam do was... - mruknęła, wchodząc nieco dalej. Płaszcz wędrowniczki rozwiewał wiatr, a jej Neoski stanęły z tyłu, za nią, uważnie obserwując poczynania swej właścicielki.
Pandi (bo tak też ją zwano, tudzież przydomkiem Panda) siadła na bagażach i odwróciła twarzą do Petów:
-No to sobie poczekamy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Justy




Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z daleka

PostWysłany: Wto 20:24, 30 Maj 2006    Temat postu:

- I co? Robi wrazenie, nie?
Justy razem ze swoimi petami stała przed wielką, wspaniałą, imponującą (i mroczną) Twierdzą Chaosu!
- Ee... Czy ja wiem Justy... Trochę tu strasznie - powiedziała Fluffy przekrzywiajac lekko głowę.
- No wiesz Fluffy, tu nam będzie naprawdę miło*. Dobrze że wreczcie tu trafiliśmy. No ale dobra dosć gadania, wchodzimy!
Ósemka petów wkroczyła powoli do wnetrza Twierdzy. Justy weszła jako pierwsza, a za nią taszczyli bagaże Silver i Live. Wnętrze Twierdzy było przytulnie urządzone i sprawiało dobre wrażenie.
- No, teraz chyba powinniśmy dostać coś w rodzaju 'pokoju' jak mniemam - Stwierdzil Live kładąc ogromną torbę na podłodze.
- Nie mówi się ''coś w rodzaju 'pokoju' '' to źle brzmi drogi Live - Powiedział naukowym tonem Light.
- To ja mówie jak ja chce!!! - Wrzasnął Live z dzikim błyskiem w oku.
- Przestancie się kłócić, wy niesforne stwory! Czasem zastanawiam się kto was tak wychował...
- Eee... Ty?
- No... Tak sądzilam do czasu gdy Gold wydała moje ciężko zarobione 5k na jakiegoś śmiecia w sklepie...
- To nie był wcale śmieć! Nie znasz się na modzie...
- Ile razy mam ci powtarzać że nie da się założyć kupionych ubrań!
I w ten kłótliwy sposób przebiegała dalsza przeprawa przez gildie przerywana od czasu do czasu piskami Fire, która zobaczyła Slorga.
- Aaaaa! On się rusza! I jest obślizgły!
- Każdy Slorg jest obslizgły Fire, nie ma się czego bać...
- Ale... ale... Ten jest bardzo, bardzo obslizgły!

*To JEST przenośnia.

CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Wto 20:34, 30 Maj 2006    Temat postu:

Napoleon powoli przemierzał kolejny korytarz twierdzy. Od czasu wykrycia slorgowego spisku prześladował go pech. Najpierw, gdy wydostał się z kryjówki to próbując dotrzeć do Trenerki zgubił się. Gdy ją odnalazł okazała się niezdolna do inteligentnej rozmowy (niszczyła wtedy twierdzę). Aby przeżyć Napoleon ukrył się w jakimś schowku i zatrzasnął się tam. Po dłuższym bładzeniu przewodami wentylacyjnymi dotarł w końcu do jakiegoś korytarza. I jeszcze to.
- Aaaaa! On się rusza! I jest obślizgły!
- Każdy Slorg jest obslizgły Fire, nie ma się czego bać...
- Ale... ale... Ten jest bardzo, bardzo obslizgły!
Napoleon miał wielką ochotę wytłumaczyć mu, ze to nie jego wina, że urodził się Slorgiem, ale dał sobie spokój i ruszył w dalszą podróż korytarzem. Może kiedyś dotrze do właścicielki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sasani




Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 14:40, 31 Maj 2006    Temat postu:

Sasani wyczuła to od razu. Sama kiedyś była nowa, teraz wyczuła innych innych. Świeża krew w budynku twierdzy. Była demonem. Krew wyczuwała nawat spomiędzy korytarzy twierdzy.
-Tędy- rzuciła szybko do Wietrzyka i Flaminki. Neopetsy od razu wiedziały o co chodzi.
-Nieee...- jęknął Wietrzyk.
~*~
Pod drzwi podturlał się krzak. Z krzaka wyskoczył Shoyru (dla mnie ona zawsze będzie Shoyru ;___;). Zlustrowała nowo przybyłych od stóp do głów, po czym na jej ustach zagościł demoniczny uśmiech (którego, oczywiście, nauczyła jej Sasani. Wiele razy przyszło jej za to żałować).
-Witam- powiedziała.- Witam w Twierdzy Chaosu. Nazywam się Bonnyebony i zaprowadzę was do waszych pokoi.
Nowi posłusznie poszli za chichającą pod nosem Bonnye, coś nieufnie sobie szeptając....
~*~
-BONNY!- krzyknęła Sasani- Coś ty tak długo robiła? I gdzieś ty była??
-Oprowadzałam nowych ^^- uśmiechnęła się słodko Bonnyebony.
-A gdzie są TERAZ?
-A, zostawiłam ich na 15 piętrze i się niepostrzerzenie zmyłam...
-Piętnaste piętro to nie przypadkiem labirynt?
-Zgadłaś ^^
-Ojeju....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Pią 18:06, 02 Cze 2006    Temat postu:

-Nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać - stwierdził Hissi pomagając ustawić jej stoisko.
-Taka już jestem - stwierdziła Trenerka zbijając dwie belki, po czym uśmiechnęła się. - Ludzie to kupią.
Hissi spojrzał na stos pudełek z napisem "Mały mag" i "Mała wiedźma".
-Wiem, że w związku z tym plotem ludzi ogarnia szał, ale żeby aż tak...
W tym momencie przez korytarz przebiegła jakaś postać bełkocąca coś o zębatkach.
-Ja uważam, że to się jednak sprzeda - stwierdziła Trenerka przybijając tabliczkę z ceną.
Hissi milczał. Ten pomysł był albo idiotyczny, albo genialny. Z tego co się dowiedział w czasie swojego krótkiego życia ten pomysł miał 80% szansy na sukces.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Śro 20:30, 07 Cze 2006    Temat postu:

-Ten interes idzie znacznie lepiej - stwierdził Hissi. Miał racje. jego włascicielka upchnęła zaledwie parę zestawów. Interes szybko się wycofał. Jednak teraz odbili się od dna i szło im cąłkiem dobrze.
-KOSZULKI!!! KUBKI!!! SZALIKI!!! - ryknęła Trenerka przez mikrofon.
Interes się kręcił. TNT może i nie zrobiło tego najlepiej, ale zrobiło.
-DARIGAN! KRAWK! FAERIE! KIKO LAKE! KOSZULKI! KUBKI! KUPUJCIE!!!
Chyba niemożliwa była niewiedza o sklepiku z pamiątkami sportowymi. Trenerka co jakiś czas darła się na całą twierdzę przypominając wszystkim o fakcie, że jest tutaj i sprzedaje. Ludzie ogarnięci sportowymi emocjami kupowali przedmioty świadczące o ich przynależności do danej drużyny. Najwięcej kupowano rzeczy z Darigan i Krawk. Na resztę popyt był dość mały.
-TYLKO U MNIE! ORYGINALNA KOSZULKA Z PODPISEM TANDRAK'A SHAYE'A!!! PRZYSTOJNEGO DARIGAN GELERT!!! DO NABYCIA RÓWNIEŻ MINIATURY I PLAKATY Z TYM NAPASTNIKIEM Z DRUŻYNY DARIGAN!!!
-Kiedy ty stracisz głos? - spytał Hissi.
-Trochę chyba jeszcze wytrzymam.
Rozległ się stukot kopyt i do stoiska podeszła honey z tacką w pysku.
-Dzięki honey! - stwioerdziła Trenerka wyjmując tackę z pyska Uni.
-Mam nadzieję, że będzie jeszcze coś poza tym dzięki.
-Tak. Paczka twoich przysmaków w kuchni. Piąta szafka, druga półka od dołu. Stoją za butelką soku jajkowego.
Honej jeszcze raz podziękowała i odeszła. Hissi popatrzył zdziwiony na włascicielkę.
-Sok jajkowy?
-Nie chcesz wiedzieć. Teraz zjedzmy te pyszności nim przyjdą potencjalni klienci.
Hissi kiwnął głową i zabrał się z a swoją porcję spaghetti. Po piętnastu minutach oboje siedzieli uśmiechnięci i popijali herbatę. Po chwili wróciłaa honey z termosem.
-Niezłe były te przysmaki. Wiecie co? Ktoś zabrał sok jajkowy. Nie było go.
-Może ktoś go przestawił? - stwierdziła Trenerka.
-Może. Nie widziałam nigdzie butelki ani pustej, ani pełnej.
-Jeśli ktoś ją wypił dowiemy się.
Honey kiwnęła głową. Wzięła tackę z pustymi talerzami i odniosła ją do kuchni.
-Co to jest? - spytał Hissi wskazując na termos.
-Coś na gardło - odpowiedziała lakonicznie. Nalała sobie trochę do kubka. Cokolwiek to było wyglądało i pachniało jak mleko, tyle że w składzie było coś jeszcze. Hissi spojrzał pytająco.
-Mleko, masło i miód. Genialne w czasie przeziębień.
Wypiła powoli zawartość kubka po czym chwyciła megafon i znów rozpoczęła reklamę.
-FIGURKI DRUŻYN! ZAGRAJ Z KOLEGĄ WŁASNYMI ZESTAWAMI! PRZY ZAKUPIE DWÓCH ZESTAWÓW ARENA GRATIS! DO ZESTAWU NIE JEST DOŁĄCZONY MINI YOOYUBALL!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Justy




Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z daleka

PostWysłany: Nie 15:50, 11 Cze 2006    Temat postu:

- Chodzmy w prawo, bo tam jeszcze chyba nie byliśmy...
- Nie, Na pewno szliśmy tam tędy, poznaje tę plamę krwi na podłdze.
- KRWI! GDZIE?!
- Nie no żartowalam. Ale lepiej idzmy w prawo.
Miły neopet, który zgodził się oprowadzić Justy i jej pety po Twierdzy, zaprowadził ich do '' Fascynującego i tajemniczego pokoju znajdującego się na 15 piętrze, który absolutnie trzeba zobaczć '' Tylko że teraz ten neopet nagle zniknął i zostawił naiwnych podrózników na pastwę wielkiego labiryntu.
- A ja mam pomysł! Możemy wrócić do początku tego labiryntu i wyjść - Oświadczył triumfalnie Vulcano
Wszyscy zwrócili się w jego stronę i popatrzyli jak na wariata.
- Eee... Ale ja tylko żartowałem...
- To nie było śmieszne.
Grupa uroczyście klapnęła zmęczona na podłogę. Wszyscy byli przemęczeni ciagłym błądzeniem w odmętach labiryntu.
- No, wyglada na to że bedziemy musieli się przespać tutaj...
- Ale ja jestem głodny! - Shiny bynajmniej nie pojmował pojęcia '' To nie twój brzuch jest najważniejszy ''
- Wszyscy sa głodni, możesz zjesć tego pajaka, któty tu przed chwilą przebiegł.
- Nie, dziękuje.
Im ciemniej było na dworze, tym ciemniej w labiryncie, toteż wkrótce czarna otchłań zaczęła otaczać wszystko wokół, nie pozostawiajac ani garstki światła. Taki mroczny labirynt mógł wydawać się na prawdę straszny, szczególnie gdy jest się zbłądzonym wędrowcem, który wałęsa się już dobre parę godzin po labiryncie...
- Justy, ja się boje...
- Cienias z ciebie Silver, a nie podejrzewalam cię o to.
Silver tylko powoli przekręcił głowe, jakby bojąc się że gdy wykona gwałtowny to ciemność może go pochłonąć.
- I co my teraz zrobimy...
- Nic. na razie masz siedzieć cicho, a jakby z ciemności zaczęła sie wyłaniać jakaś straszna i groźna postać to krzycz...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sasani




Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 13:27, 13 Cze 2006    Temat postu:

Podczas gdy Sasani prawiła kazanie Bonnye na temat zostawiania niewinnych osób na 15 piętrze (mogłaś chociaż nas zawołać, też chcemy mieć trochę zabawy! ), Flaminka i Wietrzyk podeszli do stoiska Trenerki.
-Jeeeej patrz! Figurki!!- zawołała Flaminka.-Sas, Sas, tu są figurki!! Mogę, mogę, mooogę??
Sasani szybko spojrzała na stoisko.
-Kupcie kubek z Darigan, 2 zestawy figurek, jednego Yooyuballa. Zapytajcie czy są kufle do.... napojów, z Darigan. Do tego Jakiś duży, Daroganowy plakat, ale nie z tym Gelertem tylko z Kep Bonnefie. Flaminko, nie patrz tak na mnie. Mówiłam coś. No dobra, z Gelertem też kupcie. I zapytaj o szaliki. Jeśli są, kup *szybko kalkulacja- ile ja mam neopetsów? sobie też kupić?* pięć. Tak, Oseukowi też. Wiem że go po zlabowaniu oddamy, będzie miał pamiątkę. No, to chyba tyle. Acha, niech płaci Bonnye. Ona zawsze wytarguje 50%mniej.
-To jeszcze figurki Krawków. - rzuciła szybko Bonnye. Sasani spojrzała na nią.
-Po co ci?
-Zobaczysz- Mutant Kougra wyszczerzyła ząbki w ślicznym uśmiechu.
~*~
Poszło lepiej niż Bonnye myślała. Zdołała utargować obniżkę 75%, w dodatku wcisnęła im ten kiczowaty kubek (nakłamała że pił z niego SAM TANDRAK SHAYE) za całe 1000NP. Zadowolona odstawiła wszystkie kupione graty do pokoju (notując w pamięci drogę- 13 piętro, 6 drzwi na lewo.)po czym poszła jeszcze wyżej i zaczęła zrzucać figurki Krawków ze schodów. Z rozkoszą patrzyła jak wrogowie jej drużyny spadają w ciemność. Nagle nie usłyszała charakterystycznego odgłosu upadłej figurki, tylko krzyk wściekłości... i trochę bólu? Bonnye położyła uszy po sobie.
-Sasani bedzie wściekła że jej tu nie było.... Lepiej chyba sprawdzić....- powiedziała do siebie i zaczęła zbiegać w dół.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
domka191
Leśny Elf



Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 811
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:21, 13 Cze 2006    Temat postu:

Hamawyn, rozkoszny różowy uni, pasła się na łące obok Twierdzy, od czasu do czasu goniąc za motylkiem lub pszczółką.
Stop klatka.
Ha, chcielibyście.

***

Hamawyn od piętnastu minut śledziła nowych po 15 piętrze. Od dwóch miesięcy wykorzystywała swoje talenty logiczne, robiąc mapę labiryntu podczas zabaw w chowanego (jedna kolejka trwała mniej więcej cały dzień, a czasem nawet dwa.) i miała rozrysowane jakieś 79% powierzchni labiryntu. Rysowanie kopytami nie było łatwe, więc rysunki pozostawiały sporo do życzenia pod względem plastycznym.
"No, nieźli są. Dostarczyli mi materiału na 3% mapy. Trzeba im później podziękować."
Po czym uśmiechnęła się paskudnie i pomyślała:
"Ale najpierw przyda im się trochę rozrywki. Straszne smutasy. No to poczekamy do nocy, a tymczasem narysuję jeszcze parę korytarzy."

***

- WOW! Fajne pamiątki, Trenciu! - Domka zagwizdała z podziwem na widok stoiska Trenerki. - Szkoda tylko, że nie masz Maraquy. Ale w sumie i tak nie przeszli... ech, mogliśmy bardziej się postarać. - po czym zwróciła się do Himonga, który (albo która, nie pamiętam w co ją lab zmienił xD) grzebał w stoisku z FQD:
- A gdzie jest Hamawyn?
- Nie wiem, została chyba w domu z Gdh... - Himong nie spojrzał na nic innego, tylko na fqd. Domka wiedziała, że chciałby mieć taką barbie (xD), ale nie miała 1,6 miliona nps na zbyciu. Więc plany zafary spełzły na niczym.

***

Zapadał zmrok, tak wyczekiwany przez Hamawyn.
Usłyszała, jak jedno z nich zapytało ze strachem:
- I co my teraz zrobimy...
Drugie odpowiedziało z poirytowaniem:
- Nic. na razie masz siedzieć cicho, a jakby z ciemności zaczęła sie wyłaniać jakaś straszna i groźna postać to krzycz...
"No to sobie pokrzyczysz..." - złowróżbny uśmiech wypłynął na pyszczek Hamawyn.
Stała dokładnie za nimi.
Rozłożyła skrzydła i zaczęła nimi machać. Na szum piór odwrócili się natychmiast, spoglądając ze strachem na ciemny zaułek.
Zmrużyła oczy, pochyliła łeb, by róg był dobrze widoczny.
Wychyliła się powoli z ciemności.
Zamarli, z szeroko otwartymi ustami spoglądając na coś, czego barwy i rozmiarów nie mogli być pewni w egipskich (a właściwie sakhmetiańskich) ciemnościach.
- K...ktoś ty?...- wyjąkała dziewczyna.
- Twój...koszmar senny...- Hamawyn zachrypiała, błysnąwszy zębami.
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Freya
Lewiatan



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 714
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stare Czaple

PostWysłany: Wto 22:24, 13 Cze 2006    Temat postu:

Freya przyglądała się swojemu dziełu.
Pięknie. Skoro jej zdolności piłkarsie są beznadziejne, postanowiła w inny sposób wykazać swoje oddanie dla drużyny.
Wymalowała całą gildię na kolor darigan.
I była z tego faktu BARDZO zadowolona.
Prawda, niektórzy coś tam trochę marudzili, ale po zamknięcu Wodiego w lochcah jakoś się przyzwyczaili.

Włąśnie wybierała kolejne dariganowe ciekawostki ze stoiska trenerki kiedy obok niej przemknął Skreeke.
- Ej! Młody! A ty dokąd?
- Ja? Eeeee....
- Miałeś zając się nowymi.
- No... tak... eeee ( Jak jej wytłumaczyć że nowi gdzieś mi zniknęli?) Ummm... zgubiłem ich..
- Co? Jak mogłęś ich zgubić, deklu, przecież kazałam ci zająć się wszystkimi nowymi, żeby szkód nie narobili wałęsając się po twierdzy.Arghhh czy ja wszystko musze robić sama?
- No w sumie to ....nie.
- Dobrze, to weź ze sobą Crysmona i szukajcie ich, przed kolacją mają sie wszyscy zjawić w sali głónej.
- Ummm ale, Crys jest teraz różowy.
- I......?
- ale róż gryzie się z moim fioletem.
- -_- . . . . . . . JACIE ZARAZ UGRYZĘ JEŻELI NIE ZNAJDZIESZ ICH PRZED KOLACJĄ!!!
- IIIkkkk..... Już lecę już lecę.
Eyre szybcutko odleciał pozostawiając Freyę przy stanowisku z akcesoriami dla kibiców.

--------------------------------------

- NIe jestem pewien czy są tutaj? Skree, wracajmy.
- Cykor jesteś i tyle.
- Ale..... tu jest tak strasznie. Wiesz, Freya opowiadała mi że jeden z rezydentów twierdzy tu zabłądził i jego duch wraz z 4 neopetami-duchami krążą po tym labiryńcie i straszą.
- Daj spokój, wierzysz w takie bajki? Fech.

Robiło się późno. Na kolację i tak już nie mieli co liczyć. Freya nas zabije
Zbliżała się noc.
- Skree napewno wiesz dokąd idziemy.
- Spoko, mam wszystko pod kontrolą.
- No nie wiem.
- NIe musisz się bać. Wiem dokładnie gdzie jesteśmy, nie raz przerabiałem z Freyą mapę labiryntu. Dziwne, ona potrafi zię zagubić na trasie kuchnia - salon, a drogę w labiryncie zna na pamięć. Wiem gdzie jesteśmy. Tu, jak skręcisz w lewo to za przecznice będzie rozwidlenie z figórką węża, a jak pójdziesz w lewo to...eeee powinno być... takie... no...... ten.....um....................

Zapadła grobowa cisza.

- Zgubiłeś się.
To nie było pytanie. To było stwierdzenie.
- Ale, ja dokładnie pamiętam mapy Freyi, to niemożliwe aby się zgubić.
- Daj spokój, zabłądziłęś i tyle.
Po kilku sekundach doszło do nich to co powiedzieli.
- O ku......klucz francuski, mamy problem.
- Noooo, a zaraz zrobi się tu ciemno......
- Cicho, nie panikuj, za mną.

Skreeke i Crysmon zaczęłi w szybkim tępie przemierzac korytarze labiryntu jednakże bez większych osiągnięć. Powoli robiło się coraz ciemniej. A zabrana przez Crysmona latarka się powoli wyczerpywała. Postanowili oszczędzać światło i iść w ciemności (darigan eyrie mają czerwono świecące ślepia)
Nagle stanęli.
- Crys... słyszałeś to?
- Co?
- Ciiiii.....słuchaj
Z głębi korytaża dochodziły ich jakieś odgłosy, coś jakby szuranie.
Coraz bliższe szuranie.
- Crys chyba ponownie musimy się ucieć do naszej podstawowej taktyki defensywnej.
- Jakiej
- RUN!
To zadziwiające jak szybko Darigan Eyrei i różówy Bori potrafią biec przez korytaż w totalnej ciemności. Oczywiście z powodu pisków i wrzasku nie usłyszeli że ktoś w korytażu przed nimi też chyba musiał spotkać demona z koszmarów.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!! było jedynym odgłosem jaki niósł się po labiryńcie.
Aż do czasu kiedy Skreeke wpadł na coś co wpadło na niego.
Coś miękkiego.
Coś, co się poruszało.
Coś żywego.
Chyba.
Nagle Crys zrobił najgłupszeą rzecz w swoim dziwnym życiu. Włączył strumień słabego dogasającego światła latarki i skierował go na Skreekiego.
Gdyby światło było skierowane na Crysmona, może wszyscy by się zachwycili jego pięknym różowiutkim futerkirm. ale niestety, światło padło na Skreekego, który mimo dość miłego zazwyczaj usposobienia był koloru darigan.
A zdenerwowany Darigan Eyrie nie należy do najmilszych widoków jakie mogą się wydobyć z mroku strasznego miejsca.
Banda nie znanych mu wcześniej neopetów uciekająca chyba przed czymś wpadła na fioletowe monstrum z wielkimi czarnymi szponami, ostrym jak brzytwa dziobem i krwawymi ślepami.
Oczywiście na ten widok wszyscy krzyknęli.
A Skree zrobił to co darigan eyrie robią najlepiej
Zaatakował.




- Ok, freya coś szraibneła ale jakoś nie ma weny twórczej. Dla rozwinięcia akcji powiem że Skreeke zaatakował Gold_Feather, co jest dosyć dziwne i niezwykłe bo Skreeke jest raczej uważany za podrywacza (patrz kilka wcześniejszych postów) i umawia się ze wszystkim co ma skrzydła i jest rodzaju żeńskiego. Możecie ten fakt wykorzystać^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NEOPETS Strona Główna -> RPG Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 9, 10, 11  Następny
Strona 6 z 11

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin